To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Organizacja porodu w domu

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4
Silije
Tydzień minął, nie będę udawać żem zalatana lub słabowita a przedstawię krok po kroku jak załatwiliśmy wszystkie sprawy okołoporodowe.
W sumie decyzję, że jeśli ciąża będzie przebiegała prawidłowo, rodzimy w domu, podjęliśmy w 6 miesiącu ciąży, w marcu. Wtedy zaczęłam szukać położnej w internecie.
Krok 1. Położna przyjmująca porody domowe. Fundacja Rodzić po ludzku dysponuje namiarami na kilka położnych, które robią to najbardziej oficjalnie. O Warszawie niech piszą Cleo i Pirania. Moja, Alina Wasilewska jest z Piły. Śląsk ma Katarzynę Oleś, Szczecin ma Dorotę Fryc, coś wiem o położnej z Lublina i z Łodzi. Generalnie w internecie można znaleźć wszystko, a jak nie można to znaczy, że to nie istnieje icon_biggrin.gif Parę razy spotkać się z taką wybraną położną wypada, jest o czym rozmawiać i obejrzy też wasze mieszkanie. Taka położna zakłada Wam potem książeczkę zdrowia dziecka, dostarcza kartę szczepień oraz wypełnia druki do urzędów tzn. zgłoszenie urodzenia dziecka.

Krok 2. Ginekolog uświadomiony w sprawie, bo taka ciąża wymaga szczególnie starannego prowadzenia, wykluczenia m.in. wady serca i innych wad, które mogłyby zagrozić życiu dziecka urodzonego w domu, sprawdzenia właściwego ułożenia dziecka. O kontroli ciśnienia, anemii, nie wspominam, bo to oczywiste rzeczy. Mój lekarz na początku zarzekał się że nie jest zwolennikiem, a potem tym bardziej cieszył razem z nami. Poczciwy człowiek wink.gif

Krok 3. Pediatra do zbadania dziecka w pierwszej do drugiej doby po urodzeniu. Najpierw spytałam pediatrę moich dzieci z przychodni - oj, jak kulą w płot, była przerażona na samą myśl. Potem lekarkę, którą zwykle wołam do dzieci w weekendy prywatnie z ogłoszenia gazetowego "wizyty domowe". Okazało się, że jest nawet neonatologiem i nie ma nic przeciwko badaniu, choć też nie omieszkała dodać, że osobiście nie jest zwolenniczką rodzenia w domu.

Krok 4. Szczepienia. Sanepid pozwala na pierwsze szczepienie tak naprawdę do 10 doby. Mieliśmy to szczęście, że ta właśnie pani neonatolog załatwiła nam szczepienia w 4 dobie na swoim dyżurze na oddziale noworodkowym w szpitalu na Lutyckiej i trwało to wszystko kilkanaście minutek - w Poznaniu tam szczepi się chyba wszystkie domowe dzieci icon_smile.gif. Można tam też załatwić badanie słuchu, ale ja zrezygnowałam (jako logopeda).

Krok 5. Testy przesiewowe (fenyloketonuria). Bibułki są do pobrania w specjalistycznych laboratoriach, położne środowiskowe zwykle mają informacje na ten temat, bo jeszcze parę lat temu one pobierały w domu. w Poznaniu to laboratorium przy ul. nowowiejskiego, dają od ręki. I wtedy albo położna z którą rodziliście, albo wasza położna rodzinna musi pobrać między 2 a 6 dobą krew z piętki i musicie zawieźć z powrotem do laboratorium.

Krok 6. Zgromadzenie potrzebnych rzeczy do porodu w domu. Pewnie każda położna zaleca troszkę co innego, ale tak z grubsza:
- folię malarską, my do tego mieliśmy jeszcze taką folię chirurgiczną z fliselinowym pokryciem
- przydaje się sterta świeżych gazet, podobno farba drukarska działa odkażająco
- zegarek z sekundnikiem, telefon
- aparat fotograficzny oczywiście 02.gif
- warto mieć sprzęty typu piłka, worek sako, ale nie są nieodzowne
- chłonne podkłady Seni
- podpaski Happy Bella (jako pieluszki funkcjonują w aptece icon_smile.gif ) przynajmniej dwie paczki
- miska na łożysko
- dwie- trzy koszule do przebrania
- ciepły szlafrok, koce i ręczniki dla kobiety
- woda mineralna i do pryskania wink.gif
- skarpetki, najlepiej więcej par, bo ja swe stopy w kałuży raczyłam umieścić
- sporo wypranych, wyprasowanych pieluch tetrowych i coś na czym można je ugrzać
- ręczniczek dla dzidziusia i gotowy komplet ubranka
- termofor, kaloryferek, wentylatorek do ustawiania pożądanej temperatury
- pakiecik sterylnej gazy
- woda utleniona a do pępka spirytus
- mocne zawiązywane worki na śmieci

