To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

no i co ja mam robić...

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Rudella
Witam,

na początek może napiszę, że jestem starą forumką, ale ze względu na to, że mój były mąż i jedna z jego kochanek śledzą mnie na maluchach, to by zapytać o palący mnie problem wpadłam na pomysł zmiany nicka. Wiem, że to co napisałam brzmi jakbym miała manię prześladowczą, ale niestety życie bywa brutelne.

A teraz problem, bo wiem, że pomożecie, a może stwierdzicie, że skoro nie stać mnie na ujawnienie stałego nicka, to won... nie wiem, ale piszę.

Otóż mamy prawie 6 letnią córeczkę, gdy miała niecały rok, dowiedziałam się, że jej ojciec, a mój kochający mąż ma kochankę. Nie radziłam sobie z tym więc udalam się do psychologa, który namawiał mnie na terapię, ale co z tego jak słyszałam, że jak mam powaloną psychikę to powinnam się sama leczyć, bo maczo nie będzie latał po poradniach i itp. i itd. Gdy mała miała prawie 2 lata wyprowadziłam się od niego, po awanturze wielkiej i próbie pobicia, jak oznajmił mi ze swoją mamą, że jestem wariatką bo otwarcie jestem w stanie powiedzieć, że mnie zdradza i jest draniem. Pech polegał na tym, że pracowaliśmy w tzw. kształconym wielce środowisku. Więc zepsułam mu opinię. Uciekłam od niego w czasie jego delegacji... bo wiedziałam, że inaczej się nie da. Później były sprawy o separację, alimenty, ustalenie kontaktów, oczywiście wierzyłam, że on mnie i małą bardzo kocha [co do małej to nie miałam wątpliwości], ale on dalej mnie zdradzał. W tym czasie widywał się z dzieckiem wtedy kiedy chciał, nie daj Boże jak nie odebrałam jego telefonu, jak odebralam też swojego wysłuchałam. Ja jednak nadal żyłam nadzieją, że się zmieni... był czas gdy mi trochę pomagał. Nie przychodził do mnie z różami, tu cytat, bo nie chciałam z nim iść do łóżka... Później tą jego pseudo troskę połaczyłam z tym, że mąż kochanki po prostu wziął się za swoją żonę i skończyły się ich spotkania. To dało mi nadzieję na lepsze jutro i na rodzinę dla małej. Ale zbliżała się kolejna sprawa o separację, bo złożyłam ją z orzeczeniem jego winy, a on złożył z mojej... więc się ciągnęło wszystko. Przed tą oto sprawą nasz dobry znajomy po pijaku powiedział mi, że mój mąż ma kolejną kochankę, niestety to była prawda. Byłam załamana... ale stwierzdziła, że nie będę tego dłużej ciagnąć i wniosłam sprawę o rozwód. I od ponad 2 lat jesteśmy po rozwodzie. I na szczęście nie żałuję swojej decyzji, bo inaczej byłabym stałym bywalcem szpitala psychiatrycznego. To tyle po krótce o nas.
A teraz o problemie. Jak pisałam do czasu, gdy nie zapadła decyzja sądu o widzeniach z mała, tata widywał ją kiedy chciał. Później mała nie chciała do niego chodzić, więcej nie chciała by ją mył, skarżyła się, że boli ją siusia... Poszłam z nią do psycholożki, z maluchem prawie 3 letnim. A tam mała rysowała węże, którym soczek wyciekał z buzi... Opinia psycholog była taka, że widzenia tylko i wyłacznie w mojej obecności i tak się stało. Najpierw mości pan zjawiał się 3 razy w tygodniu, ale później coś mu ciągle wypadało, to był czas separacji... wypadało mu tak, że ograniczył się do jednego popołudnia. Ja małej tłumaczyłam, że tata ma dużo pracy, mówiłam, że ja kochamy i to co powinnam jej mówić, zapewniać o naszej miłości i itp. Tatuś obnoszący się wszędzie ze swoją miłością do małej nawet nie był w stanie do niej poza tym jednym dniem dzwonić, zapomina o obiecankach, o tym w jakim przedszkolu jest i takie tam, normalne w przypadku niektórych kochających tatusiów. W czasie wizyt odnosił się do mnie jak do psa... ja, może zabrzmi to niewiarygodnie starałam się bardzo, żeby go ignorować i tak się stało. Na rozwodzie zapadła decyzja o jednym dniu, a on się zgodził.
Wszystko jakoś się układalo i toczyło swoim torem do tamtego tygodnia, gdy tatuś bawił się z małą i jak zwykle brał ją na litość, że kotek cioci go podrapał, że ciocia z kotkiem, czekają na nią. Że tatuś chce, żeby mała do nich przyszła, że tatuś zaprasza i mamę, bo ciocia chce nas poznać. Takie teksty tatuś ciągle opowiada z mniejszą lub wiekszą częstotliwością, moje prośby by sobie darował spełzają na niczym. Więc podczas ostatniej wizyty mała wycedziła, że ja jej zabraniam do taty chodzić, że ona prosi by kotka przyniósł do niej. Ja zbaraniałam, bo nigdy jej nie powiedzialam, że nie pójdzie do taty, ale, że teraz wszystko jest tak ułożone, że tatuś przychodzi do niej i to, że mama tam nie chce iść i nigdy nie pójdzie. Wolę nie pisać jak ta ostatnia wizyta wygladala, oczywiście nastawiam dziecko, jestem wredna, głupia i jeszcze duże tego było, a wychodząc zobaczył sasiadke i w drzwiach powiedzial do mnie: no to pa, z uśmiechem, jakby wychodził z domu schadzek. Nie wiem co robić. Bo tatuś założyl sprawe w sądzie o zmianę kontaktów, jestem przychylna, ale tylko w mojej obecnosci, takie jest też zdanie pani psycholog. To ostanie zdarzenie oczywiscie wyciągnie w sądzie, to norma. A ja nie wiem jak mam z dzieckiem rozmawiać, widzę, że źle się stało, że jej wszystko tłumaczę po dziecinnemu, zapewniam o milości i mamy i taty. Bo tata po tym jednym "zabrania" nawyrażał się o mamie przy niej tyle, że hohoho. Zawsze małej staram sie tego jej nieodpowiedzialnego ojca wytłumaczyć, a teraz nie wiem może jak mnie pyta o dzieciństwo powinnam jej powiedzieć, że jak tatuś się napił, a ty byłaś chora to do szpitala jechałam z panem sąsiadem, że jak nie było pieniążków, bo tatuś wydawał na panią kochankę to mamusia sprzedawała swoje książki. Nie wiem, nie wiem... Mała na szczęście nic z tych czasów traumatycznych nie pamięta, a tatus jak tylko może przedstawia jej wizje idealistyczne, jak z nią chodził na spacerki, jak jej zabaweczki kupował. Wszystko co dostaje od niego i babci jak tego nie zobaczy w czasie wizyty wypytuje małą gdzie to jest i generalnie mam doła i dość.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoim zdaniem, mimo tego nowego nicka.

