CYTAT(Berek)
Żabie to takie potrzeby zaspokaja plastikowa lala niemowlę tudzież stado misiów i króliczków
Jakoś sobie daje radę bez Steffi.
Magda - ale mnie się wydaje, ze podstawa Barbiomanii nie ma nic do ciągot prokobiecych. Że jest to takie samo żerowanie na instynkcie gromadzenia, jak zabaweczki z rozmaitych jajek niespodzianek i innych takich. Bo do zaspokojenia ciągot prokobiecych wysraczyłaby jedna Barbie tudzież arsenał utensyliów - tymczasem tu jest nacisk na gromadzenie kolejnych Barbie, kolejnych wcieleń i nacisk na "mieć" a nie na "zrobić".
Może mnie nie zachwycać, że kilkuletnia dziewczynka chce się malować, ale absolutnie to rozumiem. Mogę Żabie machnąć rumieńce swoim różem, za jakiś czas paznokietki lakierem czy oko cieniem - ale nie będę aprobowała, a już na pewno zachęcała do gromadzenia tego typu gadżetów. Jak również postaram się nie dopuścić do powstania w moich córeczkach przekonania, że dorosłość jest łatwa do osiągnięcia i polega na zrobieniu makijażu. A do tego, moim zdaniem, sprowadza się Barbiomania.
Ja sama miałam dwie laleczki typu Barbie. Zachwycały mnie, bo można im było robić dorosłe stroje - w końcu niemowlaka nie odzieje się w suknię balową. Ale ta Barbie była dla mnie środkiem do czegoś. Natomiast zabawka będąca celem samym w sobie - Barbie, Chou-Chou, Babyborn, My Little Pony, cokolwiek - jest dla mnie zła zabawką. czy raczej nie tyle zabawka, co idea do niej doczepiona. A ponieważ w dzisiejszym świecie przesiąkniętym informacją reklamową za każdym tego typu produktem sączy się ta ideologia "zbierać, zbierać, mieć wszystkie wersje, wszystkie warianty, najnowsze modele" - nie wazne po co - to nie przepadam za takimi wynalazkami.
Ale to już mój problem i mój oddzielny hopel, dotyczący tak zabawek, jak na przykład faktu, że 99% dzieci Boże Narodzenie kojarzy WYŁĄCZNIE z Mikołajem (nawet nie Świętym) - pod tym kątem pranie mózgu jest wszędzie, w telewizji, w szkole, przedszkolu, żłobku...
Dzisiaj moje dziecię opowiedziało mi o Bobie Budowniczym, którego, jak się okazuje, oglądają na video w żłobku. I to jest dla mnie OK - oglądają niedużo, ją to bawi, opowiada mi historyjki, zna postaci. Ale nie widzę powodu, dla którego miałabym teraz lecieć i kupić jej książeczki z Bobem, kubeczek z Bobem, klocki z Bobem i stos gadżetów tematycznych. A taka jest dzisiaj moda. A ja nie chcę. I Żaba na razie nie odczuwa takiej potrzeby - no bo i skąd mogłaby wiedzieć, że tak można? Z lekkim drżeniem czekam na wyższy poziom świadomości, kiedy moje dziecię wyjedzie z tekstem "bo wszystkie dziewczynki mają...." Wtedy zobaczymy, jak sobie z tym poradzę.
Berek
mnie sie jednakowoż
wydaje juz abstrahując od nieszczęsnej barbie
ze to sa dwie rózne sprawy : rozwijanie zainteresowań a kolekcjonerstwo
czy ciagoty do "mania" jakis serii
ja cholernie lubię wszelkie serie wydawnicze
i czasem kupuję np. coś zeby kolekcja ładnie wyglądała na półce
i z tego punktu widzenia taki Rebis, Ossolineum, Czytelnik, czy wydawnictwo Ten strasznie na tej mojej żądzy "mania" żerują
dlatego
wydaje mi się że problem zasadza się na umiejętnym postawieniu granicy, a nie negowaniu np. takiej barbie, czy boba, czy action mena z góry - bo złe
ja cię rozumiem
wszystko jest ogadżecione
: kubki z Harym, zeszyty z Harym etc. i można "zbierać " w nieskończoność pytanie : po co ? i gdzie lezy granica
?
ja się godzę na to w rozsądnych granicach
, np. jedna książeczka z bobem + koparka ( to akurat dostał w prezencie od kogoś
)
i sprawa u nas jest o tyle prosta, ze Alek mam skarbonkę i wybór : chcesz kolejną pierdółkę z serii czy coś nowego ?
bo przeciez mogłby mieć kolejna smycz, breloczek, kredki - z bobem
ale smycz, kredki ( nie bobowe
) juz ma, więc wybiera "cos nowego"
ale patrzę też na to z tej strony, ze owszem mam juz 5 wydań
" Romea i Julii" ale jak wyszła w przekładzie Barańczaka to ja
muszę je mieć
skoro sama mam jakies zboczenia - to staram sie tez zrozumiec "zboczenia" mego dziecka
chociaz ktos by mógł zapytac : po co ci 6 wydanie tej samej ksiązki ???
podobnie jest z zainteresowaniami i pasjami
z mojego punktu widzenia pasjonowanie sie czołgami i predylekcja do ich gromadzenia jest ... hm... no nudne, kosztowne, nierozwijające etc.
ale czy ja mam monopol na decydowanie co jest słuszne i ciekawe
to jest clou tego wątku : czy i jak rozwijać
fajnie jak "pasja" idzie po naszej myśli - wtedy jest cudnie a i jakoś kosztów nie widzimy
gorzej - ja to jest cos "niezrozumiałego", albo jak w przypadku danki - trzeba pokonac swoje uprzedzenia, fobie, niedogodności, czasem obrzydzenie
etc. by pozwolić tej pasji się rozwijac
pewnie że wolałabym, żeby nie pasjonował sie spidermanem ( nie pasjonuje sie
) , ale nie wiem też czy gdyby zbierał minerały nie doszlibysmy do momentu, że zacząłby znosic głazy narzutowe do domu
i musiałabym coś z tym zrobić
dlatego moim zadaniem - tak mysle - jest nie wartościowac co jest słuszne a co nie tylko "popychac " zainteresowania w taka stronę, by sam mógł szuakć i rozwijac powyższe i dlatego świetnym rozwiązniem jest znalezienie czegoś ( miejsca) lub kogos, kto w tym siedzi i rozumie i może sie podzielić wiedzą i zdobyczami
długo wyszło