Forum dla rodziców: maluchy.pl « ciąża, poród, zdrowie dzieci > nasze rĂłwnolatki > rok urodzenia 2008
Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31
No to się melduję
Bylismy u lekarza wczoraj. na szczescie obedzie sie bez antybiotyku. Mamy teraz wieksze zmartwienie Lekarka zauwazyla ze K ma wystające kosci klatki piersiowej i to jest od niedoboru witaminy D3 Jaka jestem glupia! Dawalam witamine do mleka a ona zostawala w butelce. Teraz mam podawac do lata witamine d3. jestem zalamana
to i ja się melduje
witam Was pięknie z rana Inkusia myślę ze nie musisz aż sie tak martwić..nie znam ale wiem ze Kornelka jest jeszcze bardzo mała, ciągle sie rozwija i myślę ze szybko nadrobi ten niedobór jak jej teraz będziesz podawać wit. regularnie to dalej już sie będzie rozwijać prawidłowo i wszytko sie wyrówna dobrze ze za wczasu lekarka to zauważyła ja nadal podaję VitaD w kropelkach -mamy zalecenia do lata a potem zobaczymy pięknie nam sie skończyła 5 cześć to ja postaram sie ładne zacząć udało mi sie uchwycić Macka: chcę "pisi pisi" o tak zobacz mamo jak pięknie narysowałem a teraz sie pobujam na piesku
Ale Maciuś fajowy
Inkusia, Jak to zostawała w butelce? Jak to zauważyłaś? Czy to może domniemanie jakieś? Poza tym mleko w swoim składzie i tak zawiera d3, chyba, że się mylę? Nie martw się na zapas! Syn mojego kuzyna miał nogi jak na beczce formowane (na zewnątrz kolana), nogi wręcz półokrągłe, zaczął bardzo wcześnie stać i chodzić. Też ponoć od niedoboru d mu się pokrzywiły, choć podawali. Ale wszystko się wyrównało. A mogłaby dać wam skierowanie na badanie wapnia i d3? A może dała? Ależ u nas dzisiaj ponuro Kolejny dołujący dzień. Idę sobie maseczkę zrobić...
Niby witamina osadzala sie na sciankach butleki. Nie dala skierowania, mamy te zalegle badania zrobic, jutro pojdziemy.
U nas tez szaro buro, pada deszcz... wstac mi sie nie chcialo z lozka dziekuje za pocieszenie bo od zmyslow oc=dchodze
Inkusiu i przesyłam trochę słoneczka, które u nas wygląda zza chmurek i ptaszki tak cudnie ćwierkają
Myśle, że powinniście zbadać poziom wapnia, tak jak pisze Martalka. Trudno ocenic tak od razu, że dziecko ma niedobór wit d3. Nie martw się na zapas. Marta ma rację, że wit d3 jest dodawana do kaszek, mleka itp. Bardzo mało prawdopodobne jest aby dziecko miało jej niedobór. Ja na waszym miejscu domagałabym się skierowania zrobienie konkretnych badań (ale ja u*****liwym pacjentem jestem, szczególnie jeśli chodzi o moje dzieci) Nadmiar d3 też jest szkodliwy.
Zapomniałam napisać jaki to artysta z Maciusia (bo mnie K odciągnął od kompa)
Brawa!!!
Inkusia, podpisuje sie pod dziewczynami - zróbcie Kornelce badania na wapń.
Przecież w mleku modyfikowanym jest wit D i generalnie zasada jest taka ze sie dodatkowo nie podaje (tylko karmionym piersią). Oczywiście każdy lekarz ma prawo mieć swoje opinie, ale... wydaje mi się że trochę bezpodstawnie postawiła taką diagnozę - nie robiąc badań. Inkusia, nawet jak nie da skierowania to może zróbcie prywatnie. My robiliśmy kilka razy ale na nfz więc nie wiem ile to kosztuje, ale to zwykle proste badanie wiec nie powinno byc drogie. Robi się z moczu - najlepiej na czczo, ale ze z maluchami nie zawsze sie da to spokojnie 2-3 godz po jedzeniu. No i ważne - nie sam wapń w moczu bo to podobno nic nie daje, musi być wapń i kreatynina. Bo lekarz porównuje te dwie wartości i dopiero stosunek jednego do drugiego ma zaczenie - nie sam wapń. A może ona nie dała skierowania bo nie wie o takim badaniu... Piszę poważnie. Kiedyś odebrałam Ignasia badanie, pokazać pediatrze mogłam dopiero za kilka dni. Była u mnie akurat teściowa, która makoleżankę pediatrę (w naszym mieście rodzinnym - małym miasteczku). Zadzwoniła do tej pediatry skonsultować ten wynik telefonicznie, a tamta pediatra jej powiedziała że na nie ma pojęcia o co to chodzi, bo w Łasku się takich badań nie robi i nigdy nie robiło. I że ona chciałaby pomóc ale nie ma pojęcia jak ten wynik obliczyć. Inkusia, zróbcie o badanie i zobaczycie - może Kornelka ma taką urodę Ja mam jedną stronę żeber bardziej wysuniętą do przodu niż drugą. zawsze tak miałam, nigdy krzywicy nie miałam, funkcjonuję nrmalnie, w ubraniach nic nie widać, jedynie troszkę na nagusa.
