Dyrektorka przedszkola do którego chodzi Kuba próbuje założyć podstawówkę. Próbuje i nie może, nie będę się wgłębiać dlaczego nie może, podejrzewam, że głównie chodzi o sprawy lokalowe, tam gdzie chce nie chcą/nie mogą jej dać a gdzie indziej możliwe że by i mogła ale pewnie z przyczyn finansowych ona nie chce. Nie wiem do końca jak jest, to tylko moje dywagacje.
I tu pojawia sie najbardziej zainteresowana grupa czyli rodzice.
Generalnie chodzi o to, że mamy doskonalego nauczyciela. Dziewczyna (nazwijmy ja dla ulatwienia A.) prowadzi naszą grupę od początku, zamierza doprowadzić dzieciaki do końca zerówki a potem chciałaby rozpocząć prace jako nauczycielka 1-3, najchetniej dalej razem z naszymi dziećmi. Uprawnienia ma. Rodzice jak jeden mąż poszliby za nią w ogień, gdyby tylko dyrektorka przedszkola powiedziała, że szkołę otwiera wszyscy bysmy zostali, A też i objełaby wychowawstwo. O tym, że szkoła się na 1-3 nie kończy na razie rozmawiać sensu nie ma, za 3 lata nikt nie wie co będzie. A. zamierza składac też podania do okolicznych szkół, rodzice są w zawieszeniu, wszyscy czekamy z nadzieją, że gdzies będzie wakat i ją przyjmą a wtedy my zrobimy oblężenie szkoły i siłą
dzieci do niej zapiszemy. Jednocześnie dyrektorka, która nadzieję na szkołę traci nie chce wypuścic z rąk A., koniecznie chce ją zatrzymać jako wychowawcę przedszkolnego , nawet kosztem dużo wyższego wynagrodzenia.
My wszycy chcielibysmy żeby A zaczęła pracę w szkole i to z naszymi dziećmi. Szanse na to, ze w jednej z okolicznych podstawówek znajdzie się wakat są dość spore, natomiast szanse, że jednocześnie powiedzie się oblęzenie są mizerne. Ideałem więc byłaby ta szkoła prywatna, społeczna czy jak ją tam zwał. Lokalu niestety na otwarcie szkoły pełną parą niet. Nam to w sumie ryba, nie potrzebujemy szkoły pelna parą, wystarczy nam na początek szkoła dla jednej klasy. Padł pomysł, żeby dyrektorka zrezygnowała na razie z jednej z najmłodszych grup przedszkolnych w przyszłym roku i w to miejsce odpaliła tę jedną klasę pierwszą a z czasem może jej się uda z burmistrzem dogadać, lokal dostanie i odpali resztę.
Pytanie jak to wygląda z prawnego punktu widzenia, czy to w ogóle ma szanse, czy jest sens jeszcze szukac sposobu czy przepisy zabblokują nas na amen?
PS. Rozważaliśmy już obejście tego na zasadzie grupowego nauczania indywidualnego
i płacenia A. kazdy oddzielnie jak za prywatne lekcje ale to nie wchodzi w grę, A musi tam jakieś kolejne stopnie zdobywać, do tego potrzebme jest jej zatrudnienie w placówce a nie praca na "lewo".
Ten post edytował Jaco śro, 11 lut 2009 - 22:19