To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Znacie LaurÄ™?

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4
aga_mama
Trafiłam na tego bloga przypadkiem w Walentynki, szukając w sieci czegoś zupełnie innego - i wsiąkłam na cały wieczór, zapominając o mężu, winie i filmie, który mieliśmy razem obejrzeć. Jestem wstrząśnięta tym, jak wiele nieszczęść może przydarzyć się jednemu maleńkiemu dziecku i poruszona niesamowitą siłą i wiarą rodziców tego dziecka. Od poniedziałku nie mogę przestać o nich myśleć, kibicuję Laurze i mocno wierzę w to, że będzie kiedyś mogła normalnie żyć. Piszę Wam o tym, bo oni - jak wszyscy rodzice ciężko chorych dzieci potrzebują wsparcia. I materialnego - i tego w postaci modlitwy, pozytywnych myśli, a może okaże się, że akurat ktoś z naszego forum będzie mógł pomóc w jakiś inny sposób. Pomyślcie o Laurze - ona bardzo tego potrzebuje.
Joanna 81
aga_mama niestety podobnych historii wokół nas jest wiele. Czasem o tym nie wiemy, czasem jesteśmy świadomi tragedii, ale nie mamy pojęcia jak się zachować, co powiedzieć rodzicom, jak ich wspierać ... Czytałam wiele blogów pisanych przez mamy, których dzieci są poważnie chore. Zawsze dają wiele do myślenia, ukazują tą kruchość życia i niezmierne starania rodziców o to, by kolejny dzień przyniósł poprawę, odrobinę mniej cierpienia dla ich dziecka, cień radości z małych sukcesów malucha w rehabilitacji, itd. Przyznam, że dla mnie rodzice borykający się z ciążką chorobą dziecka, to anioły. Tyle w nich opiekuńczości, miłości, cierpliwości. Nawet w krytycznych sytuacjach nie gaśnie w nich wiara, pojawia się uśmiech. Gdy tak pomyślę o sobie - ile narzekam mając wszystko - dom, męża, zdrowe dziecko, pracę, wsparcie ... to aż mi głupio i wstyd ....
AmiLa
aga_mama, chyba tak jak Ty zapomnialam o calym swiecie czytajac tego bloga do poznej nocy.
Pomodlilam sie za sile dla nich, podziekowalam Bogu za zdrowe dzieci...chyba zbyt rzadko to robie
cierpienie dziecka jest tak bezsensowne, tak niezrozumiale...
WiolkaTG
Takie historie sa przerażające pelne bolu i cierpienia icon_sad.gif
A niedozniesienia sa wtedy kiedy dotykaja naszych bliskich icon_sad.gif
Wtedy tylko sila, wytrwanie i modlitwa sa potrzebne
KAROLA3DAW
Chyle czola rodzicom za niewyobrażalna siłe która przekazuja niewatpliwie córuni icon_smile.gif
Wierze ze im sie uda icon_smile.gif
W naszym sasiedztwie jest chlopczyk ktory urodzil sie w 26 tygodniu i z komplikacjami o ktorych istnieniu dowiadywalam sie czytajac jego bloga 37.gif
Dzis ma juz skonczone 3 latka ale tyle pracy co On i rodzice musza włozyc w rehabilitacje, wyjazdy, cwiczenia, zbieranie pieniazkow to po prostu mistrzostwo swiata icon_smile.gif
Warto walczyc choc najsmutniejszy jest fakt ze dotyka to tych najmlodszych 41.gif
Kocurek
Wiecie co...
Czytam, i czytam, i coraz bardziej się zastanawiam, czy chciałabym, żeby moje dziecko miało takie życie? Czyż nie jest okrucieństwem na takie życie go skazywać? Czy nie lepiej pozwolić dziecku odejść?
Wiem, okrutnie brzmi to, co piszÄ™... 41.gif