Mama Mateo
Heh powiem tylko, że wiem jak to jest. Ale nie o mnie tym razem.

Moim zdaniem niepotrzebnie zapewniałaś ją o miłości tatusia i niepotrzebnie go tłumaczysz. Niech on tłumaczy się za siebie, nie wyręczaj go bo go tego nauczysz i będzie robił co chciał, jak chciał bo Ty dobra matka wytłumaczysz go przed dziecięciem i ów dziecię będzie miało obraz dobrego tatusia ale zapracowanego. Rozumiem że chciałaś dobrze ale... dziecko dużo widzi i dużo słyszy - nawet trzylatek. I skoro tatuś mnie kocha to dlaczego nie przychodzi??? i dziecko ma mętlik w głowie. A tym bardziej że on przy dziecku potrafi powiedzieć to i owo do Ciebie. A za kilka lat, przez usprawiedliwianie złych czynów tatusia, dziecko samo dostrzeże prawdę i będzie miało do Ciebie pretensje a nie do niego.

Jak następnym razem zapyta czemu tata nie przyszedł lub cokolwiek związanego z tatą - radziłabym odpowiedzieć - kochanie nie wiem, zapytasz tatę jak zadzwoni tudzież przyjdzie.
Jeżeli psycholog obstawia przy kontaktach w Twojej obecności to bym o to walczyła. Dziwne są tylko zagrywki tatusia typu kotek ale to już chyba tak mają ci "tatusiowie".

A w sądzie? owszem, powiedziałabym - nie chce chodzić nigdzie z byłym mężem i tyle. Masz do tego prawo. Przecież nie po to bierze się rozwód by jednak chodzić razem z dzieckiem na plac zabaw i stwarzać dziecku fałszywy obraz rodziców - że mimo iż osobno to moze jednak razem??

