Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
2 Stron V   1 2 następna  

Samotność

> 
LidkaM
wto, 09 wrz 2014 - 09:09
Siedzę sama z małym dzieckiem w domu. Jak to się stało?
Ano tak, że mieszkam daleko od swojej rodziny w mieście męża, w którym on znajomych nie posiada (nie wiem dlaczego) ja z racji wychowywania się w innym miejscu i znalezienia pracy w firmie 2-osobowej też ze znajomych mam jedynie szefową.
Oprócz tej jednej znajomej są również dziadkowie dziecka - rodzice męża. Oboje nie zainteresowani (mieszkają osobno, rozwiedzeni). Teść małych dzieci się boi i zresztą nigdy nie był jakiś szczególnie towarzyski. Teściowa natomiast ma chyba pojęcie, że świat się wokół niej kręci i mimo że jest na emeryturze to się do nas nie ruszy (mieszka w odległości 60 metrów i jest całkowicie sprawną i zdrową emerytką), to moja powinność pakować dziecko (w wakacje nawet dwoje) i ruszyć do niej bo to ja mam dbać o dobre relacje wnuków z babunią.
Ja do godziny 16-tej aż mąż wróci z pracy nie mam do kogo gęby otworzyć. Ładuje mi się na ramiona depresja większa niż ja sama.
Pamiętam wątek w dziale na każdy temat o rodzicach takich niesamodzielnych ("niezaradnych"), co to proszą o pomoc dziadków, wujków, ciocie i pół świata. Bossshhh, jak bardzo chciałabym być tym niezaradnym rodzicem i mieć kogo poprosić o pomoc.
Poprosiłam teściową kilka razy. Dwa razy wyszła z dzieckiem na spacer, dwa razy kosz w wózku pełen zakupów. Raz poszłam z nią i jak widziałam jak ładuje się z wózkiem prosto pod samochód w miejscu gdzie nawet nie ma przejścia dla pieszych to mi włosy dęba stanęły. Kierowca tylko pogroził paluszkiem a powinien wyjść z samochodu i zrypać na czym świat stoi i przemówić do rozsądku. Raz poprosiłam o wyprasowanie prania (raptem jedna reklamówka tego była) to ilość pytań dodatkowych "a dużo tego" "a bardzo pilne?" podłamała mnie do tego stopnia, że wyprasowałam sama. Raz poprosiłam, żeby przypilnowała starszego na placu zabaw, usłyszałam zmęczone i łaskawe " no dobra, niech już będzie".
Mąż mieszka ze mną ale jesteśmy od siebie tak daleko jakby był na drugiej półkuli.

No i już dziecko jeczy....
LidkaM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,788
Dołączył: śro, 06 gru 06 - 16:02
Skąd: Kołobrzeg
Nr użytkownika: 8,916

GG:


post wto, 09 wrz 2014 - 09:09
Post #1

Siedzę sama z małym dzieckiem w domu. Jak to się stało?
Ano tak, że mieszkam daleko od swojej rodziny w mieście męża, w którym on znajomych nie posiada (nie wiem dlaczego) ja z racji wychowywania się w innym miejscu i znalezienia pracy w firmie 2-osobowej też ze znajomych mam jedynie szefową.
Oprócz tej jednej znajomej są również dziadkowie dziecka - rodzice męża. Oboje nie zainteresowani (mieszkają osobno, rozwiedzeni). Teść małych dzieci się boi i zresztą nigdy nie był jakiś szczególnie towarzyski. Teściowa natomiast ma chyba pojęcie, że świat się wokół niej kręci i mimo że jest na emeryturze to się do nas nie ruszy (mieszka w odległości 60 metrów i jest całkowicie sprawną i zdrową emerytką), to moja powinność pakować dziecko (w wakacje nawet dwoje) i ruszyć do niej bo to ja mam dbać o dobre relacje wnuków z babunią.
Ja do godziny 16-tej aż mąż wróci z pracy nie mam do kogo gęby otworzyć. Ładuje mi się na ramiona depresja większa niż ja sama.
Pamiętam wątek w dziale na każdy temat o rodzicach takich niesamodzielnych ("niezaradnych"), co to proszą o pomoc dziadków, wujków, ciocie i pół świata. Bossshhh, jak bardzo chciałabym być tym niezaradnym rodzicem i mieć kogo poprosić o pomoc.
Poprosiłam teściową kilka razy. Dwa razy wyszła z dzieckiem na spacer, dwa razy kosz w wózku pełen zakupów. Raz poszłam z nią i jak widziałam jak ładuje się z wózkiem prosto pod samochód w miejscu gdzie nawet nie ma przejścia dla pieszych to mi włosy dęba stanęły. Kierowca tylko pogroził paluszkiem a powinien wyjść z samochodu i zrypać na czym świat stoi i przemówić do rozsądku. Raz poprosiłam o wyprasowanie prania (raptem jedna reklamówka tego była) to ilość pytań dodatkowych "a dużo tego" "a bardzo pilne?" podłamała mnie do tego stopnia, że wyprasowałam sama. Raz poprosiłam, żeby przypilnowała starszego na placu zabaw, usłyszałam zmęczone i łaskawe " no dobra, niech już będzie".
Mąż mieszka ze mną ale jesteśmy od siebie tak daleko jakby był na drugiej półkuli.

No i już dziecko jeczy....

--------------------
Urwis Michu:


I Magdalena:


Szanuję Twoje zdanie, ale nie zamienię go ze swoim.
bel
wto, 09 wrz 2014 - 10:06
Lidko mocno tule Ciebie i wiem co czujesz. przytul.gif przytul.gif Jestem obecnie mamą pracującą i w duzej mierze tez muszę liczyc na siebie. Wiem doskonale co czujesz. Moi najblizsi mi przyjaciele tez rzadko sie ze mną spotykają. Był taki okres, ze czulam sie tak jak Ty samotna. Wiele spraw ma na to wplyw. Moja przyjaciolka najblizsza mi pracuje w takich godzinach ,ze obie praktycznie mijamy sie. Nie ma nawet czasu by sie spotkac i porozmawiac ze sobą. A mieszkamy w tej samej klatce. Druga moja dobra kolezanka chodzi ze mna moją córką i jej synem na angielski i do Mcdonladsa. Jednak i z nią spotykam sie rzadko. U maz tez ma malo przyjaciol - taki typ czlowieka, ktory kocha spokoj i ciszę, a znajomi nie rozumieją tego. Rodzice meza sa w tym samym miescie co my tylko daleko. Nie moge na nich liczyc pod wzgledem pomocy, bo oboje pracują. Moi rodzice pomogaja tylko z doskoku. Maz nie zawsze chce ich pomocy. Powod choroba mojej mamy - niewydolnosc nerek. W duzej mierze musimy sami sobie radzic. Musialam na miesiac sierpien zalatwic dziecku pkole zastepcze, by chodzic do pracy. Moi rodzice choc nam proponuja pomoc, to wiem, ze choroba mojej matki tez ma duzy wplyw na nasze decyzje i wiem, ze jej sila zalezna jest tez od tego. Dlatego liczymy na siebie. Dziwię się Twojej tesciowej ,ze nie ma takiego wyczucia, by troche wesprzec Cebie. Wiesz ja mysle, ze ona mysli jak moja tesciowa: Wychowalam swoje dzieci to nie musze juz wnukow. Smutne ale czasem tak sie uklada. Niewiem czy masz wokol siebie inne mlode matki, moze warto sie z takimi osobami zapoznac i zaprzyjaznic. U mnie tez był okres, ze czulam sie przybita do mojego domu. Powiem ci szczerze obawiam sie nabardziej jak corka pojdzie szkoly, bo wtedy jestemy skazani tylko na samych siebie. Moja mama i tata sa zbyt daleko by nam pomoc w tym. Mama nawet powiedziala mi, ze nie pomoze mi przy drugim dziecku , bo jest juz stara i jej choroba. Dobrze wiem, co to znaczy. Bylabym w podobnym polozeniu jak Ty. Pisz tutaj jakby co. Nie jestes sama. Bywaja dni, ze czuje sie podobnie jak Ty.

