CYTAT(tissaia @ Thu, 10 Sep 2009 - 21:38)
Do mojej grupy by po prostu nie wszedł... Mam niestety nieodparta alergię na takie zachowania - bo one naprawdę
mogą sprawić przykrość innym dzieciom.
No ale ja jak madika, stronnicza zapewne jestem... mimo tego, że sama mam dziecko w przedszkolu, no ale to się nie liczy
Nie wiem czy jesteÅ› stronnicza, to chyba chodzi o coÅ› innego.
Mnie ta potrzeba dziecka jakoś nie dziwi. Weronika zaczęła chodzić do przedszkola od października (w wieku 2,7 lat), ale pod koniec września przez dwa dni przechodziła przyspieszoną adaptację (czyli po kilka godzin - przychodziła po śniadaniu, była do obiadu, znaczy bez posiłków), kiedy wszystkie dzieci były już jako tako zaaklimatyzowane. Nie było problemu, żebym przez pierwsze dwa dni mogła wejść z nią na te kilka godzin. Faktem jest, że stanowiłam dodatkową atrakcję dla dzieci, bo taka nowa ciocia, co i poczyta, i przytuli itp.
To co prawda nie to samo, bo dzieci nie startowały razem, ale dobrze oddaje podejście przedszkola do potrzeb dzieci. Nie do końca widzę tu powód do przykrości (znaczy w fakcie, że jakiś rodzic przekroczył właściwe przedszkolne terytorium), bo owszem tata wejdzie i zobaczy. A czy byłby jakiś problem, żeby inne dziecko następnego dnia poprosiło swojego rodzica, bo chce mu coś pokazać?? Nie ma. Szczególnie, że to nie ma zasięgu globalnego, czyli nie ma opcji, że nagle wszystkie dzieci będą chciały rodziców ciągnąć do swojej sali, a mocno jednostkowy (czyli pojedyncze przypadki).
Jak dla mnie, problem jest w przedszkolu, w sensie w placówce.
Ps. ja wielokrotnie musiałam podziwiać przedszkolne zabawki, bo Weronika bardzo chciała mi je pokazać i nigdy nikt nie zrobił z tego problemu...no dobra musiałam zdjąć buty
Edit. Ps. 2 Znaczy w przedszkolu Weroniki występuje raczej "chciejstwo". Placówka jest otwarta na zainteresowanie rodziców, na zaangażowanie rodzciów...i generalnie bardzo ok.