Dziękujmy Bogu za zdrowe dzieci, to bezcenny skarb.
KAROLA3DAW
Kocurek moja teściowa myśli dokładnie tak samo jak Ty icon_smile.gif
Straciła jedną córę na drugi dzień po porodzie i lżej jest jej ze świadomością ze byłaby niewidoma (tak poinformowali ja lekarze) 32.gif
Ja nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam ale patrząc co przezywają rodzice i sam Maluszek w tych ciężkich chwilach śmiem wątpić czy wystarczyło by mi siły i wiary w walkę 41.gif
Zawsze pozostaje iskierka nadziei ze jutro koszmar się skończy i będzie wszystko dobrze 03.gif
makarena
Na pytanie "czy można skazywać dziecko na takie cierpienie" - nie ma odpowiedzi, ponieważ nikt nie ma takiej mocy, żeby podjąć taką decyzję.
Nawet czytać o tej maleńkiej dziewczynce nie jest łatwo, a co dopiero na to cierpienie patrzeć jako rodzic, ale myślę, że większość ludzi taką walkę o swoje dziecko podjęło by.
Chociaż wg mnie nie tylko samo "życie" jest ważne, jego jakość również.
Ale w przypadku tego dziecka takich wątpliwości akurat nie mam wcale.
Gremi
CYTAT(Kocurek @ Sun, 20 Feb 2011 - 17:37) *
Wiecie co...
Czytam, i czytam, i coraz bardziej się zastanawiam, czy chciałabym, żeby moje dziecko miało takie życie? Czyż nie jest okrucieństwem na takie życie go skazywać? Czy nie lepiej pozwolić dziecku odejść?
Wiem, okrutnie brzmi to, co piszÄ™... 41.gif

Dziękujmy Bogu za zdrowe dzieci, to bezcenny skarb.


Kazdy z nas ma inny system warotsi, potrzeb i uczuc. Ja powiem tylko tyle ze nie wyobrazam sobie (chociaz nigdy nie stanełam w obliczu takiej sytuacji wiec nie napisze "napewno") iz moglabym pozbawic dziecko zycia tylko dlatego ze ja nie daje rady, ze ja bede miala ciezko. Owszem - mala Laura nacierpiala sie w swoim zyciu baaardzo duzo i owszem cierpi na nieuleczalna chorobe ale ... poza tymi wszystkimi chorobami rozwija sie prawidłowo. Po planowanych operacjach jest duza nadzieja na to ze jej uklad pokarmowy zacznie pracowac poprawnie. Poza respiratorem podczas snu powinna funkcjonowac w miare normalnie. Owszem - nie bedzie mogla robic wielu rzeczy w swoim zyciu ale z drugiej strony wiekszosc z nich bedzie miala szanse doznac. Sama Laura nacierpiala sie duzo i jeszcze wiele cierpienia przed nia ale jak patrze na jej usmiech to nie wydaje mi sie zeby "żałowała" (o ile mozna tak powiedziec o kilkumiesiecznym dziecku).
Gremi
CYTAT(makarena @ Sun, 20 Feb 2011 - 18:01) *
Chociaż wg mnie nie tylko samo "życie" jest ważne, jego jakość również.
Ale w przypadku tego dziecka takich wątpliwości akurat nie mam wcale.

i jeszcze odniose sie do tego.
pojecie "jakość życia" jest pojeciem baardzo wzglednym. Dla jednych dobra jakoscia zycia jest kasa, dla innych zdrowie a dla jeszcze innych milosc. A w tej rodzinie tego ostatniego napewno jest pod dostatkiem.
Kocurek
Gremi, upraszczasz...

Ja też poryczałam się oglądając ten film:
https://www.youtube.com/watch?v=hz5s185M-HE...feature=related
obejrzałam zdjęcia maleńkiej - jest cudna, taka niesamowita, uśmiechnięta...
i podziwiam rodziców za siłę i wszystko - ale jest mnóstwo ale...
basiau
CYTAT(Kocurek @ Sun, 20 Feb 2011 - 17:37) *
Wiecie co...
Czytam, i czytam, i coraz bardziej się zastanawiam, czy chciałabym, żeby moje dziecko miało takie życie? Czyż nie jest okrucieństwem na takie życie go skazywać? Czy nie lepiej pozwolić dziecku odejść?
Wiem, okrutnie brzmi to, co piszÄ™... 41.gif

Dziękujmy Bogu za zdrowe dzieci, to bezcenny skarb.