Ten post edytował bel wto, 09 wrz 2014 - 10:12
bel


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,813
Dołączył: nie, 14 gru 08 - 21:15
Nr użytkownika: 24,152




post wto, 09 wrz 2014 - 10:06
Post #2

Lidko mocno tule Ciebie i wiem co czujesz. przytul.gif przytul.gif Jestem obecnie mamą pracującą i w duzej mierze tez muszę liczyc na siebie. Wiem doskonale co czujesz. Moi najblizsi mi przyjaciele tez rzadko sie ze mną spotykają. Był taki okres, ze czulam sie tak jak Ty samotna. Wiele spraw ma na to wplyw. Moja przyjaciolka najblizsza mi pracuje w takich godzinach ,ze obie praktycznie mijamy sie. Nie ma nawet czasu by sie spotkac i porozmawiac ze sobą. A mieszkamy w tej samej klatce. Druga moja dobra kolezanka chodzi ze mna moją córką i jej synem na angielski i do Mcdonladsa. Jednak i z nią spotykam sie rzadko. U maz tez ma malo przyjaciol - taki typ czlowieka, ktory kocha spokoj i ciszę, a znajomi nie rozumieją tego. Rodzice meza sa w tym samym miescie co my tylko daleko. Nie moge na nich liczyc pod wzgledem pomocy, bo oboje pracują. Moi rodzice pomogaja tylko z doskoku. Maz nie zawsze chce ich pomocy. Powod choroba mojej mamy - niewydolnosc nerek. W duzej mierze musimy sami sobie radzic. Musialam na miesiac sierpien zalatwic dziecku pkole zastepcze, by chodzic do pracy. Moi rodzice choc nam proponuja pomoc, to wiem, ze choroba mojej matki tez ma duzy wplyw na nasze decyzje i wiem, ze jej sila zalezna jest tez od tego. Dlatego liczymy na siebie. Dziwię się Twojej tesciowej ,ze nie ma takiego wyczucia, by troche wesprzec Cebie. Wiesz ja mysle, ze ona mysli jak moja tesciowa: Wychowalam swoje dzieci to nie musze juz wnukow. Smutne ale czasem tak sie uklada. Niewiem czy masz wokol siebie inne mlode matki, moze warto sie z takimi osobami zapoznac i zaprzyjaznic. U mnie tez był okres, ze czulam sie przybita do mojego domu. Powiem ci szczerze obawiam sie nabardziej jak corka pojdzie szkoly, bo wtedy jestemy skazani tylko na samych siebie. Moja mama i tata sa zbyt daleko by nam pomoc w tym. Mama nawet powiedziala mi, ze nie pomoze mi przy drugim dziecku , bo jest juz stara i jej choroba. Dobrze wiem, co to znaczy. Bylabym w podobnym polozeniu jak Ty. Pisz tutaj jakby co. Nie jestes sama. Bywaja dni, ze czuje sie podobnie jak Ty.
bel
wto, 09 wrz 2014 - 10:20
Lidko boje sie mojej mamie czasem oddac pod opiekę dziecko, bo byla juz grozba dializ dla niej. Jezeli wyniki beda bardzo zle to ta grozba jest realna.

Ten post edytował bel wto, 09 wrz 2014 - 10:21
bel


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,813
Dołączył: nie, 14 gru 08 - 21:15
Nr użytkownika: 24,152




post wto, 09 wrz 2014 - 10:20
Post #3

Lidko boje sie mojej mamie czasem oddac pod opiekę dziecko, bo byla juz grozba dializ dla niej. Jezeli wyniki beda bardzo zle to ta grozba jest realna.
LidkaM
wto, 14 paź 2014 - 16:45
Mojej matce dzieci bym oddała pod opiekę. Niestety jej tutaj nie ma. Za to jest teściowa, która ma w poważaniu moje upodobania i decyzje. Jeśli powiem, żeby mojemu dziecku nie dawać sklepowych kurczaków, to będzie tak długo kombinowała, aż potajemnie wciśnie (potajemnie - jej się wydaje, że ja się nie dowiem, bo jakoś do mnie takie informacje docierają). I w zasadzie sądzę, że robi to na złość, bo sama rzekła, że jej nikt nie pomagał, więc i ona nie pomoże. Irytuje mnie takie podejście do sprawy icon_sad.gif Mam nieco odmienne zdanie.

Innych młodych matek brak w otoczeniu, nie wychowywałam się tutaj a próbując zawierać teraz jakieś przyjaźnie czuję się, jakbym się w coś wcinała. W coś, co już istnieje i jest od dawna ugruntowane.
Pomaga mi jak zwykle powrót do pracy (co uważam za paranoję: odpoczywam od całodobowej opieki nad dzieckiem idąc do pracy. Praca jest jedynym wypoczynkiem na jaki mnie w tej chwili stać.

Nie wiem za ile lat będzie lepiej, za ile lżej, znacznie lżej. Mam tylko nadzieję, że dotrwamy razem, bo teraz czuję się tak zmęczona i wypalona, że prowokuję chyba rozkład naszej rodziny.

Współczuję choroby matki. Mam nadzieję, że wyniki jednak nie takie traiczne.
LidkaM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,788
Dołączył: śro, 06 gru 06 - 16:02
Skąd: Kołobrzeg
Nr użytkownika: 8,916

GG:


post wto, 14 paź 2014 - 16:45
Post #4

Mojej matce dzieci bym oddała pod opiekę. Niestety jej tutaj nie ma. Za to jest teściowa, która ma w poważaniu moje upodobania i decyzje. Jeśli powiem, żeby mojemu dziecku nie dawać sklepowych kurczaków, to będzie tak długo kombinowała, aż potajemnie wciśnie (potajemnie - jej się wydaje, że ja się nie dowiem, bo jakoś do mnie takie informacje docierają). I w zasadzie sądzę, że robi to na złość, bo sama rzekła, że jej nikt nie pomagał, więc i ona nie pomoże. Irytuje mnie takie podejście do sprawy icon_sad.gif Mam nieco odmienne zdanie.

Innych młodych matek brak w otoczeniu, nie wychowywałam się tutaj a próbując zawierać teraz jakieś przyjaźnie czuję się, jakbym się w coś wcinała. W coś, co już istnieje i jest od dawna ugruntowane.
Pomaga mi jak zwykle powrót do pracy (co uważam za paranoję: odpoczywam od całodobowej opieki nad dzieckiem idąc do pracy. Praca jest jedynym wypoczynkiem na jaki mnie w tej chwili stać.

Nie wiem za ile lat będzie lepiej, za ile lżej, znacznie lżej. Mam tylko nadzieję, że dotrwamy razem, bo teraz czuję się tak zmęczona i wypalona, że prowokuję chyba rozkład naszej rodziny.

Współczuję choroby matki. Mam nadzieję, że wyniki jednak nie takie traiczne.

--------------------
Urwis Michu:


I Magdalena:


Szanuję Twoje zdanie, ale nie zamienię go ze swoim.
Dirty Diana
wto, 14 paź 2014 - 18:40
Lidko, a dlaczego prosisz teściową o pracowanie ubrań? Masz problemy zdrowotne?
Dirty Diana


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,791
Dołączył: czw, 03 kwi 08 - 15:54
Nr użytkownika: 19,139




post wto, 14 paź 2014 - 18:40
Post #5

Lidko, a dlaczego prosisz teściową o pracowanie ubrań? Masz problemy zdrowotne?

--------------------
LidkaM
wto, 14 paź 2014 - 19:46
CYTAT(Dirty Diana @ Tue, 14 Oct 2014 - 19:40) *
Lidko, a dlaczego prosisz teściową o pracowanie ubrań? Masz problemy zdrowotne?


Nie kochana.
Nie wyrabiam się czasowo. Mam dwoje (tylko) wymagających, piekielnie absorbujących dzieci, które nie pozwalają mi nawet na sprzątnięcie mieszkania.
Wiem, napiszesz "kwestia organizacji". Ja Ci odpiszę "kwestia dzieci". Wiem, że są takie, które leżą spokojnie w łóżeczku i patrzą w karuzelkę. Moje ryczą, kiedy odchodzę na metr, prasowania ubrań w akompaniamencie wrzasków nie wytrzymam. Takoż sprzątania, gotowania i innych czynności domowych.
Na klawiaturze nauczyłam się pisać jedną ręką, kiedy dzieć na drugiej drzemie. Prasować nadal nie.
LidkaM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,788
Dołączył: śro, 06 gru 06 - 16:02
Skąd: Kołobrzeg
Nr użytkownika: 8,916

GG:


post wto, 14 paź 2014 - 19:46
Post #6

CYTAT(Dirty Diana @ Tue, 14 Oct 2014 - 19:40) *
Lidko, a dlaczego prosisz teściową o pracowanie ubrań? Masz problemy zdrowotne?


