no własnie.... i co może??
A pytam bo przy okazji złożenia przez mojego męża wniosku o uregulowanie kontaktów z jego dziećmi zaczał nas taki kurator własnie odwiedzać. Facio jest w sumie.... nijaki. On nic nie może, On nie ma prawa, On tego nie wie.... I takie tam. Odnosze wrazenie, że jest bo jest. Ot etat w sądzie ma i na tym koniec. Był kilka razy. Zawsze trafiał, że mojego M w domu nie było (przychodził bez uprzedzenia więc nie mógł wymagać, że ktokolwiek będzie w domu). Wtedy przeprowadzał wywiad ze mną. Co mnie zastanowiło pytał tez o moją Wiktorię (sprawa jej nie dotyczy przecież)- gdzie się uczy, w której klasie, kto jest wychowawczynią... Facet nigdy nie łaził mi po chałupie, ne zaglądał do garów, do lodówki. Po prostu przychodził, pogadał i wychodził.
Ale miałam kiedyś taką sytyację:
Złozyłam w styczniu 2004 sprawę o znęty p-ko mojemu męzowi (Exiowi). Dłuuuugoooo nic i cisza aż tu nagle pod koniec kwietnia dostaje wezwanie na sprawę .... o ograniczenie władzy rodzicilskiej mojemu mężowi. W przeddzień rozprawy w przedpołudniowych godzinach przychodzi ... Pani Kurator. Od progu z ryjem (dosłownie) na mnie, że co ja sobie wyobrażam, że jest godz 11.00 a ja śpię jeszcze, w domu nie ma obiadu i takie tam. Tłumaczę kobiecie, że wróciłam 3 godz temu z nocnej zmiany, odprowadziłam dziecko do przedszkola i śpię. Obiad będę gotować po południu. Dziecko jada w przedszkolu wszystkie posiłki to głodne nie będzie jak wróci. Nieważne. Jestem złą matką, koniec i basta. Na drugi dzień ide do sądu (sama bo mąz nie dostał wezwania na rozprawę o ogr jemu władzy) a tam sędzina z tekstem, że P Kurator (flanelcia powiem co by nie uzywac określenia szm..a) wystapiła z wnioskiem o ....ograniczenie władzy również mi. Nooo myslałam, że zemdleję. Nie przesadze jak powiem, że chyba całe życie przeleciało mi przed oczami. Zaczęłam płakac normalnie i tłumaczyć co zaszło podczas wywiadu. Sędzina odrzuciła wniosek kuratorki i władze ograniczono tylko mojemu byłemu. Swoja drogą to ciekawe, że sprawy o znety nikt jeszcze nie tyknał (odbyła się pół roku potem) a On miał ograniczona władze na przemoc w rodzinie. Dziwne jak dla mnie.
Owa Pani kurator przyszła jakis czas potem jeszcze z Panem ze straży miejskiej (nie wiem dlaczego z asysta) i sprawdzała co ugotowałam na obiad i co mam w lodówce. Oczywiście wszystko było jak się nalezy, jak w normalnej rodzinie, gdzie codzień jest obiad, posprzątane i zrobione są zakupy. Zastanawia mnie tylko co by było jakbym znowu miała nocna zmianę. Tu flanelcia trafiła na moje popołudniówki akurat. Moje szczęście chyba
I teraz tak. znalazłam ustawe o kompetencjach kuratorów
https://lex.pl/serwis/du/2003/1064.htm ale nigdzie nie jest napisane, że można przyjśc posiedzieć pogadać tylko (jak robi ten kurator co dozoruję sprawę o kontakty teraz) ani, że mozna grzebać w garach komuś. Regulują to jakies inne przepisy?? A jakie wy macie doświadczenie z tą komórka sądową??
edit: błąd
Ten post edytował M4R7U6H4% czw, 18 lis 2010 - 09:09