Inkusia nie nakrecaj sie za mocno. Szkoda nerwow. Lekarze tez czasami gadaja co im slina na jezyk przyniesie, a potem wprowadzaja rodzicow w blad.
Mala pije mleko, je kaszki, danonki i ma w mleku d3. Ola tak dostaje od urodzenia i nie ma problemu. Nie zawsze sie osadza na butelce witamina. A badania zrob dla swietego spokoju.
Ale sprawdzała te ścianki butelki czy jak? Jasnowidzka?
Ehhhhh.. ci lekarze.. Ja mam powoli dość naszego pediatry, chociaż uważam go za dobrego specjalistę. Nabrał sobie tyle pacjentów (ma 3 specjalności to pewnie dlatego: internista (przyjmuje więc dorosłych też), neonatolog, pediatra że dwa razy po szpitalu się do niego nie dostałam (a rejestracji telefonicznej nie prowadzi, trzeba przyjść do rejestracji osobiście- a w naszym przypadku dojechać jakimś cudem) i czekać o ile się "zmieścimy" w czasie. I wizyta wygląda tak, że ja mam jakimś cudem skupić się na okiełznaniu Damiana (czasem i Bart z nami jest, bo innego wyjścia nie ma), rozbieraniu go a JEDNOCZEŚNIE lekarz zadaje pytania, ja mam powiedzieć z czym przychodzę i jakie mam pytania. I oczywiście połowy rzeczy zapomnę, on też i wychodzę wkurzona jak po 15 min mi się przypomni co jeszcze miałam sie zapytaac Czuję się, krótko mówiąc- olana. No, ale daje skierowania. Wyraża się potrzebę, on daje bez gadania. Tylko właśnie, zwyczajnie czasem się o tym zapomina...
ja przestałam dawać vigantol mimo że lekarka dawać kazała, ja uznałam że skoro dostaje mleko z tą witaminą, kaszki i serki to sztuczna mu nie potrzebna, co za dużo to nie zdrowo
Ja Oli daje.. co dwa trzy dni jak mi sie przypomni...
Martalka wkurzające to jak lekarz nie ma czasu dla pacjenta
A tego, że nie ma rejestracji telefonicznej to po prostu nie mogę pojąć U nas co prawda z rana nie można się dodzwonic a jak już się człowiek dodzwoni to nie mam miejsc na dany dzień tylko można na następny się zapisać. Ale nasza pediatra jest taka, że zawsze przyjmie dziecko jeśli jest nagła potrzeba nawet jak nie jest zarejestrowane. I zawsze ma czas dla każdego - najpierw wysłucha, zapyta a potem dopiero bada dziecko, skierowania też chętnie daje. Jedyny minus to to, że pomimo, że rejestrują "na godziny" to zawsze jest poślizg (rejestrują co 10 min a przeciętna wizyta trwa 20-25 min) Wit D nie dajemy. Okresowo dostaje multiwitaminy.
dzięki
Jak się nazywa maść co się smaruje klatkę piersiową jak dziecko kaszle? Martalka pisałaś niedawno ale zapomniałam, a chciałbym kupić.
Moja Pediatra, zawsze mnie krytykuje jako matkę,że głodzę dziecko, bo taka chuda. Nie wypytuje, zazwyczaj jak wchodzę z Pacią do gabinetu mówię o co chodzi. Skierowanie dała nam raz, gdy miała zapalenie ucha. Gdy Pacia była niemowlakiem, nastraszyła mnie, że ma szmery w serduszku od dawna i zapomniała mi powiedzieć.Poza tym często i gęsto przepisuje antybiotyk
Całe szczęście, że ostatnio u niej nie byłam w październiku na szczepieniu. W marcu dopiero się wybieramy i już się denerwuje, że znowu będzie kiwała głową, i mówiła, że nie karmie Patrycji,bo znowu jej waga nie będzie pasować.
Inkusia - pulmex baby lub depulol
mama.miła, tak jest Pulmex my mamy.
