Aktualno¶ci

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wiêcej >

Maluchy.pl logo

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
2 Stron V   1 2 nastÄ™pna  

SÅ‚odycze

> 
kamami
sob, 03 lip 2004 - 12:45
Jak to jest z tymi słodyczami. Po przeprowadzaniu krótkiej sondy wśród znajomych zdziwiłam się bardzo, że jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców. Dodam, że nie jest to typ, którego ulubioną słodkością są grzybki marynowane wink.gif .
I właśnie nie wiem czy sama nie tworzę zakazanego owocu? Czy dzieciom są potrzebne takie ograniczenia?
kamami
kamami


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 765
Dołączył: sob, 03 kwi 04 - 13:22
Nr użytkownika: 1,634




post sob, 03 lip 2004 - 12:45
Post #1

Jak to jest z tymi słodyczami. Po przeprowadzaniu krótkiej sondy wśród znajomych zdziwiłam się bardzo, że jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców. Dodam, że nie jest to typ, którego ulubioną słodkością są grzybki marynowane wink.gif .
I właśnie nie wiem czy sama nie tworzę zakazanego owocu? Czy dzieciom są potrzebne takie ograniczenia?
kamami
madama
sob, 03 lip 2004 - 12:58
U nas w domu nie przywiązuje się dużej wagi do tematu "słodycze", ale fakt, że do niedawna Piotruś nie wiedział co to takiego. Pierwsze jego kontakty z czekoladą były takie, że ktoś po prostu przyniósł w prezencie a ja nie robiłam afery. wink.gif Teraz Potruś częstuje się co jakiś czas czekoladką albo ciasteczkiem (lubi icon_biggrin.gif ). Wie, że nie powinno się jeść tego dużo na raz i nie je (np. raz w tygodniu jakieś ciastko, kostka- dwie czekolady). Nie ma u nas ograniczeń typu- słodycze raz w tygodniu.
madama


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 908
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 21:33
Nr użytkownika: 363




post sob, 03 lip 2004 - 12:58
Post #2

U nas w domu nie przywiązuje się dużej wagi do tematu "słodycze", ale fakt, że do niedawna Piotruś nie wiedział co to takiego. Pierwsze jego kontakty z czekoladą były takie, że ktoś po prostu przyniósł w prezencie a ja nie robiłam afery. wink.gif Teraz Potruś częstuje się co jakiś czas czekoladką albo ciasteczkiem (lubi icon_biggrin.gif ). Wie, że nie powinno się jeść tego dużo na raz i nie je (np. raz w tygodniu jakieś ciastko, kostka- dwie czekolady). Nie ma u nas ograniczeń typu- słodycze raz w tygodniu.
ulla
sob, 03 lip 2004 - 15:12
Ja też nie robie afery jak ktoś Weronike poczęstuje, ale, że sama sobie wydzielam i baaardzo rzadko jadam, to w domu zazwyczaj słodyczy nie ma. Jak mam to gryza dostaje, ale więcej sama nie chce. Jedyne "łakocie" jakie jada to chrupki kukurydziane (kilka dziennie) i biszkopty (jak już to do 3 dziennie, ale nie codziennie). Ciast nie lubi, więc nawet jak jest to nie jest zainteresowana. Za to potrafi zrobić aferę w sklepie, jak chce jabłko (kako, kako...daaaaa...łaaaaaa), bo chce je jeść od razu jak znajdzie, nie przejmując się tym, że brudne i jeszcze nie kupione. No i uwielbia deserki owocowe, ale, że one bez cukru to jej nie wydzielam...co dziwne, takich wykonanych przeze mnie, też jak najbardziej bez cukru (bo zwykle nie mam icon_biggrin.gif ) już niespecjalnie...za to ja zjadam....Aaaa...i soki owocowe, słodkie z natury, dostaje w wersji rozcieńczonej i zwykle butelka na dwa dni, poza tym wodę.
Podejrzewam, że troche opiekunka ją "docukrza", ale nie słodyczami, tylko domowym kompotem, truskawkami z cukrem itp. Ale, że ja wiem ile moje dziecko je (mało znaczy), to jakoś nie mam zapędów, żeby robić ograniczenia....zwłaszcza, że ie daje jej tego zamiast obiadu, tylko na deser...

