Esther, do nas sanki właśnie dzisiaj przyszły - spóźniony prezent roczkowy. Więc czem prędzej zapakowałam młodego w kombinezon, śpiwór wózkowy i szybko na mróz. Trudno mi powiedzieć, czy mu się podobało, bo młody w nowych dla niego sytuacjach natychmiast się "wyłącza". Dosłownie - mówię do niego, patrzę na niego, a on nic - patrzy w przestrzeń. Ale ryku nie było! Wszystko widział, oglądał się za bum-bumami, więc pewnie był zachwycony, tyle, że po swojemu
Pod koniec spaceru odzyskał zmysły, uśmiechał się słodko, a jak wróciliśmy, to z przejęciem opowiadał tacie, że jechał bum-bum, pokazując na sanki.
Podsumowując tę przydługą opowieść - było fajnie! A jakby któraś się zastanawiała, czy kupić sanki z rączką - polecam - dużo wygodniejsze no i ma się oko na potomka (zgubić go nie da rady).
Wiem, że miałam skończyć, ale napiszę Wam jeszcze, że jak chciałam wrócić z nim do domu (mróz -6) i postawiłam go przed domem na nóżki ten miglanc wyrwał mi się i potuptał z powrotem w stonę podwórka. Normalnie mi zwiewał. Musiałybyście widzieć jak pędzi dzidziuś, który pierwszy raz idzie po śniegu
Całe szczęście wpadł w zaspę, bo inaczej biedna matka mogłaby nie dać rady go dorwać.