Gacuszka, ja już pisałam o tym. Moi chłopcy podobni wagowo i centylowo do Paci. I Bartkowi ped. dał skierowanie do gastrologa (bo taaaakie zabiedzone dziecko chyba miałam) A Damiana określił: "hmm, jak bym go troszkę podtuczył"... tylko jak podtuczyć odkurzacz jedzeniowy?? Co jeszcze mogę? (co mu powiedziałam zresztą) Przykro mi bardzo, że chłopaki mu się nie wpasowali w 50 centyl (albo wyżej może jeszcze??), żeby jemu (lekarzowi) wydawało się wszystko OK A jak masz wątpliwości, spróbuj jak ja: "to ja poproszę na skierowanie na morfologię w związku z tą niską wagą, bo teraz zaczęłam się martwić ". Dodam, że Bartek (pomijając słabą morf jak miał 8 mcy) potem miał idealną. Zresztą- co lekarz to opinia. Jak B miał 2 lata i miesiąc dalej był szczupły. Przy przyjęciu na chirurgię w szpitalu (miał zabieg) badała go pediatra i określiła: "jaki fajny chłopiec, taki w sam raz". I bądź tu rodzicu mądry.
mi za to wszyscy wmawiają ze Tomek gruby jest, ale lekarz tego nie komentuje.
Pediatra mówi zeby miec kartkę albo zeszyt w domu w którym rodzice zapisują sobie na bieząco pytania do niego, bo jak dziecko w gabinecie ryczy to i jemu i rodzicom trudno się skupic, a w szczególnosci rodzicom trudno przypomniec sobie o wszystkim o co chcieli zapytac a tak mozna mu podac kartkę a on na bierząco odpowiada podczas gdy mama usiłuje okiełznac malucha , no i zawsze mozna do niego zadzwonić na komórkę jakby co Dzisiaj właśnie do niego dzwoniłam w związku z tym szczepieniem, chciałam iść z nim teraz w piątek bo cały marzec mam kurs, ale tesciowa ma ten półpasiec, no i pediatra zadecydował ze lepiej poczekac i przyjsc po swiętach, wtedy co ma wyjsc to wyjdzie a jak nie wyjdzie to jeszcze lepiej a jak kilka tygodni opóźnimy to szczepienie to az takiej tragedii nie będzie
Martalka fatalnie ze nawet przez telefon nie można sie zapisać
ja odkryłam ostatnio zapisy przez internet do naszej przychodni (program unijny)https://www.aleksandrow-lodzki.pl/aktualnos...?nID=1822"" rel="nofollow" target="_blank">zobaczcie tylko trzba iśc z dowodem zeby login dostać a listę pytań też staram sie robić bo normalne ze cos zapomnę szczepienei mieliśmy 4 marca rok temu wiec jakoś musze sie niedługo wybrać
Taka lista to dobra sprawa (z Bartkiem miałam zawsze, bo miała zawsze sporo pytań miałam), ale teraz to ja mam zwykle góra 3 pytania, ale to już max! I zwykle nawet nie pomyślę, żeby to zapisać, bo w domu pamiętam. Ale jak zaczyna poganiać ( a w czasie szczepienia to juz masakra!) to zawsze coś wyleci.
A telefon (kom) też mam do niego. Ale potrafi jeszcze lepiej zbyć niż osobiście.
a u nas bida z lekarzami.
U zdrowych zapisy na godziny - poślizg zawsze jest jakiś, ale mały - 1-góra 2 osoby u chorych zapisów nie ma, po prostu sie idzie i staje sie w kolejce (ok 1-2 godziny) od 8 do 18. Potem dyżur. tylko ze jest coraz mniej lekarzy, wyjeżdżają, odchodzą na emerytury, niestety też umierają - a nowych nie mogą znaleźć. Lekarze na wizytach nas proszą żebyśmy znajomym lekarzom, jeśli takich mamy, rozpowiadały o wolnych etatach na szczęśliwickiej "przyjmiemy na pewno". Masakra z tego też powodu u zdrowych teraz sa spore kolejki. Trzeba sie zapisywać czasami kilka tygodni wcześniej. Moja pediatra kiedyś u zdrowych była 3 razy w tygodniu po 5-6 godzin. Teraz jest 2 razy po 2-3 godz. a pacjentów tyle samo. U chorych przecież musi być obsada pełna. A wagą nie przejmuję się ani ja ani moja pediatra. Chudzielec z Tymka i tyle. Ignac troche lepiej ale też ostatnio wyszczuplał. Gacuszka, my się martwimy o wagę w drugą stronę - chcemy schudnąć, nie? Przecież to jakaś paranoja z tymi normami. Najmądrzejsi moim zdaniem pediatrzy, mówią że centyle są nieważne. Te siatki służą tylko temu żeby pokazać czy dziecko przybiera i czy w miare równomiernie. Bo to jest ważne. A czy roczniak waży 8 czy 12 kg - żadnego nie ma znaczenia. ważne że rośnie, przybiera i rozwija się. A że Pacia się super rozwija wątpliwości chyba nie ma... ten pediatra A przybierać na wadze też przybiera, nie?