Tak sobie myślę, że takie przemyślenia przychodzą do głowy nam, rodzicom dzieci zdrowych. Przypuszczam, że gdyby mnie los doświadczył chorym dzieckiem, zrobiłabym wszystko, żeby jego życie, jakie by nie było, było godne i jak najlepsze.
Kocurek
CYTAT(basiau @ Sun, 20 Feb 2011 - 20:53) *
Tak sobie myślę, że takie przemyślenia przychodzą do głowy nam, rodzicom dzieci zdrowych. Przypuszczam, że gdyby mnie los doświadczył chorym dzieckiem, zrobiłabym wszystko, żeby jego życie, jakie by nie było, było godne i jak najlepsze.


Chyba tak.
Obyśmy nigdy nie musiały tego doświadczyć.
okko
Zycie dziecka chorego czesto jest łatwiejsze niz zycie jego rodziców- zwłszcza ze dziecko dług nie uswiadamia sobie ze cos jest nie tak.

Cierpienie dziecka oczywiscie jest straszne, obojetne czy to cierpienie trwa tydzien czy lata- i cierpia wtedy rodzice równiez.
Ale kazdy usmiech kazda poprawa kazdy sukcesdziecka dla tych rodziców jest wart wszystkich poswiecen wszystkich wyrzeczen cąłej pracy włozonej w zapoewnienie dziecku jak najbardziej normalnycb warunków zycia.

Ta historia jest zapewne taka jak wiele innych ale opisana pieknie robi ogromne wrazenie.

Laura jest sliczna dziewczynką ma taki pogodny usmiech az trudno uwierzyc ze juz tyle przeszła w swoim krociutkim zyciu
KAROLA3DAW
CYTAT(basiau @ Sun, 20 Feb 2011 - 20:53) *
Tak sobie myślę, że takie przemyślenia przychodzą do głowy nam, rodzicom dzieci zdrowych. Przypuszczam, że gdyby mnie los doświadczył chorym dzieckiem, zrobiłabym wszystko, żeby jego życie, jakie by nie było, było godne i jak najlepsze.


I ja mysle ze wiekszosc z nas o ile nie wszystkie walczyłybyśmy z nadzieja na lepsze jutro icon_smile.gif
makarena
Gremi - zgadzam się, że to pojęcie jest przez każdego "rozumiane" inaczej i zapewne ile osób - tyle interpretacji...
A ja rozumiem go w chyba podobny sposób do ciebie - głównie jako miłość, którą można dawać i brać zarazem.
makarena
I zgadzam się jeszcze z basiau - ważne żeby "to życie" było po prostu godne, żeby bliscy dawali tyle, ile dać potrafią i mogą.
Bo jakieś "ale" będą zawsze, ale komu o nich decydować?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
makarena
Ja natomiast pisząc mam na myśli właśnie Laurę - ponieważ jej rodzice nie wiedzieli o jej chorobach przed jej urodzeniem, więc rozpoczęli walkę o jej zdrowie, a raczej życie.
Dlatego zadałam sobie pytanie "co niby mieliby zrobić" skoro zostali postawieni niejako przed faktem choroby, walki, cierpienia. Owszem - mogli np odejść, zostawiając ją w szpitalu na pastwę...samotności. Wielu pewnie by i tak zrobiło. Więc "wyborów" jest wiele. Ale czytając ten tekst wiem, że mamy do czynienia z ludźmi którzy po prostu - ogromnie ją pokochali i to ta właśnie miłość zapewne pomaga podejmować im decyzje o...kolejnych operacjach, wierząc że one dadzą konkretne korzyści, że to cierpienie nie pójdzie na marne tylko przyniesie konkretne efekty - godne życie. A o swoich wątpliwościach jej mama wspominała często.

