To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Słodycze

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

kamami
Jak to jest z tymi słodyczami. Po przeprowadzaniu krótkiej sondy wśród znajomych zdziwiłam się bardzo, że jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców. Dodam, że nie jest to typ, którego ulubioną słodkością są grzybki marynowane wink.gif .
I właśnie nie wiem czy sama nie tworzę zakazanego owocu? Czy dzieciom są potrzebne takie ograniczenia?
kamami
madama
U nas w domu nie przywiązuje się dużej wagi do tematu "słodycze", ale fakt, że do niedawna Piotruś nie wiedział co to takiego. Pierwsze jego kontakty z czekoladą były takie, że ktoś po prostu przyniósł w prezencie a ja nie robiłam afery. wink.gif Teraz Potruś częstuje się co jakiś czas czekoladką albo ciasteczkiem (lubi icon_biggrin.gif ). Wie, że nie powinno się jeść tego dużo na raz i nie je (np. raz w tygodniu jakieś ciastko, kostka- dwie czekolady). Nie ma u nas ograniczeń typu- słodycze raz w tygodniu.
ulla
Ja też nie robie afery jak ktoś Weronike poczęstuje, ale, że sama sobie wydzielam i baaardzo rzadko jadam, to w domu zazwyczaj słodyczy nie ma. Jak mam to gryza dostaje, ale więcej sama nie chce. Jedyne "łakocie" jakie jada to chrupki kukurydziane (kilka dziennie) i biszkopty (jak już to do 3 dziennie, ale nie codziennie). Ciast nie lubi, więc nawet jak jest to nie jest zainteresowana. Za to potrafi zrobić aferę w sklepie, jak chce jabłko (kako, kako...daaaaa...łaaaaaa), bo chce je jeść od razu jak znajdzie, nie przejmując się tym, że brudne i jeszcze nie kupione. No i uwielbia deserki owocowe, ale, że one bez cukru to jej nie wydzielam...co dziwne, takich wykonanych przeze mnie, też jak najbardziej bez cukru (bo zwykle nie mam icon_biggrin.gif ) już niespecjalnie...za to ja zjadam....Aaaa...i soki owocowe, słodkie z natury, dostaje w wersji rozcieńczonej i zwykle butelka na dwa dni, poza tym wodę.
Podejrzewam, że troche opiekunka ją "docukrza", ale nie słodyczami, tylko domowym kompotem, truskawkami z cukrem itp. Ale, że ja wiem ile moje dziecko je (mało znaczy), to jakoś nie mam zapędów, żeby robić ograniczenia....zwłaszcza, że ie daje jej tego zamiast obiadu, tylko na deser...

Nie wiem, czy czas łakomstwa na słodycze jeszcze przed nami, czy tak jej zostanie...
grzałka
CYTAT(kamami)
jedyne dziecko, które nie "rzuca" się na słodycze to te, u którego w domu słodycze nie są wydzielane i stoją w pokoju na talerzu obok owoców.


Coś w tym chyba jest- u mnie w domu słodycze były wydzielane i rzucaliśmy się na nie z bratem jak dzikusy- do dziś nie mamy hamulców.
W znanych mi domach, gdzie słodycze po prostu były, a dostęp do nich był swobodny- te słodycze sobie stały.

U Ani (słodycze ograniczane do imprez, w domu nie ma, nie kupujemy) obserwuję podobne nieopanowanie i brak umiaru- i zastanawiam się, czy to ograniczanie ma sens? Zwłaszcza, że idzie do przedszkola...
amania
U mnie słodycze nigdy nie były wydzielane i jako dziecko nigdy się na nie nie rzucałam (szkoda, że mi to przeszło icon_evil.gif ).

