To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Dyskusje kynologiczne wszelkiej maści...

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13
Psi
Dziewczyny założyłam jednak wątek do wszelkich dyskusji na temat kynologii, hodowli i wystaw.
Lutnia jest mega miła ale jednak galeria Korka to galeria Korka icon_smile.gif

Wklejam artykuł Anny Redlickiej. Jak Wam się podoba? Uważacie, że trafnie ujęła różne postawy hodowców?
Mi się ten artykuł spodobał i w gromnej mierze się z nim zgadzam.

Autor: Anna Redlicka
Art. "Przyjaciel Pies" Nr 3 marzec 2010

"W słownikach i leksykonach hodowca jest definiowany jako ktoś kto zajmuje się hodowlą. Tak lakoniczna treść hasła daje duże pole do interpretacji. Wystarczy posłuchać dyskusji hodowców psów lub choćby poczytać, co piszą na forach internetowych, by się zorientować, jak wiele emocji budzi ich działalność. Spróbujmy zatem przyjrzeć się bliżej rozmaitym kategoriom ludzi parających się hodowlą psów, uwzględniając ich podejście do tego zajęcia.

Stare wygi i nowicjusze

Taki podział jest moim zdaniem jak najbardziej naturalny Nowicjuszom wszystko wydaje się proste. Ot wystarczy suczkę po kryć pieskiem i będą szczeniaczki, bez wątpienia najpiękniejsze na świecie. Początkujący hodowcy po odchowaniu dwóch, trzech miotów czują się ekspertami od danej rasy. Są poniekąd usprawiedliwieni, bo zdobyli już jakąś wiedzę, a brakuje im jeszcze dystansu do tego, co robią. Na dodatek sprzyja im fart, bo nowicjuszom zazwyczaj wszystko idzie jak po maśle â?? suki się zaszczeniają, porody przebiegają bez komplikacji, szczenięta odchowują się bez problemów, Nic zatem dziwnego, że ich pewność siebie rośnie z każdym miotem.

Stare wygi świetnie wiedzą, że łatwo wpaść w pułapkę kosztownego i wymagającego hobby A zastawia ją Matka Natura, którą wyobrażam sobie jako dobrotliwie uśmiechniętą babuleńkę w płaszczu o bardzo szerokich rękawach, z pobłażliwym uśmieszkiem przypatrującą się wysiłkom nowicjuszy. Starowinka czeka, aż nowicjusze okrzepną, utkwią w tej pułapce na dobre, i wtedy powiada :,,Jesteś pewny, że wszystko wiesz? No to mam dla ciebie niespodziankęâ??... Pogrzebie w tych swoich szerokich rękawach i zastawi prze szkodę, spiętrzy trudności. Nagle zaczyna ją pojawiać się komplikacje tam gdzie wszystko szło jak z płatka. Stare wygi drżą przed Matką Naturą, wystrzegając się nawet myśli, że już wszystko wiedzą i nic ich nie zaskoczy, bo zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, z czym nie tylko hodowca, ale i lekarze weterynarii nie po trafią sobie poradzić. Lata pracy hodowlanej dają coraz większe doświadczenie. ale i uczą pokory pokazując, że często tak niewiele zależy od nas.

Artyści
Stanowią wąską grupę hodowców którzy całe życie poświęcili jednej rasie. Każdy miot jest dla nich jak akt tworzenia. Na szczenięta decydują się rzadko, każde krycie jest przemyślane, a zwierzęta do puszczane do hodowli poddane bez względnej ocenie zarówno eksterieru, jak i charakteru. Psy, które wychodzą spod ich ręki, są jak doskonałe dzieła sztuki. Dla artystów niedościgły wzór stanowi na przykład norweska hodowla Jest prowadzona przez Kan i Espena Engh, gdzie w ten sposób hodowane są od lat greyhoundy (zobacz PP 1/2010). Co prawda złośliwi mówią, że łatwo hodować artystycznie tak mało chodliwą rasę, bo unika się komercjalizacji. Ale dla artystów względy rynkowe i tak się nie liczą.

Rzemieślnicy
Ci nie kierują się artystycznymi mrzonkami, ale dokładają wszelkich starań, by ich psy były towarem najwyższej jakości. Dbają o swoją dobrą markę i nie wstydzą się mówić o pieniądzach. Tak naprawdę do postępu hodowlanego przyczyniają się właśnie rzemieślnicy, bo artyści zbyt rzadko decydują się w swych hodowlach na mioty, by odcisnąć piętno na rozwoju danej rasy. Zresztą rzemieślnicy chętnie korzystają z osiągnięć artystów, nabywając ich dzieła sztuki, by coraz bardziej podnosić jakość swoich wyrobów.

Hurtownicy
Tej grupie hodowców brakuje artystycznej wrażliwości, ale i rzemieślniczego honoru. To raczej zwolennicy materializmu dialektycznego, którzy wierzą, że ilość przechodzi w jakość, a gdy nie przechodzi, nie ma problemu, bo i tak trzymają rasy chodliwe. Nie zawracają sobie głowy sukcesami wystawowymi psów, których używają do hodowli. Wysilają się jedynie na zapewnienie im minimum hodowlanego (3 oceny bardzo dobre dla suki), a szczeniętom wyrabiają rodowody tylko po to, by uzyskać za nie wyższą cenę. Ambitniejsi próbują czasami kupić psa z niezłym po chodzeniem do dalszej hodowli, mniej ambitni pozyskują najtaniej jak się da czworo noga z rodowodem dowodzącym przynależności do danej rasy. Często tylko ten dokument o tym zaświadcza, bo wygląd nie koniecznie.
Hurtownicy wiedzą, że ich działalność nie cieszy się poparciem kynologicznego środowiska, więc co lepsze psy zdobywają podstępem, albo udając kogoś zupełnie innego, albo przez podstawione osoby. Choć nie zawsze zadają sobie aż tyle trudu. Nie dawno miałam taką rozmowę telefoniczną:

Potrzebuję suczki tak - czy nie ? - dopytuję. E, nie - słyszę w telefonie - chcę taką na rozmnażanie. Tłumaczenie, że na mnóż nie sprzedaję, nie zostało przyjęte ze zrozumieniem.

Ze skrajnym przypadkiem hurtowniczki spotkałam się kiedyś przy okazji wycieczki busem na wystawę psów Pani chwaliła się: Mam tych małych, różnych, bo dobrze schodzą, ale mam bez papierka, bo i tak się sprzedają. Te duże to już mam z papierkiem, bo cena lepsza. Jeszcze bym kupiła parę tych, no tych... labradorów i tych drugich... bo teraz modne, ale najlepiej dorosłe już suki, to prędzej będzie.

U hurtowników suki zaczynają bowiem rodzić tuż po uzyskaniu uprawnień hodowlanych. Weteranów się u nich nie widuje; wyeksploatowane psy są sprzedawane do innych hodowli, póki jeszcze mają jakąś wartość rozrodczą, albo umierają na tajemnicze choroby.

Hurtownicy bez żalu zmieniają asortyment hodowanych psów - koniec mody na daną rasę oznacza definitywny koniec zainteresowania nią.

Hurtownicy hodują po to, żeby jak najszybciej sprzedać. Nie zależy im na tytułach swoich podopiecznych ani na ich zdrowiu. Hurtownika tylko mały krok dzieli od pseudohodowcy.

Profesjonaliści
Ci też mają duże hodowle, ale u nich są to dokładnie przemyślane inwestycje. Najpierw teren i porządne kennele z dużymi wybiegami i personel do pomocy â?? dopiero potem psy. I oczywiście pomysł na utrzymanie całego interesu, bo to hobby dość kosztowne. Profesjonalne hodowle bardzo dbają o reputację. Wiedzą, że nie wszyscy nabywcy akceptują taki kojcowy styl trzymania psów, więc robią, co mogą, by na odbierane od nich szczenięta nie było żadnych skarg â?? że chore czy źle zsocjalizowane. Potwierdzeniem ich profesjonalizmu są tytuły, toteż ci hodowcy sporo wy stawiają, starając się przygotować fachowo swoje psy, i osiągają sukcesy na ringach.
Na zachodzie Europy moda na duże profesjonalne hodowle zdecydowanie przemija, ale w obu Amerykach są one wciąż bardzo popularne. W Polsce jest ich kilka.

Profesjonaliści dbają o swój wizerunek. Nawet jeśli w ich kennelach przebywa kilkadziesiąt zwierząt, starają się, by byty czystej zadbane. Często organizują im zajęcia, by się nie nudziły. Kupują też najświeższe nowinki techniczne dla siebie i swoich podopiecznych.

Chałupnicy
Całkiem spora grupa ludzi, którzy od lat zajmują się hodowlą. Jedni poświęcają się wybranej rasie; inni coraz to przerzucają się na inną. Niby chcą dobrze, niby się sta rają, ale im nie wychodzi. Nie ma znaczenia, czy zaczynali od dobrych zwierząt, czy od słabych, itak do niczego nie doszli. Od wielkiego święta udaje im się wypracować tytuł championa, ale większość przez lata nie wyszła poza ocenę bardzo dobrą na wy stawach. O takich hodowcach niezrównani w zgryźliwym humorze Anglicy mawiają:

-Jak to nie znasz Browna? On już trzydzieści lat hoduje. Dochował się nawet jednego championa Australii.

Pechowcy
Zwyczajnie nie mają szczęścia. Nie żeby się nie starali. Przeciwnie, mają ogromną wiedzę o ukochanej rasie, rodowody kolejnych pokoleń hodowanych przez nich psów są wręcz idealnie skonstruowane, tylko ich psy jakieś takie nieładne. A przynajmniej nie tak ładne, jakby to wynikało ze starannie zaplanowanych kryć. Znam ta kich pechowców którzy zaczynali od bardzo dobrych psów, a potem z pokolenia na pokolenie było już tylko gorzej.

Dzieci Midasa
Wszystko w życiu zamieniają w złoto i są przekonani, że wszystko mają najwspanialsze. A przede wszystkim siebie uważają za doskonałych. Nic więc dziwnego, że kiedy zajmują się hodowlą, nie mają wątpliwości, że ich psy też są najdoskonalsze na świecie, bez względu na to, czy ich wizja przy staje do rzeczywistości. Uszczypliwi Anglicy mawiają o takich ludziach: - "0, to świetny hodowca. Urodziło mu się siedmioro szczeniąt, siedmioro najlepszych w miocieâ??. Z takim podejściem pozbawionym samokrytyki trudno się dochować dobrych psów bo bez umiejętnej oceny własnych dokonań niemożliwy jest jakikolwiek postęp hodowlany.

PR-owcy
To ulepszona wersja dzieci Midasa. Oni doskonale wiedzą, że reklama jest dźwignią handlu, więc by zaistnieć w kynologicznej społeczności, głośno krzyczą o swych jakichkolwiek osiągnięciach. Wy grana na maleńkiej, regionalnej wystawie urasta na ich stronie internetowej do rozmiaru wszechkontynentalnego sukcesu. Od dzieci Midasa różni ich to, że zdają sobie sprawę z wartości własnych piesków. A także z tego, że tytuł Championa Mołdawii bądź Czarnogóry zdobyty na jednej wystawie, na której w dodatku nie było żadnej konkurencji, nie jest równoważny z Championatem zrobionym na kilku wy stawach i po wyrównanej walce z innymi psami. Ale co tam! W pomanipulować faktami, tu dodać, tam naciągnąć, i za chwilę już nikt nie będzie pamiętał, jak naprawdę było. Jest champion? Jest! I tylko to się liczy.

Taki PR bardzo pomaga w handlowaniu szczeniaczkami, bo zawsze znajdą się naiwni, którzy się złapią na lep rzekomych sukcesów Lecz czasem walka o klienta bywa zacięta i wtedy trzeba sięgnąć po inną metodę. Polega ona na szkalowaniu konkurencji. Retoryka jest mniej więcej taka:

Inni hodowcy są nieuczciwi i mają chore, agresywne itp. psy. My oferujemy szczenięta zdrowe i piękne, które nie mają szans na wystawach tylko dlatego, że tam ci wraz z sędziami tworzą klikęâ??. W krajach zachodnich, gdzie rozprawy o naruszenie dóbr osobistych odbywają się niemal natychmiast (nie tak jak w Polsce), za taki czarny PR wymierza się wysoką grzywnę, dlatego tam jest on znacznie bardziej finezyjny.

Naukowcy
Zawodowo lub hobbystycznie parają się genetyką i zgodnie z jej prawami hodują psy. Są ekspertami w swojej ulubionej dziedzinie nauki, jak również na wyrywki znają przodków najwybitniejszych przedstawicieli danej rasy do dziesiątego pokolenia wstecz. Niektórzy z nich rzeczywiście hodują niezłe psy, ale reszta w ostatecznym rozrachunku okazuje się pechowcami. Wiele lat temu je den z najbardziej szanowanych sędziów na pewnej wystawie przypatrywał się w zadumie ringowi, po którym biegały akurat psy ówczesnych genetycznych sław Warszawy i wzdychał: Niech nas ręka boska broni przed naukową hodowlą psów.

Genealodzy
Pokrewni naukowcom. W nocy o północy wyrwani z głębokiego snu potrafią wyrecytować z pamięci rodowody czołowych psów danej rasy. Niestety upierają się inbreedować w hodowli na jakiegoś wybitne go przodka, obecnego w tychże rodowodach jakieś dziesięć pokoleń wstecz, i ignorują fakt, że wybrane do hodowli zwierzęta tak naprawdę mogą nie mieć na wet śladu jego genów Ci wybitni teoretycy nie zawsze sprawdzają się w praktyce.

Amatorzy
Polska hodowla przez lata opierała się na amatorach. Mieli oni jedną, czasem dwie suczki, które bywały kryte raz, dwa razy w życiu psem z najbliższego sąsiedztwa. Amatorzy często nie mieli o hodowli pojęcia, pokornie prosząc o wybór reproduktora kierownika sekcji. Ale byli i zapaleńcy, którzy nie bacząc na ograniczenia minione go ustroju, dokładali wszelkich starań, by sprowadzać psy z zagranicy, dokonywać ambitnych kryć i hodować jak najlepiej. Czasem udało im się na czas załatwić paszport i wizę i pojechać na wymarzone krycie w innym kraju. Niektórzy umawiali się z zagranicznymi hodowcami na granicy i krycie dokonywało się na pasie ziemi niczyjej. Amatorzy w swych działaniach kierują się często emocjami, więc decyzja o kryciu tym, a nie innym psem podyktowana bywa względami towarzyskimi. Cóż, przy takim podejściu trudno oczekiwać spektakularnych wyników wystawowych.

Designerzy
Psy designerskie robią furorę w USA. Ich hodowcy nie należą do żadnej organizacji kynologicznej, więc nie są skrępowani żadnymi regulaminami i zakazami. Według własnej fantazji mieszają różne rasy, reklamując szczenięta jako zdrowe, ekologiczne i hipoalergiczne mieszańce (np. labrado -odle). Ich wygląd jest bardzo wyszukany, można odnieść wrażenie, że im dziwaczniejszy, tym lepszy Designerzy pojawili się też w Rosji, ale tam starają się działać w ramach organizacji kynologicznych. Należy zauważyć, że właśnie w wyniku takiej designerskiej działalności przed laty powstało wiele ras, które dziś cieszą się wielką popularnością na całym świecie, np. doberman czy czarny terier rosyjski.

Prawda o hodowli
Hodowanie psów to sztuka. Niesłychanie trudna, poparta wiedzą i doświadczeniem, które przychodzą z czasem, stopniowo, przez lata. Z drugiej strony, im więcej wiemy, tym jest trudniej. Oprócz doświadczenia niezbędne jest jeszcze coś, czego nie nabędzie się z czasem, nie kupi za żadne pieniądze. Można to na zwać fartem, intuicją, szczęściem. Obdarzeni tym przymiotem rzadko mylą się w doborze reproduktora, bezbłędnie wybierają najlepsze szczenię w miocie, choć czasami nie potrafią wyjaśnić motywów swojej decyzji.

Gdyby hodowanie psów było takie łatwe, jak się wydaje nowicjuszom, to skąd by się brały rzesze zwierząt ledwie przypominających swym wyglądem wzorzec? Wszyscy prezentowaliby piękne psy, a sędziowie, których zadaniem jest ocenianie efektów pracy hodowcy podczas wystaw mieliby nie lada kłopot z wyborem konkurenta najpiękniejszego z najpiękniejszych."
Lutnia
Zacznę od końca: gdyby hodowanie psow było proste wystarczyłoby pokryć sukę z tytułem "Zwycięzca Świata" psem z takim tytułem i miałoby się największe szanse na najlepszy miot świata.

Tyle, że to jakoś się nie sprawdza.

W drugą skrajność też nie wierzę, tzw. w krycie brzydkiej suki (brzydkiej w rozumieniu: dalekiej od wzorca) przeciętnym psem twierdząc, że brzydkie psy bardzo często dają superszczenięta dlatego nie ma sensu jechać daleko czy myśleć nad jakimkolwiek skojarzeniem bo i tak Natura zrobi swoje i pomiesza geny tak, jak będzie chciała.

Dla mnie hodowla to świadome kojarzenie zwierząt, kojarzenie oparte na wiedzy o liniach, przede wszystkim - na zdrowiu (a raczej o chorobach w danej linii), na odpowiednim dobieraniu psów pasujących do suki eksterierem, ale... z daniem sobie przyzwolenia na działalność Natury. Czyli wiedza i świadomość z elementem pokory.


Co do samego artykułu: autorka myli się co do tego, że moda na Profesjonalistów na zachodzie przemija. Jeśli chodzi o dogi ma się świetnie. Ma też ogromne zrozumienie środowiska, bo inaczej nie ma szans na trzymanie kilkudziesięciu kolosów w hodowli.

Mnie nabliżej ideowo do działaności Rzemieślników i Artystów.

PR'owców jest w naszym środowisku zdecydowanie najwięcej icon_smile.gif Najfajniejsze jest to, że z taką samą pasją przesadzają w promowaniu swoich psów (w kontekście sukcesów hodowlanych, wystawowych) jak i w negowaniu sukcesów innych.

Mnie nieustająco bawią osoby, które śmieją się z rumuńskiego chapionatu Korka (pojechaliśmy do tego kraju z dwóch powodów icon_smile.gif zawsze fascynował nas ten kraj, na największej wystawie Rumunii jest do wzięcia tytuł: Dracula Dog Show Winner icon_smile.gif ), twierdzą, że to champion krajów egzotycznych, pomijając równocześnie, że to pies który ma w swoim "dossier" bardzo trudne do zdobycia championaty, jakich nie ma żaden pies w Polsce i na palcach dwóch rąk można policzyć żyjące psy z tymi tytułami, po czym... taki PR'owiec zapomina o swoich uprzedzeniach, jedzie do Rumunii na wystawę, która odbywa się w tym samym czasie co "Dracula Winner" aby jeszcze bardziej zmniejszyć ilość potencjalnych konkurentów i kończy kilku swoim psom Interchampionat, o czym z dumą wszystkich informuje icon_smile.gif

PR to "caly ten miot (jak wszystkie poprzednie) jest wyrównany pod względem eksterieru jak i psychiki". To ludzie, którym grupa klaskaczy w momencie wklejenia pierwszych fotek kilkudniowych szczylków pisze co kilka minut: "oj, jakie cuda! Drżyj, konkurencjo!", "właśnie narodzili się wyjadacze ringów!" i w ten deseń.

Mnie brakuje w tym spisie portretu hodowcy, których jest całkiem sporo:
to osoba, która hoduje nie patrząc na środowisko, nie wchodząc z nim w mocniejsze relacje, zaczyna od jednej suki, po jakimś czasie dochodzi do hodowli jej córka, córka córki - i zatrzymuje się na ogół na trzech czy czterech sukach.
Wszystko wygląda fajnie, włascicielka kocha swoje psy, ma mioty na ogół raz na dwa lata w związku z tym koncentruje się na znalezieniu dobrych domów dla swoich szczeniaków, utrzymuje regularny kontakt ze wszystkimi, którzy tego chcą właścicielami psów ze swojej hodowli.

Taki hodowca wierzy w to, że to co robi ma sens. Trzyma kciuki by ze zdrowiem psów wszystko było O.K.
Problem zaczyna się, gdy pojawia się w linii jakaś choroba genetyczna... wtedy zazwyczaj taka osoba hoduje dalej, myśl że mogłaby kupić sukę od innego hodowcy jest dla niej niepojęta, myśl aby nie hodować także, więc ciągnie nadal swoją linię głęboko modląc się, by wszystko było dobrze.

W ogóle ten spis jest O.K. ale w życiu jak w życiu wszystko jest na ogół wymieszane, aż miło icon_smile.gif


Moje zdanie jest takie: dopóki dba się o swoje zwierzęta hodowlane i nie oszukuje nabywców (nie mówiąc ich np. o kardiomiopatii pojawiającej się w danej linii bardzo często) jest w porządku. Nie jest to może szczyt, taki sposób hodowania jest miłym hobby.

Problem pojwia się, gdy ktoś przez hodowlę usiłuje zrekompensować sobie jakieś braki z życia prywatnego. To samo dotyczy zresztą zapalonych wystawców. Są tacy, którzy jeżdżą bo i oni i ich psy mają z tego fun, są tacy, dla których ten wydatek ma się zwrócić w konkretnym tytule i są gotowi cel osiągnąć.
Lutnia
Interesujący artykuł napisany przez sędziego kynologicznego:

CYTAT
Grzechy i grzeszki w hodowli psów

Jadwiga Konkiel, hod. Arisland



Z moich obserwacji wynika, że najmniej odporne psychicznie na różne hodowlane porażki, a zarazem najbardziej podatne na machlojki i oszustwa w hodowli są takie osoby, które z jednej strony wystawy psów traktują niezwykle ambicjonalnie oraz te, dla których hodowla stanowi główne, czasami jedyne źródło zarobku. Trzecią grupę stanowią ci, którzy mieli szczęście trafić na pierwszego, często zupełnie przypadkowo kupionego psa, który okazał się być wybitnym egzemplarzem. Takim osobom wydaje się, że mają monopol na wygrywanie i żaden inny pies nie ma prawa okazać się lepszy od ich championa. Po zaledwie 2-3 latach od zaistnienia w kynologicznym świecie uważają oni, że posiedli całą tajemną wiedzę dotyczącą genetyki, wystawiania psów i ich przygotowywania do pokazów.

Hodowca, posiadając najczęściej kilka, czasami kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt zwierząt, z natury rzeczy ma procentowo dużo większą szansę zaliczenia różnych nieszczęść i „wpadek”, niż szczęśliwy posiadacz jednego pieska. Decydując się na rozpoczęcie hodowli powinniśmy z góry założyć pewne losowe nieszczęścia, na które nie będziemy mieli wpływu lub takie tragedie, które zdarzyć się mogą przez naszą niewiedzę, głupotę, bezmyślność lub rutynę. Jeżeli wydaje się komuś, że hodowla psów to przede wszystkim same sukcesy, blichtr i pieniądze – bardzo szybko gorzko się rozczaruje.

Oto kilka przykładów:

Nietrafione importy

Sprowadzając do hodowli jakiegoś nowego psa z zagranicy, wyczekiwanego z dużą nadzieją i kupionego za niemałe pieniądze, w naturalny sposób oczekujemy rewelacji, która podbije ringi wystawowe. Niestety rzeczywistość najczęściej nie pokrywa się z naszymi marzeniami.

Na podstawie samych zdjęć i ocen z wystaw trudno w 100% stwierdzić, na ile zamówiony szczeniak będzie wybitny. Poza tym nie miejmy złudzeń, że doświadczony hodowca, którego najczęściej znamy jedynie ze słyszenia, sprzeda nam naprawdę wartościowe zwierzę. Prawda jest taka, że wybitne egzemplarze albo zostają w hodowli, albo trafiają do zaprzyjaźnionych, sprawdzonych osób.

Najgorzej, jeśli sprowadzony egzemplarz okaże się być nosicielem różnych genetycznych przypadłości lub sam jest takimi wadami obarczony. Nieuczciwy nabywca, mając na uwadze poniesione koszty, może ulec pokusie ukrycia takiej wiedzy przed innymi ludźmi, przez co wprowadza się do hodowli określone wady i schorzenia.

Braki zębów i wady uzębienia

Istnieją rasy, w których problem nadliczbowych bądź brakujących zębów występuje nagminnie, są też takie gdzie zdarza się to sporadycznie. Problem nie polega na brakach czy wadach zgryzu, ale na działaniach, jakie hodowcy podejmują, aby to ukryć.

Najprostszy sposób z jakiego korzystają to zwrócenie się do lekarzy, którzy zajmują się wstawianiem brakujących zębów oraz wykonywaniem aparatów korygujących wady uzębienia.

Złamane ogony

W wielu rasach złamany, zrośnięty lub szczątkowy ogon jest wadą dyskwalifikującą, z kolei w niektórych to cecha dopuszczalna albo wręcz wskazana. Jeżeli wada taka pojawia się nie tam, gdzie powinna, może świadczyć o niepożądanych obciążeniach genetycznych lub zbyt bliskim chowie w pokrewieństwie, tzw. inbredzie.

Hodowcy radzą sobie z tym problemem operując psy i zakładając im usztywniające opatrunki prostujące ogony lub decydując się na amputację złamanej końcówki. Bulwersujące jest to, że osoby takie przedstawiają potem zaświadczenia od weterynarzy mówiące o utracie końcówki ogona w wyniku kontuzji.

Wadliwe umaszczenie

Czasami może się zdarzyć, że umaszczenie psa nieznacznie odbiega od obowiązującego we wzorcu, co może świadczyć, iż nabyliśmy zwierzę rodowodowe, ale nie do końca poprawne eksterierowo. Może tak się zdarzyć, gdy przegląd hodowlany robiony jest u szczeniąt w bardzo młodym wieku, zanim nabiorą odpowiedniego pigmentu.

W przypadku niewielkich różnic wystawcy starają się takie usterki skrzętnie ukryć przed sędziowskim okiem. Farbowanie yorków, pudli, foksterierów czy airedale terierów, co prawda nie zdarza się nagminnie, ale daje się zauważyć na ringach, pomimo iż niektórzy hodowcy doszli już do takiej perfekcji, że tylko specjalistyczne badania wykryłyby w psiej sierści obecność związków chemicznych.

Podejrzanie liczne mioty

Podstawianie szczeniąt pochodzących od innych matek pod jedną sukę to kolejny grzech hodowców, którzy za wszelką cenę chcą zarobić. Według przepisów Związku Kynologicznego suka może być w danym roku kalendarzowym pokryta tylko raz i nawet jeśli uzyska się warunkowo zgodę na powtórne krycie, to zakaz dotyczy całego następnego roku. W związku z tymi ograniczeniami niektórzy nieuczciwi hodowcy z pełną premedytacją kryją kilka suk w jednym czasie, po czym bez żadnych skrupułów podkładają nadliczbowe szczeniaki pod jedną.

Podstawianie psów na konkursach lub na wystawach

Jeżeli jakiś wybitny pies jest ogólnie znany, ma swoje charakterystyczne cechy, a jego fotografie znaleźć można bez trudu w internecie, to nawet wyjątkowo nieuczciwemu właścicielowi nie przyszłoby do głowy zastępować go innym. Inaczej rzecz się ma w przypadku zwierząt teoretycznie rasowych, ale eksterierowo niczym specjalnym nie wyróżniającym się od innych. Wtedy nieuczciwy hodowca może zastąpić gorszego osobnika lepszym. Oszustwa na ogół się udają się, gdyż sędzia nie zawsze pamięta lub ma czas na wnikliwe sprawdzanie tatuaży, nie wspominając już o chipach, a w przypadku wykrycia takowego, zawsze można powiedzieć, że w pośpiechu doszło do pomyłki, tym bardziej, jeśli jeden właściciel wystawia tego samego dnia kilka psów.

Dokładnie te same mechanizmy mają miejsce na testach, próbach lub konkursach, gdzie jedno dobrze wyszkolone zwierzę „zalicza” konkurencję pozostałym.

Podstawianie zdrowych psów do badań

Ten sam problem dotyczy specjalistycznych badań, chociażby popularnego prześwietlania psów na dysplazję. Tylko dwa razy w czasie mojej kariery kynologicznej lekarz sprawdził u psów tatuaże. Chipów nie sprawdził nikt! Dzięki takiemu liberalnemu podejściu zdarza się, że w hodowli, w której przebywa wiele psów, jeden zdrowy „załatwia” papiery tym, co do zdrowia których można mieć wątpliwości.
Reproduktor – tylko który?

W przypadku posiadania kilku reproduktorów i niedyspozycji jednego z nich (na dodatek takiego, który posiada bardzo atrakcyjne „papiery”), nieuczciwy hodowca może z pełną świadomością zapisać miot właśnie na niego, mimo pokrycia suki innym.

Proteza brakującego jądra

Wydawać się to może absolutnie niemożliwe, a jednak i takie przypadki mają miejsce! Czasem silikonowa proteza jądra jest tak sprytnie umieszczona w worku mosznowym, że jedynie wyjątkowo uważny i dociekliwy sędzia zauważy brak połączenia takiego tworu z powrózkiem nasiennym. Psy, które są jednostronnymi wnętrami, a właściciel decyduje się na tak ryzykowne i niemoralne posunięcie, są najczęściej wybitnymi pod względem eksterieru osobnikami. Niczego nie podejrzewające osoby, wykorzystują potem takiego psa do krycia swoich suk.

Usypianie starych psów

W hodowlach nastawionych głównie na zysk, stare psy zabierają miejsce młodszym, więc w momencie, gdy „wypadają z hodowli”, zostają usypiane.

Produkcja psów do walk

Tym haniebnym procederem trudnią się przede wszystkim handlarze i pseudohodowcy, ale w rodowodowych hodowlach i takie procedery również mają miejsce, zważywszy jak wysokie ceny osiągają na „czarnym rynku” psy z papierami specjalnie szkolone do psich walk.

Operacje strun głosowych

Hodowca posiadający stado psów w pobliżu zabudowań innych ludzi, jest narażony na pretensje odnośnie ciągłego hałasu. Aby wyeliminować ten problem niektórzy decydują się na dokonanie u wszystkich, lub jedynie u najbardziej hałaśliwych osobników, operacji strun głosowych. Po takim zabiegu, zamiast tubalnego szczekania lub wściekłego jazgotu, psy wydają z siebie jedynie ciche, świszczące dźwięki.

Układy i układziki na wystawach psów

Myślę, że to zupełnie naturalne, iż wystawcy lub sędziowie (a często jedni i drudzy) hodujący te same rasy i od lat obecni na ringach, doskonale się ze sobą znają. Jednak fakt znajomości lub bliskiej przyjaźni nie zwalnia nikogo z obowiązku dokonywania rzetelnych i sprawiedliwych ocen. Nie da się ukryć, że tendencyjne, nierzetelne, złośliwe lub skrajnie niekompetentne sędziowania kładą się potem cieniem na wszystkich i wyrabiają jednolitą opinię o pozostałych wspaniałych, doświadczonych i uczciwych arbitrach. Cierpi na tym pośrednio również Związek Kynologiczny, który utrzymuje się głównie z organizacji wystaw i z opłat członkowskich. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogę się narazić niektórym sędziom, ale myślę, że nie można dłużej milczeć widząc czasem ich karygodne zachowania na ringach, brak taktu, kultury, przyjmowanie sędziowań tych samych ras na wielu wystawach w jednym roku, przez co wystawcy mają problem z dokończeniem championatów, zachowywanie się na ringu niczym pan i władca, wdawanie się w pyskówki z wystawcami albo występowanie w stroju co najmniej niedbałym.

Myślę, że wiele osób zrezygnowało z prezentowania swoich psów na wystawach właśnie dlatego, że na własnej skórze doświadczyło takiego zachowania, z kolei spora grupa potencjalnych kynologów, zniechęcona opinią znajomych nawet się nie zapisała do Związku, mimo posiadania psa z rodowodem.

Sama jestem sędzią i wystawcą, tym bardziej jest mi przykro, gdy widzę tego typu postępowanie, jednocześnie zdając sobie sprawę jak ostra, niesprawiedliwa i krzywdząca jest potem opinia wobec większości moich kolegów i koleżanek.

Aby Państwa więcej nie straszyć, pragnę podsumować, że wspomniane przeze mnie nieprawidłowości, choć czasem się zdarzają, to nie stanowią, na szczęście, o jakości naszej kynologii. Tym niemniej uważam, że lepiej jest podzielić się z Państwem swoją wiedzą, bo być może po przeczytaniu tego artykułu niektórzy nieuczciwi hodowcy zastanowią się nad tym, co robią, a do innych dotrze, że jednak nie są anonimowi i bezkarni.

Jadwiga Konkiel
karoleenka
Bardzo fajne są oba artykuły, które dziewczyny wstawiłyście.
Ja jestem totalnym zakrętem na punkcie psów- od dziecka co roku jestem obowiązkowo na wrocławskiej międzynarodówce- jako mała dziewczynka kupowałam wszelakie dostępne książki o psach, rasach i studiowałam je godzinami. I zawsze marzyłam o tym aby mieć psa , z którym mogłabym chodzić na wystawy. Przez zupełny przypadek tato kupił mi wymarzonego psa( rasa była mi obojętna najważniejsze było mieć w końcu czworonoga) - terier walijski - pochodził z jedynego miotu suni mojego kumpla z klasy - sunia bez spektakularnych osiągnięć- tato mojego psa za to champion nad championy z jakimś tam świetnym angielskim przodkiem...generalnie nikt nie myślał o jakiś wielkich zwycięstwach poprostu chcieliśmy posmakować wsytaw z drugiej strony. Było to ponad 20 lat temu także jak przyszło do pierwszwgo trymowania - telefon do Pani dostała z związku kynologicznego i pojechałam jak sie okazało do największej hodowczyni terierów nie wiem czy nie na całą Polskę - kobita obscesowa, mało delikatna ( pies miał taka traumę po tym trymowaniu..) my z mamą stwierdziłyśy nigdy więcej ...i w dodatku usłyszałyśmy, iz nasz pies jest słaby i nic nie wart. Opinia nas zaskoczył o tyle, iż wcześniej jak pojechałam wyrobić z metryki rodowód psa dopadła nas Pani sędzina - ponoć przewodnicząca sekcji i się rozpływała nas psem iż cudny,piękny itd...
Wystwiliśmy w sumie Aksla 3 razy - dwa razy miał ocenę doskonała raz b. dobrą- nigdy nie zwyciężył - pewnie dalej byśmy wystawiali gdyby nie to, iż mi brakowało doświadczenia i osoby , która by mnie nauczyła, pokierowała a pies źle znosił ring.
W dodatku właśnie czuło się dziwne klimaty pt bo ten sędzia nie lubi takich uszu albo ogona i nie ważna reszta , albo generalnie totalna zlewka rób co chcesz - nikogo życzliwego obok..daliśmy sobie spokój.
Po tym też zrezygnowałam z trymowania psa na rzecz strzyżenia i dzięki temu też poznała kilku hodowców- i tu się nasłuchałam takich historii...że się odechciało mało tego nabrałam przeświadczenia, iż rodowód to pic na wodę ...co niestety poskutkowało tym, że kolejnego psa kupiłam po "rodowodowych " rodzicach - te psy autentycznie miały rodowody - ci ludzie naprawdę wystawiali te psy - co im nie przeszkadzało kryć suk dwa razy w roku icon_sad.gif i ja sam wsparłam ten preceder icon_sad.gif Jedynie mogę się bronić tym,iż ci ludzie powidzieli mi że nie zdołali psów przypilnować - więc poprostu była to ciąża wpadkowa dlatego bez papierów...dałam się im okłamać ale też przyjęłam to kłamstwo na twarz jak jakieś totalne dziecko..
Od tego czasu minęło 8 lat - szczęśliwie mamy internet gdzie poznałam prawdziwą ideę psa z rodowodem, gdzie miałam szczeście napotkać takie dziwczyny jak Wy , które pokazujecie, że ta kwestia ma sens...ale przykre jest to, iż nie wszyscy hodowcy myśla właśnie tak jak Wy- i jest to cholernie wkurzające- bo kiedys myslałam, że właśnie tak jest, że skoro ktoś hoduje , wystawia to robi to z miłości i pasji.
A od jakiegoś czasu znowu mam straszna chęć spróbować jeszcze raz - nie bez Waszej "winy "dziewczyny oczywiście icon_smile.gif bo jeśli miałabym mieć kolejnego psa to albo ze schroniska kundla zwyczajanego albo wymarzonego rodowodowego bullteriera icon_smile.gif
I nie chodzi mi o to aby mieć mega chempiona - poprostu marzę o psie zdrowym od mądrych , kochających rasę hodowców i wiecie co po kilku miesiącach śledzenia forum miłośników bulterierów...zgłupiałam i odpuściłam bo te ich konflikty, nagonki na siebie wzajemnie spowodowały, że się wystraszyłam, że znowu ktoś mnie oszuka icon_sad.gif
A nie jestem aż taką znawczynią aby samemu zweryfikować po samych psach...i tak mam dylemat . Mam wymarzona rasę , mam juz męża po swojej stronie ale nie potrafię wybrać hodowli bo mam cały czas paranoje istnienia drugiego dna...eh to se popisałam icon_wink.gif

p.s
Jakbyście miały namiary na sprawdzoną hodowle dajcie znak icon_smile.gif



Lutnia
Karoleenka - mam znajomą, która siedzi w bullach i jest na ich punkcie zakręcona tak, jak ja na pukcie dogów. Jeśli naprawdę chcesz dowiedzieć się więcej o hodowlach, bullach mogę przekazać Ci na nią namiary. Sama nie ma hodowli (chyba, że coś się zmieniło), jest maniaczką wykorzystania bulli w sportach, totalna świruska icon_smile.gif

Co do wystawiania psa - jeśli pies nie jest "showmanem" niewiele da się zrobić. Takie psy na wystawach będą przeciętne. Showman na ringu rozkwita, skupia na sobie uwagę, błyszczy.
Jeśli chcesz psa na wystawy szukaj szczeniaka, który już jako szczyl staje w wystawowej pozycji zupełnie naturalnie, no coś się patrząc.
Jeśli nie chcesz wystawiać (i chcesz zapłacić mniej) kup peta (z jakąś drobną wadę dyskwalifikującą z hodowli i wystaw).
Jeśli myślisz o wyjazdach na wystawy ale bez ciśnienia - kup takiego szczyla, do którego zabije Ci serce.

Konflikty i nagonki są na prawie każdym psim forum. Są też jednak osoby nie wchodzące w to bagno i robiące swoje (hodujące najlepiej jak potrafią), ciężko je dostrzeć, bo nie są uczestnikami forumowyc walk i kłótni.

Mam nadzieję, że spotkamy się we Wrocławiu icon_smile.gif

karoleenka
Lutnia- wielkie dzięki - zgłoszę się na pewno po namiar ale jeszcze nie teraz icon_smile.gif Decyzja jest podjęta ale odroczona w czasie - obiecaliśmy sobie tego psa jak powiększymy metraż naszej przestrzeni życiowej - czyli kwestia 2 kolejnych lat- ale jak czekałam 15 lat to mogę kolejne 2 icon_smile.gif tylko, że rozglądać chce sie już teraz aby znaleźć tych właściwych ludzi od których kupimy tego wymarzonego psa:)
nie powiem , że już mam fioła i mnie boli, że znalazłam wymarzona rudą sunię i sie pastwię nad sobą oglądając co rusz jej nowe zdjęcia wstawiane przez hodowczynię ale teraz byłby to oczywiście zakup spowodowany emocjami...a my w tej chwili jesteśmy nieprzygotowani zupełnie 37.gif

i też mam ogromna nadzieję, na nasze spotkanie i dumam z tymi wakacjami cały czas- i juz się przyznałam mężowi , że mamy taki problem i musimy go rozwiązać aby wrócić na wystawę 06.gif mąż zakochany w dogach...i pewnie bardzo sie ucieszy na spotkanie z Korkiem
Lutnia
CYTAT(karoleenka @ Sun, 01 May 2011 - 12:13) *
i też mam ogromna nadzieję, na nasze spotkanie i dumam z tymi wakacjami cały czas- i juz się przyznałam mężowi , że mamy taki problem i musimy go rozwiązać aby wrócić na wystawę 06.gif mąż zakochany w dogach...i pewnie bardzo sie ucieszy na spotkanie z Korkiem


Tym bardziej postaramy się przyjechać icon_smile.gif

Dwa lata to wcale nie jest dużo by znaleźć "swoją" hodowlę, poznać hodowcę, sprawdzić, czy nam odpowiada jego podjeście do zwierzaków, poczekać na krycie (sprawdzić czy odpowiada nam akurat ten ojciec szczeniąt), przy założeniu że za dwa lata chcesz mieć zwierza masz na to max. 1,5 roku.

Potem 2 miesiace trwa ciąża, 2 miesiące odchów szczeniąt.

Nie nakręcaj się oglądaniem konkretnej suki, oglądaj, rozmawiaj, mailuj z hodowcami i dokładnie czytaj ich odpowiedzi.
Przeczytaj wzorzec bulla, naucz się go na pamięć, patrz na zdjęcia pod kątem wad i zalet psów (w odniesieniu do wzorca).
Nie ma psów idealnych.

Zaczniesz patrzeć na bulle inaczej niż "oooo, ten jest taki słodki!" Będziesz widzieć zalety i wady, zaczniesz świadomie widzieć rasę (a raczej na wygląd psów).
Czytaj o chorobach rasy, rozmawiaj o nich z hodowcami w mailach, jeśli ktoś twierdzi, że rasa jest zupełnie zdrowa i nigdy nic w niej nie wystąpiło - uciekałabym daleko.
Pytaj o to, na co stawiają w swoim planie hodowlanym (bo każdy sznujący się hodowca taki plan ma), to wiele mówi o hodowli (czy to zdrowie, wygląd czy charakter - nie da się jednocześnie mieć szczeniąt idealnych z wzorcem, o boskim charakterze i do tego nieskończenie długo żyjących od pokoleń).

Szczeniaka dla siebie szukam już trzy lata (a bardzo intensywnie od dwóch). Być może (tfu tfu) do Wrocławia przyjadę już z dwoma psami icon_smile.gif ale nie jest to pewne.

Pierwszego psa kupuje się ciężko (bo o rasie wie się niewiele). Następnego, zwłaszcza po kilku latach siedzenia w rasie - koszmarnie trudno (bo wie się za dużo).



karoleenka
Jesiu Lutnia i powiem Ci, że właśnie sobie to wszystko już uświadomiłam i sie kurde zaczynam bać 37.gif

wiem ile szukania mnie czeka a wiem, że nic nie wiem mimo całej miłości do tej rasy trwającej ponad 10 lat.
ostatnio dużo myślałam i wiem, że wystawca i hodowca to żaden ze mnie nie będzie ( wystawy dla funu jak najbardziej ) ale biorąc pod uwagę rasę taka jak bulterier dla mnie najważniejsza jest psychika i zdrowie szczeniora. I pod tym kątem będę szukała swojej suni- no i kompromisem z moim mężem ma być ruda niestety nie biała - ale to pikuś icon_smile.gif

icon_biggrin.gif

Lutnia trzymam kciuki w takim razie za kolejnego psa i obyśmy sie spotkały w pełnym składzie we wrześniu .
Lutnia
CYTAT(karoleenka @ Sun, 01 May 2011 - 13:14) *
biorąc pod uwagę rasę taka jak bulterier dla mnie najważniejsza jest psychika i zdrowie szczeniora. I pod tym kątem będę szukała swojej suni- no i kompromisem z moim mężem ma być ruda niestety nie biała - ale to pikuś icon_smile.gif


No właśnie... większość hodowców zaś mając do wyboru: pokrycie zjawiskowym eksterierowo psem o niezrównoważonej psychice i z chorobą genetyczną u przodków/rodzeństwa tego psa i gorszym ale wciąż w miarę poprawnym eksterierowo, bardzo opanowanym psem z linii bez paskudnych chorób w tle, wybierze bez specjalnego wahania tego pierwszego licząc, że u niego w miocie problemy nie wystąpią a najważniejsze są ładne szczeniaki.

Miłych poszukiwań icon_smile.gif

Co do koloru, ustalonego wspólnie z niemężem... hmmmm... Korek miał być błękitną suką... icon_smile.gif
Ludek
CYTAT(Lutnia @ Sat, 30 Apr 2011 - 00:14) *
Karoleenka - mam znajomą, która siedzi w bullach i jest na ich punkcie zakręcona tak, jak ja na pukcie dogów. Jeśli naprawdę chcesz dowiedzieć się więcej o hodowlach, bullach mogę przekazać Ci na nią namiary. Sama nie ma hodowli (chyba, że coś się zmieniło), jest maniaczką wykorzystania bulli w sportach, totalna świruska icon_smile.gif


Też mam taką znajomą tylko od mini bulli icon_smile.gif
Mi
CYTAT(Lutnia @ Sun, 01 May 2011 - 11:45) *
No właśnie... większość hodowców zaś mając do wyboru: pokrycie zjawiskowym eksterierowo psem o niezrównoważonej psychice i z chorobą genetyczną u przodków/rodzeństwa tego psa i gorszym ale wciąż w miarę poprawnym eksterierowo, bardzo opanowanym psem z linii bez paskudnych chorób w tle, wybierze bez specjalnego wahania tego pierwszego licząc, że u niego w miocie problemy nie wystąpią a najważniejsze są ładne szczeniaki.

Lutnia, w pewnym sensie masz rację, ale nie można tego aż tak upraszczać. Bo dylematy hodowlane, przynajmniej w naszej rasie, są bardziej złożone. Niestety nie o wszystkim mogę napisać na otwartym forum wprost - w związku z tym mocno liczę na spotkanie około wystawowe 06.gif bo wątpliwości przez ostatnie pół roku nazbierało się sporo 29.gif i śmiało mogę napisać, że hodowla to nie jest prosta sprawa, a radosne szczeniaczki oglądane przez nas na zdjęciach to wynik wielu poświęceń i wielki sukces! Dzięki temu, że trafiłam pod skrzydła Hodowców przez "H" mogę obserwować nie tylko szczęśliwe momenty w pracy hodowlanej, ale i takie chwile, o których nie dowiemy się przeglądając strony internetowe hodowli... I mniej więcej po współuczestniczeniu we wszystkich wydarzeniach mogę świadomie podjąć decyzję czy chcę się zająć hodowlą psów, czy nie... żeby Was uspokoić - mimo wszystko chce... icon_smile.gif jednak wiem, że trzeba podejść do tego z dużą pokorą. Prawdą jest, że im więcej wiemy, tym jest trudniej.
Zgodzę się we wszystkim co zostało przytoczone w artykułach wstawionych przez Psi i Lutnię - o pewnych rzeczach nie wiedziałam, a pewne etapy zaliczyłam na własnej skórze 06.gif
Wrócę na chwile do zacytowanego fragmentu, a zwłaszcza chorób genetycznych. Collie boryka się z trzema chorobami genetycznymi, dwie dotyczą chorób oczu, a jedna rzutuje na bezpieczne przyjmowanie ograniczonej liczby leków. Choroby te nie wpływają znacząco na jakość życia psów. Pies obciążony tymi chorobami może żyć kilkanaście lat. Walka z tymi chorobami dopiero się zaczyna. Wpływ na to ma wysoki koszt badan genetycznych oraz fakt, że są one nieobowiązkowe. Dopiero w tym roku otwarto nowe laboratorium, które ma konkurencyjne ceny - i tak niewiele psów zostało przebadanych. Szacuje się, że ok 20-30 % psów jest zdrowych, a 70% to psy chore lub nosiciele tych wad. Z niewielkiej populacji collie, gdyby brano pod uwagę TYLKO psy wolne od tych chorób, to niebezpiecznie zawężona zostałaby pula genetyczna rasy, co mogłoby sprzyjać ujawnieniu się innych chorób genetycznych lub mutacji. To praca na wieeele lat. Choć hodowca będzie do hodowli używał psa obciążonego chorobą genetyczną nie oznacza to, że robi tylko ze względu na eksterier. Trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy, psychiką, zdrowiem i eksterierem.
Nie wypowiadam się w tej chwili za wszystkich hodowców to tylko moje spostrzeżenia, podparte jakąś tam icon_wink.gif wiedzą moją i mojego męża, który przygotowanie (teoretyczne) do hodowli zwierząt ma.
Mi
CYTAT(Lutnia @ Sun, 01 May 2011 - 10:58) *
Szczeniaka dla siebie szukam już trzy lata (a bardzo intensywnie od dwóch). Być może (tfu tfu) do Wrocławia przyjadę już z dwoma psami icon_smile.gif ale nie jest to pewne.

W takim razie trzymam kciuki &&& by było jak sobie wymarzysz!
Lutnia
CYTAT(Mi @ Mon, 02 May 2011 - 12:37) *
Trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy, psychiką, zdrowiem i eksterierem.


Widzisz, moim zaś zdaniem nie ma czegoś takiego jak złoty środek gdy mówimy o zdrowiu.

Powinno być bezapelacyjnie na pierwszym miejscu, potencjalnego nabywcę nie interesują bowiem medale na wystawach tylko to, by jego pies był zdrowy (a nawet gdy ma na punkcie wystaw świra, jak ja, to serce go boli, gdy jego pies cierpi bądź odchodzi w młodym wieku i oddałby wszystkie puchary, medale i rozety, by do tego nie dopuścić).

Kochać można nawet psa o przeciętnym ekterierze (czy peta), wybitny eksterierowo pies, który trafił do piachu w młodym wieku mało kogo cieszy.

Na drugim miejscu jest stabilna psychika.

Dopiero na końcu - eksterier.

Jeśli dostępne są jakieś badania uważam, że moralnym obowiązkiem hodowcy jest je zrobić, nie po to, by odsunąć z hodowli osobniki chore czy nosicieli a by można było choćby obserwować jaki wpływ na zdrowie szczeniąt ma krycie par:
- zdrowy i zdrowy
- zdrowy i nosiciel
- zdrowy i chory
- nosiciel i nosiciel
- nosiciel i chory
- chory i chory
i czy ma to wplyw na ilość chorych (bądź nosicieli) szczeniąt w miotach.

Dobrze byłoby gdyby gdzieś było to zapisywane (tak jak w przypadku dysplazji) i by można było za kilka lat coś z tym próbować zrobić (w oparciu o konkretne dane).

Dla mnie hodowla to świadomość, że to proces trwający kilkaset czasem lat, że jest ciągly i mamy w nim zaledwie swoją małą półeczkę, przed nami byl ktoś, po nas przyjdą inni...

I tak jak eksterier zmienia się co 10 - 15 lat (zmieniają się typy, są rasy, gdzie dziwne jest wręcz, jak inaczej wyglądali ich przedstawiciele 15 lat temu, są też rasy z ogromną rozpiętością typów), tak zdrowie jest nieodwołalnie czymś stałym.

Dla mnie sposób zdobywania uprawnień hodowlanych na wystawach piękności jest totalną bzdurą.

Wystawy powinny być miejscem na walkę o tytuły, uprawnienia hodowlane powinny opierać się na badaniach. Zdrowe zwierzę nadaje się do hodowli, chore - nie (oczywiście w sytuacji gdy 70% populacji ma z czymś problem nie należy ograniczać puli genetycznej a badać - i obserwować jaki efekt dają różne skojrzenia a potem wyciągnąć z tego wnioski, bez badań żadnych wniosków nie będzie, bo brak informacji na temat danej choroby).

Dla mnie zdrowie jest niekwestionowanym priorytetem.

O chorobach zwierząt mowi się ukradkiem, bądź wcale. Najważniejszy jest eksterier - ja zaś drżę ze strachu za każdym razem gdy uświadamiam sobie, że z pięciu braci mojego przepięknego psa czterech już nie żyje.
Bardzo często myślę o tym, że mój pies ma JUŻ pięć lat i że jest ostatnim żyjącym samcem z miotu.

(całkiem niedawno były jeszcze w Rosji linie niezmieszane z europejskimi, gdzie dogi niemieckie żyły średnio ponad 10 lat, dziś średnia to pięć)

To, co hodowcy zrobili z dogami niemieckimi jest godne pogardy.
Niedawno rozmawiałam z ludźmi próbującymi zmienić coś w wilczarzach irlandzkich - u nich jest dokładnie tak samo.

Jeśli rodzi się miot z problemami zdrowotnymi, bo mimo tego, że hodowca zrobił wszystko by było O.K. Matka Natura tak złośliwie pomieszała geny - to współczuję hodowcy ogromnie.
Gdy rodzi się taki miot bo hodowca sobie zaryzykował, licząc, że jego miot będzie zdrowy brak mi dla takiego hodowcy empatii, sympatyzuję wówczas raczej z włascicielami szczeniaków, bo to oni i ich psy ponoszą konsekwencje zdrowotne takiego ryzyka.


Zastanawiam się, dlaczego:
- owczarki niemieckie mają takie tyły, jakie mają (i dlaczego jeszcze kilkanaście lat temu "dobrze kątowany tył u owczarka wyglądał o wiele zdrowiej i normalniej),
- tylnie nogi niektórych wystawowych molosów kolebią się i wyginają na wszystkie strony gdy te idą,
- wszystkie rasy z krótkimi pyskami latem mają koszmarne problemy z oddychaniem (i schładzaniem temperatury ciała i mózgu),
- np. niektórym pekińczykom wypadają oczy z oczodołów i dlaczego nikt nie wpadnie na pomysł, gdzie leży problem,
- niektóre rasy muszą być monstrualnie otyłe/miniaturowe/gigantyczne
- basecica w ciąży wlecze brzuchem po ziemi (łapki skróciły się w tej rasie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat dość znacznie, w Anglii walczy się o zmianę wzorca, u nas - walczy się o to, by pozostal taki jak jest)...
- dlaczego w tak wielu rasach tak bardzo dąży się do hipertypu

... i dlaczego aktualnie obowiązujący typ zmienia się co kilkanaście lat.

A także dlaczego reproduktor ma nieograniczoną ilość kryć, co skutkuje tym, że kryje się wszystkie suki jakie się zgłoszą i "nagle" okazuje się, że więkoszość populacji ma wśród najbliższych przodków tego samego psa (80% dogów błękitnych w Polsce ma w rodowodzie psa X, większość czarnych i arlekinów w Europie ma w rodowodzie psa Y - co to oznacza dla rasy w przypadku poważnego problemu zdrowotnego?)

Mało rozumiem w świecie kynologicznym a naprawdę bardzo się staram.

Gdy czytam o tym, jak robi się uprawnienia hodowlane w niektórych krajach europejskich, jak klub ras nakładają obowiązkowe badania na hodowców, jak deponuje się DNA psów (by nie było możliwości fałszowania infomacji dotyczących przodków w rodowodach), jak powstają kodeksy etyczne - trochę mi się rozjaśnia icon_biggrin.gif
To sprawia, że za X lat coś się w danych rasach poprawi. Gdy NIC nie będziemy robić - co się zmieni i jak?

Mi - musimy umówić się gdzieś na wystawie icon_smile.gif
Mam ogromną ochotę zobaczyć, jak wygląda teraz Twoja sucz!
Dziękuję za kciuki - tfu, tfu!!! Tak długo już czekam na szczyla, że powoli przestaję wierzyć w to, że będę go mieć. Jesli w ciągu pół roku malec do nas nie trafi, skończę poszukiwania. Nie chcę by był dla Korka cieżarem, więc nie ściągnę mu malucha na starość.
To ostatnie miesiące na poszukiwania.
Użytkownik usunięty
Lutnia... ale tak w kontekście (i troszku po skrócie), Ty wiesz, że Niemcy uparcie i zażarcie walczą z dysplazją stawów biodrowych u owczarków niemieckich od dobrych 50 lat, a dysplazję jak mieli, tak mają?... Czasem tak właśnie wygląda walka z chorobami genetycznymi. Co OCZYWIŚCIE nie oznacza "pies to - nomen omen - trącał", ale też nie oznacza, że kombinacja zdrowy-zdrowy to gwarancja sukcesu.

Oglądałam jeden z FENOMELNANYCH miotów w naszej rasie w hodowli skandynawskiej. Dobrany REWELACYJNIE. Urodziło się pięć szczeniąt ze skojarzenia zdrowy-zdrowa, piękny-piękna. Jedno szczenię padło w wieku niespełna roku w dziwnych okolicznościach (Pan Bóg tak naprawdę wie, co się stało), drugie w wieku niespełna 4 lat zeszło na hisciocytozę, trzecie ma ciężką dysplazję biodrową (D-E), czwarte jest petem, piąte jest cudowne i kryje nadal z powodzeniem. Hodowczyni łamie ręce nad tym miotem, bo stawała na rzęsach i klaskała uszami. Takie lekcje uczą pokory. Ja mam z tym zawsze związane OGROMNE obawy. Naprawdę, robię ze strachu decydując o kryciu i wypuszczając potem szczenięta z domu. A ze statystykami to mam tak, że następnie wydębienie jakichkolwiek informacji graniczy z cudem. No pies jest. Żyje. Ale kto by mu tam np. dysplazję robił. Szkoda gadać!

I co się wiąże z powyższym, informacje. Fajnie byłoby wiedzieć, na co zeszli przodkowie, bracia, siostry, siostry braci itd. Ale zdobycie tych informacji graniczy z cudem. Ja już np. mam alergię, jak słyszę "babeszjoza" 29.gif
Mi
CYTAT(Lutnia @ Mon, 02 May 2011 - 19:57) *
Mi - musimy umówić się gdzieś na wystawie icon_smile.gif

Zdecydowanie TAK! Najlepiej po ocenie icon_wink.gif
Pytań mam wiele, jeszcze więcej wątpliwości 29.gif

Wszystko co napisałam dotyczy mojej rasy, bo znam tylko jej problemy. Jednak nie mogłam napisać wszystkiego wprost, tym bardziej czekam na rozmowę! Być może dlatego to co chciałam przekazać zrozumiałaś nieco inaczej icon_wink.gif
W telegraficznym skrócie:
Soraya jest przebadana, wybór ewentualnego pierwszego męża icon_wink.gif będzie pod kątem zdrowia. Nie wykluczam kandydata z zagranicy, jeśli w Polsce ewentualny rep nie będzie miał badań. Od razu zapytam jak w świecie kynologii postrzegana jest inseminacja?
Choroby genetyczne collie to proste dziedziczenie. Problem leży w tym, że niewiele psów jest przebadanych.
Jeśli chodzi o długość życia collie to prababcia Sorayi ma 16,5 lat.
Z chęcią sunię zaprezentuje na żywo i jak tylko minie mi stres przed i po -wystawowy to wstawię jej aktualne fotki.
CYTAT
Dla mnie sposób zdobywania uprawnień hodowlanych na wystawach piękności jest totalną bzdurą.
Wystawy powinny być miejscem na walkę o tytuły, uprawnienia hodowlane powinny opierać się na badaniach.

Właśnie dzisiaj doszłam do wniosku, że wystawy dla mnie już nie są tak fantastyczną zabawą jak pół roku wcześniej.
Na pewno nie są obiektywną oceną i ocena ocenie nie równa. Trochę już widziałam 29.gif
CYTAT
O chorobach zwierząt mowi się ukradkiem, bądź wcale.

Zgadzam się. Myśl rozwinę na najbliższym spotkaniu.

Mi
CYTAT([użytkownik x] @ Mon, 02 May 2011 - 20:41) *
Lutnia... ale tak w kontekście (i troszku po skrócie), Ty wiesz, że Niemcy uparcie i zażarcie walczą z dysplazją stawów biodrowych u owczarków niemieckich od dobrych 50 lat, a dysplazję jak mieli, tak mają?... Czasem tak właśnie wygląda walka z chorobami genetycznymi. Co OCZYWIŚCIE nie oznacza "pies to - nomen omen - trącał", ale też nie oznacza, że kombinacja zdrowy-zdrowy to gwarancja sukcesu.

Po informacji (chwała hodowcom, że podali tą informację do wiadomości ogółu!) o przypadku collie, gdzie po kryciu HD A x HD A dwa psy w miotu mają HD D i HD E - szukałam informacji o dziedziczeniu dysplazji. Z tego co się dowiedziałam to dziedziczenie dysplazji stawów biodrowych jest wielogenowe, ilu - to jeszcze nie jest zbadane - stąd problem w przewidywalności kryć.
Badanie na dysplazje sen mi z powiek spędza, pewnie latem się za to zabierzemy 37.gif
Lutnia
Dziewczyny, Wy mnie chyba nie rozumiecie.
Ja nie piszę o tym, że jakiś miot komuś się nie udał, mimo że ten ktoś robił wszystko, co możliwe. Takie sytuacje uczą pokory, bo Matka Natura jest nieprzewidywalna (a rodowody nie zawsze prawdziwe, mnóstwo chorób utajonych itp)

Piszę o sytuacjach, w których hodowca świadomie ryzykuje zdrowiem i życiem psów. Przy pełnej aprobacie środowiska.

Przykłady? Proszę uprzejmie: wiadomo, że krycie arlekin - arlekin powoduje, że w miocie bardzo często rodzą się ślepe i głuche (bądź tylko ślepe lub tylko głuche) szczenięta.
O tym, że jeden bądź więcej szczeniąt nie słyszy/widzi można dowiedzieć się najwcześniej gdy pieski mają 3 - 4 tygodnie.
Wówczas albo się je usypia albo oddaje do adopcji (zwalając problem na kogoś innego). U rozbielonych szczeniaków ma się gwarancję na alergie i problemy skórne (to jednak nie jest już problemem hodowcy).

Po co się to robi? Takie krycie może (ale nie musi) dać bielszy odcień bieli jako tło u arlekina.
To dla niego hodowcy ryzykują życiem szczeniąt.
Jak potem słyszę "musiał uśpić trzy miesięczne szczenięta, to wielka sprawa być hodowcą, podziwiam ich za ich charakter" mam ochotę walić głową w ścianę. Hodowca powinien być również Człowiekiem a ten nie ryzykuje powołaniem na świat głuchych i ślepych olbrzymów by poprawić kolor tła u swojej suki (albo nie).

Pytanie: czy arlekiny mają problemy z bielą? Ależ skąd. Zazwyczaj mają piękne białe tło (które może być zawsze jeszcze bielsze).

Wiadomo, że krycie wielkiej suki wielkim psem daje większe szczenięta. Wiadomo, że większe psy krócej żyją.
I co z tego?

Wiadomo, że kupując szczenię kupuje się czasem abonament do Garncarza - bo trend jest taki, że dog musi mieć wielką głowę a wielka głowa to wielkie obwisłe powieki, wypadające gruczoły trzeciej powieki itd. I co? I nic. Każdy godzi się z tym, że kilka operacji oczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Wiadomo, że kupując szczenię kupuje się czasem abonament do Janickiego. Bo trend jest taki że liczą się wielkie psy, nie patrząc zupełnie na ruch (typ ważniejszy od sprawnego poruszania się) i nie mam na myśli bardziej lub mniej sprężystego ruchu tylko dramatyczną krowę z tyłu powodującą brak stabilności u stojącego psa.

Ja po prostu buntuję się przeciwko temu, że hodowcy zwracają ogromną uwagę na np. prawidłowy zgryz a totalnie nie interesuje ich to, że pies w wieku 4 - 5 lat nie będzie w stanie się poruszać/wysiądzie mu kościec/będzie po kilku operacjach oczu itp.
Że na to jest przyzwolenie środowiska i mówi się publicznie: gdyby nie problemy zdrowotne to nie byłaby to ta rasa.

Rozmawiałam na ten temat z właścicielami psów różnych ras - i okazuje się, że dogi nie są wyjątkowe.

[użytkownik x] - każda rasa ma swoją "babeszjozę", u nas nazywa się "skrętem żołądka".

Informacja o przyczynie śmierci psa uzytego w hodowli powinna być wpisana w jego papiery (obowiązkowe sekcje zwłok u psów hodowlanych).

Niemcy wciaż mają dysplazję, ale czy wciąż jest jej dokładnie tyle, ile wcześniej?

Wiem, że krycie psów A i A nie daje gwarancji na wszystkie zdrowe szczenięta, ale wiem rownież że krycie C i D zwiększa prawdopodobieństwo chorych psów znacznie.
Czyli - badać. Choćby po to, by kolejni hodowcy którzy przyjdą po nas wiedzieli, co z tym dalej robić.





Lutnia
dubel
Lutnia
dubel
Psi
Ja się podpisuje pod każdym słowem Lutni. Z tym, że muszę to napisać...taka ostrośc widzenia jest łatwa do osiągnięcia kiedy patrzy się z boku, kiedy sie jeszcze nie hoduje, kiedy nie kibicuje się wyhodownym przez siebie maluchom na ringach, kiedy człowiek nie dowiaduje się, że ojciec/matka wyhodowanego przez niego miotu ma jednak chorobę genetyczną (która ujawniła się w wieku lat 4, 5, 6...) i wygłaszane z przekonaniem sentencje o koniecznści poinformowania właścicieli szczeniąt i szeroko pojętego ogółu trzeba przełożyć na czyny, kiedy nie doświadczyło się śmierci psa, któremu następnie należałoby zrobić sekcję zwłok i wkleić jej wynik na stronę przy jednoczesnej świadomości, że połowa naszych konkurentów uśmiechnie się z satysfakcją widząc wynik i czytając o śmierci naszego, ukochanego czworonoga. Po przekroczeniu granicy, za którą stajemy się hodowcą, a nie "tylko" zaangażowanym miłośnikiem rasy zachowanie tego zdecydowania w poglądach i tej ostrości widzenia jest nieporównywalnie trudniejsze. Nie jest niemożliwe ale jest zdecydowanie trudniejsze, co przekłada się niestety na ogromną grupę, która przechodzi do frakcji "jako tako" lub gorzej, do frakcji "byle jako".

Jesli jesteśmy hodowcą jednym z wielu to w zasadzie połowa problemów nas omija, bo u nikogo nie wywołujemy emocji, nie wchodzą w grę duże, czasem ogromne pieniądze (które w przypadku hodowców wybitnych nie są najczęściej celem samym w sobie ale jednak gdy się pojawiają rzutują na ogólny obraz). Jeśli jednak mamy to nieszczęście wybijać się z tłumu, szczególnie w naszym kraju, w którym równanie do poziomu "mierny +" jest jakąś plagą narodową, to sytuacja komplikuje sie po wielokroć. Uważam, że hodowlą, tak jak polityką powinny sie zajmować wybitne pancerne i ogromnie ambitne jednostki, bo one są w stanie wytrzymać ten ciężar i nie złamać swoich przekonań z czasów "przedhodowlanych". Pozostali niestety najczęściej polegają...

Żeby nie było tak całkiem ogólnie podam przykład z własnego podwórka. Oboje pracujemy w wolnych zawodach, co po pierwsze wiąże się z okresami, w których raz na jakiś czas jest przestój, po drugie oczywiście nikt nam nie wypłaca należności za pracę pierwszego każdego miesiąca, a bywa, że następuje to po kilku miesiącach od zakończenia projektu. Normalnie w takich sytuacjach ma się odłożone na koncie pieniądze na kilka miesięcy przynajmniej. Kilka miesięcy temu stało się jednak tak, że na koncie mieliśmy niemal zero. Oszczędności wydaliśmy na wykończenie domu w przekonaniu, że za chwilę spłyną wypłaty za kilka zakończonych projektów. Klops jednak jak rzadko. Kredyt, opłaty, jedzenie....oczywiście nie będę dramatyzować, do śmierci głodowej było daleko ale sytuacja niefajna. Mamy psa, sprowadzonego z daleka, z pięknym rodowodem, pięknie się zapowiadającego, dorastającego. Psem interesuje się całkiem spora grupka europejskich hodowców, pytania o krycie otrzymuje od kiedy skończył 10-11 miesięcy. Krycie takim psiakiem kosztuje tyle co dobra miesięczna wypłata. No i skracając ten przydługi wstęp...traf chciał, że akurat w tym konkretnym czasie pojawiło się zapytanie o krycie. Oczywiście warunkowe. Jeszcze jedna mała dygresja - jeden z braci naszego psa, mieszkający także w tej części Europy jest już ojcem trzechh miotów. Poprosiłam o czas do namysłu ale przez kilka dni nie widziałam żadnej innej możliwości niż odmowa - uważam bowiem, że nie powinno się wykorzystywać do hodowli psów tak młodych i 18 miesięcy to imho totalne minimum. Odmówiłam. Trudno nie było....ale za tydzień, dwa przychodzi kolejne zapytanie o krycie warunkowe. Zapytanie od świetnej, znanej w całej Europie hodowczyni, sędziny międzynarodowej, z trzydziestoletnim stażem hodowlanym. No i teraz podsumowując:

ZA

+ sytuacja finansowa uratowana w ciągu jednej, krótkiej wizyty
+ miot po moim psie w jednej z najlepszych europejskich hodowli
+ w mojej rasie krycia 11-15 miesięcznymi psami to taka norma, że nawet nikomu nie drgnęłaby powieka
+ rodzice mojego psiaka mają skończone 6 lat, są zdrowi, badani, rodowód ogólnie długowieczny - teoretycznie powinno być ok

PRZECIW

- uważam, że psów poniżej 18 miesiąca życia nie powinno się używac w hodowli (osobiście do tej pory nigdy nie pokryłam psem młodszym niż 3 lata)

I nie będę zmyślać, ani dumnie wypinać piersi pisząc, że się nie zawahałam. Bo zawahałam się i 2 dni bardzo intensywnie myślałam, zanim dałam hodowczyni odpowiedź. O ile w pierwszej sytuacji przyszło mi to łatwiej to druga odmowa, ze względu na dorobek, renome, staz hodowlany hodowczyni była dla mnie trudna. Nie miałam żadnych innych argumentów na "nie" poza tym, że uważam, że 13 miesięcy to nie wiek na płodzenie potomstwa. Sytuacja finansowa dodatkowo rzutowała mi na rozmyślania....i to była tylko jedna z wielu chwil, w których to co kiedyś wydawało mi się "oczywistą oczywistością" nie jest już dla mnie takie proste. Odmówiłam ale ta odmowa nie przyszła mi łatwo. Jeszcze 7-8 lat temu pomyślałabym sobie "Absolutnie nie!", dziś, jako hodowca musiałam dwa dni upewniać się, czy aby na pewno nie chcę zrobić wyjątku i się złamać. Mam naprawde nadzeję, że nie złamię się nigdy...ale pisanie, że mam pewność byłoby obłudą po prostu. Żeby zakończyć optymistycznie to po kilku tygodniach należności spłynęły, mamy sie dobrze. Opisałam to jako przykład jednej z wielu, wielu sytuacji z którymi musi zmierzyć się hodowca, a które "od środka" nie są już takie "czarno-białe" jak wtedy kiedy patrzyło się na nie z zewnątrz.

Podsumowując....podpisuję się pod każdym słowem Lutni ale nie jestem zdziwiona tym, że wiele jednostek o przeciętnej odporności niestety idzie za ogółem i po jakims czasie to jakimi są hodowca ma niewiele wspólnego z tym jakimi hodowcami chcieli być kiedy zaczynali swoją przygodę z hodowlą. Możliwe też, że idealizuję i przeceniam wpływ "trudów hodowlanych" na degenerację polskich hodowców, bo jednak dzwięczy mi gdzieś z tyłu głowy pytanie, które słyszę w 99% przypadków kiedy mówię, że moją pasją jest hodowla psów - "ile na tym można zarobić?!". Naprawdę hardcorowo ciężko przychodzi mi uwierzenie, że większośc ludzi ma kłopot z dostrzeżeniem jakichkolwiek motywacji poza finansowymi...
Użytkownik usunięty
Psi, po pierwsze w absolutnej pełni podpisuję się pod Tobą. Lutnia, mam do Ciebie OGROMNY szacunek. Zarówno do Twojej ideologii, jak i do Twojej wiedzy. Natomiast naprawdę punkt widzenia zmienia się w miarę punktu znajdowania się w danej sytuacji. Kiedy wypuszczasz mioty, NIGDY nie masz gwarancji. NIGDY. Bierzesz na siebie OGROMNĄ odpowiedzialność i choćbyś stawała na uszach i klaskała rzęsami, ZAWSZE jest możliwość, że coś pójdzie bardzo nie tak. I co wtedy? Poza tym psy to nie przedmioty, ciężko udowodnić "wady powstałe w wyniku nieprawidłowego użytkowania". Lutnia, mam w domu sukę z tzw. odzysku. Ludzie kupili ją ode mnie, rokowała na piękną sukę (i tak wyrosła), ale... znasz jej historię. Suka była bita, potraktowana w sposób makabryczny, co rykoszetem odbija się na niej do dziś, choć jest u nas już 3 lata. Odebraliśmy ją od właścicieli (co też zawdzięczamy jedynie dobrej woli jednego z nich), chociaż absolutnie nie mieliśmy warunków na kolejnego psa. Ale to była nasza odpowiedzialność, bo szczenię od nas, a w stanie psychicznym takim, że nie nadawało się do oddania absolutnie. Dziś kolejnego psa byśmy nie przyjęli, bo mogłoby się to skończyć dramatycznie i dla psów, które mamy, i dla nas. Prawda jest taka, że po wydaniu szczeniąt gros zależy od dobrej woli właścicieli.

Także to, czy w ogóle wiesz, co dzieje się ze szczenięciem. I że straszne są sytuacje, w których dowiadujesz się, że pies padł w wieku 7 miesięcy, bo właściciele wyjechali "a babcia nie zauważyła, że przez 3 dni pies nie wychodzi z budy, a miska jest niezjedzona, myślała, że po prostu nie ma apetytu, czy coś". Pies padł, bo w powikłaniu dostał zapalenia rdzenia kręgowego. Albo słyszysz, że Twoja wypieszczona perełka z miotu dostała skrętu żołądka i jest po poważnej operacji, a jeszcze weterynarz "spartaczył szycie i przez to były problemy z raną i są bliznowce i pies wygląda okropnie", "a przecież go uwiązaliśmy, jak po KAŻDYM posiłku". Uwierz mi Lutnia. To są odcienie szarości związane chyba z większością hodowli, które wypuszczają szczenięta. A których nikomu nie życzę. Chcąc uniknąć takich sytuacji lub chcąc mieć pewność, po prostu należy o hodowli zapomnieć.
Lutnia
Dziewczyny, napisałam dlugą odpowiedź i mi ją wywaliło w Kosmos.

Jeszcze raz w wielkim skrócie: piszę o czymś innym niż Wy.

Wiem, ze są rzeczy na które hdowca nie ma wpływu (nabywca zaniedbujący psa), na niespodzianki genetyczne, wypadki losowe. Wiem że hodowla kusi by iść na skróty/zacząć na niej zarabiać/z niej żyć.
Rozumiem to.

Tyle, że ja piszę o:
- badaniach psów (i o tym, czy wiedza na ten temat za x lat kolejnym hodowcom pomoże czy nie)
- kodeksach etycznych
- badaniach DNA (wprowadzenie takiego obowiazku za kilkanaście lat dałoby w praktyce rodowody zgodne z rzeczywistością)
itp.

Piszę też o dążeniu do hipertypu i o tym, co to w efekcie daje.

Zobrazuję to na przykładzie mojej rasy (na razie) bo tę znam najlepiej.

Oto trzy psy, wszystkie wybitne.









To są trzy dogi niemieckie.
Popatrzcie na te zdjęcia i zastanówcie się, jaki wpływ na zdrowie ma każdy z tych typów (zakładając że pies nie ulegnie wypadkowi losowemu i nie zachoruje na chorobę na którą hodowca nie miał wpływu)

Jak wyglądać będzie starość kazdego z tych psów (o ile dożyją), zdolność poruszania się, obciążenie serca i stawów.
Psi
Lutnia to jest oczywiste i to się dzieje w każdej jednej rasie, chociaż musze tu znów przyznać, że w mojej rasie nastąpił poztywny "odwrót" związany ze zdrowiem. Natomiast wbrew pozorom ten mój przykład ma trochę wspólnego z tym, o czym Ty piszesz. Bo tak jest w zasadzie ze wszystkim w hodowli niestety. Wyobraź sobie teraz, że masz swój pierwszy miot. Zgdnie z tym o czym piszesz pokryłaś psem o świetnym zdrowiu, starszym, posiadającym wielu długowiecznych przodków w rodowodzie ale jednak nieco mniej efektownym. Rodzą się maluchy, dwa znich uznajesz za najfajniej rokujące i wysyłasz na ringi....na których malce zbierają uparcie oceny bardzo dobre, ewentualnie doskonałe + lokaty gdzies w ogonie na krajówkach. Przychodzi moment planowania drugiego krycia....jesteś pewna, że się nie zawahasz, że nie użyjesz jednego z tych w topowym typie, którego średnia życia w rodowodzie to 6 lat? Może chociaż "kompromis" i uda się znaleźć piękny typ, ze średnią życia w rodowodzie chociaż o rok wyższą? Myślę, że są rasy, w których dużo ciężej pozostać przy swich przekonaniach niż moja. Mi jest o tyle łatwiej, że po pierwsze są u nas rodowody piękne i długowieczne i hodowcy mieli to szczęście, że jedne z najpopularniejszych reproduktorów w kraju pochodzenia rasy to były psy długowieczne. Po drugie mam super męża, który mnie nie ogranicza w żaden sposób i kiedy uważam, że najlepszy pies jest 2000 km od nas to po prostu tam jedziemy. Natomiast pamiętam z Bernów, że pogodzić te dwie sprawy to był niemalże cud...i niestety większość nawet nie zadawała sobie trudu. Wiem też, że wiele hodowczyń ma mężów, którzy uznają ich pasję (z różnych względów, często po prostu finnsowych) w pewnych granicach. Badania to jedno i tu bezwględnie mówię tak (chociaz nie wszystkim badaniom) a odpowiednie wykorzystanie wyników tych badań w hodowli to już zupełnie inna kwestia.

Ja jestem przeciwniczką wszelkich zakazów, nakazów i mówienia ludziom co mają robić...ale ja też mam to szczęście obserwować na codzień hodowców przed wielkie H. Uważam, że ZK jest tak niedoskonałym tworem, a Polacy mają tak dalece zakodowane cwaniactwo, że jedyną drogą jest założenie, że sa uczciwi i poczekanie aż Ci wybitni i uczciwi, zmuszą tych cwaniakujących do przejścia na "jasną stronę mocy" icon_wink.gif Wszelkie zakazy, nakazy lub co gorsza systemy oceny, w których jeden człowiek decyduje za drugiego prowadzą tylko do coraz wiekszego lenistwa umysłowego naszych rodzimych hodowców. Wiem, że się da...

[użytkownik x] no ale odebrałabyś nie? Tylko wyprowadziła na prostą i znalazła odpowiedzialnych opiekunów, tak?

Użytkownik usunięty
CYTAT(Psi @ Tue, 03 May 2011 - 11:40) *
[użytkownik x] no ale odebrałabyś nie? Tylko wyprowadziła na prostą i znalazła odpowiedzialnych opiekunów, tak?


Jasne, że bym odebrała. Ale już nie zatrzymałabym w domu, tak jak zatrzymałam, chociaż usiłowałam znaleźć odpowiednich opiekunów. Przy czym znalezienie idealnego domu dla dorastającego, dużego psa, który ma potężną traumę przerosło moje możliwości. Kandydaci na wspaniałe domy zawsze w pewnym momencie szwankowali. O mały włos nie oddałabym suki ludziom, którzy po prostu trzepali lewe mioty. A ja się o tym dowiedziałam kompletnie przez przypadek. Suka była do "wzięcia", więc chętnych było multum. Takiego psa można oddać ludziom, którym się UFA. Jasne, że bym wzięła. Acz mam nadzieję, że nie będę już stała w podobnej sytuacji.
Lutnia
CYTAT(Psi @ Tue, 03 May 2011 - 13:40) *
jesteś pewna, że się nie zawahasz, że nie użyjesz jednego z tych w topowym typie, którego średnia życia w rodowodzie to 6 lat?


Odpowiem tak, jak odpowiedziała jakiś czas temu Zofia Mrzewińska:

CYTAT
Za poludniowa granica sa ON-y nie rozniace sie za bardzo wygladem i zachowaniem od tych, jakich kiedys bylo pod dostatkiem - pelne pasji pracy, zrownowazone, nie garbate ani nie wpisujace sie sylwetką niemal w ćwiartke koła...
Wiec mozna - mozna hodowac nie kierujac sie wymyslami akurat modnej sylwetki, tylko zdrowym rozsadkiem i uzytkowoscia.
Pamietam modę na ON-ki z masą - chodzily ciezkie monstra po naszych ringach, pamietam niemal zaraz potem wymog szczuplej sylwetki skutkujacy wystawianiem biegajacych szkieletow niemal, pierwsze importy z RFN, oburzenie, ze to nie są ON-ki, a potem raptowny odwrot od tych z DDR.
Wystarczy zobaczyc roznice w rozumieniu wzorca w roznych krajach, aby upewnic sie, ze wzorce bywaja rozmaicie interpretowane. Uzytkowosc jest jedna.
Tylko pies o prawidlowej psychice, absolutnie zdrowy i sprawny fizycznie powinien byc dopuszczany do hodowli.


"Topowość typu" się zmiania, to, co te psy mają zapisane w genach w kwestii zdrowia, pozostaje.
To dotyczy bardzo wielu ras.

Być może w Twojej rasie wszystko jest O.K. Odejdźmy jednak od niej na moment.


Odpowiedz proszę na te pytania:

1. Czy normą powinny stać się wypadające przy zeskakiwaniu z fotela oczy u pekińczyków? (kupując takiego pieska dostaje się od hodowcy albo od weterynarza instrukcję, co zrobić z takim problemem) Jak bardzo jeszcze spłaszczeniu ulegnie ich twarz (bo to co mają już dawno nie jest pyskiem)? Czy krycie topowymi psami topowych suk w hipertypie jest da tej rasy (i właścicieli) dobre (pożądany jest pysk przypominający jak najbardziej się da dziecięcą twarzyczkę: dużą, okrągłą, płaściutką)?

2. Co oznacza w praktyce "slodkie chrumkanie" u buldożków (i ras o podobnie krótkim nosie)? Dlaczego te psy muszą mieć problemy z chłodzeniem ciała i mózgu? Dlaczego w wyjątkowo ciepłe dni nie powinny wychodzić na dwór tylko siedzieć pod chłodnych prysznicem? Czy topowość typu jest tu zaletą czy wadą (z punktu widzenia zdrowia)? co działo się z tą rasą gdy nie było cesarek? Teraz są one normą (wielkie głowy u szczeniąt są bardzo pożądane niestety stanowią problem przy przejściu przez kanał rodny ).

3. Jak bardzo jeszcze da się skrócić łapy u bassetów, jak obwisłe staną się ich dolne powieki, ile kilogramów maksymalnie (teraz to ok. 45 kg przy tym wzroście poniżej 40 cm) musi ważyć basset by przestał być "słodki" i zaczęto używać określenia: kaleka? Przecież one należą do psów gończych
Oto 10 miesięczny piękny gończy (który jeszcze nabierze masy), który nie jest w hipertypie (popatrz na długość przednich łap):





4. Czy owczarki niemieckie muszą mieć tylnie łapy, ktore u rosnącego psa powodują bezustanne przewracanie się na prostej płaskiej powierzchni a u dorosłego są żródłem problemów przy wchodzeniu pod górę (wręcz to uniemożliwiają)? Dlaczego jeszcze 15 lat temu ONy wyglądały normanie a teraz nie?

5. Dlaczego przeciętny wilczarz jest o wiele wyższy od doga niemieckiego, mimo, że minimum wzrostowe ich wzorzec ustala na niższe niż dogów? Jak bardzo jeszcze da się je wyciągnąć w górę? Jaki to ma wpływ na choroby serca (tak nagminne w tej rasie)?

6. Dlaczego przeciętny dog niemiecki 15 lat temu ważył ok. 60 kg, potem ok. 70, teraz średnia to 80 - 85 kg a zdarzają się bardzo często psy przekraczające tę wagę? Jakie to ma przełożenie na kościec (zmora dogów)? Czy te psy (to dotyczy też wilczarzy) nie powinny mieć ustalonego i minimum i maksimum wzrostu oraz wagi?

7. Jak bardzo da się zminiaturyzować rasy małe? Czy to dobre z punktu widzenia zdrowia? Weterynarze zaczynają uzywać określenia "mikrochirurgia" mówiąc o operacjach u takich piesków.

To, co było "hipertypem" 15 lat temu teraz jest normą, granice się przesuwają. Jak daleko jeszcze będą?

Gdzie kończy się poprawa rasy a zaczyna... no właśnie, co?

Odpowiadajac wprost na Twoje pytanie: dla mnie, właściciela psa, o wiele ważniejsze od wyglądu jest to, czy leży obok mnie, czy zakopany na psim cmentarzu.
Nie wiem, co ważniejsze jest dla hodowcy, nigdy nim nie byłam.

Od dwóch lat szukam intensywnie szczeniaka, u którego jest szansa, że nie wyrośnie na wielkiego mastifa, tylko doga, który będzie w stanie biegać za frisbee, skakać, żyć jak pies. Nie mam pewności jak długo będzie żył, nikt mi tego nie zagwarantuje i z tym się godzę. Nie chcę jednak, by miał trudności z poruszaniem się gdy dorośnie, by nie był w stanie przejść po zaśnieżonym, śliskim chodniku.
Szukam doga, który będzie podobny do Korka.

"Piękny bieg" dawniej był definicją gracji, swobody w ruchu, teraz to określenie na ruch doga bez wyraźnych kulawizn. Zamiatanie tyłem, stykanie się "kolan" podczas biegu staje się normą.

To, co wychodzi, gdy sędzia każe dogom PRZEJŚĆ się po ringu jest zdumiewające.

Psy tej masy i wzrostu MUSZĄ mieć jak najlepszy kościec. To nie jest rasa, którą w wypadku choroby bierze się pod pachę i stawia na trawniczku. Psa z chorym kręgosłupem czy biodrami, gdy uniemożliwia to poruszanie po prostu się usypia.
Mimo to najwięcej kryć było w ciągu ostatnich kilku lat czołowym repem mającym wadę tyłu (przekazał ją więcej niż połowie Europy). Dlaczego nim kryto wiedząc, że przekazuje krowią postawę? Bo dawał również spektakularne, wielkie i obecnie uważane za piękne, głowy.
Głowa zaś u doga to podstawa. Nie prawidłowa budowa kości. Głowa i zgryz.
Poza tym "u niewielkiej części jego potomstwa krowia postawa się nie pojawiła. Więc może moje szczenięta także nie będą jej miały?"


Popatrz, co dzieje się w innych rasach, w ONach, w buldożkach, pekińczykach... Czy to służy tym rasom?

O jakości hodowcy powinna świadczyć więc nie ilość tytułów jakie psy z jego przydomkiem zdobyły na wystwach, tylko co robi w sytuacji gdy w jego linii pojawi się bardzo duży problem. Łatwo jest hodować, gdy wszystko fartem idzie zgodnie z planem. Pytanie - kto zda egzamin, gdy pojawi się problem/duża pokusa pójścia na skróty?

Dlatego - szacunek za odmowę krycia Twoim repem w opisanej przez Ciebie sytuacji.

Wystawy piękności powinny być tym, czym teraz są zawody agility, obedience, frisbee czy - w USA - dog dancing. Powinny być konkursem dla amatorów (jak ja) takiego spędzania czasu. Niczym więcej.

Napisałaś:
CYTAT
Polacy mają tak dalece zakodowane cwaniactwo, że jedyną drogą jest założenie, że sa uczciwi i poczekanie aż Ci wybitni i uczciwi, zmuszą tych cwaniakujących do przejścia na "jasną stronę mocy" Wszelkie zakazy, nakazy lub co gorsza systemy oceny, w których jeden człowiek decyduje za drugiego prowadzą tylko do coraz wiekszego lenistwa umysłowego naszych rodzimych hodowców. Wiem, że się da...


Jak to ma się stać, skoro jednocześnie piszesz, że
CYTAT
nie jestem zdziwiona tym, że wiele jednostek o przeciętnej odporności niestety idzie za ogółem i po jakims czasie to jakimi są hodowca ma niewiele wspólnego z tym jakimi hodowcami chcieli być kiedy zaczynali swoją przygodę z hodowlą


Ilu hodowców ma ponadprzeciętną odporność?
Ludzie mają tendencje do równania do łatwego dołu. Gdy do tego dorzucić chęć wygrywania na wystawach i to, by psy były jak najpiękniejsze (najpiękniejsze w rozumieniu: najbardziej przypominały aktualnie popularny typ) - to sytuacja staje się łatwa do przewidzenia.

Wg mnie zakazy (czyli kodeksy etyczne) dla hodowców przez duże H są wręcz niezauważalne, bo tak działają oni od lat.
Pozwalają jednak na wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do tych, którzy psy traktują przedmiotowo i często chodzą na łatwiznę.
To coś takiego jak prawo cywilne. Większość nie ma z nim problemu bo żyją zgodnie z nim, przepisy prawne mają za zadanie chronić prawa uczciwych ludzi.
Nie czeka się aż ktoś zrozumieją że niefajnie jest kraść, tylko wyciąga konsekwencje.

To samo dotyczy hodowców: czekanie aż rzesze ludzi podążających za typem kosztem zdrowia psów zmądrzeją może potrwać zbyt długo, w międzyczasie zarżnie się rasę zdrowotnie.

Hodowla zdecydowanie powinna moim zdaniem wyglądać tak: staramy się hodować jak NAJZDROWSZE szczenięta i robimy wszystko, by tak się stało (a gdy przy okazji urodzą się ringowi wyjadacze, czy psy biorące udział w innych konkursach to super) a nie: hodujemy przyszłych pogromców ringowych, jak najbardziej przypominających eksterierem obecnie panujący trend (a jeśli pożyją dłużej to świetnie).


Na oko zaś nie da się powiedzieć, co siedzi w danym psie więc badania sa dla mnie podstawą.

edit: literówy
Psi
Lutnia umówmy się co do jednego. Przede wszystkim orjentuję się mniej lub bardziej co się dzieje w wielu rasach, nie musisz mi tego uświadamiać i mam nadzieję, że ja nie muszę Ci odpowiadać na tę serię pytań, na które prawdopodobnie nasze odpowiedzi są idealnie zbieżne. Oczywiście, że uważam, że Zw Crufta nie powinien być kładziony na poduszce z lodem po zrobieniu jednego okrążenia, oczywiście, że nie uważam, że wszelkie rasy molosowate powinny być coraz cięższe i większe, a minaturowe coraz lżejsze i mniejsze, oczywiście, że nie twierdzę, że lepiej jest pokryć psem pięknym z tragiczną historią wczesnych zgonów w rodowodzie, niż psem poprawnym, z fajnym długowiecznym rodowodem...i tych "oczywiście" pewnie mogłabym wymienić z tysiąc. Jednocześnie, asbtrahując od tego co ja robie w swojej hodowli i co ja osobiście uważam za właściwą drogę w hodowli, jestem w stanie zrozumieć mechanizmy, które powodują, że większośc polega i zaczyna równać do poziomu "przeciętny hodowca". To nie oznacza, że kogokolwiek usprwiedliwiam, czy, że uważam, że tak powinno się hodować. Bardzo proszę nie myl tych dwóch torów dyskusji. Ja nie dyskutuję "za siebie", a ogólnie o zjawisku jakim jest polska kynologia.

Różnimy się w zasadzie tylko w dwóch punktach. Ja uważam, że zakazy i nakazy to droga do nikąd. Nawet w przypadku Polaków. Moje zdanie opieram na obserwacjach angielskiej kynologii, w której coś takiego jak "nakaz" nie istnieje, a która to kynologia jest i powinna być wzorem dla wielu krajów. Nie piszę tego z pełnym przekonaniem, bo szczerze mówiąc nie jestem całkiem pewna, czy nie potrzeba po prostu kilku pokoleń aby wyjśc z tego co dzisiaj w kynologii się dzieje. Zakazy, dokładnie tak jak piszesz, dla hodowców przez duże H sa niezauważalne...tylko to nie tych hodowców te zakazy i nakazy mają "naprawić". Nie bałabyś się ani trochę, że znaczne zwiększenie nakazów zakazów przez ZK zaowocuje tylko wzrostem pseudohodowli?

Drugi jest taki, że jest we mnie znacznie większa doza "tumiwisizmu" niż w Tobie. Niestety wielokrotnie już obserwowałam przemianę zdecydowanego w swoich poglądach właściciela psa, w byle jakiego hodowcę, naginającego swoje przekonania do okoliczności. Doszłam kilka lat temu do punktu, w którym uznałam, że świata nie zmienię i że od tej pory zajmować się będę tylko i wyłącznie tym co ja moge jako hodowca zrobić dla rasy, którą hoduje. Okrutna prawda jest bowiem taka, że nic więcej zrobić nie mogę...ani ja, ani Ty, poza pogadaniem sobie na Forum i pożaleniem się na pskudny stan rzeczy. Dopóki hodowcy nie będą chcieli, dopóki władze ZK nie będą chciały to niestety nic się nie zmieni. Ja mogę chcieć tylko za siebie i to robię z pełnym zaangażowaniem...za innych mi się już po prostu nie chce. Dlatego Lutnia - najlepsze co możesz zrobić dla swojej rasy to zostać hodowcą i hodować tak jak teraz widzisz hodowlę, nie zmieniając swoich przekonań z biegiem lat i doświadczeń. To nie jest zresztą tak niewiele jakby się mogło wydawać i daje całkiem niezłą dozę satysfakcji.

Cytat z Zofii Mrzewińskiej nie jest odpowiedzią na moje pytanie.

CYTAT
Wiec mozna - mozna hodowac nie kierujac sie wymyslami akurat modnej sylwetki, tylko zdrowym rozsadkiem i uzytkowoscia.


Można absolutnie, ja też tak uważam. Tylko dlaczego tak niewielu się na to decyduje?

CYTAT
dla mnie, właściciela psa, o wiele ważniejsze od wyglądu jest to, czy leży obok mnie, czy zakopany na psim cmentarzu.


Myślę, że paradoksalnie nawet dla tego hodowcy który decyduje się pokryć psem, którego ojciec zmarł w wieku 3 lat na genetyczną chorobę także to jest ważniejsze Lutnia. Problem polskich (i nie tylko) hodowców nie polega na tym, że robią z zimną krwią kalkulacje, a na tym, że liczą, że im się upiecze, że szczenięcia z ich hodowli to nie dotknie.

Jeszcze na koniec dopiszę, że kiedy wybierałam moją obecną rasę to jednym z głównych moich kryteriów obok charkteru, była właśnie naturalność tej rasy. Nie chciałam, żeby była przerysowana, nie chciałam, żeby wymagała kosmicznych zabiegów groomerskich przed każdą wystawą. Chciałam mieć "normalnego psa" w niewielkim rozmiarze i dokładnie takiego wyboru dokonałam.

Ps. W mojej rasie nie wszystko jest O.K Lutnia ale mając świadomośc tego co dzieje się w innych rasach doceniam poziom i zaangażowanie dużej częsci hodowców, hodujących moją rasę.



Psi
CYTAT(Lutnia @ Tue, 03 May 2011 - 19:24) *
Hodowla zdecydowanie powinna moim zdaniem wyglądać tak: staramy się hodować jak NAJZDROWSZE szczenięta i robimy wszystko, by tak się stało (a gdy przy okazji urodzą się ringowi wyjadacze, czy psy biorące udział w innych konkursach to super) a nie: hodujemy przyszłych pogromców ringowych, jak najbardziej przypominających eksterierem obecnie panujący trend (a jeśli pożyją dłużej to świetnie).


Hodowla naszym zdaniem wygląda tak samo icon_smile.gif
Lutnia
CYTAT(Psi @ Tue, 03 May 2011 - 22:01) *
Hodowla naszym zdaniem wygląda tak samo icon_smile.gif


icon_smile.gif
Tak myślałam icon_smile.gif



Co do nakazów i zakazów: kodeksy etyczne o których piszę w cudownie szybki sposób uzdrowiły hodowle dogów we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Francja zastanawia się nad podpisaniem takiego kodeksu.

Mechanizm zadziałał tak: prawo do promowania swoich miotów na bardzo elitarnych, wysoko wypozycjonowanych stronach klubów miały tylko te hodowle, których właściciele podpisali kodeks (a podpisali go najpierw Hodowcy przez wielkie H), należenie do elity hodowlanej jest prestiżowe, promowanie miotów jest praktyczne. Okazało się, że warto spełnić tych kilka wymogów (nie krycie suki powyżej 7 lat, badanie serca przed każdym kryciem, badania na dysplazję bioder i łokci, zdeponowanie próbki DNA, zgoda na odwiedzenie hodowli i sprawdzenie warunków w jakich żyją psy przez specjalną komisję itp) by dołączyć do najlepszych.

ZKwP niewiele może jesli nie ma narzędzi. Inna sprawa, ze za dużo tam kumoterstwa i waki o stołki.

Dlatego warto pracować u podstaw (na poziomie klubów ras). Tyle, że dogaże za bardzo boją się stworzyć klub rasy z wybieralnymi władzami.
Dopiero gdy zagwarantowalam anonimowość przy zbieraniu deklaracji kilkadziesiąt osób zdecydowało się poprzeć inicjatywę. Niestety, do powołania klubu potrzeba setki. I tu pies pogrzebany.

U Was nie potrzeba nakazów, bo ludzie sami wiedzą co jest dobre, u nas nie sposób stworzyć klubu rasy, bo ludzie boją się, że gdy poprą taki pomysł narażą się obecnym władzom (narzuconym przez ZKwP) klubu bez wybieralnych władz - i o zgrozo - nie wygrają potem klubówki czy też nie dostaną zgody na krycie pomiędzy kolorami.
Z tych samych pewnie powodów milczą gdy przewodnicząca kryje sukę 3 razy pod rząd co pół roku.

Reasumując: cywilizowanego klubu rasy nie sposób stworzyć, bo brak stu osób (członków ZKwP), które widzą potrzebę jego powołania. Dlatego nie będę hodować. Nie chcę należeć do tego grona (tak jak nie będę hodować pod skrzydłami PKPR - bo z nimi również nie chcę być kojarzona).


Odniosę się jeszcze do tego:
CYTAT
Myślę, że paradoksalnie nawet dla tego hodowcy który decyduje się pokryć psem, którego ojciec zmarł w wieku 3 lat na genetyczną chorobę także to (długość życia psa - dopisek mój) jest ważniejsze Lutnia. Problem polskich (i nie tylko) hodowców nie polega na tym, że robią z zimną krwią kalkulacje, a na tym, że liczą, że im się upiecze, że szczenięcia z ich hodowli to nie dotknie.


tego nie pojmuję. Nie ma we mnie zgody na takie "liczenie".

Skoro hodowca ryzykuje powołując do życia konkretne szczenięta, nabywca powinien być o wszystkim poinformowany (jaka niespodzianka znana hodowcy może go spotkać) i podjąć decyzję, czy również wchodzi w to ryzyko.

Zazwyczaj jednak (zawsze?) szczenięta z takiego ryzykownego krycia opuszczają hodowlę w wieku dwóch miesięcy, wszekie obciążenia znane są jedynie wtajemniczonym, nabywcy nieświadomie kupują szczenię a potem - UPS! ponosza konsekwencje ryzyka hodowcy, ktory wiedział czym to się może skończyć.

To mnie drażni najbardziej: nie to, że zwierz choruje tylko to, że dla czyjegoś kaprysu (nie wiem, bielszej bieli np) szafuje się życiem szczeniąt.
(bo powtarzam - jeśli hodowca zrobił wszystko co mógł, zminimalizowal ryzyko, przebadał psy to choroba szczenięcia jest od niego niezależna, jeśli zaś świadomie ryzykował i nie wyszło - konsekwencje ponoszą pies i nieświadomy właściciel).
Psi
CYTAT(Lutnia @ Tue, 03 May 2011 - 22:55) *
icon_smile.gif
Tak myślałam icon_smile.gif
Co do nakazów i zakazów: kodeksy etyczne o których piszę w cudownie szybki sposób uzdrowiły hodowle dogów we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Francja zastanawia się nad podpisaniem takiego kodeksu.

Mechanizm zadziałał tak: prawo do promowania swoich miotów na bardzo elitarnych, wysoko wypozycjonowanych stronach klubów miały tylko te hodowle, których właściciele podpisali kodeks (a podpisali go najpierw Hodowcy przez wielkie H), należenie do elity hodowlanej jest prestiżowe, promowanie miotów jest praktyczne. Okazało się, że warto spełnić tych kilka wymogów (nie krycie suki powyżej 7 lat, badanie serca przed każdym kryciem, badania na dysplazję bioder i łokci, zdeponowanie próbki DNA, zgoda na odwiedzenie hodowli i sprawdzenie warunków w jakich żyją psy przez specjalną komisję itp) by dołączyć do najlepszych.

ZKwP niewiele może jesli nie ma narzędzi. Inna sprawa, ze za dużo tam kumoterstwa i waki o stołki.

Dlatego warto pracować u podstaw (na poziomie klubów ras). Tyle, że dogaże za bardzo boją się stworzyć klub rasy z wybieralnymi władzami.
Dopiero gdy zagwarantowalam anonimowość przy zbieraniu deklaracji kilkadziesiąt osób zdecydowało się poprzeć inicjatywę. Niestety, do powołania klubu potrzeba setki. I tu pies pogrzebany.

U Was nie potrzeba nakazów, bo ludzie sami wiedzą co jest dobre


A widzisz...nie, to się wcale nie stało "samo". U nas w rasie zadziałało dokładnie to co opisałaś powyżej. Zebrała się grupka osób, która stworzyła portal. Portal zdobył znaczną popularność. Wprowadzona została portalowa akcja promująca badania serca i rozmnażanie psów zgodnie z zaleceniami zagranicznych klubów. Na portalu mieliśmy/mamy linki do hodowli, spis hodowli, ogłoszenia o miotach, spis reproduktorów...w każdym z tych działów hodowle uczestniczące w naszej akcji były promowane (oznaczone sercem, podkreslone na niebiesko, wyróżnione w linkach). Hodowle mogły używać loga akcji, w zamian za coroczne dostarczenie skanów badań serca. Żadnego przymusu....kto chce, ten bada i dzięki temu jest wyróżniony jako hodowla polecana przez portal. Na portalu mamy także listę przebadanych psów. Z roku na rok badanych przybywa, w tej chwili bada zdecydowana większość "portalowych" hodowli, mimo, że zaczęło się od kilku. Motorem całej akcji, tytanem pomysłów i pracy w naszej rasie i nad portalem i nad pierwszą portalową akcją była/jest hodowczyni, która zmieniła oblicze rasy w kraju pod każdym względem. To ona zgromadziła grupkę zapaleńców (w której miałam szczęście się znaleźć), ona mobilizowała wszystkich do pracy swoim zapałem. Później na portalu pojawiały się kolejne inicjatywy. Ja wymyśliłam akcję przeciwdziałającą pseudohodowlom "Niedrogo z rodowodem" i akcja ta mimo obaw odniosła skutek - ludzie piszą otwarcie w ogłoszeniach o przodozgryzach, wnętrach, umieszczają swoje "domisie" w dziale ogłoszeń do tego przeznaczonym. Dzięki tej akcji ludzie mają szanse znaleźć malucha w cenie porównywalnej do psiaka w typie rasy. 4 lata temu udało mi się ogromnym wysiłkiem rozkręcić akcję kalendarzową w naszej rasie (zebrać 500 zamówień w niewielkim gronie to był wyczyn). Dziś miejsca w portalowym kalendarzu znikają w przeciągu 30 min od ogłoszenia zapisów. Ten kalendarz to kolejny kamyczek do ogródka, bo dzięki uprzejmości firmy, która projektuje dla nas rok rocznie kalendarz mamy jedną stronę na dowolne treści. Zawsze umieszczmy na tej stronie informacje o akcjach portalowych, o konieczności badań serca w rasie. Hodowcy najczęściej dodają kalendarze do wyprawek, kalendarze z tekstem o badaniach serca trafiają do właścicieli i tak powoli, powoli wszystko się rozwinęło do tego stopnia, że dzisiaj w 8 na 10 rozmowach z potencjalnymi właścicielami padają pytania o "domisie", o badania serca rodziców. Nie miałam pojęcia, że masz coś takiego na myśli. To uważam właśnie za najlepszy sposób. Minęło kilka lat, wszyscy mamy coraz mniej czasu i niestety zapału też juz czasem brakuje (bo ten portal to niestety mrówcza, niewdzięczna praca) ale myślę, że udało się zbudowac naprawdę solidne podwaliny i wszystko idzie w dobrym kierunku. Klub nie jest niezbędny Lutnia. Dlatego właśnie ja tak doceniam to w jakiej rasie się znajduje i to jacy ludzie mnie otaczają...bo to chyba w Polsce nie jest normą. Mamy też dzięki tytanicznej pracy innej osoby w naszej rasie krajówkę rasy na niesamowitym poziomie, z toną nagród, z sędziami z kraju pochodzenia rasy, z grillem, z rozmowami na temat zdrowia (na I krajówce było stanowisko kardiologa i możliwość zrobienia badań serca na wystawie). Wystarczy grupka osób którym się będzie chciało, a można naprawdę dużo zmienić. Także trzymam kciuki Lutnia, żeby Ci się udało taka grupkę wokół siebie zebrać!

Jeśli Cie to pocieszy to u ns też nie sposób stworzyć Klub Rasy icon_wink.gif

CYTAT
tego nie pojmuję. Nie ma we mnie zgody na takie "liczenie".

Skoro hodowca ryzykuje powołując do życia konkretne szczenięta, nabywca powinien być o wszystkim poinformowany (jaka niespodzianka znana hodowcy może go spotkać) i podjąć decyzję, czy również wchodzi w to ryzyko.


Zwyczajny brak wyobraźni niestety. Nie powinno mieć miejsca "a może się uda" w przypadku powoływania na świat czującej istoty...niestety tak się dzieje dość często.
Psi
CYTAT(Lutnia @ Tue, 03 May 2011 - 22:55) *
Reasumując: cywilizowanego klubu rasy nie sposób stworzyć, bo brak stu osób (członków ZKwP), które widzą potrzebę jego powołania. Dlatego nie będę hodować. Nie chcę należeć do tego grona (tak jak nie będę hodować pod skrzydłami PKPR - bo z nimi również nie chcę być kojarzona).


Przepraszam, że znów na raty. Lutnia alez Ty hoduj! Hoduj tak, żeby po 4, 5, 10 latach to oni do Ciebie równali! Hoduj najlepiej jak umiesz, współpracuj z zagranicznymi hodowcami, nie ogrniczaj się do naszego "polskiego światka", wyraźnie pisz na swojej stronie o badaniach, o koniczności ich przeprowadzenia, oznaczaj swoim szczeniętom profil DNA....zdziwisz się jak szybko znajdzie się grupka naśladowców.
Lutnia
CYTAT
Zawsze umieszczmy na tej stronie informacje o akcjach portalowych, o konieczności badań serca w rasie.


Prawie każda akcja dotycząca badań jest torpedowana: "przecież zdrowe psy nie dają gwarancji na rodzenie się zdrowych szczeniąt! To kosztuje a ja do hodowli i tak dopłacam" (u nas wszyscy dopłacają, nawet jak nie pracują zawodowo tylko hodują - widocznie dostają co jakiś czas duże spadki, które przeznaczają na wypuszczanie kilku miotów rocznie icon_smile.gif )

Co do badań serca i umieszczania logo na stronie hodowli, która bada swoje psy - dwa tygodnie temu rozmawiałam na ten temat z właścicielem kilku wilczarzy. Opowiadał mi o tym, jak u nich hodowcy dzięku uprzejmości hakerów kradły takie logo i umeiszczały na swoich stronach BEZ badań.
Opowiedział mi też, jak ze swoją żoną ufundowali jako nagrodę na wystawie klubowej opłacenie kompletu badań dla zwycięzcy.
Wyobraź sobie ich zaskoczenie gdy właściciel zwycięzcy nie przyjął nagrody. NIKT z wystawców nie chciał wziąć tej nagrody (przebadać swojego psa), zaszokowani fundatorzy wrócili do domu.


CYTAT
Mamy też dzięki tytanicznej pracy innej osoby w naszej rasie krajówkę rasy na niesamowitym poziomie, z toną nagród, z sędziami z kraju pochodzenia rasy, z grillem, z rozmowami na temat zdrowia (na I krajówce było stanowisko kardiologa i możliwość zrobienia badań serca na wystawie). Wystarczy grupka osób którym się będzie chciało, a można naprawdę dużo zmienić.

Klubówka u nas organizowana jest przez przewodniczącą, której suka urodziła szczenięta 3 razy w ciągu półtora roku. Nie dopuszcza do organizacji osób spoza najbliższych zaufanych.
Nie chcę pisać o wynikach icon_smile.gif i o tym, kto najczęściej zostaje najlepszą hodowlą czarnych i arlekinów icon_smile.gif Tak, zgadłaś, hodowla przewodniczącej icon_smile.gif


Na klubówkę nie jeżdżę od killku lat. Inni burzą się - i jeżdżą ("a może przynajmniej dostanę II lokatę, a może III, a może będę najlepszą hodowlą w swoim kolorze? a może drugą najlepszą?")

Chciałam zająć się rankingiem wystawowym (bo przewodnicząca uznała, że punktacja która funkcjonowała od 10 lat jest zła, po tym jak w jednym roku Korek podbił rekord wszechczasów rankingu młodzieży i to samo zrobił z klasami dorosłymi).
Przeanalizowałam kilka rankingów polskich, kilka zagranicznych, porozumiałam się z klubem, dostałam oficjalną zgodę na zrobienie "własnego", pod warunkiem że zdobędzie poparcie ludzi biorących w rankingu udział.

Skontaktowałam się z sędziami - hodowcami dogów, hodowcami, właścicielami jeżdżącymi na wystawy, wspólnie przez telefony i Skype'a przez kilka tygodni stworzyliśny nową punktację. Udział w takim rankingu zagwarantowało trzy razy więcej osób niż w dotychczasowym.

Ranking nie przeszedł, ja zostałam uznana za wroga rasy. Klub zrobił swoją punktację. To jednak nie wystarcza - gdy np. chce się dodać punktów komuś, kto jest zwolennikiem klubu - już po zakończeniu danego roku wystawowego, po upłynięciu terminu nadsyłania kart - klub potrafi zmienić nagle punktację na korzyść owego kogoś. To drażniło sporą cześć osób, poza mną i moim niemężem NIKT publicznie nie zaprotestował.
Przestaliśmy brać udział w rankingu wystawowym.

Napisz mi Psi, dla KOGO mam starać się coś robić?
Dla ludzi, którzy potrafią oburzać się tylko przez telefon, którym wystarczą ogryzki, jakie mogą wpisać na swojej stronie hodowli?

Gdy dwie z hodowczyń dogów miało sprawę w sądzie koleżeńskim (oczywiście rozeszła się po kościach) klub wydał oświadczenie: nie popieramy takiej działalności, ale też nie potępiamy.

Wiesz, o co chodziło? O trzymanie w piwnicy mnóstwa klatek, jedna na drugiej, z zasranymi westami, bo nie były wypuszczane na załatwianie swoich potrzeb, rozmnażane i sprzedawane na lewo (towar dostarczał inny hodowca dogowy, który w momencie gdy miał być wywalony z ZKwP za fałszowanie wyników wystaw - był organizatorem wystawy i przewodniczącym pewnego oddziału - przepisyał psy na kogoś z rodziny i sam odszedł z ZKwP, nadal hoduje tyle, że robi to rękoma rodziny), te które zachorowały nie były leczone i padały - były wyrzucane na śmietnik przy domu.
Każda z tych dziewczyn zwalała winę na drugą (pesudohodowla byla w domu jednej z nich, ale w tym czasie mieszkały tam obie).

Takiego działania przewodnicząca (i klub) nie popiera ale też nie potępia.

To było półtora roku temu, te dziewczyny nie poniosły żadnej kary (nawet czasowego zwieszenie), nadal hodują.
NIC się nie stało.

CYTAT
Także trzymam kciuki Lutnia, żeby Ci się udało taka grupkę wokół siebie zebrać!


Grupka ludzi, którzy widzą to wszystko i wyrażają oburzenie zazwyczaj ma jednego - dwa psy, jest ich niewielu.
Gdy rejestrują przydomek hodowlany nagle przestaje im wszystko przeszkadzać. Nie dziwię się - zgody na krycia (np. gdy czarny do błękitów kryje błękitkę - na całym świecie jest to normalne krycie, u nas - potrzebna jest na to zgoda klubu icon_smile.gif ), reklamy w biuletynie, miejsca na klubówce - to wszystko jest na tyle cenne, że można przestać się oburzać icon_smile.gif

Nie chcę należeć do takiej grupy. Nie chcę prosić o zgodę na krycie (jako włascicielka repa/repów nie muszę to rola włascicielki suki).

Dlatego dopóki nie powstanie klub z władzami wybieralnymi, który będzie miał jakąkolwiek siłę - nie będę hodować.
Nie będę też próbować już czegokolwiek zmieniać, po trzech latach czynnych prób mam dosyć. Osoby, które ze mną w ten mur waliły, gdy rodził im się miot, który trzeba sprzedać pokorniały icon_smile.gif
Chyba więc im dobrze jest tak, jak jest.
Użytkownik usunięty
Lutnia, bardzo dobrze rozumiem to, co piszesz. Obudziłam się dziś o świcie i pomyślałam, że Psi ma OGROMNE szczęście...
monte
Lutnia, podziwiam, że Ci się chciało przez tyle czasu walczyć. Słyszałam masę historii o nieprawidłowościach, lewiznach i kumoterskich praktykach w różnych rasach, ale konkrety, o których piszesz jeżą włosy na głowie.

Jeśli idzie o podwójne standardy i przekręciarstwo to ZKwP dorównuje chyba tylko PZPN...

Najgorsze jest to, że od dawna intersowałam się kynologią (wyłącznie w teorii oczywiście) i myślałam, że przygoda z wystawianiem to fascynujące przeżycie. Nigdy nie interesowała mnie hodowla, ale podobała mi się zawsze atmosfera wystaw i sama chciałam spróbować. Potem okazało się, że moja suka miała wadę genetyczną (jej historia to kolejny kamyczek do tego ogródka), więc wtedy sprawa sama się wyjaśniła, ale miałam nadzieję, że może jeszcze kiedyś się uda.
Ale teraz od dłuższego czasu mam jednak przekonanie graniczące z pewnością, że poza byciem widzem, trzeba się od tego "światka" trzymać z daleka. I smutne to. icon_sad.gif
Lutnia
Monte - nie zniechęcej się. Z tej dyskusji wynika również, że są całkiem sensownie zebrane grupy przy danej rasie (patrz: Psi).
Może w rasie, którą wybierzesz też tak będzie?

użytkownik usunięty
[post usunięty]
Psi
Hej,

przepraszam, że się "wypisałam" na chwile w środku dyskusji ale mamy za sobą ciężki poród, który zakończył sie niestety cesarką. Na świat przyszły cztery szkraby, które wysysaja ze mnie wszystkie soki życiowe. Obiecuję, że za kilka dni, jak odzyskam trochę siły, wróce do dyskusji icon_smile.gif

Mi
Psi, gratulacje icon_biggrin.gif zdrówka dla dzielnej mamusi oraz maluszków!
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Psi
Dziękuję icon_smile.gif Mama i maluchy mają się dobrze. Dzisiaj mija szósty dzień od cesarki także zostały nam jeszcze tylko 4 dni do zdjęcia szwów.
Lutnia
Psi - gratulacje!
Lutnia
Jestem dziś na świeżo po udziale w dyskusji uwieńczonej pytaniem: czy dog pozostałby dogiem, gdyby wyeliminować cechy zagrażające jego zdrowiu...
I nie pisze tak naiwna nastolatka, tylko ktoś, kto w kynologii siedzi całe lata, jest dorosły, miał doga, który odszedł w wieku 2 lat...
Teraz ma kolejne, planuje hodowlę...

Czy o dogowatości świadczą problemy z kośćcem czy psychika? (bo wygląd też nie - kilkadziesiąt lat temu te psy wyglądały, jak już wuele razy pisałam zupełnie inaczej)

Czy o pekińczykowatości świadczą wypadające gałki oczne i bez tego pekińczyk nie będzie pekińczykiem?

Czy o buldogowatości świadczy niewydolność oddechowa?

itd

Nosi mnie, cholera, chyba powinnam znaleźć sobie inne hobby icon_smile.gif
Psi
CYTAT(Lutnia @ Wed, 04 May 2011 - 15:06) *
Napisz mi Psi, dla KOGO mam starać się coś robić?
Dla ludzi, którzy potrafią oburzać się tylko przez telefon, którym wystarczą ogryzki, jakie mogą wpisać na swojej stronie hodowli?


Powracam, odkurzam i odzywam się. Myślałam, pisząc o cesarce, że najgorsze mamy za sobą....niestety najgorsze bylo przed nami. W każdym razie, dzisiaj i maluchy i mama czują się rewelacyjnie. My z mężem już przybraliśmy 6 kg stracone podczas dwóch tygodni po porodzie kiedy walczylismy o maluszki. Hodowla bywa straszna po prostu. Nigdy nie przeżyłam straty szczenięcia. 6 tygodni temu byliśmy okrutnie blisko i było to dla mnie nie do zniesienia. Nie będę kusić losu i moja hodowla co najmniej na 3-4 lata przechodzi w stan uśpienia. Jakby kogoś interesowały moje doświadczenia związane z zespołem toksycznego mleka i miały się komuś przydac w hodowli to dajcie znać - opiszę w miarę szczegółowo jak to u nas wyglądało. Patrząc dzisiaj na nasze śmigające po ogrodzie brzdące jestem przeszczęśliwa ale na długo zapamiętam ten okres kiedy nie wiedzieliśmy czy uda nam się z tego wyjśc w komplecie...

Wracając w każdym razie do tematu...Lutnia jak to dla KOGO? Dla PSÓW i dla SIEBIE. Tylko dla psów i dla siebie. Jedną z najważniejszych rzeczy jakiej nauczyła mnie hodowla to nieoczekiwanie nieczego od ludzi. Choćbyś nie wiem ile świetnych akcji na rzecz rasy zrobiła, choćbyś nie wiem ile ciężkiej pracy włożyła...zawsze spotkają Cię tylko negatywne reakcje ze strony tych niezadowolonych. Świadomośc, że przyczyniłaś się choć odrobinę do poprawy zdrowotności rasy, do poprawienia świadomości wśród ludzi musi wystatczyć i wystarczy. Zasada śniegowej kuli naprawdę działa icon_wink.gif Jesli Ty stworzysz hodowlę, którą będziesz prowadziła według własnych zasad i która zostanie doceniona za granicą to idę o zakład, że w zadziwiająco szybkim tempie zaczał by się poprawiać standard jeśli chodzi o badania w innych polskich hodowlach. Ja jak najbardziej rozumiem, że może Ci się nie chcieć taplać w tym błotku, żeby po latach zobaczyć światełko w tunelu...ale nie jest to niewykonalne ani bezcelowe moim zdaniem.
Lutnia
CYTAT(Psi @ Sat, 02 Jul 2011 - 21:14) *
Powracam, odkurzam i odzywam się. Myślałam, pisząc o cesarce, że najgorsze mamy za sobą....niestety najgorsze bylo przed nami. W każdym razie, dzisiaj i maluchy i mama czują się rewelacyjnie. My z mężem już przybraliśmy 6 kg stracone podczas dwóch tygodni po porodzie kiedy walczylismy o maluszki. Hodowla bywa straszna po prostu. Nigdy nie przeżyłam straty szczenięcia. 6 tygodni temu byliśmy okrutnie blisko i było to dla mnie nie do zniesienia. Nie będę kusić losu i moja hodowla co najmniej na 3-4 lata przechodzi w stan uśpienia. Jakby kogoś interesowały moje doświadczenia związane z zespołem toksycznego mleka i miały się komuś przydac w hodowli to dajcie znać - opiszę w miarę szczegółowo jak to u nas wyglądało. Patrząc dzisiaj na nasze śmigające po ogrodzie brzdące jestem przeszczęśliwa ale na długo zapamiętam ten okres kiedy nie wiedzieliśmy czy uda nam się z tego wyjśc w komplecie...


Psi, jak znajdziesz czas KONIECZNIE opisz, co się działo, chwila po chwili i prześlij mi na @ albo priva.
Zdecydowanie lepiej jest mieć jakąkolwiek wiedzę, gdy coś takiego się przytrafi.
Dobrze, że wyszliście z tego obronną ręką.
Dużo zdrowia i świetnych domków!

CYTAT
Wracając w każdym razie do tematu...Lutnia jak to dla KOGO? Dla PSÓW i dla SIEBIE. Tylko dla psów i dla siebie. Jedną z najważniejszych rzeczy jakiej nauczyła mnie hodowla to nieoczekiwanie nieczego od ludzi. Choćbyś nie wiem ile świetnych akcji na rzecz rasy zrobiła, choćbyś nie wiem ile ciężkiej pracy włożyła...zawsze spotkają Cię tylko negatywne reakcje ze strony tych niezadowolonych. Świadomośc, że przyczyniłaś się choć odrobinę do poprawy zdrowotności rasy, do poprawienia świadomości wśród ludzi musi wystatczyć i wystarczy. Zasada śniegowej kuli naprawdę działa icon_wink.gif Jesli Ty stworzysz hodowlę, którą będziesz prowadziła według własnych zasad i która zostanie doceniona za granicą to idę o zakład, że w zadziwiająco szybkim tempie zaczał by się poprawiać standard jeśli chodzi o badania w innych polskich hodowlach. Ja jak najbardziej rozumiem, że może Ci się nie chcieć taplać w tym błotku, żeby po latach zobaczyć światełko w tunelu...ale nie jest to niewykonalne ani bezcelowe moim zdaniem.


Pewnie masz rację.
Na pewno sensowniej jest coś robić niż tylko siedzieć i narzekać.

McJAGNA
Nie bede kopiowac wpisu - napisze tutaj bo zamierzałm juz dawno - te wątki o psach, wystawach, rozmnazaniu, badaniach są wspaniale - mam z tym tyle wspólnego - ze mam podobno rasowego psa - którego nigdy nie bedę wystawiać i który jest wykastrowany - ale nawet jezeli nie miałabym mieć nigdy żadnego psa - czytałabym z zapartym tchem - i myslę ze w swoich odczuciach nie jestem osamotniona.

Dlatego błagam - minimum priwów -weżcie pod uwage Lutnio, [użytkownik x], Psi, Mi, Gozar czy kogo tam pominęłam że nawet jak będzieci pisac o jakims toksycznym mleku dla cichych podczytywaczek jak ja to będzie fascynujace.

A nie jeden priv by mi sie przydał bo mnie ciekawośc zżera - a jedna nie chce się ujawniać - jaką Psi rase hoduje.

Ale jak sie nie dowiem to też przeżyję byle wątki zyły po wsze czasy icon_smile.gif.
karoleenka
..
McJAGNA
śliczne sa i bardzo gustownie umaszczone dzięki Karoleenka - to miło przestać się dręczyć pytaniami icon_wink.gif.
gozar
Ja też przyłączam się do prośby McJagny. Psi opisz proszę wszystko tutaj w wątku. Lutnia ma rację, zawsze warto wiedzieć o czymś takim w razie W. Bardzo chętnie poczytam to tym co przeżyliście.
Psi
Postaram sie niebawem opisać nasze doświadczenia. Karoleenka byłabym mega wdzięczna jakbys skasowała nazwę rasy, którą hoduję ze sowjego posta blagam.gif Wiem, to tak tajemnica poliszynela (dzięki [użytkownik x] icon_lol.gif ) ale staram się nie pisać na forum ani o swoich psiakach, ani o swojej hodowli, ani nawet o swojej rasie z użyciem nazw własnych icon_wink.gif

karoleenka
Psi- przepraszam , nie miałam pojęcia - już sie robi.
McJAGNA
Ej ja też nie powiem nikomu - tym bardziej juz nie będe prosic o adres strony - niemniej jednak Psi miło było mi sie dowiedziec jak fajną rasę hodujesz.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.