Nie kochana.
Nie wyrabiam się czasowo. Mam dwoje (tylko) wymagających, piekielnie absorbujących dzieci, które nie pozwalają mi nawet na sprzątnięcie mieszkania.
Wiem, napiszesz "kwestia organizacji". Ja Ci odpiszę "kwestia dzieci". Wiem, że są takie, które leżą spokojnie w łóżeczku i patrzą w karuzelkę. Moje ryczą, kiedy odchodzę na metr, prasowania ubrań w akompaniamencie wrzasków nie wytrzymam. Takoż sprzątania, gotowania i innych czynności domowych.
Na klawiaturze nauczyłam się pisać jedną ręką, kiedy dzieć na drugiej drzemie. Prasować nadal nie.

--------------------
Urwis Michu:


I Magdalena:


Szanuję Twoje zdanie, ale nie zamienię go ze swoim.
Dirty Diana
wto, 14 paź 2014 - 22:55
Lidko, nie będę radzić, bo Twoje stanowisko jest mi obce.

Nie wymagałabym od teściowej pomocy, po prostu. Byłabym szczęśliwa, gdyby zechciała, bo ona może, natomiast absolutnie niczego nie musi. I byłabym wdzięczna.
Współczuję samotności, znam to i wiem, że boli. Od nikogo jednak niczego nie wymagaj, poza mężem oczywiście. /Proś i nie zrażaj się odmową. Jeśli ktoś Ci pomoże, to super, jeśli nie... Nie wyprasuj, nie sprzątnij, nie ugotuj, nie idź na spacer. Świat się od Tego nie zawali.
Dirty Diana


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,791
Dołączył: czw, 03 kwi 08 - 15:54
Nr użytkownika: 19,139




post wto, 14 paź 2014 - 22:55
Post #7

Lidko, nie będę radzić, bo Twoje stanowisko jest mi obce.

Nie wymagałabym od teściowej pomocy, po prostu. Byłabym szczęśliwa, gdyby zechciała, bo ona może, natomiast absolutnie niczego nie musi. I byłabym wdzięczna.
Współczuję samotności, znam to i wiem, że boli. Od nikogo jednak niczego nie wymagaj, poza mężem oczywiście. /Proś i nie zrażaj się odmową. Jeśli ktoś Ci pomoże, to super, jeśli nie... Nie wyprasuj, nie sprzątnij, nie ugotuj, nie idź na spacer. Świat się od Tego nie zawali.

--------------------
LidkaM
śro, 15 paź 2014 - 07:29
Masz rację.
Ja nie wymagam, jednorazowo poprosiłam (tak jak piszesz) o wyprasowanie, nie udało się, mimo iż w obecności większego grona teściowa zawsze głośno pomoc deklaruje.
Tylko wiesz, moja teściowa nie ma oporów przed tym, żeby rzucić mi swoimi rachunkami, abym porobiła przelewy (w wolnej chwili, oczywiście, której nie mam). Potrafi też przynieść mi spodnie swojego eksa, abym je skróciła, bo ona nie potrafi a chciałaby jednak eksowi zabłysnąć jeszcze. I nie ma prośby. Jest rozkaz do wykonania.
Rozkazu nie wykonam - jestem okropna. I też nie jest mi z tym zbyt ciekawie, drąży to moje wnętrze aż do bólu.

Wyprasować ciuchy starszego dziecka jednak muszę, chciałabym aby w przedszkolu nie miał z tego powodu nieprzyjemności.
Sprzątnąć - przynajmniej pozamiatać i umyć podłogi też już niedługo będę musiała - taki wymóg pełzającego dziecka.

Mąż bałaganiarz i powoooooolny do bólu - gotowanie zupy zajmuje mu czasem bite 4 godziny. A to tylko ziemniaczana.

Wychowywałam się w rodzinie wielopokoleniowej. Pomoc ze strony dziadków była zupełnie naturalna, rodzice pracowali zmianowo, czasem nie było ich obojga przez ponad 12 godzin. Dzieci były zadbane, nakarmione, przypilnowane jeśli idzie o odrobienie zadań domowych, w domu był porządek i jeszcze był duży ogród.
Teraz mam działkę, na której jedyną uprawianą rośliną jest lubczyk lekarski i czereśnia - w okresie zbiorów teściowa wpada i kosi dla siebie. Ja nie mam czasu nawet tych czereśni zebrać.
LidkaM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,788
Dołączył: śro, 06 gru 06 - 16:02
Skąd: Kołobrzeg
Nr użytkownika: 8,916

GG:


post śro, 15 paź 2014 - 07:29
Post #8

Masz rację.
Ja nie wymagam, jednorazowo poprosiłam (tak jak piszesz) o wyprasowanie, nie udało się, mimo iż w obecności większego grona teściowa zawsze głośno pomoc deklaruje.
Tylko wiesz, moja teściowa nie ma oporów przed tym, żeby rzucić mi swoimi rachunkami, abym porobiła przelewy (w wolnej chwili, oczywiście, której nie mam). Potrafi też przynieść mi spodnie swojego eksa, abym je skróciła, bo ona nie potrafi a chciałaby jednak eksowi zabłysnąć jeszcze. I nie ma prośby. Jest rozkaz do wykonania.
Rozkazu nie wykonam - jestem okropna. I też nie jest mi z tym zbyt ciekawie, drąży to moje wnętrze aż do bólu.

Wyprasować ciuchy starszego dziecka jednak muszę, chciałabym aby w przedszkolu nie miał z tego powodu nieprzyjemności.
Sprzątnąć - przynajmniej pozamiatać i umyć podłogi też już niedługo będę musiała - taki wymóg pełzającego dziecka.

Mąż bałaganiarz i powoooooolny do bólu - gotowanie zupy zajmuje mu czasem bite 4 godziny. A to tylko ziemniaczana.

Wychowywałam się w rodzinie wielopokoleniowej. Pomoc ze strony dziadków była zupełnie naturalna, rodzice pracowali zmianowo, czasem nie było ich obojga przez ponad 12 godzin. Dzieci były zadbane, nakarmione, przypilnowane jeśli idzie o odrobienie zadań domowych, w domu był porządek i jeszcze był duży ogród.
Teraz mam działkę, na której jedyną uprawianą rośliną jest lubczyk lekarski i czereśnia - w okresie zbiorów teściowa wpada i kosi dla siebie. Ja nie mam czasu nawet tych czereśni zebrać.

--------------------
Urwis Michu:


I Magdalena:


Szanuję Twoje zdanie, ale nie zamienię go ze swoim.
netty5
śro, 15 paź 2014 - 07:38
LIDKA współczuję ci tego że tak samotna się czujesz. Poniekąd troszkę cię rozumiem. Też miałam taki okres. Tak sobie myślę skoro potrzebujesz czasem z kimś pogadać a nie masz znajomych może musisz tych znajomych poszukać.
Syn ma kolegów w przedszkolu więc może zaproś do siebie któregoś kolegę z mama na kawę. Albo zaproponuj wspólne wyjście do bawialni czy na spacer. Może któraś mama też szuka towarzystwa.
netty5


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,492
Dołączył: wto, 24 lip 07 - 12:17
Skąd: pomorskie
Nr użytkownika: 15,528

GG:


post śro, 15 paź 2014 - 07:38
Post #9

LIDKA współczuję ci tego że tak samotna się czujesz. Poniekąd troszkę cię rozumiem. Też miałam taki okres. Tak sobie myślę skoro potrzebujesz czasem z kimś pogadać a nie masz znajomych może musisz tych znajomych poszukać.
Syn ma kolegów w przedszkolu więc może zaproś do siebie któregoś kolegę z mama na kawę. Albo zaproponuj wspólne wyjście do bawialni czy na spacer. Może któraś mama też szuka towarzystwa.

