U nas ostatnio na tapecie
Annie M.G. Schmidt "Minu"Nadia to kociara, więc pomyślałam, że jej się spodoba, faktycznie to był strzał w 10 - książkę super się czyta no i co mnie bardzo cieszy w większości w końcu czyta sobie sama
.
Naprawdę polecam - dla ~ 7-9 latek super lektura
Pozwolę sobie skopiować recenzję z
https://www.qlturka.pl :
Annie M.G. Schmidt lubi przedstawiać codzienność. Mimo to w „Minu" wymyśliła coś zupełnie niezwykłego: bohaterem swojej krótkiej powieści uczyniła... byłego kota, a właściwie, co nie jest bez znaczenia... byłą kotkę. Trafia ona, pod postacią ślicznej dziewczyny, na strych domu młodego dziennikarza, Tobiasza (szef ma mu za złe, że jest zbyt nieśmiały i monotematyczny, bo pisuje tylko o... kotach). Tak zaczyna się toczyć pełna uroku opowieść o życiu mieszkańców w małym, nieco sennym miasteczku i o różnych ważnych i mniej ważnych sprawach (ktoś przewrócił stragan sprzedawcy ryb i zbiegł z miejsca wypadku, emerytowany nauczyciel zamierza wygłosić dla miejscowej społeczności wykład Kot na przestrzeni dziejów, właścicielka mieszkania próbuje wyrzucić lokatora ze swego lokalu, bo nie podobają się jej jego podejrzane kontakty, a jej mąż się temu sprzeciwia itd.). Wcale nie jest przypadkiem, lecz artystyczną i logiczną konsekwencją umiejętnie poprowadzonej fabuły, że pośród tych zwykłych zdarzeń pojawia się myśl o istocie człowieczeństwa (rudowłosa Minu ma możliwość wrócić do kociej postaci). Istota człowieczeństwa to tutaj umiejętność wczucia się w przeżycia innej żyjącej istoty, umiejętność współodczuwania. Rozmyślania dziewczyny, która, żeby na powrót zostać kotką, musiałaby upolować ptaka, pojawiają się mimochodem, a nieudane polowanie nie jest pozbawione elementów komizmu. Nadzwyczaj poważna kwestia została pokazana z humorem, ale i z wielką subtelnością: zachęca do myślenia, ale niczego nie narzuca. Nie każe się czytającemu dziecku niczego pojąć natychmiast, bo do przygód Minu, perypetii Tobiasza i obrazków z życia miasteczka młody czytelnik będzie miał ochotę wracać wielokrotnie. Przeczyta tę książkę w wieku siedmiu, ośmiu lat (dodatkową zachętą będzie jej wygląd: na okładce, o smakowitym kolorze mleka z wanilią i żółtkami, widać zalotną, wielkooką kotkę o bacznym spojrzeniu, z zielonym kuferkiem w łapce, czcionka - wygodna do czytania dla ośmioletniego, niezupełnie jeszcze wprawnego oka - odpowiednia co do wielkości i o dobrym kontraście). Przeczyta ją zapewne również później, gdy będzie miał lat dziewięć i dziesięć. Każdy taki powrót stanie się okazją do odkrywania kolejnego sensu - na przykład delikatnie zarysowanego problemu potrzeby tolerancji dla odmienności, czy kwestii dbałości o swoje miejsce na ziemi. Przy kolejnej lekturze zauważy też subtelnie zarysowany element erotyki (Tobiasza miło ekscytują słodkie pomrukiwania panny Minu, jej zwinność, zaradność, niezależność i iście koci wdzięk; panna Minu ceni sobie dobroć, subtelność i ciepło swego pana). Temat został zaledwie muśnięty, ale właśnie tak, jak to w tym wypadku być powinno: dwie istoty, pozostając niezależne, są sobie wzajemnie potrzebne i sobą zauroczone. Mają sobie ponadto coś cennego do zaoferowania. Coś się tu zaczyna rozgrywać, ale nic się jeszcze nie dokonało. Wszystko w tej dziedzinie pozostaje w sferze pięknych możliwości. To jest pisarstwo najwyższej klasy.