Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
69 Stron V  « poprzednia 43 44 45 46 47 następna ostatnia   

psychoterapia

, podzielmy sie swoim doswiadczeniem
> , podzielmy sie swoim doswiadczeniem
Bianka
pią, 17 wrz 2010 - 15:13
A co do wybaczania to przechodzilam wszystkie fazy po zdradzie meza. Jest to dlugotrwaly proces u mnie trwal dwa lata.
Bianka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,481
Dołączył: śro, 15 mar 06 - 20:25
Skąd: Dolnośląskie
Nr użytkownika: 5,246




post pią, 17 wrz 2010 - 15:13
Post #881

A co do wybaczania to przechodzilam wszystkie fazy po zdradzie meza. Jest to dlugotrwaly proces u mnie trwal dwa lata.
chaton
nie, 19 wrz 2010 - 16:05
Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?

Ten post edytował chaton nie, 19 wrz 2010 - 16:08
chaton


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,486
Dołączył: pon, 15 wrz 08 - 16:39
Nr użytkownika: 21,762




post nie, 19 wrz 2010 - 16:05
Post #882

Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?

--------------------
Duza: 15 maj 2007

Maly: 15 styczen 2013


(*) 24/08/2011; (*) 26/12/2011
malinka1978
nie, 19 wrz 2010 - 20:03
czesc!

Ja na ostatniej terapii dowiedzialam sie takich rzeczy ze przez 10 lat nie dowiedzialam sie na rzadnej terapii 37.gif

dotyczy to tematu fizycznosci, bliskosci, zwiazanych z moimi rodzicami i mną. nie bede tu osobiscie pisac bo to nie taki watek.
a pytalam administyratora o forum zamkniete ale chyba z miesiac mi nie dpisal, a druga ososba nie jest upowazniona do tego.

Bianka ja tez nie wiem czy wybaczyłabym zdrade 48.gif

chaton moj maz tez mi mowi ze nie widzi postepow jak chodze na terapie, ze nie dzialam itd. 32.gif
i juz sama nie wiem czy sioe zmieniam, czy ide do przodu, czy tez saoje dalj w jednym punkcie.

carrie a u mnie uruchomila sie zlosc do rodzicow po soattniej terapii 37.gif i nawet na terapii gdy mialam powiedziec do krzesla na ktorym siedzieliby rodzice co czuje do nich to nie dalam rady, pol godziny walczylam z tym i nic im nie powiedzialam, chyba nie bylam gotowa 21.gif
malinka1978


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,862
Dołączył: śro, 08 lis 06 - 13:02
Nr użytkownika: 8,378




post nie, 19 wrz 2010 - 20:03
Post #883

czesc!

Ja na ostatniej terapii dowiedzialam sie takich rzeczy ze przez 10 lat nie dowiedzialam sie na rzadnej terapii 37.gif

dotyczy to tematu fizycznosci, bliskosci, zwiazanych z moimi rodzicami i mną. nie bede tu osobiscie pisac bo to nie taki watek.
a pytalam administyratora o forum zamkniete ale chyba z miesiac mi nie dpisal, a druga ososba nie jest upowazniona do tego.

Bianka ja tez nie wiem czy wybaczyłabym zdrade 48.gif

chaton moj maz tez mi mowi ze nie widzi postepow jak chodze na terapie, ze nie dzialam itd. 32.gif
i juz sama nie wiem czy sioe zmieniam, czy ide do przodu, czy tez saoje dalj w jednym punkcie.

carrie a u mnie uruchomila sie zlosc do rodzicow po soattniej terapii 37.gif i nawet na terapii gdy mialam powiedziec do krzesla na ktorym siedzieliby rodzice co czuje do nich to nie dalam rady, pol godziny walczylam z tym i nic im nie powiedzialam, chyba nie bylam gotowa 21.gif

--------------------


Agalu
nie, 19 wrz 2010 - 20:58
Jak czytam o Waszych terpaich to mi się coraz bardziej odechciewa wydawać pieniędzy na terapię 21.gif

zreesztą ja nadal czekam na telefon od mojej lekarki kiedy ruszy moja terapia grupowa
Agalu