Marysia pierwszy "słodycz" wink.gif dostała po drugich urodzinach.
Teraz leżą zawsze gdzieś pod ręką, ale ona raczej po nie nie sięga.
Czasem nachodzi ją nagła ochota, ale mija po często już po jednej kostce czekolady.
Oby jej tak zostało!
Żyrafo
My kupujemy słodycze tylko w soboty, ale jak ktoś nas poczęstuje kiedy indziej to jemy. Przez moment miałam zamiar trwać bardziej rygorystycznie przy tej sobocie, ale myślę, że to nie ma sensu, zwłaszcza, że Joaśka idzie do przedszkola i jak tylko się tam pojawiłymy to została poczęstowana przez kolegę cukierkiem - myślę, że w tej sytuacji sparawa jest nie do wygrania. Przecięż nie owiem dziecku, że ono ma nie jeść kiedy żrą wszyscy wokół. Pozostaliśmy przy tym, że domowe słodyczowanie robimy w soboty.
KM
Bardzo lubię słodycze i nie myślałam o wprowadzeniu dziecku ograniczeń. Kacper ma dopiero roczek. Od niedawna pije soki z cukrem (w niewielkich ilościach), je ciastka maślane i biszkopty codziennie. Oczywiście nie podaję mu ich gdy jest głodny lecz po posiłku, najczęściej na spacerze. Staram się nie przesadzać ze względu na niewielki apetyt Kacperka na obiadki i inne wartościowe posiłki. Mimo to myślę, że każdego dnia trzeba zjeść coś słodkiego. Nie wyobrażam sobie tygodniowego czekania na ciastko czy czekoladkę.
ognistaplama
U mnie w domu słodycze nie były wydzielane i jadłam ich baaardzo dużo, do dziś jestem od nich uzależniona icon_sad.gif
Dlatego w domu nie stawiam słodyczy na stole, Jagódka (3,5 roku) ma swoje pudełko ze słodyczami, i jeśli ma ochotę to wybiera sobie po obiedzie coś. Wypluwa z obrzydzeniem słodycze typu ptasie mleczko, delicje, cukierki z mieszanki wedlowskiej.
Ika
Cóż, ja jestem zwolenniczką teorii zakazanego owocu. Obserwując dzieci widzę, że większość tych rzucających się na słodycze to właśnie te dzieci, które miały w tygodniu "jeden słodki dzień" lub w inny sposób słodycze były im mocno ograniczane. Żuczek nie ma wydzielanych, wolę pilnować mycia zębów niz powodować, że dziecko czeka na "słodką sobotę" z jęzorem do kolan a potem rzuca się na słodycze i obżera się na zapas do porzygania. A takie historie widziałam.
A jak się takie "słodkosobotnie" dziecko musi czuć w przedszkolu, gdy inne dziecko ma urodziny i przynosi dla kolegów torbę cukierków? Albo go skręca, ale stosuje się do zasad, albo je łamie i ma poczucie robienia źle. Kicha....

Albo inna rzecz. Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu? Poczęstowanie w grę nie wchodzi, bo muszę szanować zasady innych rodziców, ale mam problem, gdy moje je a inne się ślini. I w ten sposób inni mimowolnie narzucają mi coś, przeciw czemu się burzę.
Tak źle i tak niedobrze.... icon_confused.gif
kamami
Ja miałam ograniczane słodycze ale chyba nie z powodów zdrowotnych tylko braków w sklepie. Pamiętam przeszukiwanie szafek w poszukiwaniu cukierków aby na końcu znaleźć puste papierki - siostra była szybsza.
Michał do drugiego roku życia nie jadał nic co zawierało cukier oraz przetworów mlecznych. Wprowadzając produkty mleczne poszliśmy na łatwiznę i przestaliśmy kontrolować cukier. Jaka to wygoda dać dziecku serek na śniadanie, naleśniki z dżemem. Przy okazji wizyt u babci po obiedzie jest podwieczorek - własnoręcznie zrobione ciastka lub galaretka. Słodyczy (takich sklepowych i chodzi mi również o paluszki, chipsy itp) nadal nie je i co prawda nie patrzy się z zazdrością na osobę, która je je. Ale wyraz czekolada jest wypowiadany z kilka razy dziennie. On wie dlaczego nie je - czekamy na "duże" zęby.
Mi to nawet nie chodzi o zęby, ale o ewentualną nadwagę. Ja do 4 roku życia byłam "baaardzo zdrowym dzieckiem" - upasiona niemiłosiernie. Co prawda nigdy potem nie miałam problemów z nadwagą ale ...
Boje się, żeby cichaczem ich nie jadł i później mnie nie okłamywał
kamami
Jaco
Do 3 roku życia nie dostawałam żadnych słodyczy. Jak rodzina przynosiła czekoladę, mam chowała. Szybko się nauczyli, że jak ma być dla mnie to najlepiej jakiś owoc....

