To, że bel ma poważny, bardzo poważny problem, jest faktem. Czy jest to depresja, czy też coś innego, może określić tylko lekarz, ale z pewnością potrzebuje profesjonalnej pomocy.
Jak widać, bel z udzielanych rad i pomocy nie korzysta. Dlaczego? Myślę, że może być tak, jak sugerowały dziewczyny: bel otrzymuje tak wiele wsparcia i zainteresowania, że pomocy profesjonalnej szukać już nie musi, to, co dostaje jest dokładnie tym, czego chce i dzięki temu zaczyna funkcjonować odrobinę lepiej. I niestety w takiej sytuacji udzielanie daleko idącego wsparcia jest działaniem wbrew prawdziwym interesom osoby chorej, która może w ten sposób funkcjonować na granicy ciężkiej depresji latami, nie będąc w stanie zrobić żadnego poważnego ruchu. Wsparcie musi być ograniczone, nieważne, carrie, czy jego potrzeba wynika z deficytów z dzeiciństwa (najczęściej wynika, tylko co z tego?), czy z obecnej sytuacji, ono ma mieć na celu nie utrzymanie status quo ale wyleczenie człowieka. Ja wiem i rozumiem, że decyzja o podjęciu terapii nie jest łatwa, że otwarcie sie przed kimś jest trudne, że finanse, itd., ale trwanie latami w stanie zawieszenia między byciem a niebyciem też jest trudne, rodzina także ponosi tego konsekwencje, "dojrzewaniu" do decyzji może nie być końca, a wspieranie kogoś, kto latami nie jest w stanie podjąć leczenia motywując to lękami różnego rodzaju jest, niestety, wejściem w mechanizm współuzależnienia.
Może też być tak, że po rozpoczęciu terapii w życiu bel zaszło wiele zmian, które rzutowały na jej relacje rodzinne (widać z jej postów, że mąż bardzo negatywnie wypowiada się o tym, bel mówi o kłótniach po sesjach, pisała także o pogorszeniu relacji rodzinnych) i bel została postawiona przed wyborem: albo dalsza terapia i kontynuacja poważnych zmian w rodzinie, które nie wiadomo do czego doprowadzą, są trudne, wymagają wiele siły i samozaparcia w ich przeprowadzaniu, albo zaniechanie trapii i powrót do starych, niefajnych, ale jednak znanych i wygodnych dla wszystkich układów. I to jest bardzo poważny problem. Terapia, jeśli jest dobrze prowadzona, zawsze wpływa nie tylko na samego pacjenta, ale na całość jego funkcjonowania, także funkcjonowania w relacjach. Nie można oczkeiwać, że zmieni się człowiek, ale nie zmienią się jego oczekiwania, sposób reagowania, próg akceptacji w wielu sytuacjach, czyli całość jego funkcjonowania społecznego. Terapia nie "naprawia" wybiórczo nastroju i paru innych spraw wygodnych dla otoczenia, ale uczy życia na nowych zasadach, z czym wiąże się np. troska o siebie, egzekwowanie swoich praw, stawianie granic, oczekiwanie szacunku mówienie o swoich odczuciach, itp. itd. I tu zaczynają się schody, bo rodzina i bliscy wcale nie są często zainteresowani tak daleko idącą zmianą, naruszającą dotychczasowe, wygodne układy, wymagającą także od nich zmian i dostosowania się w pewnym zakresie. Stąd protesty, złość na terapeutę, stwierdzanie, że terapia szkodzi, itd. Niestety rodzina bel może nie być zainteresowana zmianą, co wcale nie jest rzadkie, funkcjonowanie chorego z depresją naprawdę może być wygodne dla otoczenia, jeśli jest on bezwolny, łatwo się podporządkowuje, można nim swobodnie manipulować, nie broni się, nie stawia granic... Jeśli nagle ktoś taki zaczna się kłócić, domagać czegoś, nie godzi się na coś, w domu zaczyna się trudny czas i trzeba wiele z siebie dać, by ten stan zaakceptować. I niestety albo się przez niego przejdzie i ustanowi nowe zasady wspólnego funkcjonowania, albo można przerwać terapię.
I jeszcze do Prady: agresja jak najbardziej może być częścią obrazu depresji. A dodatkowo, jeśli ktoś przywykł do otrzymywania pewnego zakresu wsparcia jego nagła odmowa wywołuje często dużą agresję. Zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest odmówić wsparcia osobie, która tego zdecydowanie wymaga, potrzeba dużej rozwagi i dobrego rozeznania w sytuacji, by stwierdzić, czy i na ile można tego wsparcia całkiem odmówić, czy też zmienić formę i czysto behawioralnie dostosować je do okoliczności poprzez uzależnienie swojej pomocy od decyzji pójścia przez chorego do lekarza i podjęcia terapii, ale z pewnością warto coś zmienić, obecny układ nie służy jak widać żadnej ze stron.
I, jak napisała Magda, konieczny jest dystans, bez niego nie da się niczego osiągnąć.
--------------------
Ola, 1998r.
Tomek: