Umieram, umieram od niedzieli kiedy to zdałam sobie sprawę z tego faktu. Oczywiście chodzi o debiut przedszkolny. Na wszelki wypadek mam przygotowany sedatif pc oraz półtora tygodniowy urlop
Postanowiłam odbierać Młodego przed leżakowaniem (pani z przedszkola zdradziła mi, że jak jedno dziecko zaczyna ryczeć to po chwili cała sala ryczy). So, chcąc przynajmniej przez parę dni oszczędzić dziecku udziału dziecięcia w zbiorowym ryku zabierać będę go po obiedzie.
Jestem totalnie nieprzygotowana. Ani kapci dziecko nie ma, ani worka na kapcie, ani bloku i kredek. Ja też nie jestem przygotowana. Psychicznie oczywiście. I nic mnie nie obchodzi to, że przecież i tak pracuję i mnie nie ma w domu i czas spędzamy popołudniami. Przeżywam i już. Nie ominę tego i pewnie w końcu na jakiejś odpowiedniej leżance wyrzucę z siebie cały stres. Na razie wyżywać się będę tutaj