--------------------
renata19750702
śro, 15 paź 2014 - 07:56
Droga Lidko! Moim zdaniem nie powinnaś wymagać pomocy od teściowej, ona już wychowała własne dzieci i pomóc Ci może, ale nie jest to jej obowiązkiem, a jedynie dobrą wolą. Ty też nie musisz brać na siebie jej obowiązków, po prostu wystarczy powiedzieć, że się nie ma czasu, albo zaproponować wyręczenie w zrobieniu przelewów za ... przypilnowanie w tym czasie dzieci. Byłam w podobnej sytuacji: ani teściowa ani mama nie wyrażały chęci pomocy przy dzieciach i choć mi czasem było ciężko, to jednak musiałam przełknąć prawdę oczywistą: że mogą, jeśli chcą, ale nie muszą.
Jedyną osobą, od której powinnaś wymagać jest mąż. I dobra rada: prasowanie ubranek dla syna nie zajmuje pół dnia, jeśli nie masz czasu, by wysprzątać, wyprasować, to po prostu sobie odpuść. Uwierz, świat się nie zawali.

P.S. MI by nie przeszkadzało, że mąż zupę gotuje 4 godziny. Niech gotuje, to już o jeden obowiązek mniej. I nie bardzo rozumiem, jak Ty prasujesz, to mąż nie może zająć się dziećmi? Ja rozumiem, że każde z Was walczy o trochę odpoczynku dla siebie, ale przecież można ustalić jakiś podział: np. poniedziałek jest dniem odpoczynku dla Ciebie i basta, niech mąż zajmie się dziećmi, a środa jest jego i już (bo rozumiem, ze obydwoje pracujecie).
Wiesz, ja mieszkałam na osiedlu, gdzie też pozornie wydawało się, że nie ma mam z dziećmi, a jak w końcu trafiłam na plac zabawa, to okazało się, że były tam mamy, które mieszkały w pobliżu i tez im się wydawało, że są same. Może tak właśnie jest u Ciebie? Może warto się porozglądać za miejscem, do którego chętnie przychodzą mamy?

Ten post edytował renata19750702 śro, 15 paź 2014 - 08:05
renata19750702


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,546
Dołączył: wto, 05 cze 07 - 09:52
Skąd: podkarpackie
Nr użytkownika: 14,764




post śro, 15 paź 2014 - 07:56
Post #10

Droga Lidko! Moim zdaniem nie powinnaś wymagać pomocy od teściowej, ona już wychowała własne dzieci i pomóc Ci może, ale nie jest to jej obowiązkiem, a jedynie dobrą wolą. Ty też nie musisz brać na siebie jej obowiązków, po prostu wystarczy powiedzieć, że się nie ma czasu, albo zaproponować wyręczenie w zrobieniu przelewów za ... przypilnowanie w tym czasie dzieci. Byłam w podobnej sytuacji: ani teściowa ani mama nie wyrażały chęci pomocy przy dzieciach i choć mi czasem było ciężko, to jednak musiałam przełknąć prawdę oczywistą: że mogą, jeśli chcą, ale nie muszą.
Jedyną osobą, od której powinnaś wymagać jest mąż. I dobra rada: prasowanie ubranek dla syna nie zajmuje pół dnia, jeśli nie masz czasu, by wysprzątać, wyprasować, to po prostu sobie odpuść. Uwierz, świat się nie zawali.

P.S. MI by nie przeszkadzało, że mąż zupę gotuje 4 godziny. Niech gotuje, to już o jeden obowiązek mniej. I nie bardzo rozumiem, jak Ty prasujesz, to mąż nie może zająć się dziećmi? Ja rozumiem, że każde z Was walczy o trochę odpoczynku dla siebie, ale przecież można ustalić jakiś podział: np. poniedziałek jest dniem odpoczynku dla Ciebie i basta, niech mąż zajmie się dziećmi, a środa jest jego i już (bo rozumiem, ze obydwoje pracujecie).
Wiesz, ja mieszkałam na osiedlu, gdzie też pozornie wydawało się, że nie ma mam z dziećmi, a jak w końcu trafiłam na plac zabawa, to okazało się, że były tam mamy, które mieszkały w pobliżu i tez im się wydawało, że są same. Może tak właśnie jest u Ciebie? Może warto się porozglądać za miejscem, do którego chętnie przychodzą mamy?

--------------------
Maria Katarzyna ,Jan Aleksander


Dziś wiem, życie cudem jest. Co chcę, mogę z niego mieć, jak dźwięk słyszę jego głos, co dzień pragnę bardziej go.
bel
śro, 15 paź 2014 - 08:30
Lidko przeczytalam Twoje wpisy. Kochana ja wlasnie wychodzac naprzeciw obcym osobom odnalazlam przyjaciol. Kiedy urodzila sie moja coreczka tez czulam sie samotna jak pies. Poznalam obecna moją przyjaciolkę i choc mamy malo czasu - to zdarza sie, ze rozmawiam z nią. Myske ,ze powinnas psobowac wyjsc do ludzi. Jak tu juz dziewczyny radzily sproboj porozmawiac z mamami kolegow synka. Mysle, ze warto. Odnosnie tesciowej - ja nie mialam sytuacji, by poprosic mame meza o wyprasowanie. Twoja tesciowa najgorsze , ze daje ci na glowe kupe swoich problemow. Moi tesciowie tez nie bardzo chca pomoc co wynika tez z tego, ze pracują, jednak faktem jest ,ze pomogli nam kiedys finansowo troszkę i my tez staramy sie pomoc im w drugą stronę. Tez cieszylabym sie, gdyby moi tesciowe sami od siebie nam pomogli. Bywaly takie sytuacje choc bardzo rzadko . Powiem Ci, ze w duzej mierze tez musimy byc samodzielni. Odnosnie Twojej tesciowej ja mysle, ze moze powinnas tesciowej odmawiac swojej pomocy , skoro ona nie bardzo chce pomoc Tobie. Masz duzo swoich obowiazkow. Masz dwojke maluchow na glowie. caly dom i pracę. Powinnas porozmawiac szczerze z mezem. Nie powinno byc tak, ze sama wszystko masz na glowie. Tak mysle. Mocno tule Ciebie,bo sama calkiem niedawno tez musialam liczyc na siebie. A odnosnie kwestii organizacji to nie tak, ze czlowiek niechce czasem faktycznie jest tak, ze dzieci dają w kosc. Moje dziecko jest jedynakiem i tez potrafi za mna chodzic ,ze chce sie bawic. Ciezko jest. Ja tez wtedy niewiem w co rece wlozyc. Z mezem dzielimy sie obowiazkami i duzo rzeczy odpuszczamy. Nie udaje sie nam porzadkami tak do konca i mnie to tez czasem wkurza,. Maz tez zwraca na to uwage ale i on tez pasuje jak czasu brakuje. A odnosnie pomocy - to ja tez pogodzilam sie z tym ,ze tesciowie nam nie pomogą. Wiem,ze nie moge tego od nich wymagac. Twoja tesciowa robi to samo. A jezeli chce poprosic ciebie o pomoc to niech bedzie cos za cos. Ty jej pomozesz w zamian za jej pomoc nad opieką nad dziećmi.

Ten post edytował bel śro, 15 paź 2014 - 13:05
bel


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,813
Dołączył: nie, 14 gru 08 - 21:15
Nr użytkownika: 24,152




