Ja obie córki karmiłam piersią i przy obu używałam laktatora. Bez tego ustrojstwa nie dałabym rady przy nawałach pokarmu, no a potem był pomocny, gdy chciałam gdzieś wyjść, przy starszej był niezbędny, bo wtedy macierzyński trwał raptem 12 tygodni, więc odciąganie mleka, zamrażanie było istotne. Przy starszej macierzyńskiego miałam już 6 miesięcy, ale i tak kupiłam przed porodem laktator (wcześniej miałam pożyczony) i to elektryczny. Korzystałam bardzo dużo.
Posłużył także mojej siostrze, ona bez tego sprzętu miałaby poważne problemy z karmieniem, bo miała dość płaskie brodawki, mała miała problem z chwytaniem i dobrą metodą było zassanie piersi laktatorem i dopiero wtedy przystawienie małej.
Także laktator bardzo pomocnym sprzętem jest
.
A co do samego pobudzania laktacji. Laktator nie pobudzi tak jak przystawianie dziecka, ale oczywiście nie można przesadzić. Przy nawala trzeba pamiętać, że ściągamy tylko tyle, żeby "poluźnić" pierś. Przy starszej i moim pierwszym nawale nie miałam laktatora w szpitalu i nie wpadałam na to, żeby zadzwonić żeby mi go przywieźli i położna ręcznie ściągała mi nadmiar pokarmu. Ból okropny, zmasakrowała mi piersi. Przy drugiej laktator od razu zabrałam ze sobą, nie dałam się dotknąć żadnej położnej i powolutku wyprowadziłam się na prostą.