Nie wiem, czy czas łakomstwa na słodycze jeszcze przed nami, czy tak jej zostanie...
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
SkÄ…d: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 03 lip 2004 - 15:12
Post #3

Ja też nie robie afery jak ktoś Weronike poczęstuje, ale, że sama sobie wydzielam i baaardzo rzadko jadam, to w domu zazwyczaj słodyczy nie ma. Jak mam to gryza dostaje, ale więcej sama nie chce. Jedyne "łakocie" jakie jada to chrupki kukurydziane (kilka dziennie) i biszkopty (jak już to do 3 dziennie, ale nie codziennie). Ciast nie lubi, więc nawet jak jest to nie jest zainteresowana. Za to potrafi zrobić aferę w sklepie, jak chce jabłko (kako, kako...daaaaa...łaaaaaa), bo chce je jeść od razu jak znajdzie, nie przejmując się tym, że brudne i jeszcze nie kupione. No i uwielbia deserki owocowe, ale, że one bez cukru to jej nie wydzielam...co dziwne, takich wykonanych przeze mnie, też jak najbardziej bez cukru (bo zwykle nie mam icon_biggrin.gif ) już niespecjalnie...za to ja zjadam....Aaaa...i soki owocowe, słodkie z natury, dostaje w wersji rozcieńczonej i zwykle butelka na dwa dni, poza tym wodę.
Podejrzewam, że troche opiekunka ją "docukrza", ale nie słodyczami, tylko domowym kompotem, truskawkami z cukrem itp. Ale, że ja wiem ile moje dziecko je (mało znaczy), to jakoś nie mam zapędów, żeby robić ograniczenia....zwłaszcza, że ie daje jej tego zamiast obiadu, tylko na deser...

Nie wiem, czy czas łakomstwa na słodycze jeszcze przed nami, czy tak jej zostanie...

--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
grzałka
sob, 03 lip 2004 - 15:29
CYTAT(kamami)
jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców.


Coś w tym chyba jest- u mnie w domu słodycze były wydzielane i rzucaliśmy się na nie z bratem jak dzikusy- do dziś nie mamy hamulców.
W znanych mi domach, gdzie słodycze po prostu były, a dostęp do nich był swobodny- te słodycze sobie stały.

U Ani (słodycze ograniczane do imprez, w domu nie ma, nie kupujemy) obserwuję podobne nieopanowanie i brak umiaru- i zastanawiam się, czy to ograniczanie ma sens? Zwłaszcza, że idzie do przedszkola...
grzałka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,392
Dołączył: wto, 08 kwi 03 - 20:42
SkÄ…d: Olsztyn
Nr użytkownika: 506




post sob, 03 lip 2004 - 15:29
Post #4

CYTAT(kamami)
jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców.


Coś w tym chyba jest- u mnie w domu słodycze były wydzielane i rzucaliśmy się na nie z bratem jak dzikusy- do dziś nie mamy hamulców.
W znanych mi domach, gdzie słodycze po prostu były, a dostęp do nich był swobodny- te słodycze sobie stały.

U Ani (słodycze ograniczane do imprez, w domu nie ma, nie kupujemy) obserwuję podobne nieopanowanie i brak umiaru- i zastanawiam się, czy to ograniczanie ma sens? Zwłaszcza, że idzie do przedszkola...

--------------------
amania
sob, 03 lip 2004 - 17:04
U mnie słodycze nigdy nie były wydzielane i jako dziecko nigdy się na nie nie rzucałam (szkoda, że mi to przeszło icon_evil.gif ).

Marysia pierwszy "słodycz" wink.gif dostała po drugich urodzinach.
Teraz leżą zawsze gdzieś pod ręką, ale ona raczej po nie nie sięga.
Czasem nachodzi ją nagła ochota, ale mija po często już po jednej kostce czekolady.
Oby jej tak zostało!
amania


Grupa: Moderatorzy
Postów: 10,650
Dołączył: śro, 26 mar 03 - 23:38
Skąd: podPoznań
Nr użytkownika: 131




post sob, 03 lip 2004 - 17:04
Post #5

U mnie słodycze nigdy nie były wydzielane i jako dziecko nigdy się na nie nie rzucałam (szkoda, że mi to przeszło icon_evil.gif ).

Marysia pierwszy "słodycz" wink.gif dostała po drugich urodzinach.
Teraz leżą zawsze gdzieś pod ręką, ale ona raczej po nie nie sięga.
Czasem nachodzi ją nagła ochota, ale mija po często już po jednej kostce czekolady.
Oby jej tak zostało!
Żyrafo
sob, 03 lip 2004 - 22:07
My kupujemy słodycze tylko w soboty, ale jak ktoś nas poczęstuje kiedy indziej to jemy. Przez moment miałam zamiar trwać bardziej rygorystycznie przy tej sobocie, ale myślę, że to nie ma sensu, zwłaszcza, że Joaśka idzie do przedszkola i jak tylko się tam pojawiłymy to została poczęstowana przez kolegę cukierkiem - myślę, że w tej sytuacji sparawa jest nie do wygrania. Przecięż nie owiem dziecku, że ono ma nie jeść kiedy żrą wszyscy wokół. Pozostaliśmy przy tym, że domowe słodyczowanie robimy w soboty.
Żyrafo


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,172
Dołączył: pią, 04 kwi 03 - 13:23
Skąd: juz nie KSIĄŻENICE
Nr użytkownika: 387




post sob, 03 lip 2004 - 22:07
Post #6

My kupujemy słodycze tylko w soboty, ale jak ktoś nas poczęstuje kiedy indziej to jemy. Przez moment miałam zamiar trwać bardziej rygorystycznie przy tej sobocie, ale myślę, że to nie ma sensu, zwłaszcza, że Joaśka idzie do przedszkola i jak tylko się tam pojawiłymy to została poczęstowana przez kolegę cukierkiem - myślę, że w tej sytuacji sparawa jest nie do wygrania. Przecięż nie owiem dziecku, że ono ma nie jeść kiedy żrą wszyscy wokół. Pozostaliśmy przy tym, że domowe słodyczowanie robimy w soboty.

--------------------
Żyrafo - mama Joanny (2000) i Marianny (2002)
KM
sob, 03 lip 2004 - 23:20
Bardzo lubię słodycze i nie myślałam o wprowadzeniu dziecku ograniczeń. Kacper ma dopiero roczek. Od niedawna pije soki z cukrem (w niewielkich ilościach), je ciastka maślane i biszkopty codziennie. Oczywiście nie podaję mu ich gdy jest głodny lecz po posiłku, najczęściej na spacerze. Staram się nie przesadzać ze względu na niewielki apetyt Kacperka na obiadki i inne wartościowe posiłki. Mimo to myślę, że każdego dnia trzeba zjeść coś słodkiego. Nie wyobrażam sobie tygodniowego czekania na ciastko czy czekoladkę.
KM


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,318
Dołączył: pią, 19 gru 03 - 22:54
Skąd: kraina muminków
Nr użytkownika: 1,277




post sob, 03 lip 2004 - 23:20
Post #7

Bardzo lubię słodycze i nie myślałam o wprowadzeniu dziecku ograniczeń. Kacper ma dopiero roczek. Od niedawna pije soki z cukrem (w niewielkich ilościach), je ciastka maślane i biszkopty codziennie. Oczywiście nie podaję mu ich gdy jest głodny lecz po posiłku, najczęściej na spacerze. Staram się nie przesadzać ze względu na niewielki apetyt Kacperka na obiadki i inne wartościowe posiłki. Mimo to myślę, że każdego dnia trzeba zjeść coś słodkiego. Nie wyobrażam sobie tygodniowego czekania na ciastko czy czekoladkę.
ognistaplama
nie, 04 lip 2004 - 08:26
U mnie w domu słodycze nie były wydzielane i jadłam ich baaardzo dużo, do dziś jestem od nich uzależniona icon_sad.gif
Dlatego w domu nie stawiam słodyczy na stole, Jagódka (3,5 roku) ma swoje pudełko ze słodyczami, i jeśli ma ochotę to wybiera sobie po obiedzie coś. Wypluwa z obrzydzeniem słodycze typu ptasie mleczko, delicje, cukierki z mieszanki wedlowskiej.
ognistaplama


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 761
Dołączył: pon, 12 maj 03 - 20:58
Nr użytkownika: 714




post nie, 04 lip 2004 - 08:26
Post #8

U mnie w domu słodycze nie były wydzielane i jadłam ich baaardzo dużo, do dziś jestem od nich uzależniona icon_sad.gif
Dlatego w domu nie stawiam słodyczy na stole, Jagódka (3,5 roku) ma swoje pudełko ze słodyczami, i jeśli ma ochotę to wybiera sobie po obiedzie coś. Wypluwa z obrzydzeniem słodycze typu ptasie mleczko, delicje, cukierki z mieszanki wedlowskiej.

--------------------
Ika
nie, 04 lip 2004 - 10:21
Cóż, ja jestem zwolenniczką teorii zakazanego owocu. Obserwując dzieci widzę, że większość tych rzucających się na słodycze to właśnie te dzieci, które miały w tygodniu "jeden słodki dzień" lub w inny sposób słodycze były im mocno ograniczane. Żuczek nie ma wydzielanych, wolę pilnować mycia zębów niz powodować, że dziecko czeka na "słodką sobotę" z jęzorem do kolan a potem rzuca się na słodycze i obżera się na zapas do porzygania. A takie historie widziałam.
A jak się takie "słodkosobotnie" dziecko musi czuć w przedszkolu, gdy inne dziecko ma urodziny i przynosi dla kolegów torbę cukierków? Albo go skręca, ale stosuje się do zasad, albo je łamie i ma poczucie robienia źle. Kicha....

