Mam okropnego stracha.
Almeii coś urosło między łopatkami. "Bulwa" jest już na tyle duża że ją widać - odstają włosy.
Ja nie wiem jak to przeoczyłam, że to takie duże jej wyrosło. Mam nadzieję że to ją jednak coś ugryzło dlatego nagle się coś takiego pojawiło i nie jest to nic złego.
Tyle że już jakiś czas temu też miała podobną "bulwe" ale było widac miejsce ugryzienia. Znikało to chyba miesiąć.
Jak ją głaszcze to tego nie czuje, bo akurat to coś jest w zagłębieniu. Pewnie dlatego wcześniej tego nie wykryłam. Tylko jak wiem gdzie mam dotknąć to czuję takie stwardnienie pod skórą.
Iść do najbliższego weta i niech ten oceni co to?
Czy szukać kogoś naprawde dobrego.
Idź na Centralną,bo tam jest bardzo dobry weterynarz i chirurg.
Nie mam teraz czasu się rozpisać,ale najwyżej wieczorem(no dobra przed północą ) mogę podać namiary.
Nie wiem, w jakim rejonie mieszkasz. My przedwczoraj robiliśmy sterylizację naszej suki, dziś byliśmy na antybiotyk w gabinecie na Białoprądnickiej. Nie wiem, jak u nich z poważnymi przypadkami, ale namiary miałam od dwóch kolegów z pracy. Jeden jeździ tam z psem, drugi z kotem - obaj bardzo chwalą.
To jest "Amicus", Białoprądnicka 24C, tel. 12 415 78 83.
Dobry wet - ponoć też od psów - jest w okolicach CH Zakopianka. Gubała się nazywa.
Ja mam dobre doświadczenia.
Dzięki wielkie!
Byłam u weta obok na osiedlu i kazała obserwować i przyjść za 2 tyg.
Mówi że nie wygląda to źle bo jest to cos w skórze no i możliwe że to jednak ugryzienie jakiegoś owoda.
Za to stare "cosie' już jej się nie podobały...
Jutro podjadÄ™ gdzie indziej zobaczymy co inny wet na to powie.
Odkopuję wątek, bo może się komuś przyda. Bardzo dobrą kliniką weterynaryjną jest [edit: moderacja] , świetni lekarze z sercem do zwierząt, mają specjalistyczny sprzęt diagnostyczny i co najwazniejsze całodobowe dyżury weterynaryjne.
Post moderowany ze względu na reklamę
W sumie nie wiem dlaczego to pisze... może dlatego, że się boję tego co nas czeka i muszę się wygadać
Ponad 2 lata temu wykryte zostały u Almeii guzki na gruczołach mlekowych, plus jeszcze to nie wiadomo co między łopatkami. To dziwne coś znikło a guzki były i były. Nic się nie zmieniało. Nie zdecydowaliśmy się na zabieg usunięcia ich plus sterylizacja ,bo za bardzo sie bałam, że to by Almee zabiło.
Skonsultowałam ją z kilkoma weterynarzami i podjęliśmy decyzje, że jej nie operujemy.
I tak było do zeszłego miesiąca. Nagle guzy z dnia na dzień urosły, dziś aż jeden z nich pękł...
Byliśmy u wet i twierdzi że nie wygląda to dobrze, że skoro urosło w takim tempie i aż pęka to wróży coś bardzo złośliwego... jutro robimy prześwietlenie i badania krwi. Jeśli będzie ok operujemy się...
Tak strasznie siÄ™ bojÄ™...
Nie jestem gotowa na złe wieści.
Niestety przeżuty są w płucach i małe guzy i większe, chyba też na żebrach. Przełyk dziwnie wygięty...
Nie chce jej jeszcze usypiać. Almea jest w świetnej formie, biega za patykami, bawi się z dzieciakami. Nic po niej nie widać ,że jest aż tak źle. W poniedziałek dostała leki na obkurczenie tego guza i jest o tyle lepiej że krwawienie ustało.
Jutro będe ją konsultować u 2 weterynarzy. Póki nie cierpi chce żeby była z nami.
Jest mi strasznie źle... jestem zła na siebie, że podjęłam złą decyzje 2 lata temu
Fiefiora, nie mam słów by Cię pocieszyć, 3 miesiące temu przechodziłam przez coś podobnego.
U naszego Cezara na rtg wyszły guzki na płucach i jakiś dziwny twór w okolicach żołądka. Ani rtg, ani usg, ani badania krwi nie dawały jednoznacznej odpowiedzi co to. Cazar słabł, pojawiło się krwawienie wewnętrzne, dlatego że wszystko potoczyło się bardzo szybko i do końca jeszcze wierzyłam, że ten dziwny twór to ciało obce. Na stole operacyjnym, okazało się, że to wielki guz. Byłam przy operacji i mogłam podjąć decyzję czy guz usuwamy, czy kończymy leczenie. Pozwoliłam mu odejść i byłam spokojna, że to była słuszna decyzja. Miałam poczucie, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy, nie walcząc za wszelką cene...
To moje przekonanie słuszności decyzji zawdzięczam naszemu wetowi, do którego mam wielkie zaufanie, który pozwolił mi przez ostatnie dni uczestniczyć we wszystkim co dotyczyło Cezara, który rozmawiał ze mną jak równy z równym. Po raz kolejny, ten człowiek pokazał również jak dobrym jest psychologiem.
