Juz sama nie iwme co mam myśleć. Uczucia mam mieszane ale jednak z przewagą niegatywnych. Duża przewagą
O co chodzi? Otóż w naszym przedszkolu powstała, bodajże wczoraj, giełda świąteczna. Panie zakupiły a moze dostały
gipsowe figurki Jezuska, dzieci jak umiały tak je pomalowały (ale patrząc na wykonanie mniemam, ze z niemałą pomocą pań
) panie powycinały kartonowe gwiazdki, dzieci oblepiły je siankiem, panie zrobiły kartki swiąteczne (nie powiem, bardzo ładne) i witraże. I teraz sedno - wszytsko to jest wystawione na stoliku w korytarzu tuz przy drzwiach wejsciowych. Przy stoliku siedzą dzieci, po dwoje mają dyżury, i mają to sprzedawać
. Dochód zostanie przeznaczony na potrzeby placówki. Wiecie co sie dzieje, prawda? Dzieci płaczą matkom w rekawy zeby kupiły "ich" prace, matki mają niejakie opory, ja nawet mam opór duzy, ba! wielki! Bo, po pierwsze, granie na naszych uczuciach, juz nie mwie o dzieciach, kolejny przymus "dofinansowania przedszkola" . I to w mało "ładny" sposób. Interesuje mnie też czy stan owych "środków" bedzie do wglądu. Sądzę, ze nie. I nie sadzę, zebym sie myliła
I sprawa najwazniejsza - czy to jest legalne? W końcu dzieci idą do przedszkola w jakims tam celu, zerówkowicze mają sie uczyć. Tymczasem sie nie ucza bo muszą figurki sprzedawać. A, jeszcze jedno, siedzą przy tych stolikach tylko pewne dzieci, wyselekcjonowane na podstawie wyników w nauce. Kiedy zapytałam czy Kinga tez sprzedawała, pani powiedziała, ze nie bo ona ma problemy ze szlaczkami i musi nadrabiać. Sprzedaja dzieci bezproblemowe
No i molejny worek, do którego mi dziecko wrzucono bo szlaczki źle maluje. Ja sie bardzo ciesze, ze ona tam siedziec nie musiała bo w tym korytarzu zimno a poza tym nie życzę sobie takich praktyk ale, do diaska, niech mi nie wyjeżdża z hasłami o dzieciach problemowych i bezproblemowych.
Tak przy okazji poruszę jesczze jedna kwestie. Dowartosciowywanie dzieci. Otóż, praktyka jest taka, ze te, co to pięknie malują, szlaczki cholerne rysują, i się na zajęciach udzielają, są chwalone. Jedne bardziej drugie mniej, zależy od indywidualnych sympatii pań. Tymczasem te, co to jakieś inne, "nienaukowe" talkenty mają są pomijane. IOt, przykład - Ola pięknie pisze, pani chwali Ole, daje ją za przykład (i dobrze bo robi to w taki fajny sposób, ze inne nie czuja sie gorsze). Maks pięknie koloruje, pani chwali Maksa. Kinga ani pięknie nie pisze ani nie koloruje, pani nie chwali Kingi (i dobrze, bo nie ma powodów) ale jej smutne buźki stawia przez co Kinga cierpi bo sie stara jak może 9w domu juz nic innego nie robi tylko szlaczki iliterki; moja interwencja w tej sprawie niewiele zmieniła
). Ale, Kinga pieknie śpiewa i tańczy. Na jasełkach ma śpiewać w chórze ale pani NIE CHWALI Kingi. Nie chwali też Asi, drugiej Oli i innych. A nie chwali dlatego, ze umiejętnosc spiewania nie zalezy od wkładu pracy
I tu mnie zamurowało. Skoro tak, to dlaczego nie dowartosciuje dzieci, które dużo cwicza w domu pisanie, etc. a jednak im nie idzie a za przykład do naśladowania daje te, które chrakter pisma mają ładny (i przy tym talent do rysowania). W czym zdolności rysunkowe są lepsze od tych nie-rysunkowych?
No pojąc nie mogę.
Ja poproszę o sugestie i uwagi w zwiazku z obiema sprawami bo zamierzam się tym zając jako upierdliwa członkini RR.