post śro, 15 paź 2014 - 08:30
Post #11

Lidko przeczytalam Twoje wpisy. Kochana ja wlasnie wychodzac naprzeciw obcym osobom odnalazlam przyjaciol. Kiedy urodzila sie moja coreczka tez czulam sie samotna jak pies. Poznalam obecna moją przyjaciolkę i choc mamy malo czasu - to zdarza sie, ze rozmawiam z nią. Myske ,ze powinnas psobowac wyjsc do ludzi. Jak tu juz dziewczyny radzily sproboj porozmawiac z mamami kolegow synka. Mysle, ze warto. Odnosnie tesciowej - ja nie mialam sytuacji, by poprosic mame meza o wyprasowanie. Twoja tesciowa najgorsze , ze daje ci na glowe kupe swoich problemow. Moi tesciowie tez nie bardzo chca pomoc co wynika tez z tego, ze pracują, jednak faktem jest ,ze pomogli nam kiedys finansowo troszkę i my tez staramy sie pomoc im w drugą stronę. Tez cieszylabym sie, gdyby moi tesciowe sami od siebie nam pomogli. Bywaly takie sytuacje choc bardzo rzadko . Powiem Ci, ze w duzej mierze tez musimy byc samodzielni. Odnosnie Twojej tesciowej ja mysle, ze moze powinnas tesciowej odmawiac swojej pomocy , skoro ona nie bardzo chce pomoc Tobie. Masz duzo swoich obowiazkow. Masz dwojke maluchow na glowie. caly dom i pracę. Powinnas porozmawiac szczerze z mezem. Nie powinno byc tak, ze sama wszystko masz na glowie. Tak mysle. Mocno tule Ciebie,bo sama calkiem niedawno tez musialam liczyc na siebie. A odnosnie kwestii organizacji to nie tak, ze czlowiek niechce czasem faktycznie jest tak, ze dzieci dają w kosc. Moje dziecko jest jedynakiem i tez potrafi za mna chodzic ,ze chce sie bawic. Ciezko jest. Ja tez wtedy niewiem w co rece wlozyc. Z mezem dzielimy sie obowiazkami i duzo rzeczy odpuszczamy. Nie udaje sie nam porzadkami tak do konca i mnie to tez czasem wkurza,. Maz tez zwraca na to uwage ale i on tez pasuje jak czasu brakuje. A odnosnie pomocy - to ja tez pogodzilam sie z tym ,ze tesciowie nam nie pomogą. Wiem,ze nie moge tego od nich wymagac. Twoja tesciowa robi to samo. A jezeli chce poprosic ciebie o pomoc to niech bedzie cos za cos. Ty jej pomozesz w zamian za jej pomoc nad opieką nad dziećmi.
Honey*
śro, 15 paź 2014 - 13:01
Lidko ja Ciebie tez rozumiem.
Mam meza, mieszkamy z tesciowa a czuje sie samotna jak palec. Kilka lat temu (czyt. zanim sie dzieci porodzily) mielismy kupe znajomych. teraz wiekszosc wyjechala, inni maja rodziny, prace. rzadko kiedy sie widujemy. chrzesntm corki jest znajomy. Jego chrzesnica widuje go raz na rok jak jest okazja (zwlaszcza mikołaj) a i tak przychodzi tylko na chwile.
Maz w domu jest ale jakby go nie bylo. O wszystkim musze decydowac sama. czy puscic dzieci na wycieczke szkolna, ktore przedszkole wybrac itp
pies, dom, dzieci a czasem i tesciowa sa na mojej glowie. Ja wiem ze jak nie pracuje zawodowo tylko siedze w domu powinnam to robic. ale dzieci tez potrzebuja ojca. byla taka sytuacja. meza nie bylo od rana. popoludniu dzieci pytaja kiedy tata wroci ( a wiem ze powinien juz wrocic z pracy). mowie do corki zadzown i zapytaj. nie odebral. przyslal sms ze jest w kinie!!
tez jestem zmeczona wieczna gonitwa do szkoly, do przedszkola, znowu do szkoly i do przedszkola.
tesciowa jest ale ona zamyka sie w pokoju. owszem zostanie z dziecmi ale tylko jak wychodze do sklepu lub idziemy na wieksze zakupy. nie ma mowy o prasowaniu, pojsciu z psem czy zrobieniu zakupow
maz sie tez nie kwapi.
a ja z tych co sie prosic nie lubia. wiec mimo ze padam na pysk musze isc z psem na pole. jak kiedys poprosilam meza zeby z nim wyszedl to zrobil awanture ze moze to ja pojde do pracy a on bedzie w domu. i na tym gadka sie skonczyla. wyjdzie tylko zmuszony moją wczesniejsza kąpielą (bo widadomo z mokra glowa nie wyjde).wtedy juz nie pytam tylko wchodze do wanny.
siedzimy obok siebie przy jednym stole a nie mamy o czym rozmawiac.
tesciowa balaganu narobi. wykipią ziemniaki - trudno. skapnie jej cos na podloge - podloga sie klei. nie posciera, nie umyje kuchenki. kosz pelny smieci - pcha do niego ale worka nie wyciagnie. kiedys kuchenka byla urąbana przez tydzien, stwierdzilam ze skoro obie korzystamy to niech ona tez umyje. a maz jak ma zly dzien to potrafi mi zrobic awanture bo kuchenka brudna, ociekacz na sztućce tez.
tesknie za tym zeby rozmawiac, wygadac sie. nie mam jak. a nie chce prowadzic monologu z mezem. wiec czesto jest tak ze ja z dziecmi w pokoju a on w drugim przy laptopie icon_sad.gif
Honey*


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,860
Dołączył: wto, 31 maj 05 - 14:00
Nr użytkownika: 3,207




post śro, 15 paź 2014 - 13:01
Post #12

Lidko ja Ciebie tez rozumiem.
Mam meza, mieszkamy z tesciowa a czuje sie samotna jak palec. Kilka lat temu (czyt. zanim sie dzieci porodzily) mielismy kupe znajomych. teraz wiekszosc wyjechala, inni maja rodziny, prace. rzadko kiedy sie widujemy. chrzesntm corki jest znajomy. Jego chrzesnica widuje go raz na rok jak jest okazja (zwlaszcza mikołaj) a i tak przychodzi tylko na chwile.
Maz w domu jest ale jakby go nie bylo. O wszystkim musze decydowac sama. czy puscic dzieci na wycieczke szkolna, ktore przedszkole wybrac itp
pies, dom, dzieci a czasem i tesciowa sa na mojej glowie. Ja wiem ze jak nie pracuje zawodowo tylko siedze w domu powinnam to robic. ale dzieci tez potrzebuja ojca. byla taka sytuacja. meza nie bylo od rana. popoludniu dzieci pytaja kiedy tata wroci ( a wiem ze powinien juz wrocic z pracy). mowie do corki zadzown i zapytaj. nie odebral. przyslal sms ze jest w kinie!!
tez jestem zmeczona wieczna gonitwa do szkoly, do przedszkola, znowu do szkoly i do przedszkola.
tesciowa jest ale ona zamyka sie w pokoju. owszem zostanie z dziecmi ale tylko jak wychodze do sklepu lub idziemy na wieksze zakupy. nie ma mowy o prasowaniu, pojsciu z psem czy zrobieniu zakupow
maz sie tez nie kwapi.
a ja z tych co sie prosic nie lubia. wiec mimo ze padam na pysk musze isc z psem na pole. jak kiedys poprosilam meza zeby z nim wyszedl to zrobil awanture ze moze to ja pojde do pracy a on bedzie w domu. i na tym gadka sie skonczyla. wyjdzie tylko zmuszony moją wczesniejsza kąpielą (bo widadomo z mokra glowa nie wyjde).wtedy juz nie pytam tylko wchodze do wanny.
siedzimy obok siebie przy jednym stole a nie mamy o czym rozmawiac.
tesciowa balaganu narobi. wykipią ziemniaki - trudno. skapnie jej cos na podloge - podloga sie klei. nie posciera, nie umyje kuchenki. kosz pelny smieci - pcha do niego ale worka nie wyciagnie. kiedys kuchenka byla urąbana przez tydzien, stwierdzilam ze skoro obie korzystamy to niech ona tez umyje. a maz jak ma zly dzien to potrafi mi zrobic awanture bo kuchenka brudna, ociekacz na sztućce tez.
tesknie za tym zeby rozmawiac, wygadac sie. nie mam jak. a nie chce prowadzic monologu z mezem. wiec czesto jest tak ze ja z dziecmi w pokoju a on w drugim przy laptopie icon_sad.gif

--------------------
kluseczka(2006), pierożek(2011)
Honey*
śro, 15 paź 2014 - 13:01
dubel

Ten post edytował Honey* śro, 15 paź 2014 - 13:01
Honey*


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,860
Dołączył: wto, 31 maj 05 - 14:00
Nr użytkownika: 3,207




post śro, 15 paź 2014 - 13:01
Post #13

dubel

--------------------
kluseczka(2006), pierożek(2011)
LidkaM
czw, 16 paź 2014 - 07:40
W sumie jak tak pomyślałam o tym wszystkim to nie wiem gdzie wyczytałyście, że ja od teściowej wymagam.
Wychodzi na to, że wcale nie czuję się osamotniona a jedynie rozczeniowa.

Na marginesie (bo to pewnie nieistotne): decydując się na życie z mężem tutaj zostawiłam swoją rodzinę i znajomych 200 km stąd. Nie była to łatwa decyzja, w jej podjęciu pomogła mi m.in. teściowa, która używała wówczas argumentów "przecież Wam pomożemy". Mieszkanie kupiliśmy w bloku obok teściowej. Argumenty; "będzie Wam łatwiej kiedy pojawią się dzieci". Choć ja koniecznie chciałam w innej części miasta. Odnoszę wrażenie, że były to działania przygotowujące pod front robót, które ja będę musiała wykonać, gdy teściowej już zdrowia nie starczy. No ale to pewnie nieistotne. Rozczenia i tyle. Żadna tam samotność.
LidkaM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,788
Dołączył: śro, 06 gru 06 - 16:02
Skąd: Kołobrzeg
Nr użytkownika: 8,916

GG:


post czw, 16 paź 2014 - 07:40
Post #14

W sumie jak tak pomyślałam o tym wszystkim to nie wiem gdzie wyczytałyście, że ja od teściowej wymagam.
Wychodzi na to, że wcale nie czuję się osamotniona a jedynie rozczeniowa.

Na marginesie (bo to pewnie nieistotne): decydując się na życie z mężem tutaj zostawiłam swoją rodzinę i znajomych 200 km stąd. Nie była to łatwa decyzja, w jej podjęciu pomogła mi m.in. teściowa, która używała wówczas argumentów "przecież Wam pomożemy". Mieszkanie kupiliśmy w bloku obok teściowej. Argumenty; "będzie Wam łatwiej kiedy pojawią się dzieci". Choć ja koniecznie chciałam w innej części miasta. Odnoszę wrażenie, że były to działania przygotowujące pod front robót, które ja będę musiała wykonać, gdy teściowej już zdrowia nie starczy. No ale to pewnie nieistotne. Rozczenia i tyle. Żadna tam samotność.


--------------------
Urwis Michu:


I Magdalena:


Szanuję Twoje zdanie, ale nie zamienię go ze swoim.
malgosia1968
czw, 16 paź 2014 - 09:12
Lidka ja doskonale Ciebie rozumiem. Czytając Twoje posty nigdzie nie wyczytałam, że wymagasz coś od teściowej nie wiem dlaczego inni to wyczytali. Decyzja jaką musiałaś podjąć o przeprowadzce była poparta tym co obiecywała Ci teściowa. Więc to było normalnym odruchem, że od czasu do czasu chciałaś ją o coś poprosić. Ale z tego co widać było to bardziej na pokaz i dla swojej wygody niż namacalna pomoc Tobie. To bardzo przykre ale znam wiele takich osób.
W zeszłym roku przeprowadziłam się z Mikołajem do całkowicie obcego miasta (120 km) którego nawet nie znałam. Ciężko było. Wsiadałam na rower i poznawałam ulice po ulicy. Brakowało mi najbliższej rodziny, dzieci, mojej siostry, znajomych. Dziś Mikołaj chodzi tu do przedszkolnej zerówki, mam sporo znajomych dalszych i bliższych. Już nie czuje się tak samotna. Też bardzo ubolewałam nad tym, że jestem tu sama z dzieckiem i dziewczyny pisały mi, że "wyjdź do ludzi", "poznaj kogoś" i tak się stało. Mam fajnych sąsiadów. Dbają o mojego kota jak muszę wyjechać na badania do Warszawy. Mam z kim zostawić Mikołaja jak idę na zebranie do przedszkola. Mikołaj ma dużo koleżanek i kolegów.
Tak sobie myślę, czy Ty rozmawiałaś tak szczerze o tym jak się czujesz z mężem? Może usiądź z nim wieczorem, połóż dzieci spać, zrób kolację i powiedz mu o wszystkim na spokojnie. Może później zaproście mamę męża i z nią też porozmawiajcie. Zapytaj otwarcie czy możesz na nią liczyć. Myślę, że taka rozmowa rozświetliła by Ci całą sytuację. Teściową też możesz zaprosić na obiad. Na spokojnie powiedzieć i jej o tej samotności. O tym, że chciała byś się poczuć nie tylko jej synową czy matką jej wnuków ale też jej córką bo bardzo brakuje Ci rodziców. Jeśli stanowczo odmówi Ci pomocy, odpuść sobie i wtedy z mężem ustal co zrobić aby Wam było lepiej. Ja jestem zawsze za tym aby o problemach rozmawiać na tyle spokojnie na ile się da. Będę trzymać za Ciebie kciuki.

edit
Jeszcze jedno, absolutnie nie jesteś roszczeniowa, nawet tak o sobie nie myśl. Czujesz się po prostu bardzo samotna i zmęczona. Prosisz czasami o pomoc, żeby choć na chwilę mieć odrobinę czasu dla siebie.

Ten post edytował malgosia1968 czw, 16 paź 2014 - 09:17
malgosia1968


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,471
Dołączył: pią, 04 wrz 09 - 21:23
Skąd: P.T.
Nr użytkownika: 28,966

GG:


post czw, 16 paź 2014 - 09:12
Post #15

Lidka ja doskonale Ciebie rozumiem. Czytając Twoje posty nigdzie nie wyczytałam, że wymagasz coś od teściowej nie wiem dlaczego inni to wyczytali. Decyzja jaką musiałaś podjąć o przeprowadzce była poparta tym co obiecywała Ci teściowa. Więc to było normalnym odruchem, że od czasu do czasu chciałaś ją o coś poprosić. Ale z tego co widać było to bardziej na pokaz i dla swojej wygody niż namacalna pomoc Tobie. To bardzo przykre ale znam wiele takich osób.
W zeszłym roku przeprowadziłam się z Mikołajem do całkowicie obcego miasta (120 km) którego nawet nie znałam. Ciężko było. Wsiadałam na rower i poznawałam ulice po ulicy. Brakowało mi najbliższej rodziny, dzieci, mojej siostry, znajomych. Dziś Mikołaj chodzi tu do przedszkolnej zerówki, mam sporo znajomych dalszych i bliższych. Już nie czuje się tak samotna. Też bardzo ubolewałam nad tym, że jestem tu sama z dzieckiem i dziewczyny pisały mi, że "wyjdź do ludzi", "poznaj kogoś" i tak się stało. Mam fajnych sąsiadów. Dbają o mojego kota jak muszę wyjechać na badania do Warszawy. Mam z kim zostawić Mikołaja jak idę na zebranie do przedszkola. Mikołaj ma dużo koleżanek i kolegów.
Tak sobie myślę, czy Ty rozmawiałaś tak szczerze o tym jak się czujesz z mężem? Może usiądź z nim wieczorem, połóż dzieci spać, zrób kolację i powiedz mu o wszystkim na spokojnie. Może później zaproście mamę męża i z nią też porozmawiajcie. Zapytaj otwarcie czy możesz na nią liczyć. Myślę, że taka rozmowa rozświetliła by Ci całą sytuację. Teściową też możesz zaprosić na obiad. Na spokojnie powiedzieć i jej o tej samotności. O tym, że chciała byś się poczuć nie tylko jej synową czy matką jej wnuków ale też jej córką bo bardzo brakuje Ci rodziców. Jeśli stanowczo odmówi Ci pomocy, odpuść sobie i wtedy z mężem ustal co zrobić aby Wam było lepiej. Ja jestem zawsze za tym aby o problemach rozmawiać na tyle spokojnie na ile się da. Będę trzymać za Ciebie kciuki.

edit
Jeszcze jedno, absolutnie nie jesteś roszczeniowa, nawet tak o sobie nie myśl. Czujesz się po prostu bardzo samotna i zmęczona. Prosisz czasami o pomoc, żeby choć na chwilę mieć odrobinę czasu dla siebie.

--------------------
Marek urodzony 02.06.1990 3300g 53cm
Mateusz urodzony 23.05.1991 4150g 59cm
Iza urodzona 04.04.1992 3100g 51cm

Mikołaj urodzony 27.11.2009 2740g 50cm

Franek mój pierwszy wnuczek urodzony 29.09.2011 4100g 58cm
Julek mój drugi wnuczek urodzony 05.08.2015 3900 g 55 cm

"Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.. "
tato tak bardzo tęsknię za Tobą [*] 23.09. minie 11 lat :(

"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake
Orinoko
czw, 16 paź 2014 - 09:42
Gosia dobrze pisze. Rozmowa nie zaszkodzi, tyle, że teściowa może być po prostu osobą, która lubi rzucać obietnice na wiatr... Formalnie obowiązku nie ma, ale są przecież ludzkie odruchy, na które człowiek w potrzebie chciałby liczyć, chyba że to już obecnie przeżytek???
Cóż, jeśli drugie podejście, tj. rozmowa, nic nie da, odpuść i przestań na nią liczyć. Natomiast męża obowiązkiem jest Ciebie wspierać. Mąż przyjaciółki pewnie Ci nie zastąpi, ale samotność we dwoje też jest ciężka do udźwignięcia i prowadzi donikąd...

