Moze bysmy w tym miejscu polecaly lubelskie szpitale, w ktorych rodzilysmy i czy bylysmy zadowolone. Takie opinie mysle, ze sa bardzo znaczace dla przyszlych mam.
Mam nadzieje, ze nie zdublowalam watku, bo jesli tak prosze o skasowanie!!!
Moze bysmy w tym miejscu polecaly lubelskie szpitale, w ktorych rodzilysmy i czy bylysmy zadowolone. Takie opinie mysle, ze sa bardzo znaczace dla przyszlych mam.
Mam nadzieje, ze nie zdublowalam watku, bo jesli tak prosze o skasowanie!!!
Zastanawiam sie czy zaczac od siebie? No tak, bo nie wiem czy bede wiarygodna! Ja rodzilam na Lubartowskiej, wszystko bylo super, porod gladki i przyjemny, opieka poloznicza super, neonatologiczna takze. No a oprocz tego to moja mama tam pracuje !!!
Rodziłam na Staszica i drugi raz też tam zamierzam rodzić. Nie mogę się wypowiadać obiektywnie na temat szpitala, bo w nim pracuję Może zostawię ocenę Sabce?
Kasia R mama Lu, która urodziła się na Staszica jako trzecie pokolenie w rodzinie po mnie i po moim Ojcu
Witajcie,
tak jak napisała Kasia R ja rodziłam dwukrotnie na Staszica.Oba porody bez komplikacji, drugi krótszy od pierwszego tak jak należy. Połozna super, kompetentna, wykwal;ifikowana, stwarzajaca rodzinną atmosferę, nawet mój mąż jest nią oczarowany choć on jest bardzo wymagający. Opieka położnicza super. Natomiast jeżeli chodzi o opiekę nad dzieckiem to tak sobie, ja osobiście nie miałam żadnych problemów, zresztą położna odbierająca poród zawsze służyła mi radą, ale byłam świadkiem niezbyt przyjemnego podejścia ze strony pielęgniarek z oddziału neonatologicznego. Jeżeli chodzi o pediatrów zastrzeżeń nie miałam. Warunki na oddziale są dobre, z tym że łazienka jest jedna na oddział wspólna.Czy coś jeszcze jest do dodania nie wiem, może Kasia R coś jeszcze dopisze lub inne dziewczyny? Nt lekarza się nie wypowiadam bo to sprawa indywidualna, ja ze swojego byłam b. zadowolona z tym, że nie rodziłam z nim. Pozdrawiam
Ja rodziłam w klinice na Jaczewskiego i byłam zadowolona. Byłam pod opieką prof Oleszczuka i on robił cesarkę bo były komplikacje. Nie planujemy drugiego dziecka ale jakby coś to tylko tam bym rodziła. Pozdrawiam
Ja rodziłam na Kraśnickiej i byłam bardzo zadowolona Nie miałam tam ani swojej położnej ani lekarza. Na porodówce zajęli się mną jak należy Mimo iż to była niedziela, podczas parcia byli przy mnie 2 lekarze i położna. Pediatrzy są tam bardzo dobrzy. Położne na oddziale położniczym są różne: jedne bardzo uczynne, inne mniej... Ale tak chyba jest w każdym szpitalu.
O Staszica również słyszłam wiele dobrego Nie polecam natomiast Lubartowskiej. Bardzo zadłużony szpital i oszczędza się tam nawet na tym, na czym oszczędzać się nie powinno Na Jaczewskiego rodziły trzy moje koleżanki i z tego co mi mówiły, że jeśli chce się tam rodzić to trzeba mieć swojego lekarza. Inaczej nie ma co liczyć na dobrą opiekę.
Rodziłam na Jaczewskiego. Dobra opieka na trakcie porodowym, potem na oddziale bywało różnie. Lekarze się nadmiernie nami nie interesowali (tyle co na obchodzie), ale też nie widziałam potrzeby częstszego kontaktu. Salowe bywały wredne, a położne różnie, niektóre rewelacyjne, inne beznadziejne. Ale w przyszłości pewnie też będę tam rodziła. Już wiem czego się tam spodziewać. Za to okropnie jest moim zdaniem pod względem możliwości odwiedzin. Zwłaszcza, kiedy dziecko jest małym ssakiem, który nie lubi rozstawac się z cycusiem mamusi. Prawie się nie widywałam z mężem, bo tam nie bardzo jest gdzie spokojnie posiedzieć. Za to ciesze się, ze tam nie przychodzą goście do sali (tak jak na Kraśnickich), bo to by było krepujące i męczące. Wszystko zalezy od tego czy w nastepnej ciąży będę chodzila do lekarza z Jaczewskiego czy z innego szpitala. Myslę, ze to jest decydujące kryterium wyboru tego gdzie rodzić.
Ja nie zauwazylam zeby na Lubartowskiej na czyms oszczedzano a co do dlugow to chyba Oliwka ma zlego informatora! Lepiej mowmy o tych miejscach gdzie bylysmy, a nie o tych gdzie nas nie bylo a tylko slyszalysmy!!!
CYTAT(OlivkaMamaNorbercika) Ja rodziłam na Kraśnickiej i byłam bardzo zadowolona :D Nie miałam tam ani swojej położnej ani lekarza. Na porodówce zajęli się mną jak należy Mimo iż to była niedziela, podczas parcia byli przy mnie 2 lekarze i położna. Pediatrzy są tam bardzo dobrzy. Położne na oddziale położniczym są różne: jedne bardzo uczynne, inne mniej... Ale tak chyba jest w każdym szpitalu.