Ostatnie dni w 100% poświęciłam seniorowi, to był czas potrzebny mi, mojej rodzinie na oswojenie sie z tym co nieuniknione, pożegnanie się z przyjacielem i zebraniem w sobie siły na ostatnią decyzję.
Fiefiora, piszę to tylko po to, byś miała świadomość, że gdy przyjdzie ta chwila będziesz wiedziała co robić. Teraz wykorzystaj ten czas najlepiej jak potrafisz Pozwól jej biegać za patykami, bawić się z dziećmi, cieszcie się sobą To piękny czas
Nie bardzo wiem co robić...
Guzy zmalały po lekach i było lepiej. Jakieś 10 dni temu znów zaczęły jej te guzy krwawić i pojawiły się 3 rany takie nie gojące się. Almea dostaje leki przeciwzapalne. Wygląda to wszystko koszmarnie. Wygląd to pikuś gorsza sprawa, że to się nie goi ,ciągle coś się sączy. Mamy kubraczek, ale Almea go nie lubi. Tyle, że ona całe dnie spędza z nami. Rozłożona między zabawkami dzieci. Przeraża mnie, że to takie nie higieniczne. Czasem ją wyganiam, ale znów jej mi żal, więc lepiej niech już w tym kubraku chodzi.
Jak rozpadł się ten guz akurat byliśmy z Almea na zastrzyku, była inna pani weterynarz. Zasugerowała ona czy nie było by lepsze usunąć te guzy, ale tylko te na zewnątrz, które się rozpadają. Nasza weterynarz podchodzi do tego sceptycznie. Wiem, że Almea może nie obudzić się z narkozy, może jej się ta rana nie goić.
Od kilku dni rozważamy z K tę możliwość i nie wiemy co robić.
Podobno to teraz i babrająca się rana pooperacyjna bolą podobnie. Nie wiem czy tak rzeczywiście jest...
Almea mimo tego wszystkiego nie daje sygnałów, że ją boli, a może ja nie umiem tego odczytać. Prędzej wydaje mi się ,że się boi ,bo nie opuszcza nas ani na chwilę. Schudła przez ten mc 1,5 kg mimo, że je za trzech.
Rzeczywiście jest tak ,że w pewnej chwili wie się, że to już, że czas.
Wiedziałam o tym, że nadeszła ta chwila, że muszę się pożegnać z Almea. Potrzebowałam kilku dni, żeby się z tym "pogodzić", wyryczeć, i żeby zebrać się do kupy. Nie chciałam taka "rozbabrana" iść z nią do weterynarza.
Chyba nie ma gorszego obowiązku dla ludzi mających zwierzaki jak iść poddać je eutanazji.
Straszne to było.
Straszne jest też to, że tak okropnie za nią tęsknie. Dom się stał taki cichy i pusty.
Fiefiora bardzo mi przykro. Wiem ,że żadne słowa nie ukoją Twego bólu
Sama mam psa tzn suke bokserke, ma 6,5 roku. Wiem że każdy dzien jest na wage zlota.
Przytulam mocno !
Echhh Bardzo mi przykro.
Bardzo mi przykro. Niestety jeśli zobaczy się jakiekolwiek zmiany na ciele zwierząt trzeba niezwłocznie udać się do lekarza. Im szybciej podejmie się leczenie, tym mamy większą szansę na uratowanie psiaka.
Na przyszłość polecam bardzo dobrego weterynarza z Krakowa [link usunięty przed moderatora].
A może mi ktoś polecić dobrego weta na Ruszaju? Nasz piesek jest ostatnio jakiś taki osowiały. Nie wiem czy to przesilenie jesienno-zimowe czy może jest chory...
Dzięki za info. Jesteśmy umówieni na jutro.
Tak, tak, to ta. Tam właśnie przyjmuje.
Ci weterynarze to musza miec nerwy ze stali i duzo cierpliwosci. Ich praca jest stosunkowo ciezka- leczenie przeroznych zwierzat o roznych porach dnia i nocy. Nie wspominajac o tym, ze caly czas musza poszerzac swoja wiedze, chodzic na rozne kursy, szkolenia.
Nie ma co zwlekać z wizytą w lecznicy, bo czasem niewielka dolegliwość moze przerodzic sie w powazna chorobe. Mam nadzieje, ze znalazlas dobrego lekarza weterynarii. Ja mam dwoch w rodzinie i szczerze mowiac to nie wiem, jak oni 'ogarniają' swoją prace. Przede wszystkim to mają duzo obowiazkow na glowie (leczenie zwierzat roznych gatunkow, leczenie chorób odzwierzecych, kontrola zywnosci odzwierzecej), a przy tym wszystkim musza miec odpowiednie podejscie do zwierzecia (malo ktore zwierze lubi byc badane czy byc poddawane zabiegowi).
widze,ze nie tylko ja uwazam zawód lekarza weterynarii za jeden z trudniejszych. ba, same studia sa uznawane za najtrudniejsze... wcale mnie to nie dziwi. znajomosc anatomii i sposobu leczenia zwierzat roznych gatunkow to naprawde ogrom wiedzy, nie mowiac o wykorzystaniu tej wiedzy w praktyce.
na Centralnej jest w miarÄ™ spoko
Ja byłam ostatnio w Warszawie na strzyżeniu psa - https://weterynariaradosc.com.pl/strzyzenie-i-pielegnacja i mogę zdecydowanie to miejsce polecić
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)