No i dzisiaj kocham słodycze. Najchętniej jadłabym je naokrągło.....

Synkowi nie zabraniam jeść. Ale też raczej nie zachęcam. Zawsze w domu jest jakieś ciasteczko. Jak poprosi to dostaje. Słodycze nie stoją jednak na wierzchu. Czasem sama pytam czy ma ochotę na coś słodkiego. Wychodzę z założenia, że żadne przegięcie nie jest dobre i nie gwarantuje sukcesu.

Jednym słowem dbam o zdrową, zbilansowaną detę i czasem pozwalam połasuchować icon_lol.gif

Nie pozwalam jeść cukierków typu landrynki i lizaków. W tym jestem na razie nieprzezwyciężona.
Dla nas słodycze to różnego rodzaju herbatniki, wafelki, czasem czekolada no i ukochane lody.
okko
Ja słodyczy nie jem bo nie lubię-podobno jako dziecko tez ich nie chciałam.
Kuba do 2 roku życia praktycznie nie jadł słodyczy- to znaczy czekolady, cukierków, ciasta-jedynie biszkopty, herbatniki maślane czy tym podobne rzeczy.
Aktualnie staram się mu nie dawać- jak najmniej jeśłi już, cukierków cale-bo się boję, że się zadławi, lody- no cóż Salmonelli się boję, więc mu nie dam, ciasta wdług mnie nie sa do niczego w żyicu potrzebne- ale to nie znaczy, że Kuba nie je nic z cukrem- zajada jogurty, serki, nawet Monte-tyle, że nie czekoladowe, je kisiele, pije słodkie soki.
Jak na razie nie rzuca się na słodycze-raczej na paluszki czy chrupki-chyba po mnie ma upodobania smakowe;).
grzałka
CYTAT(Ika (mama Oskarka))
Moje dziecko słodycze je. Co mam zrobić, jeśli bawi się z innym dzieckiem, któremu słodycze są ograniczane? Mam nie dawać swojemu, bo tamto nie je? A niby czemu?


Ania jest alergiczka, w zwiazku z czym wielu rzeczy, ktore moga inne dzieci nie moze. Gdy jest sytuacja, ze inne dziecko je cos, czego Ania nie moze- nie robimy problemu, po prostu mowimy jej, ze ona nie moze, a tamto dziecko moze. Trudno. Sorry Winnetou. Ze slodyczami pewnie mozna podobnie- w koncu jest to sytuacja nie do unikniecia, a jak sie chce konsekwentnie przestrzegac zasad, to nie ma wyjscia. Ciebie nie musi obchodzic linia wychowawcza innego rodzica, to jego dzialka, zeby dziecku wyjasnic.

I historia z mojego podworka- mieszka w naszym bloku mama, ktora dziecku nie daje slodyczy i innych junk food. Oczywiscie inni rodzice daja. Mama najpierw robila wielkie awantury rodzicom, zeby nie dawali dzieciom soczkow, chipsow i slodyczy, bo wtedy jej coreczce jest smutno, ale poniewaz reakcji nie bylo- dziecko przestalo wychodzic na podworko icon_rolleyes.gif icon_rolleyes.gif
Ika
Grzałka, ale gdy rzecz dotyczy istotnie zdrowia, to jakoś łatwiej... A na zasadzie "nie, bo ja tak chcę", to już trudniej... I ja wiem, że mnie nie musi to obchodzić, ale jakoś mi głupio, jak inne dziecko tak patrzy...