O Staszica również słyszłam wiele dobrego Nie polecam natomiast Lubartowskiej. Bardzo zadłużony szpital i oszczędza się tam nawet na tym, na czym oszczędzać się nie powinno Na Jaczewskiego rodziły trzy moje koleżanki i z tego co mi mówiły, że jeśli chce się tam rodzić to trzeba mieć swojego lekarza. Inaczej nie ma co liczyć na dobrą opiekę. Prawie dokładnie tak samo chciałam napisać, Z tym że na Jaczewskiego rodziły dwie moje znajome i potwierdzają Twoje słowa. Na Kraśnickiej miałam swojego lekarza ale i bez niego miałam cały personel w czasie porodu u swych stóp łącznie z siedzeniem do pełnego rozwarcia w wannie, a na poporodówce to na kogo się trafiło jedne widać że z powołania inne mają pretensję, że płacz dziecka spać im nie pozwala, a na Lubartowskiej miała moja znajoma swojego lekarza, a gdy zaczął się poród (przedwczesny) jak go nie było to nikt się nią nie zajął (ani nie dano jej nic spowalniające poród ani zmniejszające ból), dobrze, że mąż jej wisiał na telefonie i ściągnął tego "jej" lekarza. Okazało się, że wiedzą kto z kim się dogadał i palca nie kiwną aby pomóc bo nie oni wzięli forse to i niech rodzi w mękach i dobę. Na Lubartowską do szpitala wołami by mnie nie zaciągnęli.
Moja przyjaciólka rodzila na Jaczewskiego, a poniewaz nikomu tam nie dala"w lape", przezyla koszmar i na porodowce i potem na oddziale!
A poza tym, to co to za zwyczaj zeby wychodzic z malenkimi dziecmi na korytarz i tam przyjmowac gosci!!!
Ja nic nie dawałam tylko za wizyty płaciłam a pozatym to dobrze ze nie można gości przyjmować na salach z noworodkami ja czułabym się skrępowana pokazując cycy przy obcych facetach albo zmieniać podkład. Ludzie są różni i zdarzało się że na korytarzu siedział ktoś zasmarkany i kaszlący i nie wyobrażam sobie żeby taki ktoś przyszedł w odwiedziny do kogoś na salę w której ja leżałam z moim szkrabem. Ale to jest moje zdanie. Moja siostra rodziła w Zamościu i tam można odwiedzać matki z dziećmi na salach owszem one są małeale tak jak ja musiałam robić siku do basenu przez pierwsze 12 godz i obcy ludzie by się temu przyglądali Zależy jakie kto ma podejście a pozatym mamusie i mężowie nie są tak zmęczeni jak sama rodząca i męczą te biedne kobiety siedząc u nich a tak przyjdzie na korytarz zobaczy i pójdzie.A ja mam czas odpocząć i przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
mało tego ja miałam podejście do naturalnego porodu wyszły komplikacje ja nawet nie dzwoniłam po prof Oleszczuka szpital się tym zają a przecierz mi było wszystko jedno kto będzie robił cc.Pół ciąży przeleżałam w klinice i nie miałam trudności z niczym i nic nikomu nie dawałam chodzili jak w zegarku owszem jedna chciała w łapę i mówiła to wprost ale jak się dowiedziała że mój mąż jest sędzią to nawet mi wyprawkę przyniosła Więc to jest indywidualna sprawa i trzeba mieć zaufanie do lekarza nie można takich decyzji podejmować ot tak bo ten czy tamten szpital jest modny bo drogi czy bo tam koleżanka rodziła i sobie chwali a dla mnie to koszmar. Trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć i się zdecydować gdzie być może odległość będzie brała górę.
mam nadzieję że mnie nie zakrzyczycie
Przepraszam, ale myslalam ze wyprawki naleza sie wszystkim, tak przynajmniej jest na Lubartowskiej! I nie trzeba nikogo straszyc sadem zeby ja otrzymac.
A co do odwiedzin na korytarzu to po czesci masz racje, jesli chodzi o jakies minimum intymnosci, ale co z dziecmi, ktore takrze przebywaja w tej sytuacji na korytarzu? Przeciagi, rozni ludzie - zasmarkani, chorzy, no nie wiem czy to dobry pomysl!!!
Ja dwa razy rodziłam na Staszica i jestem zadowolona, pewnie po raz trzeci też bym tam pojechała Położne są tam miłe i wredne, ale to po prostu typowe dla chyba każdego szpitala - personel jest złożony przecież z ludzi o różnych cechach charakteru
Poruszyłyście tutaj sprawę odwiedzin - ja nie mam nic przeciwko odwiedzinom w salach, tylko ci odwiedzający, jak i położnice powinni potrafić zachować umiar, czyli nie przychodzić całymi stadami (po co ciocie i wujkowie, babcie, dziadkowie i inne "piąte wody po kisielu", przecież zawsze zobaczyć dziecko już po powrocie do domu), zamiast przesiadywać u wezgłowia małżonki całymi godzinami wpaść kilka razy (jak się ma na to czas, oczywiście) na kwadrans. Mój mąż wpadał przed pracą i po pracy - często załatwiając drobne sprawunki dla innych pań z mojej sali, poza tym lubiliśmy pospacerować sobie z "wózeczkiem" po korytarzu, bo było ciepło i niejednokrotnie luźniej niż na naszej sali. Co do łapówek, to niestety nikt nie wyrażał przy mnie chęci otrzymania takowej Basia.