Pacia, przybiera na wadze, powolutku- bo bardzo jest ruchliwa i więcej spala tego jedzenia. Natomiast nasz pediatra, ciągle ma jakieś uwagi na temat jej wagi, na nic moje gadanie u niej, bo jak opowiadałam ostatnio u niej,to tylko przewróciła oczami i cmokła, ale nawet nie zapytała o jej rozwój!
Jakby Pacia całymi dniami leżała na kanapie i tylko jadła, jadła i jadła to może by się upasła trochę, i wtedy babka byłaby szczęśliwa. Czasem udaje się jej posiedzieć w ten sposób, ale dosłownie na sekundkę.
Gacuszka nie martw się wagą Paci - dziewczyny mądrze prawią - ważne, że przybiera (w swoim własnym tempie) i wspaniale się rozwija. Ja nauczyłam się olewać komentarze nt "chudzinki" Miłosza - był dosłownie taki jak twoja Patrysia. Choć domyślam się co czujesz słysząc komentarze, ja strasznie się wtedy przejmowałam - oj głupia byłam i troche to trwało zanim nabrałam dystansu
Gacuszka... to ta twoja pediatra to jakby moja teściowa... nie?
To dalej i nic nie mówię bom sobie obiecała w poście nie krytykować, nie zwać i nie psioczyć na ludzi
U nas lekarz powiedział tylko że waga w normie zresztą mi się wydaje że 12kg przy 84cm to jest naprawdę ok choć trochę źle czuje się w cieniu gadania że mojej kuzynki córka ma 10kg a jest o 7-mcy starsza od naszych dzieci ciągle oliwka jest porównywana że jest ciężka i grubsza,ale już te porównywanie pewnie nam zostanie do końca niestety,to że tamta szybciej i ładniej mówi itp chociaż oliwka wyprzedziła ją w chodzeniu o 3 m-ce ja tam tego nieporównuję bo dzieci są różne ale tamto to szkoda gadać,zawsze tamta jest najodporniejsza ,w zawieje chodzi na spaceryitp,tak mówią tylko że oliwka jakoś poważnie niebyła chora jak tamta że była w szpitalu już 2 razy ale oni tego niewidzą,chore to jest rywalizują jak by to był jakiś wyścig tylko te 7 m-cy to jednak jest różnica dla takich dzieci to że są z tego samego roku nieznaczy że oliwka ma się tak rozwijać jak tamta...
Bylismy na badaniach, Kornelka jak zwykle dzielna, nawet nie pisknęła Chciałam zrobić to badanie wapnia o którym pisała annana prywatnie ale nawet nie robią tego u nas tylko w jakiś specjalistycznych laboratoriach
Aniusia, ale mam nadzieję, że się nie przejmujesz? IMO 12 kg to wcale nie dużo jak na 1,5 roku, normalnie.
My mamy w rodzinie chłopca o 3 mce starszego od Bartka- teraz waży pewnie z 10 kg więcej (serio) i jest sporo wyższy. Różnica między nimi jak byli niemowlakami była niesamowita, jakby nie 3 mce a pewnie z rok różnicy było. Rodzina komentowała, ale jakoś mnie to nie bolało, bo tak zdrowo komentowano, na zasadzie- jakie dzieci potrafią być różne (tak ja i rodzice- mój kuzyn ma 190 wzrostu, mój M 175, ja kurdupel, więc o czym mowa?). Ale już np. szwagier strasznie się podniecał wagą swojego syna (9mcy starszy od D), każdym *****nięciem i oczywiście uważał, że jego dziecko jest najcudowniejsze (każdy rodzic tak myśli o swoim dziecku, ja o swoich też ) i słuchałam zachwytów skoro mu to radość sprawiało i olewałam polemikę, że Damian to cośtam, bo właśnie było to na zasadzie "który lepiej" a ja w tym nie zamierzam brać udziału. Najśmieszniejsze było dla mnie: "ile Bart wypijał mleka jak miał 2-3 miesiące? Bo nasz wypija tyle i tyle!! (i duma w oczach, że tak dużo)". A ja na to, że miarki w cycku nie mam Kurcze, dzieci są różne i tyle
Inkusia, a w Poznaniu? Nawet nie musiałabyś Kornelki ciągać, tylko jej mocz
Poszukaj w googlach adresy laboratoriów, można by przy okazji podrzucić ten mocz. A tak btw. Skłamałam nieświadomie, że nie podaję d3. Podaję w formie MultiSanostolu w syropie jak się okazuje. Ok 200jm na dobę. No i w mleku, 1,7 ug na 100ml mleka (więc dobowo pewnie z 7-8 ug z mleka). Nie wiem czy to "norma" czy nie bo nie znam się na jednostkach i nie wiem jak to mleko przeliczyć Wie ktoś? A znalazłam jeszcze to Inkusiu https://www.edziecko.pl/zdrowie_dziecka/1,79370,3157303.html Myślę, że podobna syt co u was. Doktor uspokaja. Myślę, że warto zbadać ten mocz... Przedawkowanie d3 też jest niebezpieczne...