Krok 7. Trzeba spakować awaryjną torbę do szpitala i zatankować samochód, najlepiej przećwiczyć trasę do najbliższego szpitala, żeby już potem nie tracić cennych minut, gdyby coś nie grało. I wymyślić co w czasie porodu zrobic ze starszymi dziećmi.
kasiunia
napisz proszę ile trzeba kasy na położną - coś mi się obiło że 1500zł, tak?
Choco.
Czytam, marzę i planuję. Mam pytanie, po którym moja piękna wizja porodu w domu pewnie legnie w gruzach...czy po pierwszym porodzie zakończonym cc (Michał miał kończyny owinięte pępowiną) jest rozsądne aby decydować sie na poród w domu?
Dziękuję, że założyłaś ten wątek- mam nadzieję, że najdzie się wiele mam, które zechcą w ten sposób wydać na świat swoje dzieci.
Pozdrawiam
Paula.
Dawno gdy zaczęłam myśleć o dziecku zaczęłam także myśleć o porodzie w domu.
Niestety pierwsza ciąża od początku była problematyczna i zakończyła się cc, ale gdzieś tam mam jednak nadzieję, że może...
Może chociaż izba narodzin, ech może kiedyś.

Silije dużo zdrowia dla całej rodzinki.

użytkownik usunięty
Silije, dziękuję.

Jeszcze tylko jedno pytanie - co położna miała "na wszelki wypadek" w walizkach?
Silije
Po cesarce z porodem w domu pewnie będzie spory problem... no ale trzeba pytać u źródła.

Paka, chyba nie umiem zbyt dokładnie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Zakładałam po pierwsze, że wszystko będzie dobrze, po drugie, że położna będzie wiedziała, co robić wink.gif W użyciu był oczywiście przenośny aparat KTG, tylko przykładany do badania tętna dziecka, no bo siłę skurczy to już było widać "na oko" icon_biggrin.gif Do odśluzowania w razie czego była zwykła Frida, ten aspirator do noska, ale synek się sam odśluzował.
A w tajemniczych walizkach pewnie coś do wentylowania noworodka, moja mama, która jest pielęgniarką rodzinną i sama nosi walizy icon_wink.gif mówi coś o stałym zestawie przeciwstrząsowym i wiem jeszcze, że jedna z dziewczyn rodzących w domu, jak zasłabła po utracie krwi, to dostała kroplówkę. No to chyba niezbyt się popisałam wiedzą, ale mogę wypytać położną przy jakiejś okazji.

My płaciliśmy 1500 zł, w innych miastach może być oczywiście inaczej.

Aha i jeszcze można zajrzeć na stronkę www.dobrzeurodzeni.pl ale ona się dopiero stopniowo rozbudowuje.
Choco.
CYTAT(Silije @ sob, 07 lip 2007 - 13:49) *
Po cesarce z porodem w domu pewnie będzie spory problem... no ale trzeba pytać u źródła.

Obawiam się tego. Z tego powodu tak bardzo nie chciałam mieć cc. Wiem, że później jest dużo mniejsza swoboda przy drugim porodzie (nie można raczej rodzić w wodzie czy w Domu Narodzin). Wiem, że dzięki cięciu Michał jest cały i zdrów, i pomimo że to niby najważniejsze to tak bardzo mi żal, że było cc a za drugim razem nie wiadomo jak będzie. Wizja szpitala (mimo, że nie mogę narzekać na opiekę) nie bardzo mi się uśmiecha. Prawdopodobnie poród w domu pozostanie niespełnionym marzeniem, ale kto wie...
Dziękuje za odpowiedź.
użytkownik usunięty
Silije, jeszcze raz dziękuję za wyczerpujące odpowiedzi. Mam nadzieję jeszcze kiedyś skorzystać z Twoich wskazówek, chociaż już nie przy dziecku numer 3.
kalarepa78
Mam nadzieję, ze kiedyś będzie mi dane skorzystać z tych rad!
magdalenka
Dobrze, ale mam pytanie: po porodzie Dava byłam usypiana, w celu wyjęcia łożyska. Z tego co pamiętam, to w szpitalu bardzo sie z tym spieszyli, ponoć czas wtedy jest bardzo ważny. I choć ciąża przebiegała prawidłowo trochę niepokoi mnie myśl, co działoby się w domu?...