W sprawie odwiedzin w sali: jestem przeciw. Tam ma byc spokój. Zwłaszcza, kiedy tak jak na Jaczewskiego jest to sala wieloosobowa. Brakowało mi prezytulnych miejsc do pogadania na korytarzu.
w sprawie łapówek: nikt nie zmusza nikogo do ich dawania. I kłamstwem jest, ze TRZEBA dac, zeby dobrze się rodziło. Kurczę, ja chyba jestem minimalistka, albo kretynka, bo nie wiem o co Wam chodzi z tą opieką lekarza. Jest obchód jak coś się dzieje, to lekarze reagują i już. toż nie dadzą się wam chyba wykrwawić. Naiwna...
Zgadzam się z Maciejką
CYTAT(Anonymous) Ja nie zauwazylam zeby na Lubartowskiej na czyms oszczedzano a co do dlugow to chyba Oliwka ma zlego informatora! Lepiej mowmy o tych miejscach gdzie bylysmy, a nie o tych gdzie nas nie bylo a tylko slyszalysmy!!!
Ja to słyszałam od położnej, która tam pracowała Tam brakuje dosłownie wszystkiego, począwszy od jałowych rękawic
Na Kraśnickich leżałam w dwuosobowej sali. Przyjmowałyśmy gości w sali, ale aby nie krępować się nawzajem i nie przytłaczać drugiej swoimi gośćmi każda z nas wychodziła z gośćmi na korytarz. Jednak to nie był korytarz wprost na dwór. Cieplutkie zaułki z głębokimi fotelami.
Pamiętam, że męczył mnie upał w salach i palące się światło w nocy. Wpadłysmy nawet na pomysł i przykryłyśmy pieluchą światło, ale nam się oberwało,że jak dziecko będzie płakać to ona (położna) nie trafi po omacku do nas Ale poza tą położną reszta trafiła mi się miła. Ja rodziłam Oliwię akurat świeżo po ukończonym generalnym remoncie oddziału ginekol.-połozniczego i myślę, że ładny wygląd otoczenia też dobrze wpływał na nastrój personelu i mamus. Było miło.
Rodziłam na Kraśnickich i wspominam to całkiem dobrze. Poród odbył się bardzo szybko, właściwie,kiedy dojechaliśmy na oddział to zaczynała sie już druga faza, która trwała ok. 15-20 min. Więc tak naprawdę nie miałam czasu zorientować się, jak bylo na porodówce
Pamiętam, że położna była miła, opanowana i rzeczowa. Lekarz jak lekarz- bez rewelacji, ale też bez większych zastrzeżeń. Wspominam go trochę z wyrzutami sumienia, bo przy ostatnim parciu zacisnęłam zęby ... na jego ramieniu Podskoczył biedaczek wtedy... Pewnie potem dlatego męczył mnie szyciem ponad godzinę. Póżniej też było fajnie. Na pięć dni pobytu zdarzyła się jedna położna, która nie bardzo przejmowała się swoimi obowiązkami. Reszta naprawdę wkładała w to całe serce. Salowe super. Oddział był właśnie po remoncie, więc warunki naprawdę dobre. Do łazienki wejście było bezpośrednio z sali, co dawało duże poczucie intymności. Nie pamiętam, jak było z wizytami, ale były chyba jakieś ograniczenia czasowe. Poza tym miałam chyba szczęście do współpacjentek, bo nie odwiedzały ich jakieś straszne tabuny gości. Przeważnie tylko mężowie. Nie było z naszej strony żadnych "dowodów wdzięczności", ani przed ani po. CYTAT(OlivkaMamaNorbercika) Ja to słyszałam od położnej, która tam pracowała Tam brakuje dosłownie wszystkiego, począwszy od jałowych rękawic
No coz, bardzo rozne zdania, a co gorsza sprzeczne! Nie wiem dlaczego, ale mysle sobie Oliwko, ze trzebaby bylo sie zastanowic, czy te przykre rzeczy, ktore przekazala ci owa polozna, nie sa skutkiem tego, ze juz tam nie przacuje!!! Nie wiem, ale moja wiedza na ten temat jest zupelnie inna. Moja mama jest Starsza polozna i odzialowa bloku operacyjnego na Lubartowskiej, nigdy na niczym nie oszczedza, wszystko co konieczne i mniej konieczne jest przez nia zamawiane i nie ma zadnego oszczedzania! Wiem to, bo czesto rozmawiam z mama na ten temat, a ona nie ma sklonnosci do zmyslania! A poza tym, to gdyby szpital byl w tarapatach, to chyba nie przeprowadzanoby remontow i przede wszystkim nie otwartoby (chyba jakos rok temu) nowoczesnej porodowki septycznej ! Ponadto nie zauwazylam rowniez aby lekarze, pielegniarki i salowe nie uzywali rekawiczek w sytuacjach, ktore tego wymagaja! Tak wiec nie wiem po co takie niesprawdzone uwagi, zaslyszane i wlasciwie robiace wiecej zlego niz dobrego. Wiem od poloznej (mojej cioci zreszta), ktora pracuje w innym lubelskim szpitalu o pewnych brakach jakie tam sa, podobnie w innych szpitalach, to nie sa zadne rewelacje w tej naszej Polsce, ale nie napisze o nich konkretnie bo mnie tam nie bylo, a przede wszystkim pamietajmy, ze z roku na rok sytuacje sie diametralnie zmieniaja! Tak wiec mozna sie czepic wielu rzeczy, a to zalezy od nas-roznych osobowosci, kazdy ma inne wymagania i wyobrazenia Ja na przyklad ciesze sie ze rodzilam na lubartowskiej ze wzgledu na badania jakie przeprowadzano dzieciaczkom. Wiem ze spektrum badan bylo szersze w odniesieniu do tych jakie byly robione na Jaczewskiego. Bylo to min. USG osrodkowego ukladu nerwowego i jamy brzusznej! Zaznaczam, ze bylo tak prawie 2,5 roku temu- ja lezalam na Lubartowskiej a szwagierka na Jaczewskiego, tak wiec mialam porownanie w tej kwestii! Jej coreczka nie miala takich badan robionych. Tak wiec na koniec zaznacze jeszcze raz piszmy o naszych osobistych odczuciach, a nie tych zaslyszanych, nie sprawdzonych, czesto wyssanych z palca Taki byl moj zamiar, gdy zakladalam ten temat, takze bardzo o to prosze MOWMY ZA SIEBIE I O SOBIE, a wowczas wszystko bedzie prostrze! Watek ten zyska z pewnoscia na wartosci i bedzie cenna i obiektywna skarbnica wiedzy
To może ja się wypowiem o robieniu badań usg mózgu i jamy brzusznej u noworodków, jako osoba, która te badania wykonuje. Otóż na Staszica Panie Doktor neonatolodzy (neonatolożki ) naprawdę bardzo dbają o dzieciaczki i zlecają te badania, jako bezpieczne naprawdę, gdy tylko widzą wskazania np. przedłużająca się żółtaczka fizjologiczna albo krwiak na głowie po porodzie itp. Naprawdę są to panie, które bardzo lubią dzieci i nimi się dobrze zajmują. Problemem jest tylko to, że nasz szpital nie ma zaplecza pediatrycznego, więc jeśli coś jest mocno nie tak z dzieckiem (guz brzucha, wada serca), jest natychmiast przekazywane do DSK.