Inkusia, no co za pech z tym badaniem. U nas robią w zwykłym laboratorium w zwykłej przychodni (tam gdzie pediatra).
Piekę właśnie chlebek żytni razowy i... na razie rośnie A no i po tym jak zobaczyłam w sklepie skład bułek (zwykłych kajzerek) (liczba chemikaliów przekraczała sporo liczbę składników podstawowych) - zaczelam piec sama bułeczki pszenne. Pychotka - robi sie w 5 minut, wypas jakich mało, a odmrożone i wrzucone na 2 min do piekarnika smakują jak świeżo z pieca wyjęte. Tymek niejadek sobie życzy na deser zamiast drożdżówki albo ciastek
annana ... daj przepis
dzięki Marta W Poznaniu na pewno gdzieś robią to badanie, poszukam i zawieziemy.
Znowu dziisaj od rana nasypało śniegu, a już było tak ładnie znowu plucha na chodniku. Jakiś wypadek był na drodze do Poznania i miasto było zakorkowane. D urwał sie z pracy i zaqwiózl nas do przychodni a wracał do pracy 35minut
annana, daj przepis na buły!! My jesteśmy bułkożerni, a one, masz rację, napompowane czym tylko
I na żytni możesz też a to na zakwasie jest??? A! I w piekarniku pieczesz??? Ja zakupiłam ostatnio miskę Tupperware do drożdżowego. Ale zebrać się zrobienia nawet prostego chlebka na drożdżach i do pieczenia nie umiem. Lenistwo! Inkusia, tak tak, nawrót zimy. U nas też powinien spaść śnieg- wg prognoz. A z kolei na południu deszcz zapowiadali
Ja z lenistwa i z przeczucia że i tak nie wyjdzie nigdy nei robiłam ciasta do pizzy a jak raz niedawno spróbowałam to robię dość często. Już nigdy nie kupię gotowej pizzy
Też czekam na przespis na chlebek
No właśnie Inkusia, ja podobnie. Ale pizzę robię bo zawsze wychodzi! Co prawda raz urośnie pięknie (jest pizza na grubym cieście) a raz prawie wcale (to mamy na cienkim)
Moja mama piecze chleb w maszynie ale o trwa 3,5h!!! Wolałabym sama i siup do keksówki lub dwóch i do pieca!! Zastanawiamy się nad kupnem zmywarki póki kasa jest i jej nie przeżarliśmy ani nie przesiudaliśmy na "bardzo potrzebne rzeczy-*****ołki". Możecie coś polecić?
Martalka ... ja mam Samsunga. Chciałam Boscha ale na model jaki sobie wybrałam nie miałam kasy a ten Samsung ma wszystkie takie funkcje. Używam go dopiero pół roku i póki co jest ok ale zobaczymy jak się spisze na długim dystansie. Wśród moich znajomych króluje Bosch i ani jednego złego słowa nie słyszałam.
Co do praktycznych rad to: - dla Waszej rodziny zdecydowanie 60-tka - koniecznie z programem 30 minut (bo ten się bardzo często przydaje - koniecznie porównaj zużycie wody (i energii w sumie też) bo rozpiętość jest spora - jeżeli macie podzieloną taryfę za prąd na dzienną i nocną to opóźniony start w zmywarce się przyda żeby w nocy sama się włączyła - hałas ... niektóre są bardzo głośne (w poprzednim mieszkaniu mieliśmy salon z kuchnią razem i momentami gdy zmywara prała trzeba było mówić głośniej - telewizor na normalnym poziomie volume zagłuszała ... ale to jakiś stary czołg był więc może dlatego efekt był aż taki powalający) i teraz musisz się zastanowić czy Ci to będzie przeszkadzać a oczywiście im cichsza tym droższa. Przy tych sprzętach jest podany poziom decybeli. Moja ma 46 db i jest cicha a są chyba jeszcze poniżej 40 db. No i eksploatacja ... przy przejściu na zmywarkę na początku odczuwa się koszt środków do zmywania bo to jednak jest wydatek całkiem spory w porównaniu do płynu tradycyjnego. Dochodzi jeszcze sól i ewentualnie nabłyszczacz. Ale po pierwsze zaoszczędzony czasi ręce - bezcenny Po drugie w końcowym rozliczeniu za wodę jest się do przodu a jeśli jeszcze ładuje się zmywarkę optymalnie to i łącznie z prądem myślę, że wychodzi się na plus. Ja ze swoją zmywarką dostałam dwa wielkie opakowania tabletek i właśnie po pół roku mi się kończą. W wątku o zmywarkach dziewczyny polecały tabletki Lidlowe ... muszę sprawdzić czy się u mnie sprawdzą.