Albo inna rzecz. Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu? Poczęstowanie w grę nie wchodzi, bo muszę szanować zasady innych rodziców, ale mam problem, gdy moje je a inne się ślini. I w ten sposób inni mimowolnie narzucają mi coś, przeciw czemu się burzę.
Tak źle i tak niedobrze.... icon_confused.gif
Ika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 25,644
Dołączył: śro, 26 mar 03 - 20:57
SkÄ…d: Warszawa
Nr użytkownika: 127




post nie, 04 lip 2004 - 10:21
Post #9

Cóż, ja jestem zwolenniczką teorii zakazanego owocu. Obserwując dzieci widzę, że większość tych rzucających się na słodycze to właśnie te dzieci, które miały w tygodniu "jeden słodki dzień" lub w inny sposób słodycze były im mocno ograniczane. Żuczek nie ma wydzielanych, wolę pilnować mycia zębów niz powodować, że dziecko czeka na "słodką sobotę" z jęzorem do kolan a potem rzuca się na słodycze i obżera się na zapas do porzygania. A takie historie widziałam.
A jak się takie "słodkosobotnie" dziecko musi czuć w przedszkolu, gdy inne dziecko ma urodziny i przynosi dla kolegów torbę cukierków? Albo go skręca, ale stosuje się do zasad, albo je łamie i ma poczucie robienia źle. Kicha....

Albo inna rzecz. Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu? Poczęstowanie w grę nie wchodzi, bo muszę szanować zasady innych rodziców, ale mam problem, gdy moje je a inne się ślini. I w ten sposób inni mimowolnie narzucają mi coś, przeciw czemu się burzę.
Tak źle i tak niedobrze.... icon_confused.gif

--------------------
___________________________________________________________
Jeśli ktoś bardzo chce zrobić z siebie idiotę, należy mu na to pozwolić.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy ktoś obgaduje Cię za plecami, oznacza to tylko, że go wyprzedziłeś ;)

**********************
kamami
nie, 04 lip 2004 - 10:54
Ja miałam ograniczane słodycze ale chyba nie z powodów zdrowotnych tylko braków w sklepie. Pamiętam przeszukiwanie szafek w poszukiwaniu cukierków aby na końcu znaleźć puste papierki - siostra była szybsza.
Michał do drugiego roku życia nie jadał nic co zawierało cukier oraz przetworów mlecznych. Wprowadzając produkty mleczne poszliśmy na łatwiznę i przestaliśmy kontrolować cukier. Jaka to wygoda dać dziecku serek na śniadanie, naleśniki z dżemem. Przy okazji wizyt u babci po obiedzie jest podwieczorek - własnoręcznie zrobione ciastka lub galaretka. Słodyczy (takich sklepowych i chodzi mi również o paluszki, chipsy itp) nadal nie je i co prawda nie patrzy się z zazdrością na osobę, która je je. Ale wyraz czekolada jest wypowiadany z kilka razy dziennie. On wie dlaczego nie je - czekamy na "duże" zęby.
Mi to nawet nie chodzi o zęby, ale o ewentualną nadwagę. Ja do 4 roku życia byłam "baaardzo zdrowym dzieckiem" - upasiona niemiłosiernie. Co prawda nigdy potem nie miałam problemów z nadwagą ale ...
Boje się, żeby cichaczem ich nie jadł i później mnie nie okłamywał
kamami
kamami


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 765
Dołączył: sob, 03 kwi 04 - 13:22
Nr użytkownika: 1,634




