Zacznę od tego, że jestem przeciwniczką antybiotyków i traktuję je jako ostateczność. Ale też czuję się bezradna, kiedy mam chore dziecko...
Równo dwa miesiące Weronika przechodziła zapalenie oskrzeli, które skończyło się podaniem antybiotyku (podwyższone CRP i decyzja lekarza o włączeniu Zinnatu do leczenia). Po tygodniu osłuchowo była już czysta. Kaszel i katar utrzymywał się jeszcze przez miesiąc. Potem był tydzień czy półtora spokoju i zaczęła się nowa fala kaszlu. Akurat trafiła się Wigilia i nasz wyjazd w góry. Kaszel dopadł całą rodzinę.
1-go stycznia Weronika zaczęła gorączkować. 2-go wracaliśmy do domu, jej stan się polepszył, ale dzień później znowu wróciła gorączka. Do tego dokuczał jej kaszel. Raz mokry, raz suchy.
W ubiegły czwartek osłuchał ją lekarz, zalecił bańki i syrop wykrztuśny. Po bańkach były 4 ciężkie dni. Dziecko b. słabe, ze dwa razy zbijałam temperaturę, małą męczył suchy kaszel. Jedną noc miała w zasadzie nieprzespaną przez ten kaszel. Potem nastąpiła poprawa. Weronika zaczęła jeść, bawić się, przestała narzekać na zmęczenie. Cały czas ma kaszel (mokry), ale jestem przyzwyczajona, że kaszel jej "zostaje" po infekcji.
Dziś byłam na wizycie kontrolnej. Okazuje się, że mała ma nadal zapalenie oskrzeli. Lekarce nie podobały się szmery w płuchach - dała skierowanie na RTG, żeby potwierdzić. Zalecenia:
- jeszcze raz postawić bańki
- oklepywać
- Flegamina
- antybiotyk, jeśli RTG wykaże zapalenie płuc. Przy czym dodała, że jej zdaniem zapalenie jest na tle wirusowym i antybiotyk (Bactrim) podaje w charakterze osłonowym.
Niestety RTG potwierdził diagnozę.
Nie jestem lekarzem. Powinnam ufać tym, którzy znają się lepiej ode mnie. Szukam jednak informacji w necie i czytam, że w przypadku wirusowego zapalenia płuc, chorobę leczy się objawowo. Antybiotyk tylko na bakteryjne. Ale z drugiej strony portale straszą powikłaniami po źle leczonej chorobie i ryzyku śmierci. Przy poprzedniej chorobie lekarz powiedział nam, że jeśli zapalenie utrzymuje się długo, jest duże prawdopodobieństwo, że z wirusowego przejdzie w bakteryjne i to jest powód włączania antybiotyku "w ciemno".
Weronika ma niską odporność. Łatwo łapie infekcje i długo z nich wychodzi. W zeszłym sezonie niemal każdy katar kończył się obturacyjnym zapaleniem oskrzeli. Leczona była sterydami. W tym sezonie już drugi raz "grozi" jej antybiotyk. Boję się, że takie leczenie jeszcze bardziej obniży jej odporność i otworzy drogę kolejnym kuracjom antybiotykowym. Boję się, że wchodzimy w błędne koło.
Czy można wyprowadzić dziecko z zapalenia płuc nie stosując antybiotyku? Jakie jest ryzyko? Podzielcie się, proszę, swoim doświadczeniem. Do rana musze podjąć decycję, co dalej robić...
--------------------