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,502
Dołączył: wto, 02 maj 06 - 17:42
Skąd: RUMIA
Nr użytkownika: 5,724

GG:


post nie, 19 wrz 2010 - 20:58
Post #884

Jak czytam o Waszych terpaich to mi się coraz bardziej odechciewa wydawać pieniędzy na terapię 21.gif

zreesztą ja nadal czekam na telefon od mojej lekarki kiedy ruszy moja terapia grupowa

--------------------




bolka
nie, 19 wrz 2010 - 21:31
Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Jak we własnym zakresie sobie pomagacie, mam na myśli poza psychologiem.
Była mowa o literaturze, i ktoś polecał: Bunt ciała. Czytaliście coś jeszcze co na was dobrze wpłynęło?
Mam duże chęci wyrzucenia z siebie wszystkiego, zastanawiam się nad formą coś w stylu pamiętnika. Z drugiej strony taka forma wypisania się dla siebie wydaje mi się nic nie wnosząca, ale na psychologa nie wiem czy znajdę czas i pieniądze.

edit: właśnie doczytałam, opinie na temat pisania.

Ten post edytował bolka nie, 19 wrz 2010 - 21:42
bolka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,323
Dołączył: wto, 07 lis 06 - 15:46
Nr użytkownika: 8,359




post nie, 19 wrz 2010 - 21:31
Post #885

Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Jak we własnym zakresie sobie pomagacie, mam na myśli poza psychologiem.
Była mowa o literaturze, i ktoś polecał: Bunt ciała. Czytaliście coś jeszcze co na was dobrze wpłynęło?
Mam duże chęci wyrzucenia z siebie wszystkiego, zastanawiam się nad formą coś w stylu pamiętnika. Z drugiej strony taka forma wypisania się dla siebie wydaje mi się nic nie wnosząca, ale na psychologa nie wiem czy znajdę czas i pieniądze.

edit: właśnie doczytałam, opinie na temat pisania.

--------------------
domi
nie, 19 wrz 2010 - 21:41
CYTAT(bolka @ Sun, 19 Sep 2010 - 22:31) *
Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Nie odpowiem na pierwsze pytane bo nie korzystałam prywatnie. Moim zdaniem najlepiej iśc do psychiatry i psychologa. Psychiatra wystawi skierowanie do psychologa. Moim zdaniem wizyta na NFZ nie musi być gorsza. Ja byłam w 100% zadowolona.
domi


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,263
Dołączył: czw, 01 maj 03 - 18:00
Skąd: 3-miasto/kaszuby
Nr użytkownika: 672




post nie, 19 wrz 2010 - 21:41
Post #886

CYTAT(bolka @ Sun, 19 Sep 2010 - 22:31) *
Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Nie odpowiem na pierwsze pytane bo nie korzystałam prywatnie. Moim zdaniem najlepiej iśc do psychiatry i psychologa. Psychiatra wystawi skierowanie do psychologa. Moim zdaniem wizyta na NFZ nie musi być gorsza. Ja byłam w 100% zadowolona.


--------------------
Tomik poezji dla osób refleksyjnych, melancholijnych, z nutką pogody ducha :) "Refleksje pisane piórem anioła".
Miłego dnia :)
bolka
nie, 19 wrz 2010 - 21:58
O innej literaturze też doczytałam. Więcej falstartów nie będzie icon_wink.gif
bolka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,323
Dołączył: wto, 07 lis 06 - 15:46
Nr użytkownika: 8,359




post nie, 19 wrz 2010 - 21:58
Post #887

O innej literaturze też doczytałam. Więcej falstartów nie będzie icon_wink.gif

--------------------
aneea
nie, 19 wrz 2010 - 22:53
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?
aneea


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,087
Dołączył: pią, 18 kwi 03 - 11:53
Skąd: ŚLĄSK
Nr użytkownika: 600

GG:


post nie, 19 wrz 2010 - 22:53
Post #888

Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?
Gosia z edziecka
nie, 19 wrz 2010 - 23:25
CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?

