Witam switkiem bladym
Sie znaczy amerykanskim switkiem bladym
U nas wlasnie zaczyna sie normalny dzien, dziewczynki we trojke jedza sniadanie w kuchni razem z K. Podejrzewam, ze zaraz rozpocznie sie bitwa o lazienke, a nastepnie wszyscy mi z domu nagle wybeda. Znow zostane sama na calutki dzien i bede przegladac w internecie oferty pracy lub wloczyc sie po sklepach ( chociaz i tak nie moge nic kupic). Potem zrobie obiad (dziewczynki maja lunch w szkole, ale glodomory jak wracaja do domu to i tak sa glodne) zastanawiam sie jeszcze tylko co dzisiaj ugotowac. Razem z K. mamy piekne plany na przyszlosc: na razie musze znalezc prace, musimy obydwoje lepiej zarabiac i "wyjsc na prosta", odchowamy nieco corki i chcielisbysmy miec za pare lat nasze wspolne dziecko, ktore do konca by nas polaczylo. Ale to jeszcze dalekie plany, na razie nas na to nie stac i pienieznie, i psychicznie. No, ale ciesze sie, ze sie co do tego dogadujemy. K poprawil mi wczoraj humor mowiac, ze ma szanse na awans i bedzie o wiele wiecej zarabial. Oj jak by sie to przydalo! (Tak jak myslalam, wlasnie zaczela sie bitwa o lazienke) Moze myslicie sobie jak to czytacie, ze moglam nie wyjezdzac, moglam zostac tutaj i zyc spokojnie, w koncu tyle lat juz bylam w jednym miejscu i bylam juz ustabilizowana. Ale tam mnie nic nie trzymalo, zeby zostac, ani praca nie byla usatysfakconujaca, ani nie mialam tam dla kogo zostawac. Teraz mam kochanego meza i wiem, ze jestem kochana, przybylo mi jedno wspaniale dziecie, a moje corki wreszcie maja ojca (od paru miesiecy mowia do niego: tata). Moze na razie nie jest zbytnio rozow, ale jestem optymistka i wierze, ze nam sie ulozy, najwazniejsze, ze my sie dogadujemy, a reszta sama kiedys przjdzie. Musi przyjsc.
Ja na razie uciekam , pa!