A osobiście rozumiem te kobiety, które podejmują tak trudne decyzje o jakich pisze Rosa.
kasiunia
CYTAT(użytkownik usunięty @ Sun, 20 Feb 2011 - 23:10) *
cytowany post usunięto

przepraszam za off topic, ale chciałam o tą konkretną rzecz zapytać - jak to, bezboleśnie? nie pytam jako szalony moher icon_wink.gif, po prostu jak dotąd byłam przekonana że aborcja wiąże się z cierpieniem płodu. nie jest tak?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
aga_mama
Wiem, że takich dzieci jest mnóstwo, mnie coś zatrzymało akurat przy tym. Jestem matką panikarą, nieustannie boję się, że któremuś z moich dzieci przytrafi się coś złego. Nakręcam się, rozmyślam, tracę cenne chwile z ich życia, bo tak bardzo się o nich boję, że nie jestem w stanie cieszyć się codziennością, tym co mam. Rodziców Laury spotkało coś, przez co zawsze, każdego dnia będą drżeli o życie swojej córki. I mimo to cieszą się każdą chwilą, nieustannie mają nadzieję, wierzą w to, ze stanie się cud, że Laura w jakiś sposób - choć nie ma żadnych ku temu racjonalnych przesłanek - przezwycięży chorobę. Słowa Emilki - mamy Laury - mi osobiście dały ogromnie dużo. Muszę nauczyć się cieszyć tym co mam. Bo dostałam od życia wiele, a nie potrafię tego docenić icon_sad.gif

Mam wielką nadzieję, że Im się uda. Że spełni się marzenie Emilki i Laura będzie leczona za granicą, w mniej inwazyjny sposób niż do tej pory. Że Mała będzie mogła normalnie funkcjonować, a jej Rodzice wreszcie będą przesypiać noce spokojnie. Oni nie mieli szansy przygotować się na tę sytuację. Badania prenatalne nie wykazały niczego niepokojącego, ciąża przebiegała książkowo. Wada ujawniła się kilka minut po urodzeniu. I to chyba nie jest tak, że Mała cierpi jakoś strasznie, tak żeby móc się zastanawiać, czy to cierpienie ma sens. To nie jest sprawa bólu, życia "na siłę", wbrew wszystkiemu. Ona rozwija się normalnie, jest fantastycznym, wesołym, pogodnym dzieckiem. Tylko choroba sprawia, że jej stan każdego dnia może się bardzo pogorszyć, że niedopilnowana może zwyczajnie przestać oddychać. Trzymam za nich kciuki, modlę się i podziwiam.

Wybaczcie ten chaos myślowy, właśnie zakończyliśmy tydzień dziecięcej sztafety rotawirusowej i jeszcze się nie pozbierałam icon_wink.gif
Psi
CYTAT(Kocurek @ Sun, 20 Feb 2011 - 19:37) *
Czyż nie jest okrucieństwem na takie życie go skazywać? Czy nie lepiej pozwolić dziecku odejść?


Mnie te słowa w kontekście tego konkretnego przypadku zaskoczyły. Przeczytalaś całego bloga Kocurku?
malgosia1968
CYTAT(aga_mama @ Sun, 20 Feb 2011 - 23:46) *
Muszę nauczyć się cieszyć tym co mam. Bo dostałam od życia wiele, a nie potrafię tego docenić icon_sad.gif

mądre słowa
użytkownik usunięty
[post usunięty]
aga_mama
CYTAT(użytkownik usunięty @ Mon, 21 Feb 2011 - 00:02) *
cytowany post usunięto



Nie odnosiłam się do Twoich postów, pisałaś, ze nie znasz sytuacji, że nie wchodziłaś na bloga. Odniosłam się do wątpliwości Kocurka.
okko
aga_mama masz racje trzeba sie cieszyc z tego co sie ma.

Ja sie staram cieszyc pomimo wszystko, pomimo tego, że moi obaj synowie wymagaja rehabilitacji.
Stykajac sie bezposrednio ( w sensie konkretnego dziecka gdzies opisanego) z ciezka choroba potencjalnie smiertelna stwierdzam ze mam sie z czego cieszyc i ze moje dzieci chociaz w gorszej sytuacji od dzieci zdrowych sa szczesciarami- bo los ich nie doswiadczył tak jak np Laure.
I ja jestem matką-szczęsciarą i chociaz czasami zadawałam sobie pytanie dlaczego ja? dlaczego my? itd to wiem ze mamy wiele powodów do radości.
Kocurek
CYTAT(Psi @ Sun, 20 Feb 2011 - 23:54) *
Mnie te słowa w kontekście tego konkretnego przypadku zaskoczyły. Przeczytalaś całego bloga Kocurku?