Płeć nie ma znaczenia. Znaczenie ma wiedza i doświadczenie terapeuty. No i talent czy powołanie czy jak to tam zwał.

PS Ta płec to obiektywnie nie ma znaczenia, bo dla Ciebie jakos tam może mieć - skoro sie o to pytasz. Np. mozesz nie miec odwagi się otworzyć. Ale jeśli chodzi o leczenie - to płec nie ma wpływu.

Ten post edytował Gośka z edziecka nie, 19 wrz 2010 - 23:26
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post nie, 19 wrz 2010 - 23:25
Post #889

CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?

Płeć nie ma znaczenia. Znaczenie ma wiedza i doświadczenie terapeuty. No i talent czy powołanie czy jak to tam zwał.

PS Ta płec to obiektywnie nie ma znaczenia, bo dla Ciebie jakos tam może mieć - skoro sie o to pytasz. Np. mozesz nie miec odwagi się otworzyć. Ale jeśli chodzi o leczenie - to płec nie ma wpływu.
tuLena
nie, 19 wrz 2010 - 23:35
CYTAT(chaton @ Sun, 19 Sep 2010 - 15:05) *
Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?


Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.

Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.

To bardzo jest ważne wysłuchać o sobie czegoś. MOżna rozmawiać na ten temat. To co mówi o Tobie dużo Ci może powiedzieć o Nim. Chce Ci pomóc- ale w czym ? i jak On to widzi ?
Może się mylę, ale na mnie ta Wasza rozmowa była naprawdę wartościowa. Tylko nie włączaj zaraz obrony i podejrzeń złych intencji.

Ten post edytował tuLena nie, 19 wrz 2010 - 23:36
tuLena


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,192
Dołączył: pon, 27 sie 07 - 21:22
Nr użytkownika: 15,964




post nie, 19 wrz 2010 - 23:35
Post #890

CYTAT(chaton @ Sun, 19 Sep 2010 - 15:05) *
Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?


Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.

Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.

To bardzo jest ważne wysłuchać o sobie czegoś. MOżna rozmawiać na ten temat. To co mówi o Tobie dużo Ci może powiedzieć o Nim. Chce Ci pomóc- ale w czym ? i jak On to widzi ?
Może się mylę, ale na mnie ta Wasza rozmowa była naprawdę wartościowa. Tylko nie włączaj zaraz obrony i podejrzeń złych intencji.

--------------------






literówki mi się mnożą na potęgę- poprawiam co tylko mogę, żeby dało sie przeczytać ;))
z resztą się poddaję....
malinka1978
pon, 20 wrz 2010 - 07:22
bolkadla mnie nie ma zanczenia czy terapeuta jesto kobieta czy mezczyzna, jesli dla ciebie ma znaczenie widocznie dana plec cie wkurza albo bardziej lubisz dan plec 29.gif

Dawno temu ok 11 lat temu ja placilam pare secji po 50 minut za 50- zl. ale teraz ceny beda pewnie od 80 zl w gore, zalezy pewnie od terapeuty i miejsca zamieszkania.
Potem chodzilam na NFZ i nie widze tutaj znaczenia czy platne czy bezplatne terapie (jedynie znaczenie ma to ze na prywatnych placi sie kase!)

Psychiatra po wizycie dobiera lek. Bada itd. Jest jak lekarz.
A psycholog bardziej zajmuje sie tematem duszy. Rozmową. i nie wystawi recepty!
malinka1978


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,862
Dołączył: śro, 08 lis 06 - 13:02
Nr użytkownika: 8,378




post pon, 20 wrz 2010 - 07:22
Post #891

bolkadla mnie nie ma zanczenia czy terapeuta jesto kobieta czy mezczyzna, jesli dla ciebie ma znaczenie widocznie dana plec cie wkurza albo bardziej lubisz dan plec 29.gif

Dawno temu ok 11 lat temu ja placilam pare secji po 50 minut za 50- zl. ale teraz ceny beda pewnie od 80 zl w gore, zalezy pewnie od terapeuty i miejsca zamieszkania.
Potem chodzilam na NFZ i nie widze tutaj znaczenia czy platne czy bezplatne terapie (jedynie znaczenie ma to ze na prywatnych placi sie kase!)