Kasia R mama Lu, która też miała robione usg główki i brzuszka, a darła się, jak mało który niemowlak, którego badałam do tej pory!
Witajcie..
ja rodziłam na Staszica - i to dwa razy. Pierwszy raz w styczniu 2002 i drugi ponad miesiac temu (ale zleciało ). Ja jestem bardzo zadowolona. Chodzilam do szkoły rodznie przy szpitalu, zaprzyjazniłam sie z jedna z polozych ktora była była przy obu moich porodach - bardzo kochana osoba. Cały zespół moim zdaniem bardzo profesjonalny. Porodówka klimatyzowana (przydalo sie naprawde), nowe łozka, naprawde ładnie. Sale poporodowe tez oki, 4 osoby max na sali, fajny kącik dla malucha w kazdje sali. Swiatło gasilysmy na sami, kazda znas maial taka malenksa lampkę do kontaktu (polecam) - kosmetyki, pieluszki, ubranka sa szpitalne (oprocz chusteczek do pupy). Jedzonko szpitalne - typowe dla mam karmiąceych (gotowane, dietetyczne, bez wzymajacych) - odzielna kuchnia. Dla porownania po pierwszym porodzie dawali jedzenie "normalne" czyli i fasolka się trafiła i cebula itp. Teraz oki. Opieka nad mamą i maluszkiem byla w porzadku - cały czas ktos sie krecił. Az momentami brakowało spokoju. Ale to dobrze. Przyjamnjeij sie nei nudzilo. Jezlei chodzilo o odwiedziny, to juz w szkole rodznei polozna mówila zeby nie przesadzac i uprzedzic rodzine ze moze odłozyc to w domu - i to nawe dopiero po miesiącu. Tylko maz przychodzil. Mam tylko zastzrerzenia so izby przyjeć - mogli by ja wyremontować. Bo porodowka i połoznictwo - ładnie po remoncie. Super prezenty na wychodne od producentow kosmetyków i art, niemowlecych. Pozdrawiam -naprawde poelcam tam rodzić. CYTAT(ania@02) CYTAT(OlivkaMamaNorbercika) Ja to słyszałam od położnej, która tam pracowała Tam brakuje dosłownie wszystkiego, począwszy od jałowych rękawic Moja mama jest Starsza polozna i odzialowa bloku operacyjnego na Lubartowskiej, nigdy na niczym nie oszczedza, wszystko co konieczne i mniej konieczne jest przez nia zamawiane i nie ma zadnego oszczedzania! Wiem to, bo czesto rozmawiam z mama na ten temat, a ona nie ma sklonnosci do zmyslania!!! Ja nie miałam na myśli tego, że Twoja Mama na czymś oszczędza. Braki nie wynikają ze złej intencji personelu szpitala. To, że nasza służba zdrowia jest w złej kondycji, to wina rządzących.
Po podsumowaniu, to chyba większość z nas rodziła na Staszica
Nasuwa mi się też taki wniosek, że po pierwszym porodzie wracamy (lub planujemy wrócić), aby urodzić kolejne dziecko do tego samego szpitala, więc chyba po prostu lubelskie porodówki są dobre Co do Lubartowskiej, to moja siostra tam rodziła - po pierwszym dziecku, wróciła tam urodzić drugie, więc chyba jej się podobało akurat tam Basia.
Nasunela mi sie taka mysl odnosnie tego w jaki sposob ksztaltuja sie nasze opinie. Jak myslicie, co glownie wplywa na ich ksztaltowanie, mam na mysli opinie o porodowkach oczywiscie?