Pisałam te słowa będąc mniej-więcej w połowie czytania. Przeczytanie go w całości nie spowodowało, że te pytania należy wymazać, bo są głupie/ nie na miejscu/ w obecnej sytuacji niewłaściwe.
Te pytania dalej są aktualne, natomiast kluczowym jest tu aspekt moralny, o którym napisała Rosa.
I dopóki JA nie będę musiała się nad tym zastanawiać, właściwie mogę o tym pogadać jak o warunkach klimatycznych w Rwandzie. Nie wiem, nie byłam, czytałam tylko.

EDIT: doczytałam, że Rosa prosi o moderację wątku ze względów ogólnych (tzn. że pisała ogólnie, nie o tej konkretnej sytuacji). I zgoda: przykład może był niepasujący, ale aspekt moralny równie trudny. I jak najbardziej na miejscu.
AmiLa
Kocurku, a ja uwazam, ze Twoje pytania czy nie jest okrucienstwem skazywanie na takie zycie i czy nie lepiej dziecku odejsc, w kontekscie tego konkretnego przykladu, sa IMO jak najbardziej nie na miejscu. chyba jednak nie czytalas tego bloga dokladnie i do konca.
Laura ma ogromna wole walki i zycia. Fizycznie i psychicznie rozwija sie bardzo dobrze. Sa szanse na regeneracje ukladu pokarmowego, potrafi oddychac rowniez bez respiratora, zagranica sa inne, mniej inwazyjne metody, aby jej pomoc i umozliwic w miare normalne zycie.
gdzie to okrucienstwo??? nie rozumiem kompletnie jak mozesz zadawac sobie pytanie czy nie lepiej bylo dziecku odjesc patrzac na ten promienny usmiech Laury. no, nie kapuje. ona nie jest "roslinka", ona moze w miare normalnie zyc! sorry, w ogole nie rozumiem Twoich wywodow.
Psi
Tzn ja nie uważam, że jakiekolwiek pytania sa nie na miejscu. Każdy ma inne doświadczenia, inne spojrzenie na pewne kwestie, inną wytrzymałośc psychiczną. Mi zastanawianie się nad tym, czy nie lepiej dac dziecku odejść w tym konkretnym przypdku wydaje się jakąś abstrakcją. Myślałam po prostu, że nie przeczytałaś Kocurku tego bloga do końca.
zilka
CYTAT(użytkownik usunięty @ Mon, 21 Feb 2011 - 01:10) *
cytowany post usunięto


Kurcze, Rosa, dałaś mi do myślenia... Aktualnie różne moje koleżanki w moim wieku pozachodziły w ciąże, jedna robi badania i z wieściami o ciąży czeka do ich wyniku bo jak coś będzie nie tak to usunie (w dużej mierze używając Twojej argumentacji), druga nie robi bo i tak nie usunie nie zaleznie od wyniku.

Ja na razie nie jestem w ciąży icon_wink.gif ale tak sobie myślę o tych badaniach... że też chyba nie byłabym w stanie przerwać takiej ciąży bo... nie. A cena jaką zapłaciłoby to dziecko i moja rodzina...
Z drugiej strony jak sobie pomyślę (tak teoretycznie), że jestem w ciąży i okazuje się być ciężko chora a moja terapia zabije płód to nie zastanawiałabym się nawet chwili (nawet jeśli dziecko było zdrowe) uznając - może bez sensu - że moje 'obowiązki' wobec mojej aktualnej dwójki już narodzonych dzieci są ważniejsze niż życie tego nienarodzonego... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nigdy nie stanę przed takimi wyborami...
amania
Tak naprawdę, jakiej decyzji by się nie podjęło w przypadku ciąży z wadą letalną u dziecka, i tak zawsze człowiek (kobieta) będzie myślała, że może powinna zrobić inaczej.
Ja dowiedziałam się o wadzie u mojej córki w połowie ciąży, a jakieś 6 tygodni później o tym, że jest to wada letalna.
Nie zdecydowałam się na przerwanie ciąży, choć nigdy się nie dowiem, czy jej wada nie przysparzała jej cierpienia już w życiu płodowym.
Tak to jest, że nawet jak mówią, że nie ma szans, to człowiek do końca ma nadzieję, że może się jednak pomylili.
Do tego dochodził jeszcze powód o którym pisała Rosa - po prostu nie umiałam podjąć takiej decyzji. Bałam się, że nie będę potrafiła z tym żyć. I chyba nie chciałam się z nią rozstawać...
Po ponad 7-miu latach wciąż płaczę kiedy o tym myślę.
I wciąż nie wiem czy dobrze zrobiłam - bo przecież poród, choć przez cesarkę, mógł być dla niej gorszym przeżyciem niż aborcja. Bo przecież intubowanie po porodzie (prosiłam o jednorazowe, żeby jej nie niepotrzebnie nie męczyć) też nie było przyjemne.
Wiem natomiast jedno - gdyby po porodzie okazało się, że jest chociaż cień nadziei na to, że moja córka będzie żyć, zrobiłabym wszystko żeby tak się stało.
Wiązałoby się to z jej cierpieniem, wielokrotnymi operacjami, długim pobytem w szpitalu. Pewnie rozwaliłoby dzieciństwo straszej, wówczas 4,5-letniej córce.
Ale i tak bym próbowała, bo byłaby szansa, że kiedy to wszystko się zakończy, żyłaby prawie zupełnie normalnie.
Dlatego rozumiem doskonale rodziców Laury, ich chęć do walki o córkę i nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie.
kajek
a mi się nasuwa myśl, że tej kobiecie też nikt nie dawał po urodzeniu szans na normalne i szczęśliwe życie

