Może ktos wie ???
Najnowszą pasją mojej najmłodszej córki jest jazda konna. Stajnia, do której jeździmy, prowadzi też rodzaj pensjonatu dla prywatnych koni.
Dziś, kiedy wychodziłyśmy i Julka rytualnie obchodziła wszystkie boksy, żeby pogłaskać konie na do widzenia, pojawił się temat, że jak ona kiedys będzie miała własnego konia, to też go tam umieści.
Uprzedziłam lojalnie, że nawet jeśli, to nieprędko Dlaczego ? Bo to droga przyjemność i nas na to nie stać.
No i wtedy padało tytułowe pytanie
Wie ktoś może, jaki to jest rząd wielkości ? Taki koń, na którym można jeździć i jego utrzymanie ?
Po prostu - chcę wiedzieć, jak bardzo nas na to nie stać
Zależy jaki koń. Z jakim przebiegiem, jak ujeżdżony, ilu letni itede. Liczyłabym się z kosztem około 3000-5000 zł, jeśli nie ma być to koń przejeżdżony, słaby, po chorobach itede.
Koszty amortyzacji to jakieś 500-800 zł miesięcznie za boks (z jedzeniem i wyprowadzdeniem konia na padok). Kowal, odrobaczenie i PODSTAWOWA opieka weterynaryjna plasuje się w jakichś 1000 zł rocznie. Nie pytaj, ile kosztuje JAKIEKOLWIEK leczenie konia, to są astronomiczne sumy.
To jest moje NAJWIĘKSZE marzenie. Niestety... póki co zakup konia jest do przeskoczenia, utrzymanie już nie
[użytkownik x],
nie pomyliłaś się o jakieś zera ? 5 tysięcy ? Myślałam, że bardziej kilkanaście czy kilkadziesiąt.
Dobra, nie stać nas, ale nie jest to aż tak nierealne, jak myślałam - moze Julka kiedyś się rzeczywiście wlasnego konia dorobi (ale sama, tylko przy naszej pomocy). Jesli dalej konserwentnie będzie szła w stronę weterynarii, co jej się nie zmienia od początku szkoły. Nigdy w zasadzie nie słyszałam od niej o innych planach zawodowych.
Agnieszka japolskich realiow nie znam ale wez tez pod uwage to ze wasz kon ktoremu wykupiliscie miejsce w jakiejs stadninie MUSI byc ujezdzany, codziennie.
To chyba tez zalezy od umowy jaka zawrzecie ze stadnina. Tutaj generalnie sama musisz konia karmic, czyscic, ujezdzac czyli dbasz o niego sama, wykupujesz jedynie miejsce. Macie czas na CODZIENNY pobyt w stadninie?
Moja tez jezdzi na koniach juz drugi termin i kocha to strasznie. Zakupu nie rozwazam nawet w przyszlosci, no chyba ze islandzkiego kucyka
[użytkownik x], chyba różne są oferty. Moja kolezanka trzyma konia w takiej stadninie, gdzie koń ma po prostu boks. Reszta leży w zakresie obowiązków właściciela, więc codzienne wizyty są obowiązkowe.
to ja Wam napisze, ze mam kuzynkę która uwielbia konie i razem ze swoją koleżanką (a raczej ich rodzice) kupili konia na spółkę - nie pytajcie mnie jak to prawnie wygląda, ale to odnośnie tego że konia trzeba codziennie ujeżdżać itd
w takim wypadku wszystkie koszty dzielą się na pół a do tego nie trzeba jeździć do konia codziennie tylko co dwa dni
mnie się to rozwiązanie spodobało.