Życzę powodzenia, dużo wiary we własne siły i trzymam mocno kciuki by nic ojciec nie zdziałał.
Mat Ko Ma
Podpisuję się pod tym co napisała Mama Mateo.
Przede wszystkim nie tłumaczyć ojca! Niech sam odpowiada za siebie i niedotrzymane obietnice.Ja też tłumaczyłam:( Jak przestałam skończyły się obietnice.
Skoro psycholog zaleca odwiedziny z Twoim dozorem to wiąże się to z pewnymi ograniczeniami.Z jednej strony rozumiem,że nie masz ochoty z nim nigdzie chodzić,a z drugiej skazujesz siebie na konieczność przebywania z nim w Twoim domu,słuchania steku bzdur i przepytywania dziecka (gdzie są zabawki od niego i babci).Czy nie lepszym wyjściem byłoby wyjście np.na plac zabaw?Ty z książką w ręce na ławeczce,ojciec pilnujący dziecka - rozważ,może mniejszym stresem będą jego odwiedziny?Albo znalezienie innej osoby nadzorującej wizyty ojca (babcia,siostra...).

"Mama zabrania chodzić do taty" - no stało się,mała powiedziała.On to wykorzysta.Ok.(znaczy nie ok,ale "mleko się rozlało"). Wiesz co powiedziałaś dziecku.To jak mała to zinetpretowała to faktycznie problem.Powtórz raz jeszcze córce swoją motywację.Uzyskaj opinię dla sądu od psychologa! Samo powiedzenie,że psycholog ma takie zdanie to za mało.

Nie wiesz jak jej tłumaczyć?To prawie 6 letnie dziecko.Jest na tyle duża,że spokojnie możesz powiedzieć,że tata nie zawsze jest miły dla mamy i dlatego nie chcesz iść do niego w odwiedziny z córką.Tym bardziej,że była świadkiem sytuacji.Możesz też powiedzieć,że masz swoje koleżanki i nie potrzebujesz poznawać cioci.A kotka (o ile to nie problem) możesz jej dać w prezencie - tatuś nie będzie miał argumentu:)

Pozdrawiam.
Życzę powodzenia i siły
M.
kasiarybka
CYTAT
Później mała nie chciała do niego chodzić, więcej nie chciała by ją mył, skarżyła się, że boli ją siusia... Poszłam z nią do psycholożki, z maluchem prawie 3 letnim. A tam mała rysowała węże, którym soczek wyciekał z buzi...




Matko.....przeczytałam ten urywek i zabrakło mi oddechu............
pcola
kasiarybka,
mnie zatrzęsło.

Rudella,
a co psycholog powiedział na te węże ?
Pronto
Ja zrozumiałam, że psycholog powiedział, że wizyty ojca tylko w obecności matki i stąd cała sytuacja.

Rudella, czy mogłabyś dokładniej sprecyzować, co jest tym problemem, który Cię najbardziej uwiera? To co mówisz dziecku na temat ojca? W sensie, że go idealizujesz?
Bo jeśli to o to chodzi, to ja bym po prostu przestała. I na pewno nie mówiłabym, że tatuś ją kocha - takie rzeczy niech każdy rodzić artykułuje we własnym zakresie. Na pewno bym go nie usprawiedliwiała nadmiarem pracy.

Kładę Młodą spać, ale włączam śledzia na ten wątek, bo mnie te węże strasznie zabolały.
Rudella
Witam,

