No więc wzięłam Psikutę.
Powiem tak - na pewno nie jest typem bojącym się okien i drzwi - przy dowolnej okazji wybrałaby wolność, nawet w śniegu, niźli niewolę. Ale mimo wszystko nie jest tak źle, jak się obawiałam, że będzie. Miała tylko kilka epizodów gdy stała pod drzwiami wejściowymi i z miną kota ze shreka błagała mnie donośnie, żeby ją wypuścić.
Poza tym nie umiera
po miesiącu sielanki zaczęła mi lać na łóżko, ale o dziwo obroża feromonowa daje radę i kota wyluzowała i przestała sikać. Więc jest nadzieja na porozumienie
w lecie rozważę, czy nie wysłać jej na wakacje do poprzedniego miejsca zamieszkania
do domu i grasujących myszy