post nie, 04 lip 2004 - 10:54
Post #10

Ja miałam ograniczane słodycze ale chyba nie z powodów zdrowotnych tylko braków w sklepie. Pamiętam przeszukiwanie szafek w poszukiwaniu cukierków aby na końcu znaleźć puste papierki - siostra była szybsza.
Michał do drugiego roku życia nie jadał nic co zawierało cukier oraz przetworów mlecznych. Wprowadzając produkty mleczne poszliśmy na łatwiznę i przestaliśmy kontrolować cukier. Jaka to wygoda dać dziecku serek na śniadanie, naleśniki z dżemem. Przy okazji wizyt u babci po obiedzie jest podwieczorek - własnoręcznie zrobione ciastka lub galaretka. Słodyczy (takich sklepowych i chodzi mi również o paluszki, chipsy itp) nadal nie je i co prawda nie patrzy się z zazdrością na osobę, która je je. Ale wyraz czekolada jest wypowiadany z kilka razy dziennie. On wie dlaczego nie je - czekamy na "duże" zęby.
Mi to nawet nie chodzi o zęby, ale o ewentualną nadwagę. Ja do 4 roku życia byłam "baaardzo zdrowym dzieckiem" - upasiona niemiłosiernie. Co prawda nigdy potem nie miałam problemów z nadwagą ale ...
Boje się, żeby cichaczem ich nie jadł i później mnie nie okłamywał
kamami
Jaco
nie, 04 lip 2004 - 16:14
Do 3 roku życia nie dostawałam żadnych słodyczy. Jak rodzina przynosiła czekoladę, mam chowała. Szybko się nauczyli, że jak ma być dla mnie to najlepiej jakiś owoc....

No i dzisiaj kocham słodycze. Najchętniej jadłabym je naokrągło.....

Synkowi nie zabraniam jeść. Ale też raczej nie zachęcam. Zawsze w domu jest jakieś ciasteczko. Jak poprosi to dostaje. Słodycze nie stoją jednak na wierzchu. Czasem sama pytam czy ma ochotę na coś słodkiego. Wychodzę z założenia, że żadne przegięcie nie jest dobre i nie gwarantuje sukcesu.

Jednym słowem dbam o zdrową, zbilansowaną detę i czasem pozwalam połasuchować icon_lol.gif

Nie pozwalam jeść cukierków typu landrynki i lizaków. W tym jestem na razie nieprzezwyciężona.
Dla nas słodycze to różnego rodzaju herbatniki, wafelki, czasem czekolada no i ukochane lody.
Jaco


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,221
Dołączył: wto, 10 cze 03 - 01:36
Nr użytkownika: 814

GG:


post nie, 04 lip 2004 - 16:14
Post #11

Do 3 roku życia nie dostawałam żadnych słodyczy. Jak rodzina przynosiła czekoladę, mam chowała. Szybko się nauczyli, że jak ma być dla mnie to najlepiej jakiś owoc....

No i dzisiaj kocham słodycze. Najchętniej jadłabym je naokrągło.....

Synkowi nie zabraniam jeść. Ale też raczej nie zachęcam. Zawsze w domu jest jakieś ciasteczko. Jak poprosi to dostaje. Słodycze nie stoją jednak na wierzchu. Czasem sama pytam czy ma ochotę na coś słodkiego. Wychodzę z założenia, że żadne przegięcie nie jest dobre i nie gwarantuje sukcesu.

Jednym słowem dbam o zdrową, zbilansowaną detę i czasem pozwalam połasuchować icon_lol.gif

Nie pozwalam jeść cukierków typu landrynki i lizaków. W tym jestem na razie nieprzezwyciężona.
Dla nas słodycze to różnego rodzaju herbatniki, wafelki, czasem czekolada no i ukochane lody.

--------------------
Jacobina - mama Kuby






okko
nie, 04 lip 2004 - 16:22
Ja słodyczy nie jem bo nie lubię-podobno jako dziecko tez ich nie chciałam.
Kuba do 2 roku życia praktycznie nie jadł słodyczy- to znaczy czekolady, cukierków, ciasta-jedynie biszkopty, herbatniki maślane czy tym podobne rzeczy.
Aktualnie staram się mu nie dawać- jak najmniej jeśłi już, cukierków cale-bo się boję, że się zadławi, lody- no cóż Salmonelli się boję, więc mu nie dam, ciasta wdług mnie nie sa do niczego w żyicu potrzebne- ale to nie znaczy, że Kuba nie je nic z cukrem- zajada jogurty, serki, nawet Monte-tyle, że nie czekoladowe, je kisiele, pije słodkie soki.
Jak na razie nie rzuca się na słodycze-raczej na paluszki czy chrupki-chyba po mnie ma upodobania smakowe;).
okko


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,760
Dołączył: pią, 28 mar 03 - 21:30
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 197




post nie, 04 lip 2004 - 16:22
Post #12

Ja słodyczy nie jem bo nie lubię-podobno jako dziecko tez ich nie chciałam.
Kuba do 2 roku życia praktycznie nie jadł słodyczy- to znaczy czekolady, cukierków, ciasta-jedynie biszkopty, herbatniki maślane czy tym podobne rzeczy.
Aktualnie staram się mu nie dawać- jak najmniej jeśłi już, cukierków cale-bo się boję, że się zadławi, lody- no cóż Salmonelli się boję, więc mu nie dam, ciasta wdług mnie nie sa do niczego w żyicu potrzebne- ale to nie znaczy, że Kuba nie je nic z cukrem- zajada jogurty, serki, nawet Monte-tyle, że nie czekoladowe, je kisiele, pije słodkie soki.
Jak na razie nie rzuca się na słodycze-raczej na paluszki czy chrupki-chyba po mnie ma upodobania smakowe;).

