CYTAT(Artola @ Tue, 11 Sep 2012 - 11:56)
Wiecie co, tak naprawdę to ja osobiscie zbyłam to wczoraj tekstem: o, super. Za dużo się wczoraj działo, poza tym dla mnie jego "wyczyny" sportowe nie mają aż takiego znaczenia w porównaniu z nauką. A. sam twierdzi, że to nie był wysiłek, ba, przyjeność przy jego nadpobudliwości, on sobie biegł swoim normalnym tempem, a jak wszyscy spuchli już, a trybuny wiwatowały, bo robił dobry czas, to jeszcze sobie na koniec przyspieszył ot tak, dla zrobienia czasu
Co innego mąż, jak to facet, takie sukcesy sportowe przeżywa bardzo i duma z syna kipi, a syn rośnie i unosi się nad ziemią. Omawiali temat pół wieczoru, ja już się nie wtrącałam
Ja bym sie wtrąciła. Się wtrącam. "Nic byś nie miał jakbys nie dostał
" Co oznacza w moim przypadku, że talent jest darem od Boga. I możan sie cieszyć, że sie dostało, ale jaka w tym zasługa obdarowanego?
Ucinam takie sytuacje. A mąż - mój tam nie ma potrzeby "puchnąć z dumy". Zresztą mileliśmy krótką sprzeczkę na etamt tego, że mąż jak gra z dziećmi w piłkę to komentuje. ALe komentuje tak, że SŁYCHAĆ że lepiej jest wygrac niż przegrać (tak jak w radio n aprzykład). Mówiłam mu, żeby przestał. Spierał sie ze mną. A po jakimś czasie stwierdził, ze dzieje sie tak, że dzieci nie chca przegrywać. A ja mu na to "Mówiłam, że tak może być
". Przestał komentować w taki sposób.
Ja nie wytrzymuję nawet chwili takiego chwalenia.
Jak kiedys moja mama pochwaliła włosy mojego dziecka, zaczła ochać i achać, to weszłam i powiedziałam: "taki jej urosły, to takie ma
". I był koniec (przy dziecku, bo potem jeszcze była jeszcze dyskusja z mamą.
Ten post edytował Gosia z edziecka wto, 11 wrz 2012 - 11:10