To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Mały Aniołek

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

kruuwka
Cześć Kobietki,
chciałam się podzielić z wami swoim przeżyciem - jest troche inne ale w pewnym sensie podobne. Jest 17 grudnia, urodziny mojej mamy - widzi mnie moja siostra i mówi: "zrób test jesteś w ciąży!". Nie miałam pojęcia o czym ona mówi ale test zobiłam, faktycznie ZOSTANĘ MAMĄ!! Ucieszyliśmy się z Mężem niebotycznie - zostaniemy rodzicami akurat na 5 rocznice ślubu. Przeżyliśmy piękny czas, sprzedaliśmy stare mieszkanie, czekaliśmy na nowe, chodziliśmy na długie spacery z psem, wyjeżdżaliśmy na działkę i do lasu, planowaliśmy co pokażemy naszemu synkowi jak tylko sie urodzi, gdzi pojedziemy razem na ferie zimowe itd. Ja znosiłam ciążę dzielnie, chodziłam do pracy, dbałam o siebie i nie narzekałam. Było naprawdę idealnie !!! Trwało to wszystko 37tygodni, aż w nocy z 19 na 20 lipca nie mogłam spać, męczyły mnie koszmary. Rano obudziłam męża i pojechaliśmy do przychodni, tam USG i wiadomość: "Pani dziecko nie żyje. Teraz trzeba pojechać do szpitala urodzić żeby Pani nic się niestało". Niebardzo pamiętam co się działo dalej, podobno krzyczałam potwornie. Pojechalismy do szpitala, nie będę opisywać licznych bezduszności jakie mnie tam spotkały bo to nikomu nie pomoże a i nikogo niczego nie nauczy. Rodziłam prawie 3 doby, było potwornie ale się udało. Razem z Mężem wzieliśmy naszego Aniołka w ramiona i pożegnaliśmy się z nim. Był naprawde cudny, taki podobny do Męża blondynek - daliśmy mu na imię Miłosz, tzn. "z miłości". Płakaliśmy długo obydwoje przytulając się, pomogło!! Potem był pogrzeb (mimo sprzeciwu księdza), ubraliśmy się na biało, poprosilismy tylko najbliższą rodzinę i 2 przyjaciół i "odprowadziliśmy" swoje pierwsze ukochane dziecko do grobu. To było 1,5 roku temu - teraz mam wspaniałą 6 miesięczną córę o imieniu Kalina. Nie będę ukrywać że po jakiejkolwie stracie jest potwornie ciężko znów próbować, żyć z dnia na dzień w strachu jak to się skończy, nie wiedzieć dlaczego?
Ale pamiętajcie: po pierwsze zawsze warto, chociazby dlatego żeby potem nie mieć do siebie żalu że się nie próbowało
po drugie: to nie prawda że nie można płakać - można!!! Ale tylko z tęskonty za tym małym człowiekiem a nigdy z żalu
po trzecie: życie biegnie do przodu i żadna nanotechnologia tego nie zmieni
po czwarte: trzeba wierzyć, w boga, w ludzi, jak się chce ale pesymizm nigdy nikogo do niczego dobrego nie doprowadził.
Więc trzymam kciuki za was wszystkie !!!!!
#Margola
przykro mi że przezyłas taka strate....
jednoczesnie gratuluje wytrwałosci.
Gothica
kruuwka strasznie mnie wzruszyła Twoja historia. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co przeszłaś.
Cieszę się, że masz córeczkę i że udało Ci się przeżyć te ciężkie chwile.
Åšciskam Was mocno przytul.gif
MoniZ
kruuwka 41.gif 41.gif 41.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif
k76
Twoja historia jest bardzo podobna do mojej. Moja radość i całej rodziny trwała 33 tygodnie, już tak byliśmy z mężem blisko aby wziąść na ręce oczekiwany skarb. W jednym dniu nasze plany legły zniszczeniu. Rano byłam jeszcze w pracy, czułam ruchy synka-bo był wyjatkowo ruchliwy a popołudniu jakby nagle nic. Myślałam, że może śpi, pojechałam na wizyte do mojego lekarza następnego dnia rano, zrobił usg i powiedział że serce nie bije, poza tym, nie było żadnych widocznych zmian u dziecka. Zostałam w szpitalu, po kliku dniach wywoływali mi poród, bo cesarskie cięcie w takim przypadku nie można zrobić. Urodziłam chłopczyka 2300 dkg, nie widziałam go w całości, choć bardzo teraz tego żałuję. Mąż również nie widział, bo mówiłam mu, że może lepiej żeby nie oglądał. Odebraliśmy naszego skarba w trumience i pochowaliśmy w grobie pradziadka.
Mąż dzwonił i pytał o przyczynę, na razie powiedziano mu, że dziecko było zdrowe, bez żadnych wad. Będą badać jeszcze, ale to ma potrwać.
Podczas ciąży wykonywałam mnóstwo badań, bo mam za sobą juz 3 poronienia w 5 tygodniu ciąży, dlatego ta była wyjątkowo kontrolowana, mimo to nie udało się.
Dodam jeszcze,że mam zdrową i wspaniałą ośmio latkę, która strasznie pragnęła brata lub siostrę.
Mam nadzieję, że moja historia skończy sie kiedyś podobnie jak twoja, że jeszcze jest nadzieja, pozdrawiam.
logomama
Ja osobiście nie doświadczyłam utraty maluszka, ale w moim otoczeniu trzy osoby, a raczej trzy rodziny osobiście doświadczone zostały w ten sposób.
Wszyscy obecnie cieszą się swoimi narodzonymi maluszkami, a ich życie przepełnione jest miłością i szczęściem - i dlatego wiem, że warto próbować icon_smile.gif
Ma.
Bardzo wzruszajaca jest Wasza historia, gratuluje sily i wytrwalosci.Oraz zycze Wam duzo, duzo szczescia....

