Witajcie!
Nastał koniec dłuuuugiego weekendu - cały zeszły tydzień Lucek siedział w domu a dziś pierwszy dzień w pracy po przerwie. Mam nadzieję, że go wreszcie przestaną boleć te plecy. Jeszcze nie jest dobrze, chociaż jest duża poprawa po zastrzykach. W czwartek mieliśmy jechać do Warszawy, ale nie wiem, czy nie pojedzie sam. Przykro mi, ale rozumiem to. Cóż, life is brutal.
Moje dzieciaki pospały dziś do 8, Michał przespał kolejną noc. Może już będzie przesypiał, chciałabym bardzo. Je nasz żarłaczek chyba z 5 razy dziennie, taki głodomorek. Te kalorie są mu potrzebne do stania a później chodzenia. Zastanawiam się czy przydepcze roczek, jak jego siostra. Już mniej niż dwa miesiące zostało do jego urodzin. Do urodzin Weroniki dwa miesiące i jeden dzień. Już nie mogę doczekać się wiosny!
--------------------