A już gdyby mi się zdarzyła taka historia, jak z opisaną przez Ciebie dziewczynką, to wyrzuty sumienia by mnie żarły jak cholera icon_sad.gif

Na szczęście nie zdarzyło mi się zbyt wiele takich przypadków dzieci niejedzących słodyczy icon_cool.gif
Potwora
Młody do drugiego roku życia nie dostawał słodyczy, tylko biszkopty i owoce ze słodkości. Zresztą on bardzo się broni przed spróbowaniem nowych rzeczy, patrzył jak pożeram czekoladę i robił "ble" z wielkim obżydzeniem icon_rolleyes.gif A potem spróbował i zasmakował, potrafi łazić za nami i prosić o czekoladkę, taką malutką, tylko kawałeczek itp. i zazyczaj dostaje ale z zastrzeżeniem, że słodycze są na deser, po "normalnym" jedzeniu. Zwykle zadawala się małym batonikiem Kinder albo kostką ciemnej czekolady. Uważam, że czekolada i ciasta są ok. ale twarde słodycze, junk food są u nas w domu zabronione, my nie jadamy i Młody nie dostanie, tak długo jak się da.

Ostatnio odkryłam, że Maksio nabiera mnie na "mycie zębów" - wie, że po jedzeniu czekoladki trzeba wyszorować uzębienie, więc przychodzi ze szczoteczkę, daję mu trochę pasty a on znika w łazience, ja dyskretnie podglądam - strącił pastę, wypłukał szczteczkę wodą, siebie też troszkę dla kamuflarzu pochlapał i leci do mnie i mówi "mamo, już umyłem!".
No, ręce mi opadły i nawet nie skłamał, bo szczoteczkę sumiennie umył.
malinowa i Malina
Słodyczy na wierzchu nie mam, bo sama za nimi nie przepadam. Adaś dośc późno spróbował czegoś słodkiego, czekolada bardzo szybko odpadła. Właściwie to ze sł9odyczy może jeść landryny i jeden rodzaj miśków żelkowych. Jak ktoś go poczęstuje czyms niedozwolonym, to bierze, ale pyta czy może. Jeżeli okazuje się, że nie to z reguły mam w kieszeni jakiegos pocieszyciela. Nie rzuca sie na słodycze, ale lubi sobie czasami cos słodkiego zjeść. Od pół roku natomiast sprzedałby się za lody (Lulki kupuję w ilościach hurtowych).
Ciocia Magda
W kwestii słodyczy nigdy nie zapomnę "wypisów z forum", które kiedyś pojawiły się w "Dziecku". Był tam jeden głos, mniej więcej: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin a potem się poddałam, ach, czemu to zrobiłam, teraz moje dziecko chce jeść tylko słodycze". A drugi: "Nie dawałam mojemu dziecku słodyczy do drugich urodzin i dzięki temu teraz wcale się na nie nie rzuca". To podsumowuje moim zdaniem tę dyskusję - jedne dzieci uwielbiają słodycze, inne je po prostu lubią.
Ja miałam racjonowane słodycze (dwie kostki czekolady dziennie) - teraz nie ma posiłku, który nie kończyłby się słodyczami - no i tak poprawa po tym, jak większość posiłków była zastępowana słodyczami.
Moje dzieci (nic dziwnego) także przepadają za słodyczami - nie dostawały ich do drugich urodzin, teraz staram się racjonować (tylko po posiłkach) - ale wszystko inne jest jedzone z niechęcią, byle tylko doczekać deseru. Cóż nie wszystkie dzieci są smakoszami, moje najwyraźniej się nie znają.
aluc
a u mnie jedynymi słodyczami w domu są lody
i Maks rzuca się na lody, mimo, że nie są wydzielane
a na inne słodycze nie rzuca się w ogóle
nie ma zakazu - po prostu nie ma tematu "słodycze"
marghe.
Wkleję Wqam mojego starego posta, a raczej dyskusuję.