Psychiatra po wizycie dobiera lek. Bada itd. Jest jak lekarz.
A psycholog bardziej zajmuje sie tematem duszy. Rozmową. i nie wystawi recepty!

--------------------


Carrie
pon, 20 wrz 2010 - 09:09
CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?


jestem w trakcie terapii psychodynamicznej
tu ma znaczenie płeć terapeuty, szczególnie jeżeli do przepracowania jest poczucie kobiecości/męskości; nadużycia seksualne, zaburzenia seksualności. Płeć terapeuty ma znaczenie przy odtwarzaniu własnego wzoraca relacji z płcią przeciwną. "Łatwiej" wyobyć z pacjenta nieuświadomione schematy bo uruchamiają się niemal samoczynnie.
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post pon, 20 wrz 2010 - 09:09
Post #892

CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?


jestem w trakcie terapii psychodynamicznej
tu ma znaczenie płeć terapeuty, szczególnie jeżeli do przepracowania jest poczucie kobiecości/męskości; nadużycia seksualne, zaburzenia seksualności. Płeć terapeuty ma znaczenie przy odtwarzaniu własnego wzoraca relacji z płcią przeciwną. "Łatwiej" wyobyć z pacjenta nieuświadomione schematy bo uruchamiają się niemal samoczynnie.


--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
chaton
pon, 20 wrz 2010 - 10:04
QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.


tuLena: on powiedzial, ze obserwuje mnie i widzi, ze coraz czesciej mam pusty wzrok, ze jestem z rodzina, ale jakbym byle gdzie indziej... Dalej niezbyt wiem, w jaki sposob mialoby mi to pomoc.

QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.


tuLena: jakbys o mnie pisala! 37.gif Ucieszka w akcje, ja juz dzis wiem, ze moja nadaktywnosc ja jest.
Jak tylko zwalniam tepo, to wciaga mnie dol. Ale dlaczego on mi powiedziam, ze terapia, w ktora klade tyle nadziei nic mi nie daje? Odpowiedzial, ze dlatego, ze coraz czesciej sie klocimy. A mi sie wydaje, ze czesto sie klocimy, bo ja ide do przodu a on ie i go to przeraza. Ze ja dzis walcze o swoje, a kiedys myslalam, ze jestem do spelniania cudzych potrzeb.
Z reszta trudno ciagnac rozmowe, u nas jest tak,z e w zasadzie rozmowom brakuje zawsze pozytywngo finalu. Tak se pogadamy, kazdy troche focha odstawi i do zadnego wniosku nie dochodzimy. Co konczy sie tym, ze ja sie boje rozmawiac, bo potem obydwoje jestesmy rozwaleni, a zero jakiejs pozytywnej konkluzji. Wczoraj skonczylo sie tak, ze wzielam srodek naseny i poszlam spac. Moglby mnie przytulic, nie wiem, wziasc w ramiona i powiedziec cos milego... a on sie zamyka. Zostl w salonie i spal na kanapie. Dletego mysle, ze on mowi, ze chce mi pomoc, ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


Bolka: na reszte pytan lepiej odpowiedza Ci dziewczyny robiace terapie w Polsce. Tylko odpowiem Ci na temat pamietnika, to sie nazywa dziennik emocjonalny i najlepiej z tym porozmawiac z terapeuta. Ja osobiscie oddzielam lekarza, choc potrzebuje antydepresantow, i terapeute.

aneea: poza tym, co powiedziala Gosia to jeszcze wazne jest to, jak Ty sie czujesz z dana osoba. Ja musze miec wrazenie, ze jestem zrozumiana w pol slowa. I taka terapeutke wybralam. Ze jest kobieta i Polka to dla mniepodrzedne, choc z pewnoscia ma na to wplyw.
chaton


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,486
Dołączył: pon, 15 wrz 08 - 16:39
Nr użytkownika: 21,762




post pon, 20 wrz 2010 - 10:04
Post #893

QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.


tuLena: on powiedzial, ze obserwuje mnie i widzi, ze coraz czesciej mam pusty wzrok, ze jestem z rodzina, ale jakbym byle gdzie indziej... Dalej niezbyt wiem, w jaki sposob mialoby mi to pomoc.

QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.


tuLena: jakbys o mnie pisala! 37.gif Ucieszka w akcje, ja juz dzis wiem, ze moja nadaktywnosc ja jest.
Jak tylko zwalniam tepo, to wciaga mnie dol. Ale dlaczego on mi powiedziam, ze terapia, w ktora klade tyle nadziei nic mi nie daje? Odpowiedzial, ze dlatego, ze coraz czesciej sie klocimy. A mi sie wydaje, ze czesto sie klocimy, bo ja ide do przodu a on ie i go to przeraza. Ze ja dzis walcze o swoje, a kiedys myslalam, ze jestem do spelniania cudzych potrzeb.
Z reszta trudno ciagnac rozmowe, u nas jest tak,z e w zasadzie rozmowom brakuje zawsze pozytywngo finalu. Tak se pogadamy, kazdy troche focha odstawi i do zadnego wniosku nie dochodzimy. Co konczy sie tym, ze ja sie boje rozmawiac, bo potem obydwoje jestesmy rozwaleni, a zero jakiejs pozytywnej konkluzji. Wczoraj skonczylo sie tak, ze wzielam srodek naseny i poszlam spac. Moglby mnie przytulic, nie wiem, wziasc w ramiona i powiedziec cos milego... a on sie zamyka. Zostl w salonie i spal na kanapie. Dletego mysle, ze on mowi, ze chce mi pomoc, ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


Bolka: na reszte pytan lepiej odpowiedza Ci dziewczyny robiace terapie w Polsce. Tylko odpowiem Ci na temat pamietnika, to sie nazywa dziennik emocjonalny i najlepiej z tym porozmawiac z terapeuta. Ja osobiscie oddzielam lekarza, choc potrzebuje antydepresantow, i terapeute.

aneea: poza tym, co powiedziala Gosia to jeszcze wazne jest to, jak Ty sie czujesz z dana osoba. Ja musze miec wrazenie, ze jestem zrozumiana w pol slowa. I taka terapeutke wybralam. Ze jest kobieta i Polka to dla mniepodrzedne, choc z pewnoscia ma na to wplyw.

--------------------
Duza: 15 maj 2007

Maly: 15 styczen 2013


(*) 24/08/2011; (*) 26/12/2011
tuLena
śro, 22 wrz 2010 - 23:01
CYTAT(chaton @ Mon, 20 Sep 2010 - 09:04) *
ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.
tuLena


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,192
Dołączył: pon, 27 sie 07 - 21:22
Nr użytkownika: 15,964




post śro, 22 wrz 2010 - 23:01
Post #894

CYTAT(chaton @ Mon, 20 Sep 2010 - 09:04) *
ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.

--------------------






literówki mi się mnożą na potęgę- poprawiam co tylko mogę, żeby dało sie przeczytać ;))
z resztą się poddaję....
Carrie
czw, 23 wrz 2010 - 09:57
chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post czw, 23 wrz 2010 - 09:57
Post #895

chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?

--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
domi
pią, 24 wrz 2010 - 17:28
Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia. Nie mogli podpowiedzieć nam, jak rozwiązywać problemy, które nie istniały w ich czasach." To jest niestety prawda...choć trochę uproszczona bowiem znam kobiety w wieku mojej mamy, które miały podobne problemy i inaczej (lepiej?) sobie z nimi radziły. A to dowód na to, ze nie był to ogólnokrajowy model życia.
domi


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,263
Dołączył: czw, 01 maj 03 - 18:00
Skąd: 3-miasto/kaszuby
Nr użytkownika: 672




post pią, 24 wrz 2010 - 17:28
Post #896

Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia. Nie mogli podpowiedzieć nam, jak rozwiązywać problemy, które nie istniały w ich czasach." To jest niestety prawda...choć trochę uproszczona bowiem znam kobiety w wieku mojej mamy, które miały podobne problemy i inaczej (lepiej?) sobie z nimi radziły. A to dowód na to, ze nie był to ogólnokrajowy model życia.

