Rybka, ja wiem, ze bez pieniędzy rodziców byłoby ciężko. Nie mam nic przeciw temu, by pomalować ściany, kupić zabawki, odnowić ogrodzenie. Jak najbardziej, to jest potrzebe, tylko niech rodzice o tym WIEDZĄ U nas wydatki trzymane sa w wielkiej tajemnicy, malo tego, rodzicom się wmawia, ze ich pieniądze przeznaczane sa bezpośrednio na dzieci. czyli prezenty. Do szału doprowadza mnie też jak podczas robienia zakupów (na mikołajki czy koiniec roku) wielce szanowna mruga do nas (czyli RR ) porozumiewawczo i wygłasza hasla w stylu: "to sie zachachmęci", "nie zorientują się", "a kto tam będzie patrzył czy każda książka kosztuje tyle samo" i tym podobne. Na zebraniach nie powie słowa na temat potrzeb przedszkola i ewentualnej pomocy rodziców. Czyli co? Jej zdaniem powinni się domyślić?
Rozmawiałam dziś z dwiema mami "naszych" przedszkolaków. Pokrótce naświetliłam sprawę, twierdzą, ze nie wiedziały. Ale chcą cos zrobić. Mam nadzieję, ze to nie tylko słowa...