użytkownik usunięty
[post usunięty]
Inanna
Rosa, bardzo bliskie jest mi to, co napisałaś - o tchórzostwie. Przemyślenia mam podobne (w stosunku do siebie), ale doszłam do dalszych wniosków: otóż niezależnie od tego, jaką podjęłabym decyzję: przerwać, czy urodzić, zawsze miałabym poczucie, że zrobiłam to z tchórzostwa. Że z tchórzostwa ciążę przerwałam, bo bałam się, że skażę dziecko na cierpienie i z tchórzostwa urodziłam, bo bałam się, że nie dam rady żyć ze świadomością, że podjęłam decyzję o uśmierceniu własnego dziecka.

Mam nadzieję, że Bóg w swoim miłosierdziu nigdy nie postawi mnie w takiej sytuacji.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Dabriza
Bardzo trudny i bardzo ważny temat- a jednocześnie delikatny i jak dla mnie niejednoznaczny.
Założeniem od którego ja osobiście wychodzę jest to- że każde życie, choćby nie wiem jak okaleczone jest po coś. Każde życie samo w sobie jest wartością i ma sens- choć my po ludzku czasem go nie dostrzegamy. To założenie ma u mnie podłoże wiary- ale jako człowiek wierzący na takim gruncie się poruszam. A, że jest to grunt na którym nie zawsze można używać racjonalnych argumentów- takich tu nie wysunę. Obcowanie z osobami- zwłaszcza dziećmi dotkniętymi cierpieniem, kalectwem zawsze jest lekcją- czasem więcej przynosi tym którzy się nimi opiekują . Choć paradoksalnie dziecko chore, zależne więcej bierze niż daje- bywa , że ów bilans jest zupełnie odwrotny -w takim sensie to życie jest po coś- bo uczy, bo zmienia system wartości, bo pozwala odkryć i dowiedzieć się czegoś o sobie.
Pisałam niedawno- o ile ktoś czytał- o mich własnych doświadczeniach w kontekście zwykłej choroby moich dzieci- o tym jak było mi trudno to unieść. Zperspektywy czasu patrzę na to inaczej - wiele to mnie nauczyło.
Trudno mi natomiast dywagować na temat co by było gdybym sama spodziewała się chorego dziecka, lu ciąża byłaby zagrożeniem dla mojego życia. Bo jakiekolwiek by moje deklaracje teraz nie były- nie jestem w stanie do końca przewidzieć emocjonalnego natężenia czy przemyśleń, a dalej idąc reakcji wobec takiej sytuacji- nie tylko hipotetycznie ale realnie.
Nawet jeśli sama teraz z cała stanowczością mogę powiedzieć, że oddałabym swoje życie zażycie mojego dziecka i każdego -nawet upośledzonego broniłabym do ostatniego momentu- to jest to moje zdanie na dziś, w sytuacji w której jestem obecnie -gdy takiego wyboru podejmować nie muszę. Dlatego znowu poruszam się na płaszczyźnie wiary i przekonań którymi żyje.
Natomiast bardzo zaciekawiło mnie to co napisała Rosa o odczuwaniu bólu. Generalnie bardziej w kontekście pełnego zdefiniowania -albo weryfikacji obecnej definicji -kiedy tak naprawdę mówimy o początku istnienia człowieka- czy już w momencie zapłodnienia czy dopiero od momentu implantacji. Kościół mówi o początku już w tym pierwszym, ale ja sama nie do końca- mam takie przekonanie- aczkolwiek może się mylę.
edit.lit.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Dabriza
Rosa- bardziej chodziło mi o to czy możemy konkretnie- jednoznacznie określić od kiedy jest czlowiek-nie tyle materiał genetyczny- co człowiek- bardziej choćby w kontekście temamtyki in vitro- a piszę to pod wpływem dyskusji z pewnym duchownym. Niemniej nie jest to tematem tej dyskusji- więc tym samym nie wiem czy powinnam watek ten rozwijać. A odniesieniedo odczuwania bólu- ma się tu nijak do reszt mojej wypowiedzi-bylo jedynie skrótem myślowym.