https://maluchy.pl/forum/viewtopic.php?t=44...ht=s%B3odyczami

Gaba jada słodycze. Rózne. W ilosciach moim zdaniem całkiem rozsądnych. Ostatnio pokochała mietusy i gumy miętowe:)
m.
agabr
he to przeczytalam swoj post i niewiele sie zmienilo (coz kostyczna rodzina) a zmienilo sie o tyle ze nie je juz maly ani monte ani mlecznych kanapek ale ja sie piec ciasta nauczylam wiec czekolade robie sama okazjonalnie . B
Edi Zet :)
Hehe...to ja przeczytałam swój post i Ulka już nie jada słodyczy. Jadła często, za często i efekt: 4 p/trzony z plombami u trzylatki. Zgroza. To moja wychowawcza porażka. icon_cry.gif
sdw
Ja gdybym nie ograniczała to słodycze byłyby jedynym pozywieniem moich dziewczyn icon_confused.gif Po mamusi tak maja icon_confused.gif icon_wink.gif

Słodycze u nas leza na wierzchu, no moze w szufladzie. Baby jazgotliwe icon_wink.gif same sie w tej kwestii oporzadzają. Ograniczam bo musze - one UWIELBIAJĄ słodycze. Dzieki czemu KInga miewa ataki bólu zebów icon_cry.gif . kamila na razie nie miewa ale jeszcze nic straconego icon_wink.gif .

A ograniczam rózne, pomysłów miewałam kilka dziennie, zaden niestety nie chciał przyniesc oczekiwanego efektu icon_rolleyes.gif . No i dzis wpadłam na pomysł - podziel sie z mamusią icon_rolleyes.gif . A, z mamusia to one chetnie bo mamusie kochają.

No i obawiam sie, ze bede tyła. Bo ja tez UWIELBIAM SŁODYCZE icon_razz.gif
aluc
CYTAT(agnieszkabryndza)
he to przeczytalam swoj post i niewiele sie zmienilo (coz kostyczna rodzina) a zmienilo sie o tyle ze nie je juz maly ani monte ani mlecznych kanapek ale ja sie piec ciasta nauczylam wiec czekolade robie sama okazjonalnie . B


my też konserwa chodząca icon_biggrin.gif
grzałka
A takie babcie to sie was sluchaja w kwestii niedawania slodyczy icon_question.gif
ulla
CYTAT(grzalka)
A takie babcie to sie was sluchaja w kwestii niedawania slodyczy  :?:


Moja mama się słucha, bez mojej aprobaty nie próbuje małej nakarmić niczym...nawet jeżeli jest to z definicji zdrowe i pożywne, a nie tylko słodkie icon_smile.gif
kamami
CYTAT(grzalka)
A takie babcie to sie was sluchaja w kwestii niedawania slodyczy  :?:

szanują moje zdanie
kamami
Edi Zet :)
CYTAT(grzalka)
A takie babcie to sie was sluchaja w kwestii niedawania slodyczy  :?:

Tia, Grzałka. Moja teściowa to karne wojsko, nie ma co..... wink.gif wink.gif wink.gif icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif
agabr
CYTAT(grzalka)
A takie babcie to sie was sluchaja w kwestii niedawania slodyczy  :?:

Sluchaja , sluchaja, problem z babciami i dziadkami wg. mnie polega na tym , ze potrzebuja jkiegos substytutu, tzn dziecko nie je slodyczy ale b lubi truskawki porzeczki, mieso pieczone , jajka od chlopa bo dziadkowie chyba maja naturalna potrzebe podpasania dziecka czyms, co nie znaczy ze nie padlo stwierdzenie " jedrus ale Ty masz biedne dziecinstwo".B
marghe.
NIe mogę narzekać (na dziadków)


Od jakiegoś czasu Gaba obgryza paznokcie.. zatem szlaban na słodycze. I sama go ,skubana, egzekwuje :"Ja nie mogę słodyczy bo obgryzałam pazurki". Rzecz jasna słodyczem nie jest np galaretka z owocami wink.gif.
m.
pirania
U nas starsze dzieci do 3-4 roku zycia nie jadly slodyczy. Zadnych zero i nul. Tak jak u aluc po prostu nie istnial temat slodycze.

