No to zdam relację od wczoraj - otóż wieczorkiem ja z Fasolką do łóżeczka i całą noc pozwoliłam jej ssać. Oczywiście robiła sobie przerwy, oczywiście ja dzisiaj niemiłosiernie niewyspana. Niestety okres przeprowadzki jednak wykluczył leżenie dzisiaj z nią w łóżeczku i rozkoszowanie się tym
Jednak cały dzień, jak tylko zakwiliła to ja cyca, zwykle oba (to są cyce? to cycuszki
) i dawaj ją przystawiać. Darła się w niebogłosy, mnie łzy lały się potwornie. Efekt taki, że około szóstej wieczorem ja już zero mleczka, ona głodna. Już pojawiły się myśłi, ż ejednak się poddam, a tu......
- znowu pojawiło się mleczko, Nadia ssała, ssała i usnęła. Później się nawet przebudziła, ale jakaś taka już radośniejsza, a co najważniejsze bez płaczu. No to ja znowu cycuszka, znowu possała, a teraz leży sobie w łóżeczki i nawet mówi aghuuu. Boże, jakie to szczęście. Acha, Hippa piję i piję. A dzisiaj zakupiłam piwo Karmi i raczę się tymże, choc już mi niedobrze. Ale lea rzekła, że ciemne piwo pomaga, no to ja i tego próbuję. A Wam dziękuję za wsparcie, rady i niestety na jakiś czas musze się pożegnać
Ale mam nadzieeję, że wkrótce do was zawitam, hihihi. No bo jak tu bez was sobie poradzić? Dzisiaj jeszcze chwilkę będę, napiszcie mi proszę coś pozytywnego.