Buły pszenne
tylko ja oczywiście dokładnie z przepisu nie robię. Mniej więcej paczka drożdży na kg mąki. A! I tak naprawde to wpisałam w google bułki pszenne i ten przepis wybrałam jako pierwszy który był bez mleka, ale znaczna większość była z mlekiem i jajkami - tylko ja ze względu na Ignaca nie mogłam. A chlebek upiekłam żytni razowy na zakwasie. Zwyczajnie bez maszyny. Ale 1. przepisu nie posiadam - wykazuję się inwencją 2. na 4 próby 2 były nieudane (po prostu kamień wyszedł) czyli raczej przepisu podawać nie powinnam ale chyba juz znam swoje błędy. żytnia razowa mąka jest cholernie ciężka. Zakwas powinien być więc bardzo silny (te 2 razy chyba był za słaby). Kisi się z tydzień (codziennie mieszam dolewam wody i dodaje mąki). Ostatnie dwa dni dokłądam masy codziennie sporo, tak żeby przed samym pieczeniem ten zakwas stanowiła właściwie połowę masy na chleb. Wczoraj zrobiłam jeszcze tak że d połowy dodałam drożdże (rozruszane z odrobiną wody i mąki). ten z dodatkowymi drozdżami wyszedł oczywiście pulchniejszy ale tamten też ok. No i pieczenie, te 2 próby pomyślne zaczynałam pieczenie w 250st na 15min z termoobiegiem, potem schodziłam na 200st na 30min. Jak wrzuciłam na 200st na godzinę to teściowa ukruszyła ząb na tym chlebie Ale generalnie chleb żytni razowy nie jest chlebem puszystym, to raczej taki zbity i twardawy chleb - taka też ta maka jest - gliniasta. Ale smak ma niepowtarzalny - mąż mój dawkuje sobie po jednym kęsie bo mówi że nie wypada w poście w taką rozpustę popadać ale trzeba to to lubieć dobra biore sie do rachunkowości bo w weekend kurs a ja z ostatnich zajęć NIC nie wiem bo strasznie babka zamotała jeszcze T sie zobowiązał że zrobi koordynacje jakiegoś projektu (starego, nie koordynowanego wcześniej przez niego, teraz trzeba sprawe zamknąć). Okazało sie że jest koszmarny bajzel w papierach, fakturach - nic sie nie zgadza. Wczoraj do 1 siedzieliśmy nad tabelkami i liczyliśmy - i tak ostatnio często. Po paru latach stagnacji teraz mam tyle roboty że zakrętów nie wyrabiam. Dobrze ze mama moja przyjechała Igulcem sie zająć
Mrówa, dzięki!!
Oj tak 60tka i mowy o mniejszej nie ma! A co do poziomu db, to planuję podobnie jak Ty masz. Na większe luksusy mnie nie stać Czy 12 l to duże zużycie wody? Chyba nie Ja ręcznie myjąc pewnie wylewam 2 razy dziennie kilkadziesiąt A gazu ile idzie!!!!! Mamy wodę ogrzewaną piecem gazowym. annana, a to teraz wszystko wiem o wypieku buł i chleba No nic. Będę próbować Moja mama piecze chleb w maszynie ale o trwa 3,5h!!! Wolałabym sama i siup do keksówki lub dwóch i do pieca!! My od 3 lat mamy maszynę do chleba, rzeczywiście długo wyrabia i piecze, ale co tam. Zajmuje się tym J, wieczorem nastawia i na rano jest świeżutki chlebek J piecze różne gatunki chleba (pszenny, żytni, z różnymi ziarnami), co do przepisów to doszedł metodą prób i błędów. Bułki też wyrabiamy w maszynie a potem - siup do pieca (oczywiście jak już wyrosną) No i samodzielny wypiek jest nieoceniony w przypadku ograniczeń dietetycznych. Co do zmywarki to Mrówa napisała już wszystko Ja mam od 4 lat Amice - działa bezproblemowo (mam nadzieję, że nie zapeszę ) Na początku nie odczułam mniejszych kosztów z powodu zakupu środków, ale zużycie wody i gazu (wtedy jeszcze junkers mieliśmy) było mniejsze o jakieś 20-30%. Kostek używam calgonit - kupuje przez internet zapas na cały rok (dla mnie i dla mamy) i wtedy jest taniej A z lidla muszę spróbować.
Moja mama miala jakis przepis na razowca od znajomej, jak znajde to podam Wam przepis.
