No widzisz, mój ojciec to skrajne przeciwieństwo
Samochód ma wypielęgnowany, wychuchany, za przypadkowe kopnięcie butem w przednie siedzenie przy wsiadaniu z tyłu można o*****ziel zebrać (tylko mój syn może dziadkowi w samochodzie trzodę robić i dziadek ani piśnie
), wszystko ma chodzić jak w zegarku, bo przy najmniejszym szmerze jest serwis - i takie tam. Samochód mojego ojca nawet wieloletni byłby lepszy, niż jakikolwiek roczny.
A co do "dostawania w cztery litery" to sądzę, że Cydorce chodziło o stratę finansową. Samochód najwięcej traci w pierwszym roku (stąd też to, co napisała Skanna - nie ma nic bardziej podejrzanego, niż kiedy ktoś roczny samochód sprzedaje). Poza tym przy ubezpieczeniu kwota wzrasta, bo masz szkodę i to dużą, z AC (z Twojego, wszak sprawcy nie ma). Ale jak kupisz roczny używany, to też Ci mogą ukraść. Ja bym jednak porozglądała się za parkingiem albo garażem do wynajęcia. Też kiedyś miałam ten problem - Mysza miała słownie TRZY dni, kiedy mi się włamali do niej po radio. Panel miałam w domu, to wydłubali resztę po chamsku śrubokrętem, zryli całą deskę rozdzielczą, a żeby się dostać do samochodu, to wleźli oknem z tyłu, od strony, gdzie wpięty był fotelik Żuczka, więc przecięli pasy żeby fotelik odrzucić. Poryczałam się, jak to zobaczyłam. Stała pod blokiem, bo na okolicznych strzeżonych miejsc nie było. Poszłam wtedy na najbliższy, powiedziałam, ze ja MUSZĘ, że zostawię swój telefon i błagam, żeby do mnie zadzwonili natychmiast, jak cokolwiek się zwolni u nich na parkingu.
Zadzwonili za dwa dni
"Bo pani taka zdesperowana była..."