Pomóżcie proszę, bo już trochę zaczynam panikować... Ale od początku. Mój synek za kilka dni skończy 5 m-cy. Od 2-go tygodnia życia stwierdzono u niego (pediatra) skazę białkową. Wyeliminowałam ze swojej diety mleko, a później już oprócz pieczonego indyka mało co jadłam. Wysypało go nawet kiedy wypiłam rozcieńczony wodą sok jabłkowy. Kiedy Łukasz skończył 3,5 m-ca przeszliśmy całkowicie na nutramigen (ja miałam za mało pokarmu i mały przestał przybierać na wadze). To mleko okazało się prawdziwym cudem! Uwielbia je i po paru dniach już były efekty. Skóra na buziaczku się wygładziła (trochę zaczerwieniona i "świecąca" jest prawie cały czas), kupki przestały być z domieszką śluzu i generalnie super! Tak było do zeszłego tygodnia. Najpierw 3 tygodnie temu wprowadziliśmy zupki jarzynowe. Na razie jest wszystko dobrze - nawet czasem z odrobiną selera i pietruszki. Problem zaczął się tydzień temu. Podałam łyżeczkę soku jabłkowego bobo frut. Na drugi dzień moje biedactwo wyglądało okropnie. Krosty na policzkach, karku i rączkach (z wyjątkiem dłoni). Natychmiast sok odstawiłam. Minęło kilka dni, w międzyczasie kąpiele w kali. Znowu podałam sok z jabłek (łyżeczkę) ale tym razem gerbera klarowny. Było ok. Kiedy doszłam do 3 łyżeczki znowu podałam małemu bobo fruta (chyba bardziej smakował) i historia się powtórzyła. Z tym, że na razie cały czas krosty nie zeszły. Są tylko mniejsze... I teraz pytanie do Was moje mamy alergików. Powinnam zacząć podawać już deserki (nie mówiąc o sokach) i boję się bo prawie wszędzie jest jabłko. Czy jeśli podaje się produkt na który u dziecka pojawiają się objawy alergii, to można Mu tym poważnie zaszkodzić? Kompletnie nie wiem co robić
Bo kiedy w końcu te krosty zejdą, to być może przez deserki wszystko powróci...? Przepraszam, że być może mój post jest trochę zagmatfany ale mam już taki mętlik w głowie... Napiszcie jeszcze proszę, czy takiemu maluchowi robi się jakieś testy? I ile czeka się "państwowo" do alergologa? HELP!!!
Załamana mama kolejnego alergika...