Mrówa, dzięki!! Oj tak 60tka i mowy o mniejszej nie ma! A co do poziomu db, to planuję podobnie jak Ty masz. Na większe luksusy mnie nie stać Czy 12 l to duże zużycie wody? Chyba nie Ja ręcznie myjąc pewnie wylewam 2 razy dziennie kilkadziesiąt A gazu ile idzie!!!!! 12 i to nie jest dużo. Tylko pamiętaj, że w tych danych technicznych podają zazwyczaj najmniejsze możliwe zużycie. I tak np. w mojej zmywarce dane pokazują zużycie 11l. Takie jest przy programie krótkim, przy ECO (najdłuższym) jest 12 l. Reszta programów to zużycie od 17 do 21 l czyli już dużo więcej. Co prawda ja używam tylko dwóch pierwszych programów (krótki najczęściej, ECO gdy naczynia mocniej zabrudzone) ale może poszukaj instrukcji w necie do modeli, które rozważasz i zerknij na bardziej dokładny opis zużycia wodu i prądu. 46 db to już autentycznie cicho. Czasem słychać delikatne buczenie albo pobieranie wody (ale to też minimalnie). Generalnie poza kuchnią pracy zmywarki nie słychać.
Muszę wylać swoje lęki, wybaczcie. Bardzo bym chciała mieć drugie dziecko ale mam wrazenie ze wykonczę sie nerwowo przy jednym. Ciągle się martwie, chodzę nerwowa, brzuch mnie boli, głowa, nei mogę spać. Dziisaj rano Kornelka obudziła się i prawie non stop plakala, ja razem z nią, czuje sie bezsilna, nie wiem co jej jest, jak jej pomóc. Podałam Paracetamol i jej ulzylo, moze zęby... Przerasta mnie czasami lęk o zdrowie dziecka Czy Wy też tak macie? Czy przesadzam? A może powinnam się leczyć ?
Inkusia po pierwsze - przytulam cie mocno
po drugie - to normalne, że się martwisz o Kornelkę, czujesz lek szczególnie gdy cos jej dolega (jak np.teraz choroba, zęby..) po trzecie - dodatkowo stresujesz się teraz tym co powiedział lekarz - koniecznie zrób te badania i wszystko się wyjaśni a ty będziesz spokojniejsza. Oj wiem jak lekarze potrafią namącić w głowie, niestety.......... po czwarte - staraj się wypoczywać, miec czas dla siebie, oderwać się czasem od dziecka, domu... (ale o tym już wiesz z NO) Wiem, że ciężko jest nabrać dystansu i luzu. Z czasem to samo przychodzi. Ale nie można zapomnieć o sobie. Poza tym przy drugim dziecku człowiek jest spokojniejszy, na wiele rzeczy patrzy inaczej, bez panki bo yuż ma w tej kwestii doświadczenie. Uwierz, ja przy Miłoszu strasznie panikowała, gotowa byłam biegać na pogotowie z byle *****ółką i gdyby nie mój racjonalnie myślący małż to pewnie wylądowałabym w wariatkowie. tak więc jesteś zupełnie normalna!!! (no chyba, że to ja jestem nie ten teges) Przepraszam, że tak szybko i chaotycznie ale własnie przypalaja mi sie mielone..........
Inkusia, to Twoje ukochane dziecko, więc nic w tym dziwnego, że się zamartwiasz Byleby tylko nie popaść w wyszukiwanie jakichś schorzeń itd. Dlatego naprawdę warto zrobić jej te badania- ot dla własnego spokoju o zdrowie dzieciaczka. Potwierdzi się- OK, leczycie, dbacie. Nie potwierdzi- błogi spokój, bo nie będzie pytania "a może jednak coś jest źle"!
I jak pisze mama miła, drugie dziecko to już zupełnie inna bajka. Właściwie od początku jakoś łatwiej zrozumieć o co dziecku chodzi, bo nas pierwsze wyszkoliło. Poza tym wiemy czego w danym wieku się podziewać, nie przeraża nas to co przerażać nie powinno, wiele rzeczy już znamy, wiemy jakie objawy powinny nas niepokoić a jakie nie, zdajemy się na swoją intuicję i obserwację dziecka.. Moje pierwsze 2 lata z Bartkiem to były 2 lata stresu/zaskoczenia/niepewności.... A teraz właśnie siedząc sobie przy oknie z Damianem stwierdziłam, że kurna, ja naprawdę jestem szczęściarą- dwoje fajnych chłopaków, to jak wygrana na loterii. Miłość się mnoży, dla każdego starczy, a stres taki codzienny odchodzi (nie mówię o syt kryzysowych ofkors). A może mi tak dooobrze dzisiaj bo słońce pięknie świeci??
Inkusia ja ogólnie nie stresowałam się za bardzo przy Dominiku. Tylko przed operacjami zaćmi bardzo, bardzo się bałam. Ale też zdarzało mi się płakać razem z nim, bo nie wiedziałam, co mu jesy, jak mu pomóc... To zupełnie normalne.
