CYTAT
Dziewczyny u nas w szpitalu płac się bodajże 17zł za dobę, nie ma w tym jedzenia. A matka z dzieckiem , które nie ukończyło jeszcze 6 miesięcy jest z dzieckiem za darmo.
w olsztynie bylo 15zl o ile pamietam za dobe. nikt mi nic nie mowil co mam robic, bo pielegniarki rzadko przychodzily. mierzenie temp bylo, cisnienia i obchod raz dziennie.
w lodzi spac nie mozna bylo, pewnie dlatego ze nie bylo miejsca na salach. jak dziecko mocno plakalo w nocy, to wzywali matke telefonicznie, ale wzywali tylko ta, ktora karmila piersia, bo tylko to dziecko nie chcialo sie uspokoic
teraz jedziemy na inny oddzial i sa tam i izolatki i boksy, ale rezerwacji nie ma, wiec jak bedzie wolne to sie zalapie, mam nadzieje.
a pielegniarki....zalezy z jakiego oddzialu. jesli mowimy o typowym oddziale dzieciecym, to wiem tyle, ze chyba maja za duzo pracy papierkowej, bo nawet przy malej ilosci pacjentow nie poczulam z ich strony zadnego zainteresowania. tak bylo w olsztynie.
natomiast w lodzi obecnosc matki byla bardzo mile widziana, bo odciazala pielegniarki. ich bylo na kch na dyzurze moze z 4 max a dzieci ok 20stu. to nie byly dzieci, ktore dalo sie normalnie nakarmic, bo kamienie to czesto bylo meka i trwalo bardzo dlugo. jakby tak dawaly ciagle sonde z braku czasu na inne karmienie, to dziecko mogloby lezec w szpitalu miesiacami. tamte pielegniarki robily swoja prace ok. chociaz czasem jak jakies urzadzenia pikaly a nikt nie przychodzil, to sciskalo za gardlo. no i czasem teksty niektorych tez najmilsze nie byly, chociaz ja nie zwracalam na to uwagi.
wychodze z zalozenia, ze pielegniarka ma dbac o pacjenta, a jak rodzic jest z dzieckiem, to zawsze moze podejsc i zapytac.
mi bardzo bylo zal dziecka zza szyby, ktorego matka nie przychodzila 2 dni. dziecko strasznie plakalo, bylo glodne, potrzebowalo przewiniecia a nikt nie przychodzil. po pielegniarki musiala chodzic ciagle matka innego dziecka z tego samego pokoju. mysle, ze to nie tak powinno byc.