Julek poszedł do przedszkola. Najbliższego, do grupy dwujęzycznej, przekrojowej wiekowo.
Zaaklimatyzował się fajnie, nie płakał, chce chodzić, w sobotę rano chciał się ubrać, wziąć plecak i do przedszkola iść. Czyli jest dobrze. Tak myślałam.
Do czasu. W piątek idę do przedszkola, żeby Go odebrać. Jest godzina 16.00. Pani przy drzwiach informuje mnie, że mój Syn jest w innej sali. Czyli powtórka z rozrywki. Ale już wtedy się zaczynam złościć, bo poprzedniego dnia również odbierałam Go z tej innej sali (zwykła grupa trzylatków), rzekomo wyjątkowo, bo Pani akurat musiała coś załatwić.
Wchodzę do sali, czuję smród. Kupy. Dzieci siedzą na dywanie, Pani za biurkiem.
Zabieram Julka do szatni, a tam informuje mnie On, że zrobił kupę na placu zabaw (na plac zabaw wychodzą po II śniadaniu, ok. 11.00). Zaglądam w majtki. Już wiem, że ten smród z sali, to od mojego Dziecka. Majtki mają wielki ślad po kupie. Pupa względnie czysta, acz śmierdzi nieprzeciętnie. Pytam Julka co się stało z kupą, nie umie odpowiedzieć, ale mówi, że ktoś Go mył w wannie. Wnioskuję, że ktoś z obsługi kupę wyrzucił. Majtek nie zmienił.
W przedszkolu zostawiam zawsze jeden komplet rzeczy na zmianę (koszulkę z krótkim rękawkiem, koszulkę z długim, majtki, spodnie i skarpetki). Co prawda część z tych rzeczy była na półce, część w plecaku, ale komplet był.
Majtki na zmianÄ™ sÄ… nieruszone.
Ok, może nie znaleźli tych majtek, ale czy nie należało mnie poinformować telefonicznie o incydencie? Dziecko ok. 5 godzin chodziło w naprawdę brudnych majtkach (ok. 7 cm. średnicy miał ślad).
I tym wydarzeniem sobie zakpili. Zaczęłam dostrzegać i inne niedociągnięcia.
1. Kazali sobie wypełnić karty z upoważnieniami stałymi do odbioru. Na wszystkich spotkaniach przed wrześniem ostrzegali, że bez potwierdzenia tożsamości, Dziecka nie wydadzą. I co? Guzik. W środę poszła po Julka moja Babcia, nikt Jej nie wylegitymował, po prostu zabrała Dziecko z przedszkola... Znać Jej nie znają, bo była w przedszkolu pierwszy raz.
2. Jest to grupa dwujęzyczna. Angielski jest 5 godzin dziennie, codziennie. Grupa z założenia miała być nieliczna. Mowa była o 12-18 osobach. Ale te 18 to maximum. A na liście jak nic 24 osoby. Opłata oczywiście bez zmian. 230 zł. za miesiąc. Rozumiem, że teraz nie ma już możliwości wywalić części Dzieci. Ale choć opłatę mogliby zmniejszyć.
3. Konsekwencją tego, że przyjęto 24 osoby, są tam dwie Panie Przedszkolanki niejako "polskie". Zmiana jest z tego co się orientuję o 12.00. I mimo, że są dwie Panie, chyba już o 15.00 grupa jest dzielona pomiędzy pozostałe, według roczników, tym sposobem Julo ląduje u trzylatków. I co za tym idzie, nie mam możliwości porozmawiania z Jego Panią o tym jak się zachowywał w ciągu dnia...
4. Dwa dni z rzędu odbierałam Julka w całkowicie unuranej koszulce. A koszulka na zmianę czeka grzecznie w szatni.
I tak się zastanawiam, czy lepiej jest porozmawiać o tym wszystkim w poniedziałek, na świeżo, czy czekać do środy do zebrania?
Jeśli nie czekać tylko w poniedziałek gadać, to z kim? Panią z Jego grupy (tą, która będzie rano), czy od razu walić do Dyrektorki? Ewentualnie co załatwiać w poniedziałek, a co odłożyć?
--------------------
anai
Julek (2004)
Tymek (2006)
Antek (2012)