Mam nadzieję, że szybko się wyjaśni sytuacja z ew niedoborem wit. D3 i będziesz wiedziała, na czym stoisz Ale temat podjęłyście, jakbyście słyszały naszą dzisiejszą rozmowę z M na temat samodzielnego pieczenia chleba Pomyśleliśmy sobie, że fajnie by jeszcze było mieć swoje kury (chociaż jajka i tak mamy na szczęście wioskowe, żadne tam z ferm), więcej warzyw, a może nawet krowę (nie, no z krową, to już pojechaliśmy na maksa ). Mimo, że nie mamy w rodzinie naszej alergii, to jakoś zaczyna nam przeszkadzać, ta wszechobecna chemia i jedzenie bez smaku (np taki chleb krojony z worka, przecież, to już w ogóle nie ma smaku chleba ) Ale temat podjęłyście, jakbyście słyszały naszą dzisiejszą rozmowę z M na temat samodzielnego pieczenia chleba Pomyśleliśmy sobie, że fajnie by jeszcze było mieć swoje kury (chociaż jajka i tak mamy na szczęście wioskowe, żadne tam z ferm), więcej warzyw, a może nawet krowę (nie, no z krową, to już pojechaliśmy na maksa ). Mimo, że nie mamy w rodzinie naszej alergii, to jakoś zaczyna nam przeszkadzać, ta wszechobecna chemia i jedzenie bez smaku (np taki chleb krojony z worka, przecież, to już w ogóle nie ma smaku chleba ) Mam nadzieję, że mój J nie wpadnie na podobne pomysły Warzywka własne jak najbardziej, jajka od sąsiada, czasami jakaś kurka........ Ale własnych kur po podwórku to ja ganiać nie zamierzam, o krowie to nawet nie wspomnę Za to Miłosz mówi, że kiedyś konia sobie kupi
Kitka, może nie krowa, ale choćby koza
Kitka, nie wiem jak wasza wiocha, ale nasza mimo przylegania do miasta ma jeszcze gdzie nigdzie możliwości jeśli chodzi jedzonko bez chemii. Mleko co prawda kupujemy sklepowe ale już nas Bartek namawia na wiejskie, bo mu bardzo smakuje A możemy brać litr lub dwa co dwa dni, kwestia zamówienia u pani mleczarki Pani ma własne krowy, sprzedaje mleko nie tylko do mleczarni (co jak wiadomo mało co się producentowi mleka opłaca), a jeszcze połowie wsi (normalnie jedzie rano żukiem, zatrzymuje się koło domów i zostawia butlę na progu). Jajka ma sąsiadka. Po 50 gr za sztukę- duuuże. Kurki latają samopas, ściubią trawkę i robaczki (widzę je z naszego ogródka). Najgorzej z mięsem. Taka kura ze sklepu- ten rosół to jak woda- bez smaku... A taka wsiowa, od teściów znaczy, tłuściutka ale jaki smaaak! Niestety tutaj nie mam skąd kupić.
Ja akurat za mlekiem prosto od krowy nie przepadam. A takie ciepłe jeszcze-bleee A też mam możliwość nabycia takiego choćby od kuzynki, tzn od jej krów oczywiście Jajka mam pewniaki, takie o jakich piszesz. Ludzie wykupują je na pniu (wystawiamy na sprzedaż, jak jest dużo), bo takich w Biedronce czy Tesco nie dostaniesz. No kury takiej z podwórka, to już daaawno nie mielismy na rosół. Swego czasu jeden klient płacił w naszym sklepie kaczkami (facet lubił wypić, a kaski miał mało), to se pojedlismy dobrego drobiu. Z innym mięsem trochę kłopot, ale też można załatwić. Tyle, że teraz, jak rolnik choduje jakąś trzodę na ubój, to i na paszach jedzie, byle szybciej waga rosła
Mama.miła, ja tam też nie lubię kurek pasać Miastowa jakaś jestem w tym względzie Miejsce na kurnik by się znalazło, ale mnie się ta chodowla na własnym podwórku nie uśmiecha. Wolę te jaja od sąsiadów kupować.
My to akurat mamy dobrze bo moi rodzice mają gospodarstwo to dostajemy mleczko od krówki,jajka i mięsko z kur lub kaczek,taki rosół to całkiem inny niż z kupnego.Wogóle oliwka ma tam raj bo tyle zwierząt teraz juz moze biegać za nimi i się żadnych nie boi.a że mamy do nich bliziutko to nieraz dwa razy w tygodniu jesteśmy a w lato to często.wczoraj akurat byliśmy i oliwka chciała do zwierzaków to jak zobaczyła małego cielaczka to chciała żeby ją do niego włożyc i głaskała go mówiąc cacy cacy
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|