dziękuję za odzew i rady.
Co do tych węży, to rysowała je malutka jak miała około 3 lat. Teraz na szczęście to się nie pojawia na jej rysunkach, bo ja jestem z nimi w czasie wizyt. Psycholog jednoznacznie się nie wypowiedziała na ten temat. Jest to psycholog kliniczna, biegły sadowy, stwierdziła, że dla dobra dziecka i mojego małą trzeba obserwować, bo są to bardzo trudne sprawy do udowodnienia, bo mała na temat ojca nie wypowiadała się wcale. Mogła coś opowiadać po swojemu o mnie, o dziadkach, zaczepiona o temat ojca milkła i zmieniała temat, wszelkie zdjęcia w książeczkach z kapielą szybko porzewracała. Zdaniem lekarki, mógł ją np. dotykać, móg się przy niej obnażać. Ja jak tylko dowiedziałam się o tym, mimo, że nie było wyroku co do jego kontaktów z małą i ich formy zadbałam o to by nie zostawała z nim sam na sam. Mimo jego sprzeciwów i róznych uwag pod moim adresem. Chodziła do ojca z naszym małym sąsiadem, który uwielbiał mojego byłego męża [typ dobrego wujka dla wszystkich, ale nie dla bliskich], bo mógł grać u niego na komputerze np. a ja wiedziałam, że wóczas małej nic przy nim nie zrobi, składałam mu niespodziewane wizyty tak by nie znał dnia ani godziny. Dzięki Bogu węże z rysunków znikęły. Jeśli kiedykowiek coś wyjawi na ten temat, to może to być przypadkowe i raz już tak było, córcia mi w wieku 4 lat powiedziała "mamo, wiesz a ja widziałam siusiaka taty... ale to bylo dawno". I tyle wiem... nie wracam z nią do tego tematu, poza tym jest na etapie idealizowania i tłumaczenia ojca, trochę niestety dzieki swojej głupawej matce... Ale chciałam jej oszczędzić awantur, które właściwie mogłabym robić przy okazji każdej wizyty, bo ciagle ma jakieś ale, ale nie robię tego bo po co dziecko ma miec większa traumę niż ma. Chadzam z nimi na plac, jako obserwator, zawsze jestem obok, jak za długo z nią rozmawia, podchodzę i wówczas słyszę, ale mamie ani słowa. Za nic i żadnym sposobem nie jestem w stanie wyciagnąć z niej co tata mówił. Wychodzą rzeczy niespodziewanie, na wakacjach po rozmowie telefonicznej z ojcem, wieczorem rozpłakała się i powiedziała, że chce, żeby jej tata umarł, bo jest niedobry, zamist z nią rozmawiać, on jej ciagle mówi o "cioci" i kocie. I co wtedy robi głupawa mama, mówi: córciu nie płacz, tata cię kocha, wszyscy ciebie kochamy i lepiej żeby tata długo żył, bo wiesz jak jest smutno jak ktoś umrze, zmarła nam niedawno kochany dziadzio.

Liberi, wiesz co mnie najbardziej boli, że mała skłamała, a właściwie to zinterpretowała to moje "ja tam nigdy z tobą nie pójdę" jako, że jej zabraniam. Chociaż to zabraniam, to jest z jej ojca, to on całą ostatnią wizytę mówiąc o tym starym sierściuchu konkubiny, tęsknocie i tym jak wszystko zrobi, żeby ją każdego dnia widzieć powtarzał jej, ale powiedz mamie, żeby ci nie zabraniała do mnie chodzić...
A jak go idealizuję, tłumacząc, że ma pracę, że napewno pamięta o niej, że ją kocha i tyle lub aż tyle.
Wierzę, że sąd nie weźmie się na jego plewy, pod uwagę weżmie opinię psycholog, której zadaniem dla dobra dziecka nie należy zmieniac sposobu wizyt, bo dziecko dopeiro teraz wykazuje stabilizację po rozwodzie rodziców, robi się bardziej otwarta, mówi o ojcu, że źle się wtraza o mamie, a o "cioci" dobrze. I wierzę, że w którymś momencie ten drań, tak o nim myślę uajwni swoje hipokrytyczne oblicze.
Boję się, że od tej sytuacji ostatniej wszystko się zacznie w sądzie, że mnie doprowadzi do łez, bo tak bywam twardza, ale jeśli idzie o sprawy dziecka to jestem **** wołowa i zaraz wyję. Jak jej mówi, nie kupię ci dziś lizaka bo nie mam pieniążków, to ja mam łzy w oczach i mówię, ale mama ma i ci zaraz kupię.