Jakies 3 lata temu w rodzinie mojej przyjaciolki zdarzyla sie bardzo przykra sprawa, bowiem zdrowe dziecko urodzone na Staszica zmarlo. Nie znam szczegolow, ale nie o to chodzi. Wyobrazcie sobie tylko jaki otrzymalam obraz tego szpitala, jak najgorszy, fatalny, nie do przyjecia. Rozmawialam o tyym z ciacia, polozna, ktora tam pracuje - coz, nie bylo zaniedban, ani winy personelu, ale rodzina widziala tylko jedna strone medalu, byla tylko ich racja - szpital be! Podobna sytuacja z moja szwagierka, ktora byla w ciazy. Po tygodniu lekkiego krwawienia przyznala sie do tego ze cos jest nie tak, moja mama natychmiast zabrala ja do szpitala na USG. Niestety okazalo sie, ze ciaza od tygodnie jest martwa! Bardzo przykre! Ale wiecie komu sie za to oberwalo? Lekarzowi ktory robil USG no i oczywiscie na opinii ucierpial szpital Tak wiec naelzy sobie uswiadomic fakt, iz niektore opinie, zwlaszcza te negatywne, sa wyglaszane jako raczej skrajnie subiektywne, czyli pozbawione prawdy obiektywnej!( O kurcze troche to filozoficznie zabrzmialo)
Rodziałam 2 razy na Jaczewskiego. Pierwszy raz naturalnie, 7 miesięcy temu przez cesarskie cięcie- robił mi prof. Oleszczuk.
Polecam ten szpital kobietom, które mają trudne, skompliowane, powikłane ciąże. Jeżeli nic złego się nie dzieje, ciąża przebiega książkowo- zdecydowanie odradzam. Są tam tłumy rodzących. Położne (wiele z nich ma szczere chęci) nie wyrabiają się na zakrętach. Bywa też tak, że z powodu braku miejsc (jeśli nie ma się swojego lekarza) odsyłają do innych szpitali. Co do odwiedzin, to kiedy musiałam leżeć nieruchomo po CC, to jednak jest ktoś potrzebny. Nie mogłam dosiegnąć kubka z wodą. A kiedy zapytałam, czy mogę już się troszkę przekręcać położna oświadczyła "Nie mam zamiaru pani dźwigać!", co mnie nieco obruszyło, bo wcale nie chciałam, żeby pomagała mi się przekręcać ( nie ważyłam za dużo )Było mi bardzo smutno, że długo nie mogłam zobaczyć swojego dziecka i musiałam ciągle kogoś zaczepiać, by dowiedzieć się, co się z niunią dzieje. Po prostu nie było czasu na informowanie (zbyt dużo dzieci i kobiet). Z tego, co ogólnie widzę i słyszę bardzo przyjazny i mamie, i dziecku jest szpital przy Staszica.
Zgadzam sie, że łatwo uprzedzamy siędo jakichs miejsc, kiedy coś złego nam o nich opowedziano. Ja jestem żle nastawiona do Krasnickich, bo panuje opinia, ze tam nie dają wspomagaczy i nastawiaja się na super naturalne porody. Choćby miały trwac 100 godzin. Dpdatkowo córka koleżanki urodziła sie po takim długim porodzie z opuchniętą główką. Zatem mam czarne wizje zawzse kiedy mysle o porodzina Kraśnickich. I żadne lepsze warunki i pozytywne opinie nie są w stanie zatrzeć mojej złej wizji. I chociaż dobrze mówicie o Staszica, to pewnie wrócę na Jaczewskiego. Bo wiem, czego sie moge tam spodziewać.
Janeczko, jak się cieszę, że dałaś głos na forum!!
Podsumowując - bardzo mi miło, że większość tu wypowiadających się ocenia pozytywnie mój szpital Aczkolwiek zgodzę się z Janeczką - to jest oddział dla mam rodzących bez problemów, w przypadku ciąż zagrożonych wydaje mi się, że lepsze, większe zaplecze położnicze ma jednak Jaczewskiego. Ale to moloch. Na Staszica jest tylko 6 czteroosobowych sal (małych niestety), ale za to jest dość przytulnie. Oddzielny pokoik do odwiedzin kiedyś był, ale w ramach remontu został zamieniony na dyżurkę położnych, bo z dyżurki położnych zrobili łącznik do windy... A to nowina, że nie dają teraz u nas chusteczek do pupy - 3 lata temu dawali. Chociaż i tak dawali Johnson&Johnson, a ja wolę Pampers. Kasia R mama Lu, która powiedziała dziś, że tatuń jest od kranów, a mamunia jest od Luini
[quote=Maciejka]Ja jestem żle nastawiona do Krasnickich, bo panuje opinia, ze tam nie dają wspomagaczy i nastawiaja się na super naturalne porody. Choćby miały trwac 100 godzin.
Niestety tak kiedyś było, ale może teraz, gdy oddział ma nowego ordynatora to sytuacja się zmieniła. Ja miałam bardzo szybki poród. Bez oksytocyny skurcze miałam bardzo silne, więc tego akurat nie odczułam. Przyznam się jednak, że decydując się na poród na Kraśnickich bałam się jednego, że w razie komplikacji będę zwlekać z cesarką. Były ordynator był bardzo negatywnie nastawiony do cesarskich cięć CYTAT(janeczka) Rodziałam 2 razy na Jaczewskiego. Pierwszy raz naturalnie, 7 miesięcy temu przez cesarskie cięcie- robił mi prof. Oleszczuk.
Polecam ten szpital kobietom, które mają trudne, skompliowane, powikłane ciąże. Fakt, w opiece nad powikłanymi ciążami lekarze z Jaczewskiego są ekspertami. Mam koleżankę, która wyjątkowo ciężko przechdziła obydwie ciąże. Czepiało się jej wszystko co najgorsze Na Jaczewskiego uzyskała fachową pomoc i urodziła dwójkę zdrowych dzieci Jest tam także najnowocześniejszy sprzęt do ratowania wcześniaków CYTAT(OlivkaMamaNorbercika) CYTAT(janeczka) Rodziałam 2 razy na Jaczewskiego. Pierwszy raz naturalnie, 7 miesięcy temu przez cesarskie cięcie- robił mi prof. Oleszczuk.