--------------------


grzałka
nie, 04 lip 2004 - 22:27
CYTAT(Ika (mama Oskarka))
Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu?


Ania jest alergiczka, w zwiazku z czym wielu rzeczy, ktore moga inne dzieci nie moze. Gdy jest sytuacja, ze inne dziecko je cos, czego Ania nie moze- nie robimy problemu, po prostu mowimy jej, ze ona nie moze, a tamto dziecko moze. Trudno. Sorry Winnetou. Ze slodyczami pewnie mozna podobnie- w koncu jest to sytuacja nie do unikniecia, a jak sie chce konsekwentnie przestrzegac zasad, to nie ma wyjscia. Ciebie nie musi obchodzic linia wychowawcza innego rodzica, to jego dzialka, zeby dziecku wyjasnic.

I historia z mojego podworka- mieszka w naszym bloku mama, ktora dziecku nie daje slodyczy i innych junk food. Oczywiscie inni rodzice daja. Mama najpierw robila wielkie awantury rodzicom, zeby nie dawali dzieciom soczkow, chipsow i slodyczy, bo wtedy jej coreczce jest smutno, ale poniewaz reakcji nie bylo- dziecko przestalo wychodzic na podworko icon_rolleyes.gif icon_rolleyes.gif
grzałka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,392
Dołączył: wto, 08 kwi 03 - 20:42
SkÄ…d: Olsztyn
Nr użytkownika: 506




post nie, 04 lip 2004 - 22:27
Post #13

CYTAT(Ika (mama Oskarka))
Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu?


Ania jest alergiczka, w zwiazku z czym wielu rzeczy, ktore moga inne dzieci nie moze. Gdy jest sytuacja, ze inne dziecko je cos, czego Ania nie moze- nie robimy problemu, po prostu mowimy jej, ze ona nie moze, a tamto dziecko moze. Trudno. Sorry Winnetou. Ze slodyczami pewnie mozna podobnie- w koncu jest to sytuacja nie do unikniecia, a jak sie chce konsekwentnie przestrzegac zasad, to nie ma wyjscia. Ciebie nie musi obchodzic linia wychowawcza innego rodzica, to jego dzialka, zeby dziecku wyjasnic.

I historia z mojego podworka- mieszka w naszym bloku mama, ktora dziecku nie daje slodyczy i innych junk food. Oczywiscie inni rodzice daja. Mama najpierw robila wielkie awantury rodzicom, zeby nie dawali dzieciom soczkow, chipsow i slodyczy, bo wtedy jej coreczce jest smutno, ale poniewaz reakcji nie bylo- dziecko przestalo wychodzic na podworko icon_rolleyes.gif icon_rolleyes.gif

--------------------
Ika
nie, 04 lip 2004 - 22:57
Grzałka, ale gdy rzecz dotyczy istotnie zdrowia, to jakoś łatwiej... A na zasadzie "nie, bo ja tak chcę", to już trudniej... I ja wiem, że mnie nie musi to obchodzić, ale jakoś mi głupio, jak inne dziecko tak patrzy...

A już gdyby mi się zdarzyła taka historia, jak z opisaną przez Ciebie dziewczynką, to wyrzuty sumienia by mnie żarły jak cholera icon_sad.gif

Na szczęście nie zdarzyło mi się zbyt wiele takich przypadków dzieci niejedzących słodyczy icon_cool.gif
Ika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 25,644
Dołączył: śro, 26 mar 03 - 20:57
SkÄ…d: Warszawa
Nr użytkownika: 127




post nie, 04 lip 2004 - 22:57
Post #14

Grzałka, ale gdy rzecz dotyczy istotnie zdrowia, to jakoś łatwiej... A na zasadzie "nie, bo ja tak chcę", to już trudniej... I ja wiem, że mnie nie musi to obchodzić, ale jakoś mi głupio, jak inne dziecko tak patrzy...