Wiem, chciałam dobrze, ale tak się dłużej nie da, bo kiedyś moja córka nie bedzie mnie szanować. Chciałam jej oszczędzić wypłynięcia na szerokie wody szarpaniny z jej ojcem, ale widzę, że się nie da.





mirka25k1
Witam, ja na Twoim miejscu poszłabym jeszcze raz a może kilka razy do Pani psycholog i przede wszystkim dążyłabym do tego żeby mała miała jak najmniejszy kontakt z ojcem lub wcale. Pal sześc, że to "ojciec" . Dla mnie jest to zwykły zboczeniec!!! jak można tak postępowac z małym dzieckiem i to jeszcze z własną córką??????? I Ty jeszcze dziecku kładziesz do głowy, że tatuś ją kocha, kocha? tylko jaką miłością? zboczeńca? Boże kobieto chroń dziecko a jego wyślij na badania i leczenie.
Przepraszam za tak ostry ton ale nie mieści mi się w głowie, że "ojciec" tak postępuje z własnym dzieckiem. Życzę powodzenia, pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za tak ostry ton wypowiedzi.
Mat Ko Ma
Napisałaś,że chciałaś córce oszczędzić "wypłynięcia na szerokie wody szarpaniny z jej ojcem".Rozumiem Cię.Niestety,rozczaruję Cię. Na dłuższą metę nie da się "trzymać dziecka pod parasolem ochronnym",jeśli druga strona postępuje podle.I tylko mówienie prawdy jest wskazane! Nie żadne tłumaczenie ojca,tylko krótkie "nie wiem,zapytasz taty jak przyjdzie/zadzwoni".
Córka zinetrpretowała "po swojemu".Spróbuj jeszcze raz wytłumaczyć kwestię odwiedzin w domu ojca.Na pewno wiesz jak przeprowadzić taką rozmowę.

Podejmę temat "tajemnic".Może Ty też miej z nią "wasze" sekrety?Córka poczuje się doceniona,ważna.Może wytłumacz jej kim jest przyjaciółka i zaproponuj,że - jak chce - będziesz jej przyjaciółką,nie "tylko" mamą?Najgorsze co możesz zrobić to naciskać by Ci powiedziała o czym z ojcem rozmawiała.

Życzę Ci wiary we własne siły i szczęścia /dla Ciebie i Twojej córki/.
Pozdrawiam.
M.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Pronto
Dopiero dzisiaj dotarłam i podpiszę się pod mamą1305 i pod Rosą.

A także podrzucam Ci tytuł książki, która powinna pomóc w Twoim aktualnym problemie:
Dobre i złe sekrety
pcola
Dziewczyny,
jako że noc miałam "małosenną" 29.gif to sobie przemyśliwałam na temat tego wątku,
zwłaszcza w kwestii "węży". A może faktycznie podłoże jest błahe, na przykład ojciec
dziecka robił siusiu, a Mała weszła w tym czasie do toalety ?
Ja wogóle nie do końca wiem, jak takie sprawy interpretować, więc mogę się mylić w ocenie
sytuacji. Maks widuje nas rozebranych (w trakcie przebierania, kÄ…pieli).
Oczywiście z racji kobiecej budowy narządów rodnych szczegóły zna z atlasu anatomii,
ale jego rysunki i rozmowy nigdy nie sugerują, że nagość robi na nim jakiekolwiek wrażenie.
Rudella.
Witam,

trochę byłam bezinternetowa, aż do tego stopnia, że hasło mi gdzieś umknęło... i stałam się Rudellą z kropką, ale to nadal ja.
Raz jeszcze dziekujÄ™ za Wasz odzew.
Książke, którą poradziła mi Liberi mam już przeczytaną i powoli rady w niej zawarte wdrażam w życie. Przy okazji odnalazłam też kilka innych wartych polecania książek autorstwa pani od Dobrych i złych sekretów, czyli Elżbiety Zubrzyckiej.

Rosa, moje tłumaczenie w jakiś sposób ojca wzięło się z tego, tak to sobie ja tłumaczę icon_wink.gif , że wiele słyszam od swojej koleżanki, której rodzice się rozwiedli, że ma mamie za złe to, że mówiła jej prawdę o ojcu, że wolała by tego nie wiedzieć, bo ona chciała byc lojalna wobec matki i stroniła od ojca. Była to w moim kręgu jedyna osoba, która wychowała się bez ojca na co dzień i tak się jakoś tego uczepiłam i trwałam w tym i tłumaczyłam różne zachowania exa. I może to, że wszyscy dookoła [jest takim dobrym aktorem] widzą w nim miłego gościa, a ja tylko potwora. Ale już przestałam ojca mej córci idealizować. Nie tłumaczę go i pozwalam się dziecku wygadać do końca. No i dziecko gada... że nie chce do ojca, że chce żebym się z nią wyprowadziła daleko, żeby jej nie odwiedzał, bo krzyczy na nią i szczerze mówiąc czuję jak ona, ale... wiem, że jak wyjadę on jej nigdy nie odwiedzi, zabierając ją do siebie wyczyści jej mózg do cna i z dziecka już uspokojonego po rozwodzie, znowu zrobi się mały wystraszony człowieczek.

