Jestem Dziewczyny moje kochane.
W weekend mam pierwszy zjazd ale studiowanie zaczęło się już dość intensywnie. Sporo materiałów do przestudiowania, aktywność na forach merytorycznych (punktowana do zaliczenia przedmiotu) i właśnie kończę pisać pierwszą pracę. Odnoszę wrażenie, że doba ma 12 godzin a nie 24
Chwilami dopada mnie straszliwy lęk i zastanawiam się w co ja się wpakowałam i po chusteczkę dołożyłam sobie kolejnych obowiązków. Najbardziej przeraża mnie angielski, bo ja już prawie nic nie pamiętam a wykładowca przesłał nam materiały na takim zaawansowanym poziomie, że rozumiem tyle samo, jakbym po chińsku czytała
i nie wiem co zrobię z tym angielskim. Ale wiem, że muszę skończyć te studia dla siebie. Powiem Wam, że dawno tyle nie działo się w moim życiu, no kurczaczki, do tej pory prowadziłam strasznie nudny tryb życia
Mój mąż tez chyba strasznie przeżywa te moje studia, bo ciągle mi dokucza żartobliwie tekstami w stylu: "jutro po szkole masz odrobić lekcje a nie siedzieć po nocach", albo "siedzisz po nocach zamiast przyjść do męża do łóżka i się przytulić"
A dzisiaj rano mówi, że śniły mu się te moje studia. Chyba jednak znaczę coś dla niego i myśli o mnie
Dziewczynki super, tylko Ilonka zaczęłam marudzić, że nie chce chodzić do przedszkola, bo jest nudno
Musze pogadać z panią, żebyśmy jakoś wspólnie rozwiązały ten problem, bo nie chcę, żeby przestała lubić przedszkole.