Aha, ja też nie wyczytałam u Ciebie roszczeniowej potrzeby, a jedynie rozczarowanie taką sytuacją. Współczuję, bo też znam taką samotność z przeszłości... Zresztą, samotnym można być i wśród ludzi. Mam jednak nadzieję, że coś u Ciebie się odmieni, ale motorem sprawczym musisz być Ty.
Orinoko


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,280
Dołączył: śro, 09 mar 05 - 14:46
Skąd: okolice Poznania
Nr użytkownika: 2,827

GG:


post czw, 16 paź 2014 - 09:42
Post #16

Gosia dobrze pisze. Rozmowa nie zaszkodzi, tyle, że teściowa może być po prostu osobą, która lubi rzucać obietnice na wiatr... Formalnie obowiązku nie ma, ale są przecież ludzkie odruchy, na które człowiek w potrzebie chciałby liczyć, chyba że to już obecnie przeżytek???
Cóż, jeśli drugie podejście, tj. rozmowa, nic nie da, odpuść i przestań na nią liczyć. Natomiast męża obowiązkiem jest Ciebie wspierać. Mąż przyjaciółki pewnie Ci nie zastąpi, ale samotność we dwoje też jest ciężka do udźwignięcia i prowadzi donikąd...

Aha, ja też nie wyczytałam u Ciebie roszczeniowej potrzeby, a jedynie rozczarowanie taką sytuacją. Współczuję, bo też znam taką samotność z przeszłości... Zresztą, samotnym można być i wśród ludzi. Mam jednak nadzieję, że coś u Ciebie się odmieni, ale motorem sprawczym musisz być Ty.

--------------------


...Past the deep troubled water / And the fears of the dark / There's a hill in the sunlight / For you to find harmony...
bel
czw, 16 paź 2014 - 10:08
Lidko ja mysle, ze to co juz pisala malgosia ja sie zgodze z tym - tesciowa obiecala Ci, ze pomoze Tobie. Stad ta przeprowadzka. Przykro mi, ze tylko tak mowila o tej pomocy, a nie umiala dotrzymać slowa. Smutne to jest. Nie sadze, ze jestes roszczeniowa. Twoja sytuacja przypomina mi sytuację jednej z moich bliskich przyjaciolek. Dziewczyna jest sama i nie dawno przeprowadzila sie. Liczy tylko na siebie. Ona podobnie jak Ty nie ma przyjaciol w nowym miejscu i tez chcialaby, by nie czuc sie samotna tam. U ciebie jest podobnie zostawilas swoja najblizsza rodzinę, by byc razem z mezem. Smutne jest to ,ze tesciowa zamiast faktycznie pomoc Ci, nie bardzo chce. Tu na pewno powinnas porozmawiac bardzo na spokojnie i tez sie zgodze z malgosią tu - rozmowa z mezem oraz tesciową. Przede wszystkim maz powinien wiedziec co czujesz i jak czujesz sie z tym wszystkim. Wy z mezem faktycznie powinniscie znalezc rozwiazanie problemu. Ja w tym roku tez mialam podobny problem. Moja przyjaciolka ciagle byla zabiegana. Mijalysmy sie. Moja najlepsza kolezanka tez rzadko wychodzila z domu. Totalna pustka. Rodzice byli wtedy w sanatorium. Marysia byla chora, a my z mezem bylismy z tym sami. Czulam to co Ty. Tez chcialam, by ktos nam pomogl jednak zacielam zeby i powiedzilam sobie, ze nie poddam sie. Kiedy jestem w domu w niedziele, tez brakuje mi moich rodzicow i brata. Wiem, ze sa daleko ode mnie icon_sad.gif Telefonuje do nich czesto, ale rzadko sie spotykam. Rodzinę obecnie zastapily mi moje dwie bliskie przyjaciolki i ich dzieci. Ja mysle ,ze rozmowa w Twoim przypadku z mezem i jego mamą na pewno rozjasni calą sytuację. Tak sadzę. U mnie tesciowie powiedzili mi na wprost, ze nie mogą nam pomoc. Maz tez to wie. Twoja samotnosc przypomina mi moją. Ty tez hcesz poczuc sie wazna. Malgosia ma racje jeszcze w jednym, by wyjsc na ludzi. Ja tak zrobilam. Powiem Ci ,ze moje przyjaciolki sa dla mnie jak rodzina.

Tobie kochana szczerze zycze by odmienilo sie w Twoim zyciu . przytul.gif przytul.gif

Ten post edytował bel czw, 16 paź 2014 - 10:14
bel


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,813
Dołączył: nie, 14 gru 08 - 21:15
Nr użytkownika: 24,152




post czw, 16 paź 2014 - 10:08
Post #17

Lidko ja mysle, ze to co juz pisala malgosia ja sie zgodze z tym - tesciowa obiecala Ci, ze pomoze Tobie. Stad ta przeprowadzka. Przykro mi, ze tylko tak mowila o tej pomocy, a nie umiala dotrzymać slowa. Smutne to jest. Nie sadze, ze jestes roszczeniowa. Twoja sytuacja przypomina mi sytuację jednej z moich bliskich przyjaciolek. Dziewczyna jest sama i nie dawno przeprowadzila sie. Liczy tylko na siebie. Ona podobnie jak Ty nie ma przyjaciol w nowym miejscu i tez chcialaby, by nie czuc sie samotna tam. U ciebie jest podobnie zostawilas swoja najblizsza rodzinę, by byc razem z mezem. Smutne jest to ,ze tesciowa zamiast faktycznie pomoc Ci, nie bardzo chce. Tu na pewno powinnas porozmawiac bardzo na spokojnie i tez sie zgodze z malgosią tu - rozmowa z mezem oraz tesciową. Przede wszystkim maz powinien wiedziec co czujesz i jak czujesz sie z tym wszystkim. Wy z mezem faktycznie powinniscie znalezc rozwiazanie problemu. Ja w tym roku tez mialam podobny problem. Moja przyjaciolka ciagle byla zabiegana. Mijalysmy sie. Moja najlepsza kolezanka tez rzadko wychodzila z domu. Totalna pustka. Rodzice byli wtedy w sanatorium. Marysia byla chora, a my z mezem bylismy z tym sami. Czulam to co Ty. Tez chcialam, by ktos nam pomogl jednak zacielam zeby i powiedzilam sobie, ze nie poddam sie. Kiedy jestem w domu w niedziele, tez brakuje mi moich rodzicow i brata. Wiem, ze sa daleko ode mnie icon_sad.gif Telefonuje do nich czesto, ale rzadko sie spotykam. Rodzinę obecnie zastapily mi moje dwie bliskie przyjaciolki i ich dzieci. Ja mysle ,ze rozmowa w Twoim przypadku z mezem i jego mamą na pewno rozjasni calą sytuację. Tak sadzę. U mnie tesciowie powiedzili mi na wprost, ze nie mogą nam pomoc. Maz tez to wie. Twoja samotnosc przypomina mi moją. Ty tez hcesz poczuc sie wazna. Malgosia ma racje jeszcze w jednym, by wyjsc na ludzi. Ja tak zrobilam. Powiem Ci ,ze moje przyjaciolki sa dla mnie jak rodzina.

