Dla mnie największym ułatwieniem i zbawieniem w codziennym życiu był duży drewniany kojec, w którym dziewczyny mogły się spokojnie bawić, turlać, potem wstawać, a czasem i zasypiać.
Ja dzięki temu mogłam w miarę chatę ogarnąć lub jakiś obiad ugotować.
Drugim patentem też było dążenie do synchronizacji, by pory jedzenia i wypoczynku były takie same.
No i włączanie partnera w opiekę nad dziećmi i roboty domowe oraz korzystanie z dobrych chęci babć, dziadków i innych
Ten post edytował Beciak1 wto, 11 paź 2011 - 09:50