pozdr, m.
Silije
Nie znam szczegółów twojego porodu Magdalenko ale w domu dużo rzadziej zdarzają się problemy z trzecim okresem porodu niż w szpitalu, między innymi z tego względu, że kobiecie nie naciska się na brzuch ani przy wypieraniu dziecka ani by przyśpieszyć wydalanie łożyska, nie ciągnie się za pępowinę, nie podaje się w czasie porodu oksytocyny itp. Wiem że zdarzyło się jeden raz położnej odesłać matkę z domu do szpitala po porodzie na łyżeczkowanie macicy, ale pośpiech wcale nie był potrzebny, nie było krwotoku i dojechała i wróciła zupełnie bezpiecznie.
petisu
Silije-poród w domu......jesteś moą idolką!!!!!!!!!!
Silije
Wybaczcie, że własny wątek odświeżam, ale chciałam dodać do niego małą czytelnię, czy też linkownię, dla zainteresowanych

Ekstra wywiad z holenderską położną
https://www.edziecko.pl/ciaza_i_porod/1,79332,3850250.html

Spory artykuł z "Wysokich obcasów"
https://kobieta.gazeta.pl/rodzicpoludzku/1,...4&startsz=x

Strona pewnego lekarza położnika w całości warta przeczytania
https://www.lekarz.com.pl/dom_czy_szpital/satysfakcja.htm

Dwa artykuły ze strony fundacji Rodzić po ludzku
https://www.rodzicpoludzku.pl/przegladprasy...lad_prasy_id=46
https://www.rodzicpoludzku.pl/dla_poloznych...onferencja_id=3

Relacje i artykuł ze stronki dobrze urodzonych
https://www.dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id...acje_kobiet.htm
https://www.dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id...ch_domowych.htm

I jeszcze to
https://www.twoje9miesiecy.com/index.php?id=134
Saskia
dzięki za linki
Silije
Odświeżam wątek na życzenie kilku nowych ciężarówek maluchowych 06.gif
krolewienka
dzięki Silije icon_smile.gif tak właśnie myślałam, że to Alina. mnie też przygotowywała icon_smile.gif
krolewienka
... ale nie do porodu domowego - na to, chodź namawiała, się nie odważyłam. chyba głównie dlatego, że tak naprawdę co ja wiedziałam przy pierwszym. P. Alina przygotowywała mnie do porodu szpitalnego icon_smile.gif
Potwora
CYTAT(Paka @ Fri, 06 Jul 2007 - 23:10) *
Silije, dziękuję.

Jeszcze tylko jedno pytanie - co położna miała "na wszelki wypadek" w walizkach?