A już gdyby mi się zdarzyła taka historia, jak z opisaną przez Ciebie dziewczynką, to wyrzuty sumienia by mnie żarły jak cholera icon_sad.gif

Na szczęście nie zdarzyło mi się zbyt wiele takich przypadków dzieci niejedzących słodyczy icon_cool.gif

--------------------
___________________________________________________________
Jeśli ktoś bardzo chce zrobić z siebie idiotę, należy mu na to pozwolić.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy ktoś obgaduje Cię za plecami, oznacza to tylko, że go wyprzedziłeś ;)

**********************
Potwora
nie, 04 lip 2004 - 23:13
Młody do drugiego roku życia nie dostawał słodyczy, tylko biszkopty i owoce ze słodkości. Zresztą on bardzo się broni przed spróbowaniem nowych rzeczy, patrzył jak pożeram czekoladę i robił "ble" z wielkim obżydzeniem icon_rolleyes.gif A potem spróbował i zasmakował, potrafi łazić za nami i prosić o czekoladkę, taką malutką, tylko kawałeczek itp. i zazyczaj dostaje ale z zastrzeżeniem, że słodycze są na deser, po "normalnym" jedzeniu. Zwykle zadawala się małym batonikiem Kinder albo kostką ciemnej czekolady. Uważam, że czekolada i ciasta są ok. ale twarde słodycze, junk food są u nas w domu zabronione, my nie jadamy i Młody nie dostanie, tak długo jak się da.

Ostatnio odkryłam, że Maksio nabiera mnie na "mycie zębów" - wie, że po jedzeniu czekoladki trzeba wyszorować uzębienie, więc przychodzi ze szczoteczkę, daję mu trochę pasty a on znika w łazience, ja dyskretnie podglądam - strącił pastę, wypłukał szczteczkę wodą, siebie też troszkę dla kamuflarzu pochlapał i leci do mnie i mówi "mamo, już umyłem!".
No, ręce mi opadły i nawet nie skłamał, bo szczoteczkę sumiennie umył.
Potwora


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,934
Dołączył: nie, 13 kwi 03 - 19:47
SkÄ…d: .......
Nr użytkownika: 569




post nie, 04 lip 2004 - 23:13
Post #15

Młody do drugiego roku życia nie dostawał słodyczy, tylko biszkopty i owoce ze słodkości. Zresztą on bardzo się broni przed spróbowaniem nowych rzeczy, patrzył jak pożeram czekoladę i robił "ble" z wielkim obżydzeniem icon_rolleyes.gif A potem spróbował i zasmakował, potrafi łazić za nami i prosić o czekoladkę, taką malutką, tylko kawałeczek itp. i zazyczaj dostaje ale z zastrzeżeniem, że słodycze są na deser, po "normalnym" jedzeniu. Zwykle zadawala się małym batonikiem Kinder albo kostką ciemnej czekolady. Uważam, że czekolada i ciasta są ok. ale twarde słodycze, junk food są u nas w domu zabronione, my nie jadamy i Młody nie dostanie, tak długo jak się da.

Ostatnio odkryłam, że Maksio nabiera mnie na "mycie zębów" - wie, że po jedzeniu czekoladki trzeba wyszorować uzębienie, więc przychodzi ze szczoteczkę, daję mu trochę pasty a on znika w łazience, ja dyskretnie podglądam - strącił pastę, wypłukał szczteczkę wodą, siebie też troszkę dla kamuflarzu pochlapał i leci do mnie i mówi "mamo, już umyłem!".
No, ręce mi opadły i nawet nie skłamał, bo szczoteczkę sumiennie umył.
malinowa i Malin...
nie, 04 lip 2004 - 23:18
Słodyczy na wierzchu nie mam, bo sama za nimi nie przepadam. Adaś dośc późno spróbował czegoś słodkiego, czekolada bardzo szybko odpadła. Właściwie to ze sł9odyczy może jeść landryny i jeden rodzaj miśków żelkowych. Jak ktoś go poczęstuje czyms niedozwolonym, to bierze, ale pyta czy może. Jeżeli okazuje się, że nie to z reguły mam w kieszeni jakiegos pocieszyciela. Nie rzuca sie na słodycze, ale lubi sobie czasami cos słodkiego zjeść. Od pół roku natomiast sprzedałby się za lody (Lulki kupuję w ilościach hurtowych).
malinowa i Malin...


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,141
Dołączył: sob, 29 mar 03 - 13:35
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 209




post nie, 04 lip 2004 - 23:18
Post #16

Słodyczy na wierzchu nie mam, bo sama za nimi nie przepadam. Adaś dośc późno spróbował czegoś słodkiego, czekolada bardzo szybko odpadła. Właściwie to ze sł9odyczy może jeść landryny i jeden rodzaj miśków żelkowych. Jak ktoś go poczęstuje czyms niedozwolonym, to bierze, ale pyta czy może. Jeżeli okazuje się, że nie to z reguły mam w kieszeni jakiegos pocieszyciela. Nie rzuca sie na słodycze, ale lubi sobie czasami cos słodkiego zjeść. Od pół roku natomiast sprzedałby się za lody (Lulki kupuję w ilościach hurtowych).

