Małgosiu, oj, współczuję, ale chyba bym zwróciła uwagę paniom na to, że pomysł trochę bez sensu - jechać z takimi maluchami na deszcz. Przecież to wycieczka jest dla dzieci, a nie na odwrót! Nierozsądne zupełnie. Ja bym tego bez komentarza nie zostawiła. Na pewno nie jedno dziecko też tak ucierpiało.
W ogóle się dziwię, że tak wcześnie wycieczkę zorganizowali - nie lepiej byłoby poczekać na wiosnę? Dzieci jeszcze przecież małe, niesamodzielne, dopiero co "oswajające" miejsce.
No, może ja przesadzam, ale pamiętam, że jak Kuba miał wyjazd do teatru do Poznania jakoś w listopadzie właśnie maluchach, to zero radości, bo cały wyjazd przeryczał.
Ok, wiadomo, różne są dzieci, może akurat grupa jest śmiała i już nie mają problemów adaptacyjnych, ale pogoda na jesieni mało pewna, więc...
U nas w przedszkolu wręcz obowiązkowo każde dziecko ma mieć kalosze, bo plac zabaw jest pod drzewami, trawa itd. nawet przy pogodzie jesienią rano trawa jest mokra, a maluchy wychodzą dość wcześnie (co mnie się kompletnie nie podoba, ale nie przewalczę tego, niestety bo to nie fanaberie pani tylko wynika to z warunków przedszkola - tu na minus).
Tak że są na "sucho" i na "mokro" do wyjścia przygotowani.
Teraz się jeszcze zastanawiam, kiedy córkę wyposażyć w jakieś portki nieprzemakalne na dalsze dni jesieni, bo nie widziałam takich w sprzedaży - tylko jakieś termo-ocieplane czy coś....
Generalnie widzę, że córka już oswoiła przedszkole i raczej nie ma problemu z zostawaniem. Ufff.... Nawet na tym nieszczęsnym leżakowaniu nie płacze, choć nie śpi od dawna w dzień (ale w przedszkolu chyba zasypia, bo nadmiar wrażeń robi swoje).