Paka - moja koleżanka całkiem niedawno rodziła w domu, namawiam ją na zamieszczenie relacji z porodu na forum icon_wink.gif
MaMaria
Zgodnie z namową Oli Fisi zamieszczam moją relację z porodu domowego. Po pierwsze wszystkim zainteresowanym polecam publikacje doktor Preeti Agrawal oraz samą panią doktor, która jako jedyna we Wrocławiu wspiera porody domowe. Ja nie chodziłam do niej ale wiem, że służy pomocą i fachową radą. Nasza położna to pani Grażyna Bliger, która odbiera domowe porody od lat i cieszę się, że jej zaufałam.
Co do rad Silje to chciałabym dodać, że oprócz przebiegu ciąży i stanu zdrowia, ważne jest dobre przygotowanie fizyczne i psychiczne. Trzeba wiedzieć czego się spodziewać i czuć się pewnie w domu - z położną i z samą sobą:)
Jeśli chodzi o moje przygotowania to całą ciążę ćwiczyłam i bardzo dużo spacerowałam w ostatnich miesiącach - minimum godzina dziennie do ostatniego dnia. Do tego ćwiczenia mięśni Kegla i masaże krocza. Efekt - poród trwał 4,5 godziny i uważam, że było wspaniale właśnie dzięki temu, że byłam w domu.
Położna dała mi całkowity luz czyli mogłam być w takiej pozycji jak chciałam, chodzić po domu, pod prysznic, na łóżko, obok łóżka;) Piłam sobie wzmacniający rosół i słuchałam ulubionej muzyki. Pani Grażyna pilnowała tętna dziecka, mojego ciśnienia i tego czy oddycham; chwaliła mnie i wspierała. Druga faza była krótka i skuteczna, mały wyskoczył za jednym parciem. Uważam, że poszło tak gładko bo mogłam rodzić w pionowej pozycji - coś między kucaniem a siedzeniem na krawędzi łóżka.
Nie było żadnego odśluzowywania, mały po prostu kaszlnął, chrząknął i zaczął płakać by po chwili już siedzieć przy piersi. Potem urodziło się łożysko, dostałam kroplówkę (to a propo's tego co siedzi w torbie położnej) i padłam lekko wyczerpana już z moim skarbem.
Następnego dnia przyjechała pani pediatra zbadać naszego syna, który, chwała Bogu jest zdrowy jak ryba.
Wracając do wyposażenia położnej - na pewno ma leki, np. dla mnie było coś na zatamowanie krwotoku, w razie czego może też zaopatrzyć krocze ale to się prawie nigdy nie zdarza bo nie ma potrzeby.
Ze szczepieniem na żółtaczkę poczekałam 3 tygodnie bo podobno szczepionka podawana za wcześnie wpływa ujemnie na żółtaczkę fizjologiczną. U nas to się sprawdziło bo syn nie miał żółtaczki wcale.
Gdybyście miały jakieś pytania dalsze to piszcie, chętnie odpowiem. Poznałam całą procedurę porodu domowego we Wrocławiu więc jeśli ktoś chce rodzić w ten sposób we Wrocku to zapraszam.
Na koniec moje ogólna, subiektywna opinia = poród w domu jest wspaniały. Rodząca może zaufać naturze a dziecko nie ma żadnych stresów, od razu tylko mama, tata i cieplarniane warunki.
Pozdrawiam i życzę wszystkim przyszłym mamom powodzenia!
kasiaaaaa
Od razu zaznaczam, że doskonale wiem, że decyzja, czy rodzić w domu czy w szpitalu jest prywatną sprawą każdej z nas i nie krytykuję niczyjej decyzji. Chcę jednak napisać, że wbrew pozorom poród w szpitalu czasem jest lepszy niż domowy. I warto pamiętać, że w warunkach domowych nikt nie jest w stanie zapewnić tylu dobrodziejstw, co szpital.
Ja miałam okropne komplikacje i potężny krwotok podczas porodu i gdyby nie to, ze rodziłam w szpitalu, to nie byłoby mnie juz na tym świecie. I co by mi wtedy przyszło z domowej atmosfery, skoro bym się wykrwawiła na śmierć?
Oczywiście wiadomo, że takie porody jak mój zdarzają się rzadko, ale ja też myślałam, że przecież poród z komplikacjami dotyczy na pewno kogoś innego, a nie mnie...
Pozdrawiam.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
kasiaaaaa
CYTAT(użytkownik usunięty @ Sat, 09 May 2009 - 21:24) *
cytowany post usunięto


Zgadza się. I wtedy moja córeczka prawdopodobnie by się udusiła, a tak to leży teraz obok mnie i się uśmiecha.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
kasiaaaaa
CYTAT(użytkownik usunięty @ Sat, 09 May 2009 - 21:43) *
cytowany post usunięto


Mi chodzi o to, że lekarz nie powienien kazać mi rodzić i o to mam do niego żal. Ale kiedy już rodziłam, to musiał coś zrobić, bo dziecko utknęło w kanale i gdyby mi jej nie wycisnął to by się udusiła. Więc z dwojga złego - lepsza moja popękana szyjka i krwotok niż uduszenie dziecka.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Silije
Rosa napisała sporo, podam może linka ku przestrodze:
www.pz.podlasie.pl/dokumenty/chwyt.doc

