w sierpniu dowiedziałam się. że mały ma autyzm pogodziłam się z tym na tyle żeby jakoś funkcjonować. W grudniu nowa diagnoza padaczka bezobjawowa. Zaraz po świętach atak padaczki i zapalenie płuc. Obecnie mały jest w szpitalu.
Mam drugie dziecko, a już nie mam sił. Ona rozdrażniona bo nie ma brata i taty, mama wciąż płacze.
Co robić aby było lepiej, aby każda zła wiadomość aż tak nie uderzała we mnie
Nie wiem corti co ci napisac...tulam z całych sił
Kurde, w zyciu czasem wszystko naraz się wali...ale potem wychodzi słonko i jest lepiej...
Współczuję Małemu i całej Waszej rodzinie . Trzymam &&&&&&&&&&&&&& ,żeby było już coraz lepiej...
Corti,
przytulam i trzymam kciuki za to, żeby wszystko wyszło na prostą.
corti tak naprawdę nie wiem co mam napisać.Przykro mi strasznie.Życzę ci dużo siły a jeśli czujesz że cię to przerasta korzystaj z pomocy psychologa-psychiatry.Wiesz że jestem z wami...
corti, jedyne co mogÄ™ w tej chwili to
Mam nadzieję, że nowy rok będzie Wam w końcu przynosił te dobre wieścia nie złe.
i ja przytulam! i zycze z calego serducha zdrowia dla synka a Tobie wiary, sily i wytrwalosci!
Czasami tak niestety bywa, że długie lata mamy pod górkę. Potem mijają trudne dla nas chwile, problemy się rozwiązują lub jakoś poukładaliśmy je sobie. Będzie dobrze, pewnie nie tak szybko jakbyś tego chciała, ale będzie, a tymczasem musisz być silna, nie dla siebie, bo i tak pewnie odchorujesz to wszystko co teraz Was dotknęło, ale dla dziecka. I dobrze o tym wiesz.
Trzymma kciuki, żeby to wszystko co teraz takie straszne nie było bardzo rogate.
Współczuje strasznie, ale też myślami Was wspieram. Nie umiem wspierać słowami, niestety- tym bardziej- czynami. Nikt mnie tego nie nauczył, nie wiem jak to robić. W takich sytuacjach czuję się bezradna i zła...., że nie wiem jak pomóc. Przykro mi .
Ogromnie duzo sily zycze no i wiary w lepsze jutro
Jestem zdania ze zawsze po burzy wychodzi sloneczko i zycze Go Wam w nadmiarze
Wydaje mi się, że bywają chwile kiedy czułam i czuję się podobnie. Kiedy kolejne wizyty u lekarzy czy specjalistów przynoszą kolejne "rewelacje". Wtedy nawet taka zwykła wizyta wiąże się ze stresem, a człowiek się zastanawia czy są na świecie zdrowi ludzie, zdrowe dzieci...
Pobyt w szpitalu to taka wegetacja dla reszty rodziny, nic nie jest normalnie, rodzice podenerwowani i nawet jak któreś ciałem jest w domu, to duchem i tak przy tym chorym w szpitalu. Wtedy świat strasznie się zawęża i nic poza chorobą się nie widzi. Wydaje się, że jest tak źle.
To trzeba przetrwać. Mi pomagała świadomość, że nic nie trwa wiecznie. Może to trywialne, banalne itd, ale pomagało.
Myśl, że jutro, za tydzień, za miesiąc będzie to tylko wspomnienie - to przy rzeczach typu pobyt w szpitalu czy wizyta lekarska.
Myśl, że za rok, za kilka lat - nie będzie się pamiętać tego stresu, tego czasu.
Myśl, że życie nie stoi w miejscu i to co dzisiaj jest problemem, za chwilę nim nie będzie, bo zniknie albo go na tyle oswoję, poradzę sobie z nim.
To nie koniec świata, nawet jeżeli nam się tak wydaje i tak czujemy. Po szoku, kiedy słyszy się diagnozę i przyjmie się ją, mija jakiś czas i okazuje się, że da się z tym żyć, że różne rzeczy, do tej pory nieobecne w życiu, da się oswoić: terapię, zajęcia, leki.
Autyzm to nie wyrok, padaczka też - moje dziecię ma, żyje z tym - tak zwyczajnie jak się tylko da (poza tym ma parę innych rzeczy, ale to nie licytacja )
Zaczęłam pisać różne rzeczy, które podpowiada rozsądek, typu choroba wczesnie wykryta to... I skasowałam, bo to co się czuje w momencie kiedy wydaje się, że wszystko się wali nijak ma się do logiki. Na to będzie czas później, po ochłonięciu.
Mnie do tej pory w panikę wpędzają wszelkie sprawy związane ze zdrowiem.
Staram się, aby ona, ta panika trwała jak najkrócej.
Różnie jest.
Teraz zaczynam dopuszczać do świadomości myśl, że życie to nie bajka, że żyli długo i szczęśliwie to tylko tam, w książce. A w życiu jest różnie, i to, że są choroby czy inne rzeczy i trafiają się własnie w mojej rodzinie to nie jest złośliwość losu. Kiedy rozglądam się uwaznie to zauważam, że ci, którzy wg mnie nie maja powodów do narzekania i mają idealne życie, wcale nie mają mniej problemów, tylko ja o nich nie wiedziałam.
Ta świadomość, że życie jest różne i dobre i złe, ze zdrowie i z chorobą, ze szczęsciem i jego brakiem - jest dla mnie uwalniająca. Uwalnia mnie od wizji idealnego życia, które nie istnieje.
Z tym mi łatwiej, choć wolałabym jak w bajce:).
Nie wiem czy tym chaotycznym wpisem coś pomogłam.
Możliwości wyspania się i odpoczynku życzę. (Wtedy znajdą się i siły i uśmiech
Iwa dzięki za ten wpis.
Co do leków narazie daje radę bez i mam nadzieję tak pozostanie.
My już w domu. Oli lepiej. A mnie potrafi doprowadzić do łez wszystko nawet kurz na szafce. Ale dziś to wszgstko wysprzątałam w ramach własnej terapi i jest mi lepiej. Bo choć dom wygląda w miarę.
Corti - bardzo mocno Wam kibicuje w tym, żeby...było po prostu dobrze, każdego dnia, małymi kroczkami. I zgadzam się z tym co napisała Iwa.
Dziś kiedy patrzę na swoje życie w którym pełno było lekarzy, operacji i problemów z tym związanych, kiedy patrze na życie moich pacjentów mam wrażenie, że sa "ludzie chorzy i ci którzy nie wiedza co się w nich czai", że warto mysleć o tym co dobre, nawet jesli to trwa tylko kilka sekund w ciągu dnia.
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)