my już po,było rzec można szalenie,wszystkie mięsa i co można było przygotować wcześniej udało sie zrobić zgodnie z planem co mnie zaskoczyło tylko rodzice mieli dopilnować obiadu ale trochę dali plamę czekali na mnie z niektórymi rzeczami,chociaż nie wiem po co, ale jak wpadłam to nie wiem jakim cudem wszystko ogarnęłam,rodzeństwo spisało się na medal, wszyscy pomagali chętnie a ja dyrygowałam bo wiadomo dyrygent być musi,babcia chciała sie wkręcić żeby rządzić ale przecież dyrygent może być tylko jeden,nawet szwagierka która zazwyczaj nie lubi sie wysilać sama chętnie zabrała się za zmywanie,normalnie cuda sie działy,córeńka zadowolona,tylko synek biedulek popłakiwał trochę bo mama zabiegana i rodzinka bawiła. O mały włos i tatuś by nie dojechał na czas bo linie lotnicze zastrajkowały i zamiast w piętek po południu był w sobotę wieczorem...ale grunt że dojechał i w kościele odczytał swoją kwestię. Po takiej wprawce mogę organizować takie imprezki
wciąż nie mogę wyjść z szoku jak mogłam to wszystko ogarnąć i każdy problem nawet banalny rozwiązać, np żeby szybciej nalać rosół można nalewać dzbankiem a mizerię kubeczkiem
I nawet lepiej ze dużo jedzenia zostało,bo nie miałam kiedy spokojnie zjeść i nawet nie bardzo sie chciało, dopiero teraz mam ochotę jeść więc jest co i wybór tez jest, no i cała rodzinka dojada, najważniejsze że nic sie nie marnuje,
Dziś wyprałam albę i kwiatki na lamówkach sie sprały i ze złotych został białe ze złotymi kreskami,trochę szkoda,ale tez wygląda ładnie