oraz cytat ze strony www.prawomedyczne.com
"Prawo do otrzymywania świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej. Prawo to ma dwa aspekty pozytywny oraz negatywny. Pierwszy obejmuje świadczenia medyczne skuteczne, przebadane klinicznie i zgodne z wiedzą naukową, drugi oznacza zakaz przeprowadzania eksperymentów (bez zgody pacjentki), zakaz udzielania świadczeń, które nie są pewne, tzn. nie były poddane badaniom klinicznym, mają niewiadomą skuteczność, wiążą się z nieokreślonym ryzykiem, nie są obecnie już stosowane (np. zabieg Kristellera - polegający na wypychaniu łokciem dziecka w II fazie porodu. Jeszcze kilkanaście lat temu zabieg ten był standardowo wykonywany). Oczywiście prawo to nie oznacza, że nie można przeprowadzać zabiegów związanych z ryzykiem dla rodzącej lub dziecka. Zabiegi takie można przeprowadzać, czasem nawet trzeba, tym niemniej rodząca (jej mąż) musi być o nich powiadomiona."

Domowa położna dokonuje pomiarów miednicy cyrklem położniczym, natomiast wagę dziecka oprócz wyniku z USG szacuje także badający brzuch palpacyjnie - zazwyczaj zakres błędu takiego "macaniowego" pomiaru doświadczonej położnej jest mniejszy niż z USG!
Tamara79
Weszłam i pomyslałam, że bzdura z tymi porodami w domu. Tez marzyłam o takim. Jakby to intymnie było, my i nasze dziecko. Naczytałam sie w gazetach opowieści jak wspaniale i w ogóle. I po urodzeniu w szpitalu Matyldy, który to poród zakonczył sie tragicznie stwierdziłam, że tylko głupol rodzi w domu, no bo przeciez gdzie sprzęt, gdzie pomoc i w ogóle.

Ale po przeczytaniu postu Rosy zaczynam sie bardzo zastanawiac, że może gdybym rodziła w domu to moja córka miałaby wieksze szanse na przeżycie niz w uzbrojonym po zęby w sprzęt szpitalu z lekarzami partaczami.
Przykre ale prawdziwe.

Z jednym sie nie moge zgodzic:
CYTAT
tu wyjasniam bardzo wazną rzecz na wypadek, gdyby ktoś chciał się czepić i zapytać "bez jaj Rosa, chyba nie uważasz, że do porodu trzeba się stawiac po przeczytaniu podręczników Ginekologii i Położnictwa dla studentów medycyny?"
Otóż tak własnie uwazam. Może nie chodzi o podręczniki akademickie, ale szkoła rodzenia (szczególnie przy pierwszych porodach), wiedza na temat indukcji porodu (wraz z wyrobieniem sobie wlasnej opinii na ten temat i upewnieniu się, czy oksytocyna mieści się w naszej wizji porodu czy nie), wiedza na temat połogu i- last but not least- zdobycie maksymalnej ilości informacji o szpitalu, w ktorym chcemy rodzić, to dla mnie niezbędne minimum.

niestety szkoła rodzenia nie wystarczy, żeby ratowac swoje dziecko ano i wybór szpitala też często nie jest mozliwy z przyczyn technicznych.

...choć na pewno lepszy poród w domu niz kiepski szpital.
Szkoda, że juz nigdy nie będzie mi dane tego zakosztować.
kasiaaaaa
Rosa chodziłam do szkoły rodzenia, mąż był przy mnie cały czas przy porodzie, moja znajoma położna i opłacony lekarz, który przyjechał specjalnie dla mnie też. I co mi to dało?
Piszesz o świadomości, której Twojej zdaniem nie miałam... Rosa, ja po swóch pierwszych bólach partych zaczęłam tracić świadomość, a Twoim zdaniem miałam sobie wtedy przypomnąć cyctaty z książek ginekologicznych? Zarzucasz mi brak wiedzy, ale - nie obraź się - ty chyba też nie za wiele wiesz o tym, jak ciężko może przebiegać poród i że wtedy nie da się myśleć. O niczym.
Potwora
CYTAT(kasiaaaaa @ Mon, 11 May 2009 - 08:39) *
Rosa chodziłam do szkoły rodzenia, mąż był przy mnie cały czas przy porodzie, moja znajoma położna i opłacony lekarz, który przyjechał specjalnie dla mnie też. I co mi to dało?
Piszesz o świadomości, której Twojej zdaniem nie miałam... Rosa, ja po swóch pierwszych bólach partych zaczęłam tracić świadomość, a Twoim zdaniem miałam sobie wtedy przypomnąć cyctaty z książek ginekologicznych? Zarzucasz mi brak wiedzy, ale - nie obraź się - ty chyba też nie za wiele wiesz o tym, jak ciężko może przebiegać poród i że wtedy nie da się myśleć. O niczym.