Co do pierwszej częsci mojej wypowiedzi, miałam też na myśli moje osobiste doświadczenia w pracy z takimi dziećmi-i to zarówno tymi porzuconymi w ośrodku jak i otoczynymi miłością rodziny. Jest we mnie wiele pytań żalu..poszukiwania odpowiedzi na sens cierpienia..ja ciągle pytam i tylko w tym kontekście mojego przeżywania wiary znjaduję światło, aczkoliwek może nie potrafię sama o tym właściwie mówić.
Dabriza
Teraz moje dywagacje na temat początku życia wydają mi się głupie, nie na miejscu i nie przemyślanie..i przyznam mam ochotę usunąć..ale niech już zostanie icon_wink.gif Biję się jedynie w pierś i raz następny bardziej pomyślę..zanim napiszę.
przepraszam za wybitnie prywatowy OT.
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Dabriza
Rosa- dziękuję. Chyba właśnie popełniłam błąd w próbie ujednolicenia podejścia naukowego z światopoglądowym.
a i użyłam niewłaściwego nazewnictwa, do czego ze wstydem sie przyznaję.
Kocurek
CYTAT(Leia @ Tue, 22 Feb 2011 - 14:34) *
otóż niezależnie od tego, jaką podjęłabym decyzję: przerwać, czy urodzić, zawsze miałabym poczucie, że zrobiłam to z tchórzostwa. Że z tchórzostwa ciążę przerwałam, bo bałam się, że skażę dziecko na cierpienie i z tchórzostwa urodziłam, bo bałam się, że nie dam rady żyć ze świadomością, że podjęłam decyzję o uśmierceniu własnego dziecka.

CYTAT(użytkownik usunięty @ Tue, 22 Feb 2011 - 14:41) *
cytowany post usunięto


Mogę sie tylko podpisać pod powyższymi cytatami.
Co do samego wątku: ja w żadnym słowie nie potępiałam ani nie pochwalałam podejścia mamy Laury. To jej podejście, jej wybór, i jej życie. Nie mnie to oceniać. Ja się głośno zastanawiałam nad tym wszystkim, podkreślając, że dopóki fizycznie mnie to nie dotyczy, nie znam odpowiedzi na własne pytania.
Z moich wyborów rozliczy mnie i tylko mnie - życie i Bóg.
grzałka
akurat w tym konkretnym przypadku Laury nie mam żadnych wątpliwości natury moralno-etycznej- warto walczyć

ale w bardzo wielu- niestety- mam
kasiaaaaa
Choćby cała rzesza lekarzy, naukowców i Bóg wie kogo jeszcze przekonywała mnie, że płód nie odczuwa bólu podczas aborcji - nie uwierzę. Gdyby przekonywali mnie o czymś zupełnie odwrotnym - też nie uwierzę. Dla mnie (zaznaczam - to moje subiektywne odczucie) nie ma dostatecznych dowodów na to, czy jest tak czy tak. Uwierzyłabym, gdyby płód sam mi na to pytanie odpowiedział. Jest to jednak niewykonalne, więc pozostaje mi jedynie niepewność.