Nie rezygnujcie z marzeń bo mogą być bliżej niż myślicie;)
Agnieszko, z tego co wiem, to ceno jest tak jak pisze [użytkownik x]. Oczywiście - sky is the limit
Agnieszko moja corka ma 4 lata
Duzo moich kolezanek ma konie,niektore maja je w swoich stajniach ale wiekszosc i tak wynajmuje boksy i one akurat sa w stadninach codziennie. Dlatego tez myslalam ze to mus i ze konie musza byc ujezdzane codziennie. Pewnie sie myle bo moja przygoda z konmi zaczela sie calkiem niedawno kiedy corka zaczela jezdzic wiec niewiele na ten temat wiem:) Wiem natomiast ze uwielbiam soboty kiedy po jezdzie lazimy i pomagamy w stadninie i lubie ten zapach
W sumie tak sobie mysle ze koszt samego konia to pikus w porownaniu z tym ile kosztuja nawet same ciuchy.A dzieci rosna. Ostatnio kupowalismy buty i spodnie, opadla mi szczena chociaz wiedzialam ze nie bedzie tanio.
Koń nie patroszy portfela, dopóki nie zachoruje.
Agnieszka... jednakowoż pozostanę przy swoim zdaniu. Moi rodzice NIGDY nie popierali mojej pasji. A w moich żyłach płynie ułańska krew. I tak, jak może nie mam wielkiego talentu do jeździectwa, tak mam WIELKĄ pasję. Rodzice zawsze ją zwalczali. Nie zgadzali się na jazdy, nie dawali mi pieniędzy na nie, bali się. Po drugim wstrząsie mózgu (wielokrotnie przeplatanym odbiciem nerki i innymi obiciami karoserii) postawili twarde NIE. Więc ja Twojej córce szalenie zazdroszcze!!!
BTW... istnieje duże prawdopodobieństwo, że 16 września pojadę rajd konny w klasie L. Potrzymacie kciuki? To by było OGROMNE spełnienie mojego marzenia!
Nie mam pojęcia czym jest klasa L, ale kciuki potrzymam
[użytkownik x]- no to 16 &&&&&, tylko konia nie zajedź
Widzisz minka, sposób w jaki twoje koleżanki wynajmują boksy to właśnie mniejszość. Szczerze mówiąc odkąd siedzę w tym końskim świadku (a będzie już ponad 10 lat) to nie spotkałam się jeszcze z takim pensjonatem dla koni. W "prawdziwym" pensjonacie płacisz za boks, wyżywienie i podstawową opiekę nad koniem. Koszt miesięczny to od 500 zł do nawet 1500-2000 zł za pensjonat. Te górne granice to już pensjonaty na najwyższym poziomie zazwyczaj w Warszawie lub innym dużych miastach. Jedna wizyta kowala to w tej chwili ok 50-80 zł za samo struganie. Jak koń musi być podkuty to koszt wzrasta do 150-200 zł. Kopyta trzeba robić co ok. 6 tygodni. Do tego szczepienia dwa razy w roku i odrobaczanie. Ale w porównaniu z resztą to już mały wydatek. Nie można też zapomnieć o zębach, które trzeba regularnie przeglądać i tarnikować w razie potrzeby.
Obecnie swojego konia (po latach tułaczki w różnych pensjonatach) trzymam w swojej przydomowej stajni i miesięczny koszt wyżywienia wynosi mnie tylko ok 250 zł. Zimą będzie trochę więcej bo zbraknie trawy, więc pójdzie więcej siana + do tego jakieś witaminy.