Polecam ten szpital kobietom, które mają trudne, skompliowane, powikłane ciąże. Fakt, w opiece nad powikłanymi ciążami lekarze z Jaczewskiego są ekspertami. Mam koleżankę, która wyjątkowo ciężko przechdziła obydwie ciąże. Czepiało się jej wszystko co najgorsze Na Jaczewskiego uzyskała fachową pomoc i urodziła dwójkę zdrowych dzieci Jest tam także najnowocześniejszy sprzęt do ratowania wcześniaków No to i ja zabiorę głos w dyskusji. Dwa razy rodziłam na Jaczewskiegi i obydwa razy przez cc, właśnie z powodu powikłanych ciąż. W 100% zgadzam się, że jest to szpital, w którym i na patologii ciąży (leżałam 2 miesiące) i na porodówce powinny znaleźć się kobiety z trudnymi ciążami, bo opieka jest bardzo fachowa, ale tłok jest tam faktycznie. Pozdrawiam, ewa - mama ZDROWYCH chłopaków
Ja rodziłam na Kraśnickich, wybrałam ten szpital , bo to parę kroków ode mnie, nie miałam żadnych wiadomosci od znajomych, przeczytałam tylko opis szpitala na stronach Fundacji Rodzić po Ludzku.
Ogólnie byłam zadowolona. Położne trafiły mi się naprawdę przyjemne,ciepłe i serdeczne (rodziłam na dwóch zmianach), lekarz Tomasz Mazurek był na finale, potem do nas zaglądał, wydał mi się bardzo ciepłym i miłym człowiekiem i lekarzem godnym zaufania, pomimo tego , ze nie uczęszczałam do szkoły rodzenia (podobno to było wymagane), rodziłam w wodzie, tzn. siedziałam w wodzie, dziecko też urodziło się w wodzie, mąż był cały czas ze mną - nie płaciliśmy za nic, nikomu, ani za poród w wodzie, ani za poród rodzinny. Nie odczuliśmy też żadnych nacisków. Miałam podaną oksytocynę, bo po jakimś czasie w miarę regularnych skurczy po prostu stanęło wszystko, trudno mi ocenić, czy zwlekali z tym, czy nie, czy mogli wcześńiej podać. Pmiętam, że szukali tej pompy do podawania oksytocyny - moim zdaniem powinni to mieć na miejscu. Była to niedziela, a więc dzień całodniowych odwiedzin, rzucono mnie wraz z dzieckiem na środek sali, gdzie było parę łóżek - później się dowiedziałam, że byl komplet i nie mieli wyjścia, czekałam, aż się zwolni miejsce moze ze 2-3 godziny, najbardziej męczyło mnie to, że co ktoś przechodził to trycał mnie w to łóżko, trochę obolała jednak byłam. Potem leżałąm już na sali dwuosobowej i było ok. Moze to są drobnostki, ale: nie zmieniono mi całej pościeli, tylko prześcieradło pod pupą, trochę poplamiłam krwią niestety i tak leżałam z dzieckiem trzy dni - obiecano to zrobić, ale zapomnieli? No i głodna byłam, hi,hi. Dla mnie zdecydowanie za mało jedzenia. Nie było żadnych wyprawek. Ubranka szpitalne, pieluszki swoje. Za drugim razem również chętnie wybiorę się na Kraśnickie, ale jak czytam tu to Staszica jest ok, więc kto wie. Ciekawi mnie jak to jest z cięciem krocza, bo ja tego uniknęłam, nie wiem, czy to zasługa wody, czy sytuacji, czy położnej, czy zasad szpitala. Moze jeszcze ktoś na ten temat coś powie. Pozdrawiam wszystkie lublinianki
Aha zapomniałam dodać, że w dni powszednie odwiedziny są określone godzinami, tylko fakt jest taki, że nikt nikogo nie wyganiał jak się szwendał w innych.
Pytałaś jak to było z cięciem krocza - za pierwszym razem byłam cięta, za drugim już nie, jednak i za pierwszym i za drugim położna starała się tego uniknąć.
Basia.
Ja rodząc na Kraśnickich siedziałam soboie w wodzie do momentu pełnego rozwarcia. Urodziłam już w sposób tradycyjny. Rzeczywiście uważam, ze małe były porcje szczególnie śniadania i kolacje. Rodzina dożywiała mnie. Mnie tez nie zmieniliby prześcieradła tylko podkład gdzyby nie teściowa. Poszła po położną i pokazała, że w takich warunkach w szpitalu wstyd byłoby leżeć.
Hmmm, a ja mam właśnie zupełnie inne wrażenia. Właśnie dlatego napisałam, że salowe były super. Same pytały się, czy nie zmieniać podkładów. Także kiedy prosiłam , żeby wymienić poszewkę, czy podkład, też nie było z tym problemu.
Porcji jedzeniowych i samego menu nie pomnę - widocznie nie było źle i nie głodowałam.
O to ja głodowałam - bo ostatni posiłek był o 17.30 i to niezbyt duży, a następne śniadanie było dopiero przed 9 następnego dnia! Mąż mi przynosił kanapki z serem na noc, na których jakoś trwałam do rana!
Poza tym Dorka napisała, że teraz jest oddzielna kuchnia dla położnic. Trzy lata temu była wspólna z resztą szpitala. Za pierwszym razem, jak był szpinak, zjadłam, potem Lu i cały oddział noworodków płakały w nocy - musiały je boleć brzuszki. Następnym razem już szpinak zostawiłam... Kasia R mama Lu, która wczoraj wieczorem mówiła, że nie lubi mamuni... Może dlatego, że coraz częściej informuję ją, że na wiosnę przyjdzie do nas dzidziuś??[/quote]
Ja tez synka rodzilam na Staszica no i teraz tez bede tu rodzic:) i to juz 22 pazdziernika.