Takl jak Dabriza uważam, że każde istnienie ma sens. Kiedy dowiedziałam się będąc w ciąży, że u mojego dziecka podejrzewa się wadę genetyczną, pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to - "dlaczego ja i dlaczego moje dziecko?", a druga - "muszę się wszystkiego dowiedzieć o tej wadzie, załatwić specjalistyczny szpital do porodu i odrazu zapewnić dziecku fachową opiekę". Ani raz nie pomyślałam o przerwaniu ciąży w razie potwierdzenia podejrzeń. Dla Rosy takie postępowanie byłoby prawdopodobnie tchórzostwem (prawdopodobnie, więc może się mylę), dla kogoś innego może bohaterstwem, a dla wtedy było poprostu czymś normalnym, zwykłym. Było poprostu naturalną koleją rzeczy.

W czasie oczekiwań na wyniki zalogowałam się na pewnym forum, na którym udzielały się matki oczekujące tak jak ja na wyniki badań prenatalnych, takie, które miały już wyniki - potwierdzające i nie. Tam dopiero dotarło do mnie, że każdy przypadek jest inny, że nie można wszystkich oceniać tak samo, że właściwie w ogóle nie można oceniać. Niejedna z tych matek przerywała ciążę, ale każda z nich przeżywała to na swój sposób.

Dla mnie osobiście bezsensowne jest zastanawianie się, kiedy płód staje się człowiekiem. Moim zdaniem poprostu nie da się tego uniwersalnie stwierdzić. Dla mnie to bardziej kwestia wiary i sumienia niż nauki i medycyny. Uważam też, że nie da się jednoznacznie, z całą pewnością stwierdzić, co bym zrobiła gdyby. Przecież tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono.
Kocurek
CYTAT(kasiaaaaa @ Wed, 23 Feb 2011 - 10:54) *
Choćby cała rzesza lekarzy, naukowców i Bóg wie kogo jeszcze przekonywała mnie, że płód nie odczuwa bólu podczas aborcji - nie uwierzę. Gdyby przekonywali mnie o czymś zupełnie odwrotnym - też nie uwierzę. Dla mnie (zaznaczam - to moje subiektywne odczucie) nie ma dostatecznych dowodów na to, czy jest tak czy tak.


Owszem, są dowody. Brak połączeń nerwowych w określonym momencie życia płodowego uniemożliwia przewodzenie impulsów nerwowych i odczuwanie bólu. To tak, jakbyś włączała kontakt: pstryk! jest połączenie, przewodzenie prądu i drugie pstryk! nie ma. Dopóki nie połączysz kabelków, nie świeci.
To akurat jest bardzo proste, i twoje odczucia nie mają tu nic do rzeczy, bo mówimy o sprawach dających się zbadać, dających się udowodnić.
grzałka
ale wiara jako taka siÄ™ nie poddaje logicznej argumentacji
MamaOkrąglinków
W najbliższy piątek, czyli 18 marca, moja córeczka Laura będzie bohaterką programu DZIEŃ DOBRY TVN. Program prowadzony jest na żywo, dlatego organizatorzy nie są w stanie mi powiedzieć, o której dokładnie godzinie zostanie wyemitowana historia Laurki. Serdecznie zapraszam WAS do oglądania w najbliższy piątek DZIEŃ DOBRY TVN!

skopiowane z blogu mamy Laurki icon_smile.gif
captain.jmw
OFFtopicznie ale muszÄ™.
Jeśli w momencie połączenia się komórki jajowej i plemnika (czyli zapłodnienia) to nowe istnienie posiada (a posiada) już swój własny kod genetyczny, to dla mnie jest już wtedy nowym człowiekiem.
A co do odczuwania bólu podczas aborcji, cóż, może jestem w błędzie (trudno) ale jednak nie bardzo chce mi sie wierzyć, że dziecko/płód etc nie odczuwa bólu.
edit: pomimo badań i doniesień na ten temat. Nie przekonuje mnie to.
aajka
Za chwile na tvn bedzie mamy Laurki icon_smile.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.