O matko kochana!! 37.gif i ten opłacony lekarz nie podjął decyzji o cesarce tylko wypychał dziecko icon_eek.gif ???!!!
kasiaaaaa
CYTAT(Ola Fisia @ Mon, 11 May 2009 - 11:11) *
O matko kochana!! 37.gif i ten opłacony lekarz nie podjął decyzji o cesarce tylko wypychał dziecko icon_eek.gif ???!!!


Tak... Widocznie był przekonany, że podjął słuszną decyzję... No bo jak to inaczej wytłumaczyć? Miałam z nim oficjalną umowę o prowadzenie porodu, zapłaciłam mu niemałą kasę.
Skurcze miałam 8 godzin, ona cały czas się mną opiekował, po porodze nakazał, że mają mi nie dawać nikogo do pokoju, że mam mieć spokój i odpoczywać (w tym szpitalu pokoje były dwuosobowe), kiedy leżałam na polożnictwie przychodził do mnie praktycznie codziennie, pytał jak się czuję. Może robił to po to, żeby "naprawić" błąd? A może naprawdę się o mnie martwił.
Sama nie wiem, co o tym myśleć. Wiem, że ten lekarz wśród moich koleżanek ma bardzo dobrą opinię.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
kasiaaaaa
Rosa wiem, że masz bardzo dużo racji. Ale kiedy lekarz rzucił mi się na brzuch i nacisnął córeczce odrazu wyszła główka, zrobił to tak błyskawicznie i tak szybko, że nawet mój mąż nie zdążył zareagować, nie mówiąc już o mnie bo ja to nawet nie wiedziałam co się stało. A potem usłyszałam już tylko płacz mojego dziecka i to jak położyli mi ją na piersiach.
Potwora
CYTAT(kasiaaaaa @ Mon, 11 May 2009 - 11:36) *
Tak... Widocznie był przekonany, że podjął słuszną decyzję... No bo jak to inaczej wytłumaczyć? Miałam z nim oficjalną umowę o prowadzenie porodu, zapłaciłam mu niemałą kasę.
Skurcze miałam 8 godzin, ona cały czas się mną opiekował, po porodze nakazał, że mają mi nie dawać nikogo do pokoju, że mam mieć spokój i odpoczywać (w tym szpitalu pokoje były dwuosobowe), kiedy leżałam na polożnictwie przychodził do mnie praktycznie codziennie, pytał jak się czuję. Może robił to po to, żeby "naprawić" błąd? A może naprawdę się o mnie martwił.
Sama nie wiem, co o tym myśleć. Wiem, że ten lekarz wśród moich koleżanek ma bardzo dobrą opinię.


Tak, wygląda na to, że czuł się winny, wykonał zabroniony w Polsce zabieg a sam wcześniej zaniedbał sprawdzenie wspólmierności miednicy i kanału rodnego w stosunku do wymiarów dziecka, powinien pamiętać, ze USG pokazuje wagę dziecka jedynie szacunkowo. Doświadczony lekarz albo połozna powinni to badanie wykonać szczególnie dokładnie ze względu na Twoją "filigranowość" tak jak pisała wcześniej i Rosa i Silije - są na to różne metody. Pewnie wynikało to w pewnej części z niewiedzy, niemyślenia, z rutynowości, nie wiem.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Silije
Odgórnie ustalonej odległości nie ma. To pytanie najlepiej zadać wprost właściwej położnej domowej, każda ma jakiś zakres czasu dojazdu do szpitala, z którym czuje się bezpiecznie, tzn. jest pewna że na tyle wcześniej przewidzi, że coś nie zagra.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Cleo
Roooosa, zapewinam cie, ze przy dwukrotnym porodzie z I. CHołuj nie mialamz nia modlitw, medytacij, tudziez innych spowiedzi 06.gif Powiemw iecej- w Dn to polzone siedzialy sobie glownie na dole w kuchni,a ja z na gorze z tym sprejem, rpsyznicem i męzem szalałam 29.gif A nawet wiecej powiem- one w mi w DN zapalily jakies kadzidelka czy inne tam swieczki zapachowe, ktore kazałam zaraz gasić, bo mi bylo niedobrze i duszno od tego. Nie wiem wiec, jak osoby wyznajace hinduizm rodzą, bo ja bym w tych oparach za Chiny nie urodzila.
Cleo
Aha, moze znajde zdjecia z DN-zobacz zreszta ich galerię. Ale nie pamietam tam jakiejs ilosci świetych obrazow itp., byly neutralne obrazki z matką i dziecięciem, chyba w stylu ikony -raczej nautralne, robiące 'klimat'. Rany, aj nawet nia pamietam, czy tam byl krzyż 37.gif Nie wiem, jak ten nowy DN bedzie wygladal-ciekawi mnie, czy powtorzą tamten styl i wystrój- ktos cos wie?