[użytkownik x] trzymam mocno &&&&
strasznie zazdroszczę wszystkim jeżdzącym
kocham konie i zawsze marzyłam aby jeżdzic - niestety ojciec podobnie jak rodzice [użytkownik x] twardo mi zabronił , a że bylam dzieckiem uleglym nigdy nie odważyłam się mu przeciwstawic
a teraz...cieżko mi sie za to zabrac choc nadal marzę...i kocham zapach stajni
Moim rodzice też nigdy nie chcieli słyszeć o koniach. A marzyłam o tym odkąd skończyłam 9 lat. Jak dziś pamiętam jak w trzeciej klasie podstawówki byliśmy na wycieczce szkolnej w stadninie. Były oprowadzanki na koniach itd. Od tamtej pory tylko o tym myślałam. Z czasem to trochę ucichło bo wiedziałam, że nie mam szans na naukę, ale gdzieś pod skórą to czekało. Aż w końcu skończyłam liceum i zaraz po maturze poszłam do pracy, jednocześnie poznałam pewnego chłopaka (obecnie męża) który nie potrafił odmówić mi niczego I tak w tajemnicy zaczęłam uczyć się jeździć, jak brakowało mi na jazdy z pensji, to chłopak dokładał. Łatwo nie było, bo praca w dzień, w weekendy studia zaoczne na które też musiałam mieć kasę i jeszcze gdzieś musiałam wcisnąć chociaż godzinkę jazdy. W końcu przyznałam się rodzicom, oni się tylko popukali w czoło i powtórzyli że złotówki nie dołożą do tego żebym mogła się zabić
Na szczęście mąż doskonale rozumiał co do pasja, po ślubie zajmował się dziećmi, gotował itp. podczas gdy ja nawet pół dnia mogłam siedzieć w stajni.
A od jakiegoś czasu coś przebąkuje że może sam też by zaczął jeździć.
W każdym razie nauczyłam się, że swoim dzieciom nigdy nie zamknę drogi do ich pasji. Owszem jazda konna jest niebezpieczna, czasami boli i to bardzo. Często zdarzają się wypadki nawet przy najspokojniejszych koniach. Ale wiem już sama po sobie, jak bardzo można unieszczęśliwić dziecko, któremu nie pozwalamy się realizować w tym co kocha. Mój starszy syn ma 8 lat, lubi konie ale boi się wsiadać, do niczego nie zmuszam. Za to córka (6 lat) zachowuje się jakby w siodle się urodziła. Już teraz widzę, że rośnie z niej dobry materiał na zawodnika. Jest zawzięta i do tego odważna, na pewno będzie sobie świetnie radzić.
nefferet, a możesz mi przytoczyć sport, który NIE JEST kontuzyjny? Nie sądzę, żeby jeździectwo było bardziej kontuzyjne niż taka piłka nożna np., a tu rodzice nie mają żadnych obiekcji...
Ale [użytkownik x], jezdziectwo JEST jednym z najbardziej kontuzyjnych sportow i tak jest klasyfikowane.
To prawda, jeździectwo jest uznawane za jeden z najbardziej kontuzyjnych sportów. Nawet ubezpieczając się od NNW polisa jest wyższa w zakresie jeździectwa. Wynika to głównie z tego, że grając w piłkę czy jeżdżąc na rowerze odpowiadasz jakby sama za siebie. W grach drużynowych też tak naprawdę grasz z ludźmi, czyli istotami myślącymi. W jeździectwie tak naprawdę jesteś w pewien sposób zależna od zwierzęcia, które po pierwsze nie myśli logicznie jak człowiek, po drugie jest bardzo płochliwe, a po trzecie zdarzają się jednostki wybitnie złośliwe. Nawet najlepszy jeździec nie utrzyma się w siodle jeśli koń bardzo będzie chciał się go pozbyć, więc same umiejętności człowieka nie wystarczą aby powiedzieć że już jeżdżę bezpiecznie. Mało tego zwykle bywa tak, że początkujący tak naprawdę spadają o wiele rzadziej niż bardziej zaawansowani, dlaczego? Otóż dlatego, że każda szanująca się szkółka wsadzi początkującego na najspokojniejszego konia jakiego ma. Z reguły są to tuptusie, na których nawet wybuch granatu nie zrobiłby wrażenia. Ale z biegiem czasu, jak nabiera się umiejętności i doświadczenia to i wymaga się konia, który więcej potrafi i więcej jest w stanie pokazać. Przychodzi wtedy czas na skoki, jazdy w terenie itp, gdzie dopiero wtedy najczęściej pojawiają się upadki czy kontuzje.
