A my byłyśmy.
I widziałyśmy się z Teresą, Kubusiem i Wojtkiem. Kubuś urósł jak na drożdżach, a Wojtuś okazał się ślicznym jasnym blondynkiem, a byłam przekonana, że ma ciemne włosy.
Natomiast Teresa nie zmienia się nic! No cóż, małe dziecko odmładza.
Największą atrakcją były oczywiście koniki. Natalia i Lidka zrobiły kilka rundek na ich grzbietach.
Było bardzo miło, szkoda, że niezbyt dużo ludzi. Chyba po prostu za mało się o tym mówi.
Jedna rzecz nie podobała mi się zupełnie. Na tyłach sceny był pokaz pierwszej pomocy. Przesympatyczny ratownik (czy lekarz?) wszystko tłumaczył, pokazywał na manekinie. Rzecz, którą każdy powinien obowiązkowo przejść. I w pewnym momencie ze sceny ryknęła muzyka, perkusja itd. Faceta ledwo było słychać, choć stał kilka metrów od nas.
Zmęczone tym ogólnym hałasem, wsłuchiwaniem się w każde słowo medyka po prostu poszłyśmy sobie.
Teresa gdzieś nam zginęła, dziewczyny rozczarowane, że się nawet nie pożegnały.
Wróciłyśmy do domu z balonikiem; Lidka zachwycona, bo pierwszy raz w życiu siedziała na koniu.
Pogoda udała się super i cieszymy się, że się wybrałyśmy.