PS
i, kurcze, ne pamiętam tez żadnych modlitw i hymnów PO porodzie. Spytam męza, ale ja pamiętam duuzo cisz i spokoju, Hanię leżącą na mnie, potem otulona Hanię w rożek podaną mi do łózka i nasz sen. Rankiem- połozna kolejna i pediatra, tez ine bylo modlitw. Byc moze ona (modlitwa) dziala się w NICH -poloznych, w nas (ja, maż), ale naprawdę- wtedy myslisz o rodzeniu, zupełnie na inny poziom schodzisz, zobaczysz, przypomnisz to sobie. I położne tez są na tym skupione.
amania
Rosa, odległość z Twojego domu do najbliższego szpitala, jest zdecydowanie za duża icon_evil.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Cleo
O rany, ciekawe. WLasnie gadalam z M. on stanowczo twierdzi, ze nigdy nawwt nikt nas nie spytal o przekonania, a podczas gdy ja tkwilam pod prysznicem np., to on przysypial pod progiem, `a nie modlił się z połoznymi. W ostatniej fazie natomaist latał na dol grzac wodę w czajniku, by ją wlewac do wanny, bo z kranu leciała marnie jak dla mnie icon_wink.gif Podczas przygotowan/spotkan, wywiadow w DN, ani podczas porodu samego nikt tez nas o nic takiego nie pytal, nie wymagał kręgów modlitewnych itd.
Co do `spelniania mych potrzeb: Jak nie chcialam muzyki, nie bylo, jak nie chcialam sako- won z sako. Jak chcialam piłkę, pojechano po nia dla mnie specjalnie n Nowolipki do Fundacji. Jak chcialam wodę, to grzano itd itd. O Bogu nie bylo ni razu mowy, choc akurat przeciez my moglibysmy o tym gawędzic. Przykro mi, ze znajoma tak to wspomina, nie wiem, na jakim etapie i w jakim konktescie byla rozmowa religijna, bo ogolnieto mi trudno uwierzyc, ze byl na to czas, siły i energia oraz miejsce w umysle. Własciwie to ja mialam podobne uwagi/pretensje ? po pierwszym porodzie, który w koncu zakonczył sie szpitalnie. Ale tak-teraz po latach widzę, ze ja faktycznie nie sprostalam sytuacji! BYlam młoda, z pierwszym dzeickiem, nieprzygotowana, zestrachana. Z Hanią byo 1000 razy dojrzalej, świadomie bardziej, pewniej.
Z nami, oprócz Ireny, byla jeszcze Małgosia...hmm nei pamietam nazwiska z Rawy Mazowieckiej, ale nie widzialam jej an liscie wspolpracujacych. CHyba. Polecamw kazdym razie! Nie wiem, jak ze swiatopogladem innych poloznych stamtąd, bo zwyczajnie do gowy mi nei rpzyszlo o tym rozmawiac!
Rosa, myslę, ze jesli decydujesz sie na porod domowy/w DN, to ew. kwestie swiatopogladowe wyluszcz na spotkaniach PRZED, Kasia nie ejst glupia, wiec dobierze ci odpowiednia polozna lub tez uprzedzi, ze bedzie taka klientka wlasnie. Poza tym- D. jest od tego, by ew. ukrócac takie dywagacje. Na 98% jestem jednak pewna, ze nie bedzie przestrzeni mentalnej i energetycznej/czasowej do dysput teologicznych.