Nie wiem, jak sprawa wygląda statystycznie, ja nie mam do czynienia z zawodowymi jeźdźcami, ale nie mam też do czynienia z zawodowymi piłkarzami. Na szczeblu amatorskim zaś nie wiem, jak wyglądają prawdziwe statystyki, ale mam OD GROMA urazów odniesionych na boisku piłkarskim, na stoku narciarskim (tu MASAKRA), na lodowisku (jazda figurowa na lodzie), itd. Moi rodzice właśnie zabraniali mi koni z uwagi na to, że się bali. Ale to były ICH lęki!
nefferet, zapewne masz rację. Ja w jeździectwie nie jestem mocno osadzona, do dziś natomiast jestem wyleczona z lęku przed spadkami w myśl starej, dobrej zasady "jak się nie przewrócis, to się nie naucys". A na tuptusiach jeździć NIE ZNOSZĘ. Jak muszę konia pchać, jestem umęczona, jak po oraniu pola. Walka z wariatami też nie jest moją pasją, ale z dwojga złego wolę świra, niż lenia
Wspinaczka też jest zaliczana do sportów ekstremalnych, a przez trzy lata w sekcji Julki przydarzyła się jedna kontuzja i to dziewczynie, które przerastała formą i mozliowściami wszystkich i wygrywała niemal wszystkie zawody.
Pamiętam zawody w ramach Pucharu Polski, na które przyjechali zawodnicy z całej Polski, a które odbywały się na zewnętrznej ścianie silosa zbożowego. Zjawiła się telewizja i radio i pamiętam, że zapytali jakiegoś ojca, czy nie ma obaw, że jego dziecko uprawia taki niebezpieczny sport. Odpowiedział, że nie i że są bardziej niebezpieczne sytuacje w życiu, np. kiedy ludzie niećwiczący przez cały rok, przyjeżdżają w góry i zakładają narty, bo są zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale też dla innych jeżdżących
Wiesz mój syn złamał nogę w domu, gdy byliśmy w jego pobliżu my z mężem i moi rodzice. Wszyscy siedzieli ok. 2 metry od niego gdy niefortunnie się przewrócił (miał prawie 3 lata więc chodzić już umiał). Spędził 3 tygodnie na wyciągu i miesiąc w gipsie. Także uważam, że jak ma się coś stać to i w drewnianym kościele cegła na głowę spadnie. Nie chcę chować dzieci pod kloszem tak jak ja byłam wychowywana. Na dobre mi to nie wyszło. Mając 19 lat poszłam na pierwszą jazdę bo tego pragnęłam, ale przez to jak rodzice mnie wychowywali, panicznie bałam się wejść na tego konia. Ten strach nie przeszedł mi przez kilka dobrych lat, tak głęboko był zakodowany. Także nauka jazdy była dla mnie walką z własną psychiką, tym większa satysfakcja jak zsiadam zmęczona z konia i zadowolona po kolejnym udanym treningu czy spacerze w lesie.
Firmy ubezpieczeniowe mają odpowiednie tabelki klasyfikujące dyscypliny sportowe wg. ich niebezpieczeństwa. Jak znajdę jakąś to wstawię to poczytania
Przeniosłam wątek - tutaj bardziej pasuje
Wrócę na moment do tematu wątku. Niekiedy można konia... adoptować. Moja przyjaciółka ma takie szczęście, że zwracają się do niej różni ludzie z propozycją oddania jej swojego konia. Tak dostała naprawdę fajną klacz wielkopolską, zdrową i bez narowów. Z tego co mi mówiła, miała jeszcze więcej propozycji, ale ona nie może sobie pozwolić na trzymanie większej liczby koni.
https://www.konie-pegasus.pl/gallery/show/178/konie-do-adopcji-realnej
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)