CYTAT(Magda od Ewelinki i Zosi)
Nie jest dla mnie problemem pasja dinozaurowa Zosi - mimo że mało dziewczęca, to jednak "rozwojowa".
Natomiast bardzo trudno mi zaakceptować fascynację "księżniczkową" Ewelinki - jak tu rozwijać takie zainteresowania? Ewelina marzy, żeby się malować, mieć piękne sukienki, fryzury. Myślę sobie "jest estetką to dobrze". Ale wolałabym, żeby miała inne zainteresowania niż czasopismo Barbie.
Z drugiej strony, jak mogę faworyzować zainteresowania jednej z córek a "tępić" zainteresowania drugiej?
Może ktoś chce się wypowiedzieć w takim temacie?
Wydaje mi się, że akurat rodzic ma pełne prawo dokonywać pewnej "selekcji" pasji dziecka, właśnie ze względu na ich rozwojowość. Gdyby pasją dziecka okazała się kradzież samochodów, to przecież nie robiłabyś sobie wyrzutów, że jej nie rozwijasz?
Z tym, że wydaje mi się, że niekoniecznie pasję "księzniczkową" nalezy utrącać w zarodku. Zakładając, że zalęgłoby mi się coś takiego w domu (nie wiem, jakim cudem, u nas księżniczki ograniczają się do ról epizodycznych w bajkach), to postarałabym się wykorzystać:
- postaci autentyczne - poszperać po literaturze, wyszukać żyjące i nieżyjące księżniczki, od starozytnego Egiptu po współczesną Skandynawię
- zainteresowania "estetyczne" pokierować w profesjonalnym kierunku - fryzury - bardzo proszę, uczymy się czesać wg rozmaitych stylów; stroje - nie ma sprawy, dobór strojów na każdą okazję, nawet Fashion TV można oglądać pod kątem profesjonalnym; maniery i savoir-vivre, księzniczkom wszak niezbędny, etykieta i te sprawy
- kwestie makijażu absolutnie dla mnie odpadają przed 14-15 rokiem życia, więc tu się nie wypowiem
- wykorzystując źródła wszelakie, acz odległe od "Barbie", zwróciłabym uwagę na współczesne rody królewskie - edukacja, rola, działalnośc charytatywna
I teraz jedno z dwojga. Albo dziecko się zainteresuje i będziesz miała z tego przynajmniej jakiś pożytek, wiedze sobie poszerzy, acz w nietypowym kierunku, a prędzej czy później do niej dotrze, że księżniczką i tak nie zostanie
. Albo wszystko to wyda się jej zbyt męczące, bo tak naprawdę w nosie ma księżniczki, a chodzi jej tylko o bycie ważną i piękną (na to stawiam). I wtedy, sorry, ja jako wyrodna matka olałabym to bez skrupułów, bo to nie żadne "zainteresowanie". I owszem, nie tępiłabym zaciekle, niech sobie samo zdycha własną śmiercią.
ja jeszcze, jako matka, jak podkreślam, wyrodna i wymagająca, przy każdym żądaniu związanym z "Barbie" podkreślałabym, że niestety to bujda na resorach, wymysł reklamowy, z życiem jako takim nie mający nic wspólnego, więc trudny do traktowania serio. A jak, drogie dziecko, rzeczywiście interesuje cię uroda, wyższe sfery i inne takie, to patrz punkt pierwszy. Jest w czym wybierać.