maluchy- juz jadly od jakis drugich urodzin, ale do wieeeelu lat mamy slodka sobote. jesli ktos ma urodziny w klasie i czestuje slodyczami- dzieci maja moralne zwolnienie ode mnie icon_wink.gif i jesc moga icon_wink.gif ale- dziwna sprawa- czesto tego nie robia. mamy taka puszke do ktorej wrzucane sa prezenty od dziadkow i te pe, czasami dzieci mnie naciagna na slodycza a ja kupuje pod warunkiem ze zjemy w sobote. I calkiem nierzadko zdarza sie ze starsze dziewczyny przynosza ukierki yrodzinowe i dodaja do puszki.
A w sobote pieczemy ciasto, po obiadku wywalamy brzuchy i jeeeeemy jeeeemy jeeeemy icon_wink.gif ile sie da zjesc slodyczy na jeden raz. A potem myjemy zeby lecimy na spacer i do nastepenj soboty.
moko.
Oj moje dziecie się czasem rzuca na słodycze, nie ma wydzielanych ich, ale są schowane. on po prostu kocha czekoladki, wafelki itd. Jedna zasada jest taka - słodycze raz dziennie i to po zjedzeniu czegos konkretnego.
Nakładam mu talerzyk słodyczy, tzn po 1 sztuce z danego gatunku. czasem mały nie zje, od razu chowam, nie zostawiam na później.
Pozatym maż nie mial wydzielanych słodyczy i je jak opetany, mały chyba ma tą cechę po tatusiu. Wiec ja sama nie częstuje małego, jak się upomni to dam, a jak nie to nie.
AdusiaR
U nas słodycze nie leżą na wirzchu, bo Letycja nie zna granic, ale jednak ostatnio obserwuje pewną zmianę na lepsze, bo gdy idzie do babci do sklepu spozywczego, gdzie kuszą wszelkie słodkości mówi : tylko żadnych słodyczy i bierze ... chrupki kukurydziane. Czyli moja szkodza jakos działa, staram sie wydzielac jej słodycze gdy np. koleżanka przyniesie paczke róznych słodkosci (albo od razu chowam, aby nie kusiła i nie ma tematu - wtedy ja z męzem zaopiekujemy sie tym słodkim skarem icon_wink.gif
Kotelka
Sama kiedyś byłam wielką fanką słodyczy Potem jednak postanowiłam ograniczyć ich jedzenie. Na początku było trudno bo uzależniłam się od cukru i mój organizm po prostu się słodyczy domagał. Potem jednak z czasem jak starałam się trzymać w swoim postanowieniu, zorientowałam się, ze moje ciało nie ma już takich wymagań oraz nie potrzebuję aż tak wielu słodyczy jak wcześniej icon_smile.gif Po prostu powoli się od nich odzwyczaiam.

Dziewczyny dla dbałości o ciało polecam poczytać sobie jeszcze o tym kosmetyku: Jak do tej pory nie miałam jeszcze tak skutecznego kremu na rozstępy, a wiele ich przetestowałam. https://www.medonet.pl/krem-na-rozstepy---j...l,62949162.html
elusia617
U mnie słodycze były od zawsze dostępne w domu, więc jak przyszedł taki czas że jednak myślisz że coś z twoją wagą jest nie tak to dopiero zaczęły by c ograniczane. Mi bardzo pomogła pani dietetyk angelika33p@pm.me , które mi wiele rzeczy uświadomiła, nie chodzi tylko o kaloryczność słodyczy ale ogólnie ich wpływ na naszą wagę i zdrowie, kobieta ma bardzo dużą wiedzę
Peggie
Człowiekowi to bardzo zmieniają się upodobania. Jako dziecko uwielbiałam słodycze, a teraz nie bardzo. Kiedyś jadłam dużo krówek, a dzisiaj to mnie aż skręca od tej słodkości.
śrubka
Po słodycze sięgam bardzo rzadko, nieszczególnie mam na nie ochoty.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.