Mika, czemu nie
martucha, Miłosz ur się o 9.25
Musze się Wam przyznać, że łatwiej mi idzie z wychowywaniem mniejszych dzieci, a buntujący się siedmiolatek lekko mnie przeraża. Zrobiłam błąd i ostatni rok zbyt mocno moją uwagę pochłonął najmłodszy a starszy był stale na uboczu. W sumie to nie wiem czy to moja wina, czy on już chce więcej czasu z tatą spędzać i angażować się w 'męskie sprawy'. Wydaje mi się, że nie satysfakcjonuje go to co ja zaproponuje. Bo ja nie umiem roweru naprawić, żaby z rzeczki na ręce nie wyciągne, w piłke kiepsko gram. Na dzien mamy w szkole dzieci miały wymienić zalety mamy, a on tylko powiedział, że jestem pracowita, nic więcej zero uczuć... Inne dzieci mówiły 'najkochansza na świecie', 'miła' itp. A on mnie tylko tak postrzega? Chyba jednak jestem złą mamą, albo moja rola w oczach Miłosza sprowadza się do prania, sprzatania, gotowania...