Tobie kochana szczerze zycze by odmienilo sie w Twoim zyciu . przytul.gif przytul.gif
Maadzik
czw, 16 paź 2014 - 12:27
Lidko czytając twoje posty widzę siebie sprzed kilku lat. Różnica tylko taka, że zamiast teściowej miałam bratową. Sama z dzieckiem w domu, bez przyjaciół czy chociaż znajomych, mąż ciągle w pracy bo "przecież ktoś musi nas utrzymać" a po pracy przed telewizorem. Zmęczona i podłamana niecierpliwie czekałam na powrót do pracy i kontakt z ludzmi. Niestety okazała się, że nic z tego. Z dziewczynami z pracy nadawałyśmy na innych falach. potem czekałam na przedszkole, bo może jak Ola będzie miała koleżanki to ja poznam mamy. Niestety jakoś głupio było mi zaprosić kogoś obcego do domu. Mąż też odsuwał się coraz bardziej, brakowała tematów do rozmów. Długo trwało zanim zrozumiałam, że to ja muszę zrobić coś ze sobą. Zaczęłam od domu. Wmówiłam mężowi, że jeszcze trochę i oszaleję, że robię się agresywna i to chyba początek depresji i muszę mieć czas dla siebie. Przejął się, obiecał zajmować się dziećmi 2 godziny w tygodniu. Ktoś może powiedzieć, że to niewiele ale dla mnie te dwie godziny były jak zbawienie. Zapisałam się do klubu fitness. Tam poznałam przez przypadek Anię, moją pierwszą koleżankę w tym mieście. Mąż po miesiącu przyznał, że jestem inna. Więcej mi się chce, zaczęłam być milsza, zaczęłam mówić o innych rzeczach niż sprzątanie i dzieci. On za to miał szansę poznać dzieci, zauważył, jak wiele stracił ważnych chwil z nimi i przestał uciekać z domu. Pod szkołą poznałam Asię. Z nią było już łatwiej, po kilku rozmowach powiedziałam, że z chęcią zaproszę jej córkę do nas na zabawę a gdy bedzie ją odbierać niech zarezerwuje czas na kawę. Dziś nasza znajomość powoli zyskuje chyba nowy status, to już nie tylko koleżanka.

Kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu widzę, że czasem małe zmiany i zrobienie czegoś dla siebie może bardzo podnieść własną pewność siebie i otworzyć się na ludzi. Bo prawda jest taka, że to ja miałam problem z zaproszeniem czy zwykłą rozmową. Skupiając się na dzieciach i domu zupełnie nie zauważałam tego, że dla innych mój dom i moje dzieci nie są centrum wszechświata i że te tematy po kilkunastu zdaniach robią się po prostu nudne.

Lidko mam nadzieję, ze i Tobie uda się w końcu odzyskać siebie. Choć na chwilę przestać być mamą i stać się kobietą - zabawną, uśmiechniętą i szczęśliwą. Wtedy zdobycie przyjaciół to tylko kwestia czasu
Maadzik


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 993
Dołączył: pon, 15 paź 07 - 21:58
Nr użytkownika: 16,550

GG:


post czw, 16 paź 2014 - 12:27
Post #18

Lidko czytając twoje posty widzę siebie sprzed kilku lat. Różnica tylko taka, że zamiast teściowej miałam bratową. Sama z dzieckiem w domu, bez przyjaciół czy chociaż znajomych, mąż ciągle w pracy bo "przecież ktoś musi nas utrzymać" a po pracy przed telewizorem. Zmęczona i podłamana niecierpliwie czekałam na powrót do pracy i kontakt z ludzmi. Niestety okazała się, że nic z tego. Z dziewczynami z pracy nadawałyśmy na innych falach. potem czekałam na przedszkole, bo może jak Ola będzie miała koleżanki to ja poznam mamy. Niestety jakoś głupio było mi zaprosić kogoś obcego do domu. Mąż też odsuwał się coraz bardziej, brakowała tematów do rozmów. Długo trwało zanim zrozumiałam, że to ja muszę zrobić coś ze sobą. Zaczęłam od domu. Wmówiłam mężowi, że jeszcze trochę i oszaleję, że robię się agresywna i to chyba początek depresji i muszę mieć czas dla siebie. Przejął się, obiecał zajmować się dziećmi 2 godziny w tygodniu. Ktoś może powiedzieć, że to niewiele ale dla mnie te dwie godziny były jak zbawienie. Zapisałam się do klubu fitness. Tam poznałam przez przypadek Anię, moją pierwszą koleżankę w tym mieście. Mąż po miesiącu przyznał, że jestem inna. Więcej mi się chce, zaczęłam być milsza, zaczęłam mówić o innych rzeczach niż sprzątanie i dzieci. On za to miał szansę poznać dzieci, zauważył, jak wiele stracił ważnych chwil z nimi i przestał uciekać z domu. Pod szkołą poznałam Asię. Z nią było już łatwiej, po kilku rozmowach powiedziałam, że z chęcią zaproszę jej córkę do nas na zabawę a gdy bedzie ją odbierać niech zarezerwuje czas na kawę. Dziś nasza znajomość powoli zyskuje chyba nowy status, to już nie tylko koleżanka.

Kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu widzę, że czasem małe zmiany i zrobienie czegoś dla siebie może bardzo podnieść własną pewność siebie i otworzyć się na ludzi. Bo prawda jest taka, że to ja miałam problem z zaproszeniem czy zwykłą rozmową. Skupiając się na dzieciach i domu zupełnie nie zauważałam tego, że dla innych mój dom i moje dzieci nie są centrum wszechświata i że te tematy po kilkunastu zdaniach robią się po prostu nudne.

Lidko mam nadzieję, ze i Tobie uda się w końcu odzyskać siebie. Choć na chwilę przestać być mamą i stać się kobietą - zabawną, uśmiechniętą i szczęśliwą. Wtedy zdobycie przyjaciół to tylko kwestia czasu

--------------------


operetka
czw, 16 paź 2014 - 14:08
LidkaM samotność jest straszna. często popycha do różnych głupich posunięć, których potem żałujemy. bardzo Ci współczuję sytuacji.
a syn chodzi do przedszkola? to rzeczywiście dobre miejsce żeby kogoś poznać. jesli nie chodzi to może plac zabaw? dzieci w tym samym wieku to już jakiś temat do zaczęcia rozmowy. ja poznałam tak kilka rodzin w moim bloku. nie mamy super kontaktu ale nastąpiła wymiana numerów telefonów. no i nawet jak uda nam się porozmawiac chwilę przed blokiem lub w windzie to już mi lepiej 06.gif już mam wrażenie, że "wyszłam do ludzi". choć mi to akurat nie jest teraz potrzebne bo odkryłam nową pasję i poświęcam jej każdą wolną minutę. pasja albo chociaż zainteresowania to też jest rozwiązanie.
też się czułam samotnie jak urodził się mój pierwszy syn. pomogło mi to forum. to była namiastka kontaktu z większym światem.
walcz o swoje szczęście. przełam się, zagadnij sąsiadkę lub inną mamę na placu zabaw. trzymam kciuki aby sytuacja szybko się zmieniła &&&&
operetka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,171
Dołączył: śro, 25 maj 11 - 01:52
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 36,740

GG:


post czw, 16 paź 2014 - 14:08
Post #19

LidkaM samotność jest straszna. często popycha do różnych głupich posunięć, których potem żałujemy. bardzo Ci współczuję sytuacji.
a syn chodzi do przedszkola? to rzeczywiście dobre miejsce żeby kogoś poznać. jesli nie chodzi to może plac zabaw? dzieci w tym samym wieku to już jakiś temat do zaczęcia rozmowy. ja poznałam tak kilka rodzin w moim bloku. nie mamy super kontaktu ale nastąpiła wymiana numerów telefonów. no i nawet jak uda nam się porozmawiac chwilę przed blokiem lub w windzie to już mi lepiej 06.gif już mam wrażenie, że "wyszłam do ludzi". choć mi to akurat nie jest teraz potrzebne bo odkryłam nową pasję i poświęcam jej każdą wolną minutę. pasja albo chociaż zainteresowania to też jest rozwiązanie.
też się czułam samotnie jak urodził się mój pierwszy syn. pomogło mi to forum. to była namiastka kontaktu z większym światem.
walcz o swoje szczęście. przełam się, zagadnij sąsiadkę lub inną mamę na placu zabaw. trzymam kciuki aby sytuacja szybko się zmieniła &&&&

--------------------

Maciuś
pią, 13 mar 2015 - 10:51
Lidko, samotność to straszna sprawa. Musisz szczerze porozmawiać z mężem i z teściową. Powinien Cie wesprzeć i porozmawiać ze swoją matką.
Maciuś


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 15
Dołączył: czw, 12 lut 15 - 14:23
Nr użytkownika: 45,353




post pią, 13 mar 2015 - 10:51
Post #20

Lidko, samotność to straszna sprawa. Musisz szczerze porozmawiać z mężem i z teściową. Powinien Cie wesprzeć i porozmawiać ze swoją matką.

--------------------
[sygnatura niezgodna z Regulaminem Forum]
> Samotność
Start new topic
Reply to this topic
2 Stron V   1 2 następna
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: pią, 29 mar 2024 - 11:04
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama