Zrobiliśmy dzisiaj gruntowne porządki, pranie, trzepanie, mycie itp.
Na razie nie zauważyłam więcej tych paskudnic. Rozejrzę się jutro po sklepach za sprayem. Mieszkam przy małym mieście, więc chyba u weterynarza raczej powinnam szukać.
Psem nakazałam się zająć i dopilnuję tego. Chociaż rodzice twierdzą, że nie ma pcheł. Przemknęło mi nawet przez myśl, że może te pchły trafiły do mojego domu z kurnika.
Rodzice hodują też kury. Wprawdzie mały nie był w pobliżu tych kur, ale może ktoś inny przyniósł na plecach.
Podobno te kurze pchły są inne od tych psich, ale tego które to były to już mi się pewnie nie da ustalić.
Zastanawiam się jeszcze dlaczego mego męża ani jedna nie skubnęła, a mały taki pogryziony, ja zresztą też.