Przede wszystkim kubeczek zmienia się (czy raczej opróżnia) rzadziej niż tampon. Ja mam bardzo obfite miesiączki więc nie udaje mi się całkiem uniknąć akcji w pracy, w pierwszych dwóch dniach muszę przynajmniej dwa razy skorzystać z toalety w pracy i wtedy przed wejściem do kibelka nalewam ciepłej wody do słoika, który mam zakamuflowany w szafce w łazience (czasem muszę sobie organizować nowy, jak akurat nie ma biorę kubek). Ja miałam największe obawy o higienę, zawsze miałam schiza z wymianą tamponów w toaletach publicznych, ale dzięki temu że muszę to robić rzadziej (w kolejnych dniach wystarczy jak zrobię to przed i po pracy) to jakoś daję radę. Oczywiście porządnie myję ręce przed, do toalety wchodzę trzymając klamkę przez papier itd.
Czasem zdarza mi się trochę nakapać krwią na podłogę, przecieram to papierem toaletowym i po sprawie. Oczywiście nie ubieram się w takie dni w białe spodnie itp, ale nie ubierałam się tak nigdy, bo zawsze istnieje ryzyko zabrudzenia, ja się potrafiłam upaprać przy zmianie podpaski, bo ze mnie się naprawdę leje (no ostatnio jest lepiej, bo gin przepisał mi Exacyl i to faktycznie działa, w przypadku wyjazdów czy dni pełnych spotkań w pracy ratuje mnie).
Podczas wyjazdów, gdy wiem, że będą musiała skorzystać z toalety, gdzieś w podróży zabieram butelkę z wodą do torebki.
Na szklaku oczywiście może być problem, no ale niestety problem będzie zawsze bez względu na stosowany środek, ja bym kombinowała z ułożeniem planów urlopowych.
Dla mnie w kubeczku najważniejsze jest to, że jest on totalnie obojętny dla środowiska pochwy, tamponów nie byłam wstanie stosować cały okres, w ogóle niezbyt często, bo niestety zwykle kończyło się to jakąś infekcją. W przypadku kubeczków mam spokój, totalny, a ja kiedyś miałam z tym okropne problemy.
--------------------
Paula