--------------------
Tomik poezji dla osób refleksyjnych, melancholijnych, z nutką pogody ducha :) "Refleksje pisane piórem anioła".
Miłego dnia :)
tuLena
pią, 24 wrz 2010 - 23:09
CYTAT(domi @ Fri, 24 Sep 2010 - 16:28) *
Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia.


mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała 41.gif ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.
tuLena


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,192
Dołączył: pon, 27 sie 07 - 21:22
Nr użytkownika: 15,964




post pią, 24 wrz 2010 - 23:09
Post #897

CYTAT(domi @ Fri, 24 Sep 2010 - 16:28) *
Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia.


mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała 41.gif ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.

--------------------






literówki mi się mnożą na potęgę- poprawiam co tylko mogę, żeby dało sie przeczytać ;))
z resztą się poddaję....
domi
sob, 25 wrz 2010 - 09:32
CYTAT(tuLena @ Sat, 25 Sep 2010 - 00:09) *
mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć! A wiec postaram się zrozumieć, postawić się w sytuacji mojej mamy. To jednak będzie trudne bo mam zgoła inny charakter niż ona i nie jestem pewna czy robiłabym dokładnie jak mama 32.gif . Mimo wszystko ten cytat pomoże mi nabrać dystansu do moich relacji z matką. Liczę na to.
domi


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,263
Dołączył: czw, 01 maj 03 - 18:00
Skąd: 3-miasto/kaszuby
Nr użytkownika: 672




post sob, 25 wrz 2010 - 09:32
Post #898

CYTAT(tuLena @ Sat, 25 Sep 2010 - 00:09) *
mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć! A wiec postaram się zrozumieć, postawić się w sytuacji mojej mamy. To jednak będzie trudne bo mam zgoła inny charakter niż ona i nie jestem pewna czy robiłabym dokładnie jak mama 32.gif . Mimo wszystko ten cytat pomoże mi nabrać dystansu do moich relacji z matką. Liczę na to.


--------------------
Tomik poezji dla osób refleksyjnych, melancholijnych, z nutką pogody ducha :) "Refleksje pisane piórem anioła".
Miłego dnia :)
tuLena
sob, 25 wrz 2010 - 10:03
CYTAT(domi @ Sat, 25 Sep 2010 - 08:32) *
Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć!


tak Domi- to wiem. Ja nie zakładam,ze postępowałabm jak moja matka. Ja byłam po prostu mega niedojrzała i o to mi chodziło w porównywaniu sytuacji. Poza tym dla mnie ma znaczenie czy ktoś robi mi krzywdę z niewiedzy, nieumiejętności, czy jest to celowe, zaplanowane działanie. W obu przypadkach krzywda boli i pozostaje krzywdą, w tym pierwszym jednak ja potrafię wybaczyć, a mam duży problem z celowym wyrządzaniem krzywdy. Inna sprawa, że mam nadmiernie w niektórych sytuacjach rozwiniętą empatię i za bardzo się stawiam w cudzej sytacji. To faktycznie sprzyja usprawiedliwianiu, więc przyglądam się uważnie temu mojemu "wchodzeniu w cudze buty".

Myślę też, że ma znaczenie dla ewentualnego usprawiedliwiania, wybaczania czy poszukiwania zrozumienia to czy dana relacja nadal trwa, stopnia jej intensywności i czy ta osoba nadal nas krzwdzi lub czy jest świadoma tego co nam uczyniła. Kiedyś, teraz ....

ps.s dopisek : da mnie ma znaczenie.Wybaczanie bez względu na wszysko to dla mnie wyższa szkoła jazdy.