Co do odwiedzin sie nie wypowiem- jak rodzilam poprzednim razem oddzial byl zamkniety dla odwiedzajacych z powodu epidemii grypy. Co do opieki- bylo mi ciezko- od razu dostalam dzieciatko a nie moglam sie ruszac przez 12 h. , oblozenie bylo na maksa, dziewczyny na korytarzu po porodzie lezaly wiec nie za bardzo mial sie mna kto zajac a raczej malenstwem- bylo ciezko ale moze przez to uniknelam rozczulania sie nad soba. Co do reszty nie mialam jakis wiekszych oczekiwan -ot szybko wrocic do domu. Prezenty sa faktycznie super- bardzo ciesza:) Co do badan tych usg - to uspokojono mnie wlasnie informacja ze robia je tylko w razie potrzeby i zebym sie cieszyla ze takowej nie widza. Tez musialam sie przypomniec z badaniem sluchu taki byl sajgon. Wlasciwie to babeczka z mojego pokoju zostalaby bez nich wypisana. No ale wlasnie wybralam ten szpital i oddzial ze wzgledu na kameralnosc no i bardzo ufam mojemu lek. prowadzacemu. Kasiu a Ty juz na zwolnieniu??- i tym razem sie nie uda spotakc a juz wiecej dzieci nie planuje
[quote="joa_ska"]
Co do badan tych usg - to uspokojono mnie wlasnie informacja ze robia je tylko w razie potrzeby i zebym sie cieszyla ze takowej nie widza. Ja jednak uwazam, ze sa potrzebne i traktuje je raczej jako profilaktyke, i za takie powinny byc uwazane. Bowiem nie zawsze wszystko widac golym okiem, podobnie jak usg w ciazy, ma przeciez swoj ogolnie nam wiadomy cel i jest bardzo cenione!!! Mysle ze takie badanie wykonane noworodkowi moze jedynie pomoc a nie zaszkodzic, dlatego mnie takie uspakajanie lekarzy nie przekonuje, zeby sie cieszyc, ze nie ma potrzeby ich wykonywania! Ciekawe co by sie musialo zdazyc zeby je wykonac
[quote="Anonymous"][quote=joa_ska]
Co do badan tych usg - to uspokojono mnie wlasnie informacja ze robia je tylko w razie potrzeby i zebym sie cieszyla ze takowej nie widza. Ja jednak uwazam, ze sa potrzebne i traktuje je raczej jako profilaktyke, i za takie powinny byc uwazane. Bowiem nie zawsze wszystko widac golym okiem, podobnie jak usg w ciazy, ma przeciez swoj ogolnie nam wiadomy cel i jest bardzo cenione!!! Mysle ze takie badanie wykonane noworodkowi moze jedynie pomoc a nie zaszkodzic, dlatego mnie takie uspakajanie lekarzy nie przekonuje, zeby sie cieszyc, ze nie ma potrzeby ich wykonywania! Ciekawe co by sie musialo zdazyc zeby je wykonac [/quote] To ja pozwolę sobie zacytować za profesorem Andrzejem Marcińskim, największym polskim autorytetem z dziedziny radiologii pediatrycznej, znanym szeroko również na świecie. "Wskazania do badania ultrasonograficznego ośrodkowego układu nerwowego 1. Wcześniaki Przezciemiączkowe badanie ultrasonograficzne WINNO BYĆ BADANIEM RUTYNOWYM u każdego wcześniaka, którego masa ciała wynosi poniżej 1500 g, zaś wiek płodowy odpowiada 32 tygodniom życia lub mniej. 2. Noworodki urodzone o czasie Badanie przezciemiączkowe w tej grupie wieku NIE JEST BADANIEM RUTYNOWYM. Najczęściej stosowanymi wskazaniami są: - mała masa urodzeniowa (poniżej 2500 g) - obciążający wywiad porodowy (zaburzenia tętna płodu, przedwczesne odklejenie łożyska, trudny i przedłużony poród, niska punktacja Apgar) - zaburzenia neurologiczne - drgawki - wady wrodzone czaszki i kręgosłupa - cukrzyca u matki - objawy ostrego nadciśnienia śródczaszkowego" Z własnego doświadczenia dodam tylko, że u dzieci z roomingu (nie z sal intensywnej opieki) kierowanych na badanie usg z powodu podejrzeń klinicznych u co najmniej 95% że żadnych zmian w badaniu usg nie stwierdzamy. Kasia R mama Lu, u której wskazaniem do usg przeciemiączkowego był bardzo wysoki poziom bilirubiny, czyli żółtaczka fizjologiczna
Kasiu R Mamo Luizy, moj synek tez mial bardzo wysoki poziom bilirubiny, i zoltaczka trwala bardzo dlugo ( 35tydz. - 2680g). Lezelismy na normalnej sali, moj maly byl tam najmniejszym noworodkiem a usg OUN i jamy brzusznej mialy wykonane wszystkie dzieci. Nie wiem od czego zalezy to, |e w niektorych szpitalach te badania sie wykonuje, ale ja sie ciesze ze byly zrobione!!!