EDIT: dopisałam trochę i poprawiłam literówki!
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Cleo
Ej, ale ja przeciez nie namawiam cie na rodzenie z Ireną CHołuj` 06.gif 06.gif Powiem nawet, ze jak sie dowiedzialam przy Hance, że ma byc ona (niespodziewanie dla mnie, bo miala byc Kasia), to spanikoaalam i chcialam wracac. Bo pamietalam tamten 'nieudany' porod domowy `sprzed 5 lat...
CHodzi mi o to tylko, że na 100% powinnas wyjawic to, co tu piszesz na spotkaniach z ludzmi z DN, jesli na takowe uczęszczasz. Po prostu. IMHO dla Was niezmiernie wazne jest w takim razie wlasnie TAKIE przygotowanie siebie do DN i DN do Was.

Mnie by to wnerwilo na maksa, gdybym podczas bolów porodowych słuchala o 'polecaniu cierpienia Bogu' - w ogole bym to wyrzucila drugim uchem, myslę zreszta jak kazda z nas, ktore wszak podczas porodu np. czesto krzyczymy na mezow/partnerów: 'to przez ciebie! nienawidze cie, wynos sie' itp. Ja np. tak wlasnie w uroczym DN wrzasnęłam 37.gif

Sluchaj- może SIlije czy ktos inny ma inne doswiadczenia, ale ja mialam tak, ze naprawdę nic innego nie liczylo sie wokol tylko ja- M.- i Hania w brzuchu, a zdan wypowaidanych do mnie bylo minimalne minimum;) Polozne pojawialy sie rzadko, na troche, milczaco, zdawkowo, chyba ze M. mial potrzebe odreagowania, to na schodach cos tam gadali, albo ja cos konkretnego potrzebowlam itp. Bo tak własnie ma wygladac porod RODZINNY. icon_smile.gif Trzymam kciuki!

BTW W szpitalu, gdzie w koncu urodzilam Michasię, wiesz kto najbardziej mnei zdnerwowal (oprócz walących o 6 rano drzwiami pielegniarek np.)? Ksiadz, ktory tego dnia wparowal nam do sali. Ostatnia rzecza, ktora wtedy chcialam [po dobie rodzenia był ksiadz-mezczyzna. 29.gif
Ila
CYTAT(amania @ Fri, 15 May 2009 - 14:53) *
Rosa, odległość z Twojego domu do najbliższego szpitala, jest zdecydowanie za duża icon_evil.gif


Amaniu Kochana, wlasnie mialam to samo napisac, ale mnie uprzedzilas icon_twisted.gif
Podsumowujac: nienie.gif
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Cleo
Rosa- cudownie!! (kurde, ale daleko, no ale ja juz rodzic nie będę wiecej)
amania
CYTAT(użytkownik usunięty @ Fri, 15 May 2009 - 15:48) *
cytowany post usunięto


wallbash.gif

Dom Narodzin powinien znajdować się jakieś 500 m od szpitala, a nie od Twojego domu icon_evil.gif
Ika
CYTAT(amania @ Fri, 15 May 2009 - 14:33) *
wallbash.gif

Dom Narodzin powinien znajdować się jakieś 500 m od szpitala, a nie od Twojego domu icon_evil.gif


O tym samym pomyślałam...

A zaplecze szpitalne Medicover to w razie problemów takie sobie jest. Chyba, że służą wyposażoną karetką, żeby w razie czego szybko przewieźć do najbliższego szpitala.
Silije
Rosa, wiesz co normalnie ręce załamałam jak ty w tym wątku przesadzasz (rozumiem ojciec ogrodnik dziad ogrodnik i pradziad tyż) OTujesz i konfabulujesz 04.gif Ani w czasie przygotowań do porodu ani tym bardziej w trakcie nie zetknęłam się nawet z milimetrem jakiejkolwiek ideologii (oprócz tej którą bym sama włożyła), moja położna była konkretną babką - fachowcem, w czasie porodu jeśli w ogóle otworzyła usta to wyłącznie ściśle na temat i przypuszczam że większość jest właśnie taka, wykonują zawód. Na podstawie książki Ireny Chołuj nie oceniaj zjawiska, to jakby sądzić Albańczyków na podstawie Matki Teresy 04.gif W Warszawie jest do wyboru przynajmniej 7 czy 8 niezależnych położnych więc można wybrać sobie najbardziej zbliżoną mentalnie, nie tak jak reszta Polski, która bierze co jest 31.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.