Tak ostatnio właśnie naszła mnie refleksja, że zbliża się ostatni rok tzw. pobłażania w szkole. Jedna, ukochana (przynajmniej w naszym przypadku) pani, która zna i indywidulanie traktuje każde dziecko, no i te przedmioty jeszcze nie takie poważne.
Oczywiście to takie gdybanie na wyrost bo przecież jeszcze cały rok przed nami, ale zastanawiam się czy jakoś przygotowywać dziecko w trzeciej klasie na te zmiany, czy kompletnie nie zawracać sobie tym głowy. Ja pamiętam (choć to naprawde bardzo dawno
) swoje przejście do czwartej klasy, nowe przedmioty, nową panią (właściwie to panie) i pamiętam, że był to jednak jakiś lekki szok.