A co do moich spraw w sądzie będzie gorąco, bo mój ex oświadczył mi, że doniesie sądowi o tym, że jestem złą matką, że niczego nie nauczylam dziecka, że dziecko jest niegrzeczne i itd. i itp. A dlaczego doniesie, bo odmawiam pójścia z małą do niego na herbatę by jej pozwolić się przyzwyczaić do jego konkubiny... dziś zastanawam się czy ze mną jest coś nie tak, czy świat zwariował.

Mam też obowiązek informować go gdzie i z kim dziecko wychodzi, on nie musi się tym interesować moim obowiązkiem jest go informować.

I na jakiÅ› czas przed sprawÄ… on mi proponuje ugodÄ™, ale wniosku z sÄ…du nie wycofa.

Mam dość.
pcola
Rudella,
cóż, w sądzie zapewne szanownego pana uświadomią, że dziecko
wychowywał również on, więc to może jego wina, że niegrzeczne,
a nie Twoja diabel.gif
Po prostu chce Ci facet napsuć krwi. A z konkubiną córka wcale nie
ma obowiązku się zapoznać, zwłaszcza jeśli Ty jako ta mająca najlepszy
kontakt z dzieckiem sądzisz, że ten fakt zdestabilizuje jej dopiero co
odzyskaną równowagę psychiczną.
Czy Ty też uważasz, że córka jest "niegrzeczna" i nic nie umie ?
mirka25k1
Faceci zawsze odbijają piłeczkę w przeciwną stronę jak coś nie idzie po ich myśli. Nie na darmo powiedziano, że"najlepszą obroną jest atak". Właśnie tego obecnie doświadczasz . Musisz być silna i stanowcza przed sądem, nie daj się zbić z tropu. Życzę powodzenia i pozdrawiam.
Rudella.
Pcola, mirka,

macie niestety rację, nie chodzi tu o mała, a o napsucie mi krwi... cóż, mam nadzieję, że jasność umysłu w sądzie mnie nie opuści i że nie dam mu się zakrzyczeć. Sprawę mam jutro...

Co do "niegrzeczności" małej, ja jakoś tego nie zauważam, owszem, jak każde dziecko ma kaprysy, ale ja sobie z nimi radzę spokojną rozmową i cierpliowścią. A ojcu niestety tego brakuje, chciałby, żeby chodziła jak w zegarku i wypełniała jego polecenia. Córcia jest przez wszystkich chwalona, że jest grzeczna, mądra i koleżeńska i taka jest. Jest bardzo samodzielna i chyba ojca to boli, że widzi to, iż mała sama umie coś zrobić, a jak on jest to nie prosi go o pomoc tylko mnie, ale dla mnie to naturalne, że mnie prosi, on jednak nie umie się z tym pogodzić. Ale to nie moja ani nie jej wina, że jak ona rosła go przy niej nie było...
Powiedziałam sobie, że nie dam jej nikomu skrzywdzić, a zmiana czegokolwiek na tym etapie jej życia to niepotrzebne zamieszanie, bo zdaniem psycholog, pań w przedszkolu dziecko od czasu rozwodu wreszcie się zaczęło wyciszać i ja tego nie dam nikomu zepsuć. I z takim nastawieniem idę do sadu.
Pozdrawiam ciepło.
mirka25k1
Jak było w sądzie ? napisz proszę, pozdrawiam
Rudella.
Falatnie... ojciec brylował, a ja byłam na wejsciu zaklasyfikowana do grupy matek jędz. Decyzja odesłanie sprawy do RODK. Gdzie pan tatuś poinstruowany przez swoją narzeczoną, bo taki jest jej status [narzeczona z zawodu psycholog] też objawi się jako wielce skrzywdzony. Szkoda jednak, że tak się dzieje, że na dobro dziecka tak naprawdę nie zwraca się uwagi.
Pozdrawiam nocÄ…
mirka25k1
Musisz się trzymac, będzie dobrze, musisz w to uwierzyc . Może nie będzie tak źle, wiara we własne siły czyni cuda. Trzymam kciuki &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&, pozdrawiam
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.