ja jeszcze nie rodzilam ale mam zamiar rodzic na staszica nie dosc ze pracuje tam moj lekarz prowadzacy to i opieka jest super lezalam tam pare razy na patologi i kolezanki rodzily i byly zadowolone
jestem po raz 2 w ciaży . pierwsze swoje dziecko rodziłam na Jaczewskiego i byłam zadawolona. Teraz z uwagi na fakt, ze chodze do dr Łagóda chciałabym rodzić na Lubartowskiej ale nie ma m pojęcia jak tam jest. Jak wygląda opieka , co trzeba dla dzidziusia jakie są sale itp. może ktoś wie
Rodziłam (miałam cc) na Lubartowskiej, z opieki położniczej byłam zadowolona bardzo, z neantologicznej również (Jaś jest wcześniakiem urodzonym w 32tc). Jak wszędzie są również i minusy:
zbyt duże sale (6 os.) w połączeniu z odwiedzającymi - horror, zero intymności i tak cały dzień, pielęgniarki z noworodków - trzeba walczyć o swoje, inaczej się nie zainteresują. Cała reszta - super, zero zastrzeżeń, bez obaw drugi raz wybrałabym tak samo. Dla dzidziusia trzeba mieć pieluszki jednorazowe i chusteczki - to wszystko.
Mój poród na Kraśnickich był straszny.
Na patologii było OK, tylko żarcia mało. 13. dnia po terminie poszłam na porodówkę, przebito mi pęcherz płodowy i dostałam oksytocynę. Najpierw było OK - piłka, prysznic, wanna, itp. Ale jak mi robili masaż szyjki (co boli jak cholera), to nikt mnie nie uprzedził, że w ogóle zrobi coś takiego. Mogłam sie przynajmniej duchowo nastawić -byłam po ich szkole rodzenia, więc wiedziałam co to jest. Tak na początku skurczów partych nie wolno przeć i nie robiłam tego. Ale mój kanał rodny wcale sie nie otwierał i dziecko próbując się wstawić zrobiło sobie bulwkę na główce zwaną przedgłowiem. Lekarz (Mazurkiewicz - nie mylić z Mazurkiem) wyczuł to podczas badania i mówi do położnej "Dlaczego ona prze? Niech ona nie prze!" A ja leżę obok!!! Jak już doszło do rozwarcia pełnego, i dziecko nie chciało się urodzić, Mazurkiewicz kładł mi się na brzuchu i pchał. Na skurczu dziecko szło, potem wracało z powrotem. I tak pół godziny męki. Potem wreszcie zbawienna cesarka, która też była koszmarem. Bo czułam cięcie, łyżeczkowanie, zszywanie. I nie mogłam zaprotestować, bo w gardle rura a funkcje władzy nad ruchami nie wróciły. Kiedy po wybudzeniu dostała drgawek, wrzask pielęgniarki (chyba) "Niech pani nie histeryzuje!" Na położnictwie wszystkim wisiało, że 5 dni nie mam pokarmu (kompletnie płaskie piersi flaczki) i moje dziecko wrzeszczy z głodu i dlatego żółknie, że nie je. Wytropiłam jedyną normalną położną i porozmawiałam z nią i wtedy uspokoiłam sie węwnętrznie. Pokarm wreszcie ruszył, bo mi dali dziecko spod lampy na cały dzień, żeby mogło pobudzić produkcję. A jak mi zabierały dziecko na boks pod lampę, to tylko przyszła pielęgniarka i mówi, że zabiera. Pytam dlaczego, a ona żebym sobie poszła do pediatry to mi wyjaśni. A ja leżę i ledwie mogę wstać, bo jestem wykończona 13, 5 godzinnymi skurczami na sucho (bo pecherz przebity) i cesarką. A pediatra jest parę pięter niżej. Dodatkowo przybita byłam, bo wtedy była ielkanoc i smutno tak w szpitalu... Oboje z synem byliśmy nerwowo nakręceni. Wrzeszczał najgłośniej na oddziale, był największy(4350g), najsilniejszy i najgłodniejszy:) i wrzeszczał ciągle. Bałam się, że w domu też tak będzie, a tu niespodzianka. Spokój i cisza, bo sie oboje natychmiast oddenerwowaliśmy. Uff, nigdy więcej Kraśnickich. Sorry, że takie długie.
Ojej Kasia strasznie przykre to wszystko - kiedy rodziłaś???
za pierwszym i drugim razem rodziłam siłami natury w szpitalu na Jaczewskiego. było różnie... ale polecam ze wzgledu na dobrych specjalistów przynajmniej jeśli chodzi o ginekologów-położników. na temat pediatrów na połogu się nie wypowiadam bo kontakt był sporadyczny a to dlatego że dzieciaczki zdrowiutkie się na szczęście urodziły
jedno co muszę zauważyć to to że chyba już każdy szpital w polsce boryka się z problemami finansowymi niestety...
Rodziłam prawie trzy lata temu, w kwietniu. Wtedy ordynatorem był jeszcze Wieczorek.
Na szczęście dziecko mam zdrowe, radosne i bystre:)
wiecie co porod to inaczej
ja miaąłm spoko na staszica ale opieka potem koszmar szwagierka na staszica miala koszmar prawie druga nogą była na tantym świecie transfuzje krwii miałą itp nie ciekawie - dziecko jej wyciskali itd takze nie ma reguły czy jakby ten poród odbył by się gdzie indziej czy byłoby lepiej ja teraz ide rodzić dla odmiany na krasnickie bo mam tam mamy kolezankę i zoabacze co i jak CYTAT(ania@02) Przepraszam, ale myslalam ze wyprawki naleza sie wszystkim, tak przynajmniej jest na Lubartowskiej! :roll: I nie trzeba nikogo straszyc sadem zeby ja otrzymac.!!!
jak to mozna dostac wyprawke(czyliu co) i czy to jest nadal aktualne??? To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|