ps. utrara dziecka to rzecz ktorej nie zyczylabym nawet najwiekszemu wrogowi

pozdrawiam wszystkich
agaz
wiem jak to jest dwa razy przezylam strate swoim skarbow , bolalo ale rany w koncu sie zablizniaja wazne ze zawsze bede o nich pamietac teraz staramy sie znow o malenstwo a raczej na razie zawiesilismy starania poniewaz 5 czerwca nasz slub a do tego czasu mam kupe badan srobic wiem jedno bedzie dobrze icon_smile.gif))
dzina1234
moja radosc trwała 22 tygodnie pod sercem nosiłam dwóch chłopców(Miłoszka i Mikołajka)po porodzie niemogłam na nich patrzec ale przed pogrzebem pojechałam z mezem do prosektorium i tam kazałam otworzyc trumienke i tam sie z Synkami pożegnałam:( 32.gif
natulka1984
Bardzo mi przykro-rozumiem WAS co przeżyłyście,ja tez straciłam córeczkę.Miałby teraz 7 latek.
Urodziłam ją w 8 miesiącu, miałam cc ponieważ tętno małej zanikało,urodziła się bardzo malutka,ważyła 520g(nieprawidłowy kariotyp żeński 69XXX) w 18 dobie niestety zmarła,tuż przed telefonem ze szpitala miałam sen,że rozmawiam z Bogiem(mówił mi ze ja zabiera,że tam będzie jej lepiej),nieprawdopodobne ale prawdziwe,po chwili mąż mnie wybudził i mówi że Dominika nie żyje-straszne nie da się tego opisać,pustka w sercu,żal do Boga dlaczego moje dziecko,żal do ludzi którzy bezmyślnie mówili że może i lepiej że tak się stało....Wiedziałam ze będzie niepełnosprawna,chora,ale dla nas liczyło się to,aby żyła była z nami....Minęło mnóstwo czasu mam 2 córeczki wspaniałe i wspólnie odwiedzamy Dominisie na cmentarzu,pamiętamy o niej i zawsze zostanie w naszych sercach.


Po Dominisi dokładnie po 8 miesiącach zaszłam ponownie w ciąże-radosc niesamowita a za razem strach...Na Usg okazało się że maleństwu serduszko nie bije icon_sad.gifW 8tc poroniłam....Miałam torbiel 6cmx7cm i ciąza nie miała miejsca się rozwijać.Po poronieniu torbiel sie wchłonęła.Przeszliśmy z mężem szereg badaniań genetycznych i wszystko jest dobrze,lekarze ręce rozkładali,bo nie wiedzieli dlaczego:(

Po 6 miesiącach znów zaszłam w ciążę wszystko ładnie pięknie aż do 4 miesiąca ciązy,okazało się że Zuzka ma w główce torbiel-nie wiedziałam co robić ,to było straszne,były pytania dlaczego,dlaczego Bóg tak czyni :(Miałam robiona amiopunkcje i potem musieliśmy czekac 3 tygodnie na wynik.Gdy nadszedł dzień ten najważniejszy dzień,Pani doktor patrząc w monitor na USG po chwili mówi:torbiel się wchłonęła....a teraz ide po wyniki z amiopuncji...i po chwili mówi"MA PANI GENETYCZNIE ZDROWĄ CÓRECZKĘ"Boże kochany podskoki były do sufitu gdy wyszłam na korytarz do męża(nie mógł być ze mną przy badaniu)beczałam jak bóbr a on myślał że coś jest nie tak,odwrócił się do okna i się popłakał,Chwyciłam go i wykrzyczałam z radości płacząc że mamy zdrową coreczkę,to był najszczęśliwszy dzień w naszym życiu!!

Dzis Zuzka ma 5 lat i jest wspaniała zdrową dziewczynką w styczniu urodziłam 3 córeczke i tez jest zdrowa!!!

Moje 2 najwazniejsze skarby na świecie i 2 aniołki w niebie....

olakinga
dziewczyny tyle by się chciało napisać ale nie można dobrać słów...... nie wyobrażam sobie takiej straty... łączę się w bólu z każdą z Was choć sama nigdy tego nie przechodziłam... gratuluję także wiary i wytrwałości przytul.gif przytul.gif przytul.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.