--------------------
Ciocia Magda
pon, 05 lip 2004 - 13:46
W kwestii słodyczy nigdy nie zapomnę "wypisów z forum", które kiedyś pojawiły się w "Dziecku". Był tam jeden głos, mniej więcej: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin a potem się poddałam, ach, czemu to zrobiłam, teraz moje dziecko chce jeść tylko słodycze". A drugi: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin i dzięki temu teraz wcale się na nie nie rzuca". To podsumowuje moim zdaniem tę dyskusję - jedne dzieci uwielbiają słodycze, inne je po prostu lubią.
Ja miałam racjonowane słodycze (dwie kostki czekolady dziennie) - teraz nie ma posiłku, który nie kończyłby się słodyczami - no i tak poprawa po tym, jak większość posiłków była zastępowana słodyczami.
Moje dzieci (nic dziwnego) także przepadają za słodyczami - nie dostawały ich do drugich urodzin, teraz staram się racjonować (tylko po posiłkach) - ale wszystko inne jest jedzone z niechęcią, byle tylko doczekać deseru. Cóż nie wszystkie dzieci są smakoszami, moje najwyraźniej się nie znają.
Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post pon, 05 lip 2004 - 13:46
Post #17

W kwestii słodyczy nigdy nie zapomnę "wypisów z forum", które kiedyś pojawiły się w "Dziecku". Był tam jeden głos, mniej więcej: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin a potem się poddałam, ach, czemu to zrobiłam, teraz moje dziecko chce jeść tylko słodycze". A drugi: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin i dzięki temu teraz wcale się na nie nie rzuca". To podsumowuje moim zdaniem tę dyskusję - jedne dzieci uwielbiają słodycze, inne je po prostu lubią.
Ja miałam racjonowane słodycze (dwie kostki czekolady dziennie) - teraz nie ma posiłku, który nie kończyłby się słodyczami - no i tak poprawa po tym, jak większość posiłków była zastępowana słodyczami.
Moje dzieci (nic dziwnego) także przepadają za słodyczami - nie dostawały ich do drugich urodzin, teraz staram się racjonować (tylko po posiłkach) - ale wszystko inne jest jedzone z niechęcią, byle tylko doczekać deseru. Cóż nie wszystkie dzieci są smakoszami, moje najwyraźniej się nie znają.

--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
aluc

Go??







post pon, 05 lip 2004 - 13:48
Post #18

a u mnie jedynymi słodyczami w domu są lody
i Maks rzuca się na lody, mimo, że nie są wydzielane
a na inne słodycze nie rzuca się w ogóle
nie ma zakazu - po prostu nie ma tematu "słodycze"
marghe.
pon, 05 lip 2004 - 13:50
WklejÄ™ Wqam mojego starego posta, a raczej dyskusujÄ™.

https://maluchy.pl/forum/viewtopic.php?t=44...ht=s%B3odyczami

Gaba jada słodycze. Rózne. W ilosciach moim zdaniem całkiem rozsądnych. Ostatnio pokochała mietusy i gumy miętowe:)
m.
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post pon, 05 lip 2004 - 13:50
Post #19

WklejÄ™ Wqam mojego starego posta, a raczej dyskusujÄ™.

https://maluchy.pl/forum/viewtopic.php?t=44...ht=s%B3odyczami

Gaba jada słodycze. Rózne. W ilosciach moim zdaniem całkiem rozsądnych. Ostatnio pokochała mietusy i gumy miętowe:)
m.
agabr
pon, 05 lip 2004 - 13:56
he to przeczytalam swoj post i niewiele sie zmienilo (coz kostyczna rodzina) a zmienilo sie o tyle ze nie je juz maly ani monte ani mlecznych kanapek ale ja sie piec ciasta nauczylam wiec czekolade robie sama okazjonalnie . B
agabr


Grupa: Moderatorzy
Postów: 11,480
Dołączył: śro, 02 kwi 03 - 10:03
Skąd: z żoliborza
Nr użytkownika: 280

GG:


post pon, 05 lip 2004 - 13:56
Post #20

he to przeczytalam swoj post i niewiele sie zmienilo (coz kostyczna rodzina) a zmienilo sie o tyle ze nie je juz maly ani monte ani mlecznych kanapek ale ja sie piec ciasta nauczylam wiec czekolade robie sama okazjonalnie . B
> SÅ‚odycze
Start new topic
Reply to this topic
2 Stron V   1 2 nastÄ™pna
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czw, 28 mar 2024 - 10:09
lista postów tego w±tku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama