Do mnie przychodzi koleżanka z córką, zaprzyjaźnioną z moją Olgą. Mam wrażenie jednak, że jednym z zasadniczych powodów tych wizyt jest to, że mamuśka chce odpocząć od swojego dziecka. Wzasadzie to rozumiem, i dziewczynki BARDZO się lubią ichętnie bawią, tylko że:
-mnie nie przeszkadza to, że dzieci bawią się przy nas - w salonie, jeśli tylko za bardzo nie hałasują
-ona natomiast WRZESZCZĄC na swoje dziecko wygania je do pokoju Olgi jak tylko wyściubią stamtąd nos ("niechcący" dostaje się też przecież mojej córce)
- Olga zatem razem ze swoim gościem staje się więźniem swojego pokoju i to nieraz przez ładnych kilka godzin...
Nie podoba mi się to!!! Rozumiem że koleżanka jest zmęczona, chce ze mną pogadać w spokoju, ale w pewnym sensie mam wrażenie że rządzi się w moim domu.
Kiedy Olga sama opuszcza swój pokój i zaczyna kręcić się po mieszkaniu, znudzona, koleżanka potrafi powiedzieć do niej: "Olga, jaka ty jesteś nieuprzejma, wracaj do swojego pokoju, przecież masz gościa"