Ten post edytował tuLena sob, 25 wrz 2010 - 10:11
tuLena


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,192
Dołączył: pon, 27 sie 07 - 21:22
Nr użytkownika: 15,964




post sob, 25 wrz 2010 - 10:03
Post #899

CYTAT(domi @ Sat, 25 Sep 2010 - 08:32) *
Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć!


tak Domi- to wiem. Ja nie zakładam,ze postępowałabm jak moja matka. Ja byłam po prostu mega niedojrzała i o to mi chodziło w porównywaniu sytuacji. Poza tym dla mnie ma znaczenie czy ktoś robi mi krzywdę z niewiedzy, nieumiejętności, czy jest to celowe, zaplanowane działanie. W obu przypadkach krzywda boli i pozostaje krzywdą, w tym pierwszym jednak ja potrafię wybaczyć, a mam duży problem z celowym wyrządzaniem krzywdy. Inna sprawa, że mam nadmiernie w niektórych sytuacjach rozwiniętą empatię i za bardzo się stawiam w cudzej sytacji. To faktycznie sprzyja usprawiedliwianiu, więc przyglądam się uważnie temu mojemu "wchodzeniu w cudze buty".

Myślę też, że ma znaczenie dla ewentualnego usprawiedliwiania, wybaczania czy poszukiwania zrozumienia to czy dana relacja nadal trwa, stopnia jej intensywności i czy ta osoba nadal nas krzwdzi lub czy jest świadoma tego co nam uczyniła. Kiedyś, teraz ....

ps.s dopisek : da mnie ma znaczenie.Wybaczanie bez względu na wszysko to dla mnie wyższa szkoła jazdy.

--------------------






literówki mi się mnożą na potęgę- poprawiam co tylko mogę, żeby dało sie przeczytać ;))
z resztą się poddaję....
chaton
sob, 25 wrz 2010 - 19:11
QUOTE(tuLena @ Thu, 23 Sep 2010 - 00:01) *
niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.


Wspominalam, nawet widzialam sie z terapeuta, ktory stwierdzil, ze mamy tak duza rozznice we wgladzie w wlasne problemy,z e w obecnej sytuacji nie ma to sensu i on powinien najpierw sie z kims skonsultowac sam.

QUOTE(Carrie @ Thu, 23 Sep 2010 - 10:57) *
chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?


Carrie: pamietam. Rozumiem, o czym piszesz, moglabym sie od tym podpisac. Ale trudno to oddzielic. Na przyklad ja mam niskie poczucie wartosci, ktore zafundowali mi rodzice i takie poczucie, ze jak sie wykaze duza sprawnoscia, cos osiagne, to w koncu zasluze na milosc. I w zwiazku z tym potrzebuje faceta, ktory by mnie waloryzowal, a nie dobijal.

QUOTE
Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.

A ja!? 37.gif Na dziecjko zdecydowalam sie majac 34 lata.
chaton


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,486
Dołączył: pon, 15 wrz 08 - 16:39
Nr użytkownika: 21,762




post sob, 25 wrz 2010 - 19:11
Post #900

QUOTE(tuLena @ Thu, 23 Sep 2010 - 00:01) *
niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.


Wspominalam, nawet widzialam sie z terapeuta, ktory stwierdzil, ze mamy tak duza rozznice we wgladzie w wlasne problemy,z e w obecnej sytuacji nie ma to sensu i on powinien najpierw sie z kims skonsultowac sam.

QUOTE(Carrie @ Thu, 23 Sep 2010 - 10:57) *
chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?


Carrie: pamietam. Rozumiem, o czym piszesz, moglabym sie od tym podpisac. Ale trudno to oddzielic. Na przyklad ja mam niskie poczucie wartosci, ktore zafundowali mi rodzice i takie poczucie, ze jak sie wykaze duza sprawnoscia, cos osiagne, to w koncu zasluze na milosc. I w zwiazku z tym potrzebuje faceta, ktory by mnie waloryzowal, a nie dobijal.

QUOTE
Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.

A ja!? 37.gif Na dziecjko zdecydowalam sie majac 34 lata.


--------------------
Duza: 15 maj 2007

Maly: 15 styczen 2013


(*) 24/08/2011; (*) 26/12/2011
> psychoterapia, podzielmy sie swoim doswiadczeniem
Start new topic
Reply to this topic
69 Stron V  « poprzednia 43 44 45 46 47 następna ostatnia 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: pią, 24 maj 2024 - 03:40
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama