Owszem, instrukcję miałam dokładna przez pielęgniarkę. Problem w tym, że kiedy tłumaczyła i pokazywała jak mam to robić to zamknęłam oczy z okrzykiem "ale ja nie mogę patrzeć!". Oczywiście w gabinecie rozległ się rechot lekarza, pielęgniarki i mojego męża...mnie wieczorem podczas aplikowania sobie specyfiku już do śmiechu nie było
Ślubny miał wykonywać tą "przyjemność", ale kiedy słyszałam w jego głosie niepewność, obawy to doszłam do wniosku, że w stresie może mi zrobić więcej krzywdy niż dobrego
Tak właśnie myślałam, że mogłam wkłuć się w naczynko i stąd ten siniak, choć ja należę do tych osób, które wystarczy dotknąć i siniak na dzień dobry. Wieczorem poszło mi znacznie lepiej, nie bolało w trakcie i nie boli teraz a przede wszystkim nie ma sińca.
Tak swoją drogą chyba zacznę palić... Odkąd rzuciłam nałóg to strasznie się sypię. Zbyt wiele nieprzyjemnych zbiegów okoliczności i cierpień z racji tychże niefortunnych sytuacji
Was bardzo proszę o kciuki bo te forumowe zawsze cuda czyniły. W poniedziałek doopler więc mam ogromną nadzieję, że to nie zakrzepica. Jeśli jednak nie ona to co...? Mam totalny mętlik w głowie i ciągle nie mogę uwierzyć w to co stało się tydzień temu. Ten rok miał byc znacznie lepszy niż końcówka starego a jak na razie wszystko pod górkę. I jak na złość, jako dziecko panicznie bałam się zastrzyków, a teraz przyszło mi robić je samej sobie.