Chyba doskonale Cię, Majeczko, rozumiem
- szczególnie przykład z prawem jazdy, bo sama nie zrobiłam i teraz żałuję i teraz się nie zdecyduję
Muszę przy planowaniu powiększenia rodziny nie tylko brać pod uwagę wiek (swój
) ale i fakt, że mam rozwalony kręgosłup, problemy ze skórą, stawami, żyłami (elastopatia), odpornością i całość wszystkiego spadnie na małżonka. Szlag by mnie trafił, jakbym siedziała (oby nie leżała) a on by zasuwał na 3 etaty - remont, szkoła, praca.
Co do ufności Bogu - był czas, że darłam się na Niego, albo nie odzywałam, strzeliłam focha na parę lat. A On się jakoś miękko o mnie upomniał i wróciłam
- mimo, że po drodze usłyszałam, że zostało mi 2-3 miesiące życia. Jednak nie taka moja droga
Rozsądek i rozkładanie wszystkiego na czynniki mam wpojone prawie do krwi, jeśli komuś mówi coś skrót DDD to właśnie nim jestem. Może to wpływa na tę moja ostrożność względem dziecka
A dzięki małżowi uczę się żyć "normalnie"
- szurnięte ze mnie stworzenie, które jednak ufnie wierzy, że jutro będzie świeciło słońce
, że małżonek najukochańszy znajdzie pracę tutaj, an tyle godnie płatną, żebyśmy mogli skromnie ale bezpiecznie żyć... we troje
czworo
pięcioro
Zobaczy się
********
Pozytywnie mnie to moje kochanie zaskoczyło... wróciliśmy z chrztu mojego chrześniaczka - super uroczystość, tak mimochodem w trakcie dzielenia się wrażeniami z dnia powiedział "kiedyś przed ślubem wspominałaś, że może zostanie tylko adopcja, pamiętaj, że jeśli kiedyś tak się zdarzy, że zostanie adopcja, to przecież też świetnie" - i zajął się robieniem kolacji
Niby tak wzmianka, ale jeśli mój organizm na coś nie pozwoli, to nie tragedia
********
Teraz i ja się rozpisałam