może czegoś nie doczytałam.
powinieneś wystąpić do sądu o uregulowanie kontaktów z dzieckiem i podać własną propozycję. oczywiście w granicach rozsadku. razem z byłym ustaliliśmy sobie na 1 i 3 weekend w miesiącu od soboty godz. 9.00 do niedzieli 17.00. zawożę go do taty i odbieram. znajomi mają inaczej. ważne żeby dojść do porozumienia. alimenty ustaliłam sama na 250zł. w końcu oboje musimy dziecko utrzymywać. Poza tym on zarabia mniej ode mnie, nie ma swojego mieszkania i jest człowiekiem, który tez musi żyć. jak mam większe wydatki to rozmawiam z nim i jak ma to da. zrezygnowałam z 25 zł za paliwo, za dojazd, bo wole zeby kupił małemu frytki lub zabrał go na basen. nie ograniczam kontaktów, nie buntuję dziecka chociaż czasem krew mnie zalewa i wysłałabym sk... na księżyc. jak jestem na niego zła to mały to widzi, ale tłumaczę mu ze po prostu rodzice czasem są źli na siebie bo nie mogą sie dogadać. mały go kocha a on jego. ważne jest zeby mimo wzajemnej niechęci widzieć drugiego człowieka. moi rodzice, szczególnie moja babcia nie lubią go-delikatnie mówiąc i czasem coś mącą. tłumacze to sobie tak: niech gadają, wieczni nie są, a dziecko musi mieć oparcie w obu stronach. przytaknę im, żeby ich zadowolić i robie swoje. to życie jest moje i piwo które sobie nawarzyłam też. wiec piję je sama.
dziecko macie
razem utrzymywać więc 900zł +900zł daje 1800zł. a kto z nas, przeciętnaików wydaje 1800zł na swoje 3 letnie dziecko, zakładając ze nie ma poważnych kłopotów zdrowotnych... owszem da sie, ale czy to normalne?
nie znam Was i nie wiem dlaczego tak sie skończyło. nie tłumacz, bo ona nie ma swojej szansy na tłumaczenie a zwykle każdy kij ma dwa końce. ważne żeby jakoś dojść do porozumienia pokojowo. bo inaczej dziecko cierpi. ja wy
powodzenia Wam życzę.
ja wyznaję zasadę: tata to tez człowiek.
i potraktuj to z uśmiechem.
Ten post edytował grazia pią, 08 lut 2008 - 10:14