CYTAT(Fragosia @ Thu, 06 Jun 2013 - 11:12)
Zawsze miałam opory z zabieraniem znalezionych pieniędzy.
I może dlatego nie pamiętam kiedy cos znalazłam, ale było to dawno
A tak przy tym temacie przypomniał mi się historia opowiedziana przez księdza:
W pewnej kaplicy modlił się człowiek i patrząc na Jezusa ukrzyżowanego, mówi Jezu jak ja bym się z Tobą zamienił.
na co Jezus że to wcale nie jest takie łatwe tak wisieć i patrzeć na ludzi przychodzących i proszących o różne rzeczy i nic się nie odzywać.
Ale ten mężczyzna upierał się że to żaden problem. Jezus zgodził się ale pod warunkiem że nie odezwie się ani słowem jak ktoś będzie go o coś prosił.
Po chwili do kaplicy wchodzi chłop, płacze że ma chorą zonę , głodne dzieci, nie ma pracy i co on ma robić.
Po chłopie wchodzi do kaplicy biznesmen z walizką pełną pieniędzy. Spieszy się na pociąg, zostawia walizkę.
Po biznesmenie jeszcze raz wchodzi chłop bo zapomniał czapki. Widzi walizkę pełną pieniędzy, zabiera ją.
Gdy po godzinie wraca biznesmen szukający walizki, mężczyzna zastepujący Jezusa nie wytrzymuje i mówi kto wziął walizkę.
Zadowolony ze dobrze zrobił, opowiada historię Jezusowi. A na to ten chwyta się za głowę i mówi coś Ty narobił dobrego.
Teraz ten chłop zostanie uwięziony, zona umrze a dzieci trafią do domu dziecka. Dla biznesmena ta strata nie byłaby duża.
Dlaczego się odezwałeś? Przecież miałeś nic nie mówić.
I tak ja mam wrażenie że pieniądze znajdują Ci potrzebujący....
Ja kiedyś (jakieś 5 lat temu) w kościele zostawiłam torebkę, w której miałam... 7 000 PLN.
Miałam za coś zapłacić na budowie, wykonawca nie przyjechał, a ja pieniędzy nie wyjęłam. Na szczęście jak wróciłam to torebka była na miejscu. Dobrze, że Pan Jezus nie wpadł na pomysł uratowania kogoś biednego, bo wtedy nie byłoby mi wesoło...